KANIOWSKA CZ 2

CZ.2: Problem Poznania w naukach humanistycznych



Trzeba tu jasno orzec, iż Poznań jest ważny w tym samym stopniu co Lublin i Gdańsk... to znaczy, tak samo jak kwestia natury i kultury. Antropologia w drugiej połowie dwudziestego wieku zawdzięcza o wiele więcej wiedzy pochodzącej z dziedzin „ościennych”, a nawet wywołuje na nie wpływ. W tej części fundamentalnym jest pytanie o proces poznania, o źródła, którymi się posługujemy, o możliwość poznania jako taką.



1. Filozofia hermeneutyczna (zwłaszcza hermeneutyka XX wieku – Dilthey i Gadamer)


Hermeneutyka jako tradycja „objaśniania” była znana już w starożytnej Grecji, była jednak uznawana za pewną sztukę retoryczną i nikt nie robił z niej nauki. Arystoteles używał pojęcia hermeneia. Nazwa wiązała się z Hermesem, miało być to „posłannictwo bogów w filozofii”.


Są różne hermeneutyki, ale każda z nich poszukuje sensów i próbuje je zrozumieć. Protestanccy teologowie i badacze Pisma Św. (tacy jak Friedrich Schleiermacher; 1768-1834) stosowali tę metodę do badania sensów ukrytych w Biblii (egzegeza). Przy założeniu, że Słowo Boże zostało ludziom podane w formie tekstu, można było czynić jego interpretacje, które pozwalały zrozumieć zawarty w owym tekście sens, na przykład metaforyczny lub symboliczny.


Między starożytnością i okresem mniej więcej przełomu wieków XVIII-XIX, nie ma widocznej ciągłości w stosowaniu tej metody. Pod koniec XIX wieku wyrasta na porządną dyscypliną filozoficzną, a na początku XX wieku mamy dojrzałą myśl Diltheyowską.


Hermeneutyka w antropologii nadeszła po strukturalizmie i w przeciwieństwie do niego nie dążyła do poznania wrodzonych struktury rzeczywistości. Okres po strukturalizmie cechuje się krytyką wielkich narracji i wielkich teorii kultury. Antropologia otwiera się szerzej na dorobek humanistyki (Geertz był najlepszym przykładem, jak hermeneutyczne podejście do tekstu można zamienić na antropologiczne podejście do kultury).


W naszej dyscyplinie przyjęły się głównie dwa pojęcia, pochodzące z hermeneutyki.


ROZUMIENIE (od Diltheya) – rozumiane jest jako proces, który jako taki powinien zostać przez nas opisany. Opisując go wyrażamy swój stosunek do świata, bo to przecież dzięki rozumieniu mamy zagwarantowane bycie w nim – tzn. w świecie).

Celem rozumienia jest dotarcie do sensu świata, ale najpierw musimy odkryć strukturę samego rozumienia. Jest ona w pewnym sensie niezmienna, więc odkrywamy to, co stałe i uniwersalne (natura ludzka wykazuje posługiwanie się rozumieniem – Gadamer).


Rozumienie jest praktyką i czynnością, a nie teorią. Realizuje się w języku. Istniejmy w języku i poprzez niego. Punktem wyjścia rozumienia jest wspólnota podmiotów, które się ze sobą komunikują. Mówi się, że hermeneutyka to filozofia językowa.


P. Ricoeur mówił, że rozumienie, tak jak wszystko inne, znajduje się w mowie. Że mowa to pewna realizacja.


Z takim podejściem do języka wiąże się szczególne uprzywilejowanie tekstu. Tekst bowiem wyznacza to, co podlega naszej interpretacji. Stanowi całość autonomiczną, treści które chce nam przekazać nie są zewnętrzne wobec niego, są w nim zawarte. Jeżeli interpretujemy tekst to całą nasza uwaga powinna być nań skoncentrowana. Możemy ów tekst analizować pod wieloma kątami, możemy stawiać mu nieskończoną ilość pytań – stawiając pytania szukamy sensów. Rozumienie, zwłaszcza w rzeczywistości powojennej zaczęło być traktowane jako forma poznania. Podział nauk wg Diltheya uświadomił nam, że humanistyczne poznanie różni się od poznania w naukach przyrodniczych, że stosujemy odrębne metodologie. „Przyrodę wyjaśniamy, a życie duchowe rozumiemy”.


KOŁO HERMENEUTYCZNE – metafora kolistej struktury procesu poznania, odnosząca się do tekstu. Interpretując tekst, poszukując w nim sensów, stawiamy coraz to nowe pytania, a gdy już uzyskamy na nie odpowiedzi, pojawiają się nowe. Proces interpretacji nie ma końca, a jako że istnieje on zawsze w dialogu, wciąż może przybywