09.01.2007
Temat: Postmodernizm - jako stanowisko obecne we wszystkich formach ludzkiej aktywności; co to jest kultura postmodernistyczna?
Zaczniemy od etyki bez kodeksu L. Kołakowskiego. Dlaczego etyka bez kodeksu jest ważna, aby zrozumieć postmodernizm? Ponieważ w tekście z lat '60, Kołakowski, wyprzedzając niejako swój czas, przewidział to, co stało się cechą charakterystyczną ponowoczesności, bowiem cechą charakterystyczną ponowoczesności jest to, jak twierdzi
Z. Bauman, że moralność ponowoczesności jest moralnością bez etyki, czyli jest moralnością ufundowaną w innym rodzaju regułach niż zasada wzajemności. Kołakowski przedstawił trzy stanowiska w etyce: nihilizm, konserwatyzm i egzystencjalizm oraz stwierdził, że tym, co łączy te trzy różne stanowiska to ucieczka od odpowiedzialności, ale to, co w ogóle w etyce przez niego opisywanej uważa za błędne, to idea kodeksowania etyki, czy też kodeksowania moralności (Kołakowski jako filozof wymiennie używa tych terminów - moralność/etyka, a wiadomo, że dla filozofa to i może jest bez znaczenia, ale dla socjologa nie).
Jakie zarzuty stawia w takim razie kodeksom Kołakowski? Podstawowy zarzut -kodyfikują one moralność. Zarzuty pod adresem programów kodyfikowania moralności są dwojakiego rodzaju: o charakterze etycznym i o charakterze poznawczym. W płaszczyźnie etycznej Kołakowski stwierdza, że poszukiwanie niezawodnego oparcia w rozbudowanych kodeksach prowadzi nieuchronnie do stępienia wrażliwości moralnej, no a to jest bardzo złe. Natomiast w płaszczyźnie poznawczej - i ta płaszczyzna jest istotniejsza i lepiej uargumentowana w owym artykule „Etyka bez kodeksu” - Kołakowski powiada, że twórcy kodeksów budują kodeksy na trzech całkowicie błędnych założeniach:
1) wiara w homogeniczny charakter wartości moralnych
2) zgodność między normą a oceną
3) przekonanie o istnieniu symetrii roszczeń i obowiązków etycznych.
(dwa pierwsze omówione)
Dwa pierwsze zarzuty są dobrze uargumentowane i nie sposób tej argumentacji nie przyjąć, natomiast trzecia przesłanka jest nieprzekonywująca - z perspektywy socjologicznej.
Przekonanie, iż przedmiot powinności może być zarazem przedmiotem roszczeń, czyli, że coś co stanowi powinność dla jednego, może stanowić zasadne roszczenia dla innego. Kołakowski powiada, że ta przesłanka jest także przesłanką fałszywą, czyli, że nie ma symetrii roszczeń i powinności. Twórcy kodeksów przyjmują tę symetrię. Polega ona na uznaniu, że jeśli ktoś w określonej sytuacji akceptuje jakąś normę jako wzór postępowania, to ma tym samym prawo wymagać, by każdy inny w takiej sytuacji tę samą normę stosował. Kołakowski powiada, że w rzeczywistości najbardziej cenne wartości moralne powstają w rezultacie asymetrii pomiędzy powinnością a roszczeniami. Czyli w takiej sytuacji, kiedy ktoś decyduje się uznać za swoją powinność coś, czego mu nikt trzeci nie ma prawa jako powinności przypisać. Przykłady: idea poświęcenia się, a zwłaszcza poświęcenia swojego życia dla czegoś lub kogoś - taka idea nie poddaje się żadnym próbom klasyfikacji moralnej, bo nawet jeśli w jakichś kodeksach się znajduje, to wynika ona z niekonsekwencji, z wewnętrznej sprzeczności kodeksu, a nie z jego logiki konstrukcyjnej. Czym się zatem zdaniem Kołakowskiego odznacza powinność etyczna? Odznacza się tym, że jej obligatoryjny, czyli przymusowy charakter dla mnie jako podmiotu działającego nie zależy od oczekiwań dotyczących postępowania innych w tej samej sytuacji. Trzeba przyznać, że jest to dość trudne do przyjęcia z punktu widzenia socjologa - bo dla filozofa to jest OK. Przekonanie działającego podmiotu o własnej powinności, nie jest normą ogólną i wcale nie musi być, bo jest aktem samowiedzy moralnej - a co się kryje pod tym terminem: samowiedza moralna? - to nic innego, jak przejaw indywidualnej wrażliwości etycznej i rzeczywiście, jeżeli mówimy o etyce jako sferze działań ufundowanych na jednostkowym sumieniu, to Kołakowski ma rację, że symetria roszczeń i powinności jest zbędna. No ale.. to się da uzasadnić, ale tylko w sferze etycznej, natomiast nie w sferze moralnej. Kołakowski ma rację, że pola niepewności z życia moralnego usunąć się nie da, no bo nie da się, żaden kodeks etyczny nie jest w stanie wyeliminować tego pola. Ale z drugiej strony Kołakowski również jest świadomy tego, że to wcale nie musi oznaczać, że żadne normy nie mogą być uznane za reguły absolutnie obowiązujące, no bo są normy, które są regułami rzeczywiście powszechnie obowiązującymi.
No i tu się pojawia problem, którego Kołakowski do pewnego stopnia jest świadom, kiedy pisze, że większość reguł moralnych, zarówno ogólnych jak i szczegółowych, nie może zgłaszać roszczeń do prawomocności bezwarunkowej, ale z tego faktu nie wynika wcale, że nie maja wymiaru powszechnego. Skąd się bierze to nieporozumienie? Ta niekonsekwencja w argumentacji Kołakowskiego? Ona wynika z tego, że Kołakowski (jako filozof) nie robi rozróżnienia między moralnością a etyką. Bo moralność jest ufundowana na kategorii obowiązku, a etyka na kategorii jednostkowego sumienia. (Dla socjologa moralność, jak nauczał G. Simmel /socjologia o formule neokantowskiej/, jest konieczną formą uspołecznienia i jest ufundowana na kategorii obowiązku, bo do pozycji społecznej w strukturze przypisane są obowiązki), zatem jeśli definiujemy moralność w ten sposób, że zapobiega wzajemnemu uprzedmiotawianiu się w relacjach, to w takiej sytuacji Kołakowski nie ma racji, dlatego że wówczas obowiązuje - bo musi obowiązywać - symetria roszczeń i powinności. I w takiej sytuacji, jak pokazali antropologowie społeczni w swoich badaniach - a mieli zadanie ułatwione, bo badali kultury proste - obowiązuje w społecznościach pierwotnych zasada wzajemności. Poniekąd potwierdza to Z. Bauman, który powiada, że rzeczywiście moralność w okresie modernistycznym była ufundowana na zasadzie wzajemności, natomiast w postmodernizmie, późnej nowoczesności - aczkolwiek on tutaj też nie ma racji - już nie jest ufundowana na zasadzie wzajemności. Czyli skłania się Bauman ku rozważaniom Kołakowskiego, że tak jak w etyce jest asymetria roszczeń i powinności, tak w moralności jako koniecznej formie uspołecznienia - aby się trzymać poetyki Simmel'a - też powinna być asymetria roszczeń i powinności (ale nie można sobie wyobrazić moralności opartej na asymetrii roszczeń i powinności, ponieważ wtedy moralność traci swą podstawową funkcję jako konieczna forma uspołecznienia, bo przestaje zapobiegać wzajemnemu uprzedmiotawianiu w relacjach, w które - czy nam się to podoba czy nie - wchodzić musimy, aby zrealizować siebie tu i teraz). W związku z tym, racja leży po stronie antropologów społecznych, a nie Kołakowskiego, ale to nieporozumienie wynika z tego zlania czy wymiennego używania dwóch kategorii: moralności i etyki.
Antropologowie tacy jak Richard Trunwald, Marcel Mauss, Bronisław Malinowski uważali zgodnie, że najistotniejszą przesłanką funkcjonowania społeczności pierwotnych stanowi zasada wzajemności, innymi słowy: jest to reguła symetryczności świadczeń. A nigdzie nie jest tak potrzebna reguła symetryczności świadczeń, jak w sferze moralnej. Malinowski pisał w Argonautach…: zasada ta przenika całe życie społeczne krajowców, orzeka że za każdy dar, za każdą wyświadczoną usługę i grzeczność należy odpłacić czymś równorzędnym. Konkludował dalej, że cały system społeczny Wysp Trobrianda opiera się na bardzo skomplikowanym do ut des (oczywiście to nie trobriandzki, tylko łacina ) i ta zasada na dłuższą metę równoważy wzajemne usługi.
Okazuje się, że nie tylko w społecznościach pierwotnych zasada wzajemności, czyli reguła symetryczności świadczeń jest najistotniejszą przesłanką funkcjonowania systemu społecznego, ale owa zasada jest także jedną z istotnych, jeśli nie najistotniejszą - a na pewno jest powszechną i bezwyjątkową regułą funkcjonowania społeczności złożonych, czyli cywilizacji. Do takiego wniosku doszedł Claude Levi - Strauss (twórca antropologii strukturalnej); pokazał on w oparciu o analizę monografii z badań terenowych realizowanych w różnych paradygmatach pojęciowych, że ta zasada jest regułą powszechną i bezwyjątkową we wszystkich społecznościach ludzkich. W świetle jego teorii strukturalnej zasada wzajemności jawi się jako najbardziej bezpośrednia forma, która pozwala przezwyciężyć opozycję pomiędzy `ja' i `inny'; jest to uniwersalny regulator stosunków społecznych zarówno między jednostkami jak i grupami. Formułuje on taką tezę, łatwą do zweryfikowania, że całe życie społeczne sprowadza się w istocie rzeczy do wymiany dopełniających się wartości. No i to jest tajemnica konsumpcjonizmu w globalizującym się świecie. I jeśli uwzględnimy to, co antropologia społeczna miała do powiedzenia w kwestii symetrii roszczeń i powinności, to nie budzi - przynajmniej moich - wątpliwości to, że w życiu społecznym obowiązuje symetria roszczeń i powinności. Asymetria jest oczywiście do przyjęcia w sferze etycznej, ale kiedy etykę traktujemy jako sferę ufundowaną na jednostkowym sumieniu. Widać z tego wyraźnie, że moralność, o której mówi Kołakowski to ta sfera ludzkiej aktywności, gdzie nie obowiązuje zasada wymiany wartości komplementarnych. No ale tutaj Kołakowski nie ma racji, bo etyka jest tą sferą działalności, ale nie moralność, ponieważ w sferze moralnej obowiązuje ze względu na zasadę wzajemności symetria roszczeń i powinności.
Teraz spróbujmy odpowiedzieć na pytane o ponowoczesność. Na czym polega istota ponowoczesności, poza tym, że jej cechą charakterystyczną jest to, jak twierdzi Z. Bauman, że moralność nie jest ufundowana na zasadzie wzajemności, na kodeksach? Jak doszło do pojawienia się ponowoczesności? Najpierw trzeba mieć ogólne wyobrażenie, czym charakteryzowała się nowoczesność (moderna), to, co poprzedzało ponowoczesność. Postmodernizm to jest II połowa lat '80 XXw. - wtedy pojawiają się wyraźne postulaty badawcze, które używają tych terminów, pokazują na czym polega specyfika kultury ponowoczesnej. Tutaj są w zasadzie dwa stanowiska, gdy stawia się pytanie jak wytłumaczyć ponowoczesność:
1) kontynuacja tego co zaczęło się w nowoczesności (Giddens)
2) negacja nowoczesności, swoiste cechy nowoczesności doprowadziły do zanegowania samych siebie (Bauman)
Czym charakteryzowała się moderna? Nowoczesność ufundowana była na idei postępu - oznaczała przekonanie, że możliwa jest radykalna, chociaż nie gwałtowna zmiana sytuacji człowieka w świecie - tak można by oddać oświeceniową ideę postępu. Wynikała ona z tego, że uwierzono w rozum, czyli etyczne możliwości rozumu naukowego. Żeby tak rozumiana idea postępu mogła być zrealizowana, to trzeba było wyeliminować ideę Opatrzności, ponieważ postęp miał być dziełem człowieka. Zatem ideę postępu należało związać z przekonaniem, że prawdziwa etyka opiera się na rozumie - to wykazał Kant w swojej koncepcji etyki formalnej. Dla niego postęp oznaczał wzrost legalności, a nie moralności. Kantowi zawdzięczamy ideę prawa formalnego - czyli ujęcie prawa publicznego jako procedury, a nie jako formy treściowego nakazu. Dzięki temu rozróżnieniu Kant oddzielił moralność od prawa. Zbudował swoją koncepcję etyki formalnej na dwóch filarach: na kategorii dobrej woli i na imperatywie kategorycznym. Co to jest dobra wola? Jest ona związana z kategorią rozumu; dlaczego dobra wola jest dobra? Kant odpowiada, że dobra wola jest dobra, ponieważ chce tego, czego chcieć powinna; a dlaczego chce tego, czego chcieć powinna? Dlatego, że jest rozumna, że jest kategorią rozumu. Natomiast imperatyw kategoryczny odnosi się do prawa powszechnego, brzmi: postępuj tak, abyś chciał, żeby zasady twojego postępowania stały się prawem powszechnym.
Idea postępu wg Kanta jest konieczną hipotezą rozumu, dlatego że idea postępu wynika z obowiązku nałożonego przez rozum. Czyli etyka formalna Kanta jest ufundowana na kategorii obowiązku. No ale w takiej formule człowiek jest zdany na samego siebie i sam siebie czyni dobrym lub złym.
Co oznacza powstanie społeczeństwa obywatelskiego? - rządy prawa oparte na zasadzie wolności, ale wolność nie oznacza dowolności; granicą mojej wolności jest wolność innego podmiotu. Oczywiście, Kant jest sztandarowym przykładem oświecenia w ogóle, a oświecenia niemieckiego w szczególności (bo oświecenie też nie było jednorodne). Na czym polegało oświecenie w ujęciu Kanta? Polegało na posługiwaniu się światłem własnego rozumu na własną odpowiedzialność. Jeżeli zgodzimy się na takie rozumienie oświecenia, to czym są dzieje? Dzieje są rozwojem samoodpowiedzialności człowieka. Stąd wynika, że moralnym może być tylko człowiek racjonalny, poddający nieustannej refleksji i sprawdzaniu uniwersalnych zasad swojego postępowania. To nie jest takie proste… poetyka Kanta jest poetyką porządku uniwersalnego, natomiast nie ma ona przełożenia na dyrektywy działania, a nawet jeśli się je przełoży, to te dyrektywy nie mają siły motywacyjnej.
Ale jest to o tyle ważne żeby pokazać, że także w socjologii powstała koncepcja etyki opartej na kategorii obowiązku /etyka protestancka/ - jej autorem jest Max Weber (twórca socjologii rozumiejącej). Zwrócił on uwagę na pewną szczególną cechę chrześcijaństwa - uwewnętrznienie etyki = centralnym pojęciem etycznym jest sumienie jednostki. Zauważył, że racjonalizacja kultury - czyli odczarowywanie świata - nastąpiła dlatego, że najpierw zracjonalizowała się religia, a etyka protestancka to najbardziej zracjonalizowana forma chrześcijaństwa; to znaczy, że Bóg stał się jedynie prawodawcą, czyli Bóg stanowi prawo, a człowiek jest sługą abstrakcyjnego prawa. Czyli protestantyzm połączył wiarę w bezwarunkowo obowiązujące człowieka normy z absolutnym zdeterminowaniem losów człowieka przez Boga i z całkowitą transcendencją tego, co ponadzmysłowe. Etyka protestancka zatem stawia na autorytet własnego sumienia i w związku z tym Weber, jako socjolog, może sformułować taką tezę, że to nie rozum - w przeciwieństwie do filozofów oświecenia i Kanta - lecz wiara, chociaż zracjonalizowana, przyczyniła się do powstania społeczeństwa postępu. Na czym polega istota racjonalizacji? Na przemianie ogólnego charakteru wiedzy, czyli tkwi w przekonaniu ludzi, iż świat można opanować przez kalkulację, czyli przez racjonalność instrumentalną i to jest sposób na odczarowanie świata. Etyczna racjonalizacja z kolei, wg Webera, polega na tym, że ludzki świadomy podmiot jest źródłem sensu i sam za siebie ponosi odpowiedzialność. Tym co łączy Kanta i Webera bez wątpienia jest kategoria obowiązku.
Jak doszło do upadku idei postępu (moderny)? Do tego upadku - oraz poczucia kryzysu całej kultury europejskiej - przyczyniło się załamanie wiary w etyczne możliwości rozumu naukowego (jeden z zasadniczych czynników, ale nie jedyny). To nie był pierwszy i nie ostatni kryzys, ale jak sobie z nim kultura europejska poradziła? Stworzyła formę ponowoczesną. Pojęcie postmodernizmu odnosi się do rzeczywistości myślanej, do sfery świadomości, do praktyki artystycznej, do stylów życia, do form organizacji społecznej. Jeśli mówimy o postmodernizmie jako o pewnym typie świadomości (Eco, Jameson), to tutaj trzeba pamiętać, że ta kategoria to sposób filozofowania; prekursorem tak rozumianego postmodernizmu w filozofii był J. F. Lyotard; (ponadto: J. Derrida, J. Baudrillard, R. Rorty).
Oprócz tego, że postmodernizm jest sposobem filozofowania, jest też sposobem uprawiania nauki i refleksji nad nauką (M. Foucault, C. Geertz).
Jest jeszcze postmodernizm, który odnosi się do pewnego porządku społecznego (A. Wellmer, Z. Bauman).
Sama nazwa postmodernizm była używana już w XIX w., ale to był tylko epitet o zabarwieniu negatywnym, skierowanym do postimpresjonistów (złośliwie: postmoderniści), a po raz pierwszy użył tego terminu A. Toynbee w pracy „Badanie historii” na początku lat '50 XX w. - określił postmodernizmem schyłkową fazę cywilizacji zachodniej, która zaczęła się - wg niego - w latach '70 XIX w.
Postmodernizm jako sposób filozofowania - filozofowie postmodernistyczni głoszą śmierć podmiotu.
Oczywiście postmodernizm był także w architekturze zanim pojawił się w filozofii w latach '80 XX w. Pierwszym, który sformułował reguły postmodernizmu był J. F. Lyotard. Wiedział on, że nie da się przeprowadzić ostrej granicy między moderną a postmoderną. Uważał, że postmodernizm nie był prostym następstwem modernizmu, ale musiały się w nim pojawić jakieś idee, które doprowadziły do projektu postmodernistycznego. Do powstania postmodernizmu doprowadził „upadek wielkich opowieści”, nastąpiła dekonstrukcja (demitologizacja) ideałów oświeceniowych. Na czym polegała owa dekonstrukcja? - po pierwsze na destrukcji pojęć, która to zmienia formy myślenia. Zdekonstruowane zostały pojęcia takie jak: rozum, prawda, postęp, sprawiedliwość, nowoczesność. Szczególne znaczenie miał demontaż prawdy, bowiem prawda była kluczową częścią modernizmu. Aczkolwiek to nie do końca jest tak, dlatego że - no dlaczego się załamała wiara etyczne możliwości rozumu naukowego? -> z prostego powodu: ponieważ rozum nie był w stanie sam siebie uzasadnić. To doprowadziło do demontażu takiego pojęcia jak prawda.
J. F. Lyotard: wraz z upadkiem prawdy i rozumu zostały podważone fundamenty wiedzy - w tym oczywiście wiedzy naukowej. To w konsekwencji prowadzi do upadku autorytetu nauki. Jak twierdzi Bauman - i tu ma rację - została zniesiona uprzywilejowana pozycja elit intelektualnych. Powiada on, że elity te trącą pozycje prawodawców. To doprowadziło także do tego, że straciła sens inżynieria społeczna.
Dekonstrukcja = upadek metanarracji - jakich metanarracji? - hermeneutyka znaczenia, dialektyka ducha. Rozbicie metanarracji nastąpiło w oparciu o jakieś reguły językowe, bo nie było innej możliwości rozbicia owych metanarracji. Te reguły językowe musiały być nowe - i pojawiły się one w sferze komunikacji, sferze kultury symbolicznej. Te reguły są na tyle ważne, że determinują stosunki społeczne. J. F. L.: w postmodernizmie stosunki społeczne da się zredukować do gry językowej. Te gry językowe muszą gdzieś wyraźne działać - przede wszystkim występują one w tzw. lokalnych dyskursach. J. F. L. powiada, że w jakiś sposób trzeba ustanawiać kryteria oceny społecznego świata - bo są one konieczne - i te kryteria wypracowywane są droga lokalnych dyskursów, czyli „małych opowieści”, a te „małe opowieści” powstają w ramach konkretnych społeczności, no i to ma tę przewagę nad czasem minionym, że daje szanse na to, aby doszło do wzrostu odpowiedzialności etycznej. No.. takiego prostego przełożenia w życiu społecznym akurat nie ma, ale J. F. L. jako filozof mógł założyć, że tak się może zdarzyć.
W postmodernistycznej kulturze podstawową kategorią jest teraźniejszość, z punktu widzenia refleksji filozoficznej, znika takie Kierkegaardowskie rozdarcie „albo-albo” i ponieważ podstawową kategorią jest teraźniejszość, to realizacja czy samorealizacja odbywa się w formule „i to, i tamto”. Ale J. F. L. odpowiada, że kultura postmodernistyczna została wyzwolona z pewnych konieczności - no i to jest prawda, że ten demontaż pojęć doprowadził do tego, że kultura postmodernistyczna nie ma już koniecznego celu do zrealizowania (konieczności historycznych). Co się pojawiło w zamian? -> tzw. projekty fragmentaryczne - dotyczą one konkretnej wspólnoty komunikacyjnej, konkretnego miejsca, konkretnego czasu.
Kultura postmodernistyczna jest afirmatywna, tak przynajmniej twierdzą ci, którzy próbują tę kulturę jakoś zdiagnozować. Tę afirmatywność da się wyprowadzić z tolerancji i pluralizmu.
Postmodernizm zanegował pojęcie, które było typowe dla modernizmu, mianowicie myślenie strukturalistyczne, czyli myślenie przy pomocy par opozycji. Myślenie postmodernistyczne zanegowało też kategorię całości na rzecz fragmentów.
Warto pamiętać, że kultura postmodernistyczna przy wszystkich swoich plusach i minusach ma jedną cechę bez wątpienia pozytywną - staje ona po stronie mniejszości, a nie dominującego ogółu.
W filozofii paradygmat postmodernistyczny próbuje także zlikwidować opozycje podmiotu i przedmiotu - w jaki sposób? - poprzez zanegowanie podmiotu; podmiot jako indywidualne „ja” zostaje sprowadzone do roli medium kultury i języka, czyli podmiot de facto jest przekaźnikiem kultury i języka. Skąd J. F. L. to wywiódł? - stąd, że uznał, iż podmiot jest wytworem machiny reprezentacji, a skoro jest jej wytworem, to zniknie wraz z nią. Pytanie, czy zaistnieją kiedykolwiek warunki, aby podmiot przestał być medium kultury i języka..? No.. J. F. L. zakłada, że tak w postmodernizmie będzie. Likwidacja podmiotu unieważnia problem osobowej tożsamości. No i tutaj się J. F. L. pomylił - zresztą jako filozof ma do tego prawo - okazało się bowiem, że nie tylko podmiot nie został zdekonstruowany, ale kwestia tożsamości osobowej zyskała na znaczeniu. W żadnym wcześniejszym okresie kultury europejskiej tożsamość nie była tak ważnym problemem osób uczestniczących w kulturze, mało tego, stało się tak, że tożsamość kulturowa uzyskała etyczny wymiar.
Jeśli chodzi o przedmiot, to przedmiot - w tej relacji podmiot-przedmiot - w postmodernizmie staje się zupełnie nieuchwytny, przedmiot rozumiany jako świat realny. Dlaczego? - dlatego, że kultura postmodernistyczna tworzy obrazy obrazów i nie dociera do tego, co jest poza nimi, oddala problematykę przedmiotów w taki sposób, że przedmiot staje się nieuchwytny, przedmiot jako zewnętrzność świata. J. F. L.: dawny realizm zostaje zastąpiony iluzjonizmem. Następuje to, co Lyotard określa swoistym spłaszczeniem kultury, także J. Baudrillard o tym mówi, odwołując się do metafory sceny i lustra („w postmodernizmie nie uczestniczymy już w dramacie alienacji, ale żyjemy w ekstazie komunikacji”; nie istnieje już scena i lustro, tak jak w modernizmie, ale jest ekran i sieć telewizyjna - zamiast głębi, powierzchnia -> jedno z głównych haseł estetyki postmodernistycznej). Specyfiką postmodernizmu jest też to, że jest to kultura intertekstualna - wszystko może być tekstem, nawet muzeum.
Kultura postmodernistyczna doprowadza do tego - patrząc z punktu widzenia socjologa - że zaciera się granica między kulturą elitarną a kulturą popularną (kultura wysoka vs kultura masowa), następuje „zmiksowanie”, które tworzy zupełnie nową jakość. W takiej zmiksowanej kulturze każdy znajdzie to, czego szuka. A w sferze działalności artystycznej, w estetyce mamy balansowanie na granicy sztuki i kiczu.
Postmodernizm w socjologii
Socjologia łączy postmodernizm z estetyzacją życia codziennego, która wynika z tego, że nastąpiło stopienie sztuki z życiem, czyli to co przewidywał Marshall McLuhan w „globalnej wiosce”. Ta estetyzacja przejawia się w gwałtownym napływie znaków i obrazów, które wplatają się w tkankę życia codziennego. To jest to, co sygnalizuje Derrida, który mówi o dysseminacji znaczeń, czyli ich rozplenianiu się, ale to się dzieje w formule znaczenie-istnienie.
Z. Bauman - jakie są atrybuty/cechy konstytutywne ponowoczesnego stylu życia?
- niespójność, niekonsekwencja w postępowaniu, fragmentaryzacja i epizodyczność - odnoszą się do wszystkich sfer życia człowieka. W związku z tym pojawiają się nowe wzory osobowe:
- spacerowicz
- włóczęga
- turysta
- gracz
ale one wcale nie są rozdzielne, to nie jest tak, że w ponowoczesności istnieje przymus wyboru, można każdy z nich realizować. Ale Bauman w przeciwieństwie do Lyotarda zauważa, że te nowe cechy i wzory osobowe nasilają pytanie o tożsamość. Dlatego, że to pytanie wyrasta z poczucia chybotliwości istnienia - jak mówi Bauman - i tożsamość jest zadaniem do wykonania, uzyskuje wymiar etyczny, który jest koniecznością - a mało co jest koniecznością w postmodernizmie. Kontekst ponowoczesny faworyzuje taką sytuację, że tożsamość nigdy nie może być dokończona, czyli budowanie tożsamości jest jak niekończąca się opowieść. Zgadza się Bauman z Lyotardem, że w ponowoczesności mamy zanik celu ostatecznego, czyli wzór osobowy pielgrzyma zmienia się w koczownika.
Spacerowicz - jego świat to telemiasto, gdzie człowiek człowiekowi jest ekranem i niczym więcej; ten wzór osobowy zapewne sprzyja realizacji formuły konsumpcjonizmu.
Włóczęga - żyje na stacji, świat jawi się jako zbiorowisko szans.
Turysta - nowoczesny antropolog-podróżnik z XIX w.
Gracz - gra znosi przeciwieństwo pomiędzy koniecznością i przypadkiem; życie jest grą w związku z tym ceni się spryt i tak naprawdę chodzi o to, żeby wygrać.
Główną cechą ponowoczesności według Baumana jest to, że występuje moralność bez etyki. Ponowoczesność zdekonstruowała zasadę wzajemności. Nie da się wywieść moralności z prawa powszechnego - no i to jest prawda, nie udało się to już Kantowi - ale to wcale nie znaczy, że moralność nie jest konieczną formą uspołecznienia. Sam Bauman twierdzi, że istnieje konieczność bycia moralnym, ale tej konieczności nie da się logicznie wywieść z prawa powszechnego. Moralność jest oparta na impulsie etycznym (a nie na zasadzie wzajemności); kategoria impulsu etycznego pojętego jako odpowiedzialność za innego jest kategorią filozoficzną. Taka kategoria jest w tekstach Levinasa (twórca filozofii spotkania), ale paradoks polega na tym, że Levinas suchej nitki nie zostawił na socjologii, uważał, że to jest największe nieporozumienie, jakie w kulturze europejskiej się wyłoniło. No a Bauman jako socjolog odwołuje się do tekstów Levinasa (impuls etyczny). Słabość koncepcji Baumana polega na tym, że nawet jeśli w miejsce zasady wzajemności wchodzi impuls etyczny i odpowiedzialność za innego, to są to kategorie bezużyteczne w analizie socjologicznej, dlatego że nie dają się one przełożyć na wskaźniki, ich się nie da zoperacjonalizować, nie da się ich przełożyć na opis tego świata, w którym uczestniczymy i który próbujemy zrozumieć i wyjaśnić. Bauman popełnił ten sam błąd, który popełnił Kołakowski; ja zgodziłabym się, że w wyniku dominacji indywidualizmu w kulturze europejskiej, rzeczywiście moralność jako sfera uspołecznienia przestała być znacząca i w to miejsce wchodzi etyka oparta na indywidualnym, jednostkowym sumieniu. Zatem skoro tak, to tutaj zasada wzajemności nigdy nie występowała i w związku z tym nigdy nie była regułą, która sferę etyczną w jakikolwiek sposób kształtowała. I trudno jest się zgodzić z Baumanem, że w sferze moralnej, pojętej jako konieczna forma uspołecznienia, nastąpiła taka zmiana, nic naprawdę za tym nie przemawia - poza tym, że rzeczywiście sfera moralna może być w cieniu sfery etycznej opartej na kategorii sumienia jednostkowego. Nad tym by się można było zastanowić, ale też nie sądzę, żeby to była dominująca forma samorealizacji, chociaż z drugiej strony tożsamość rzeczywiście nabrała wymiaru etycznego.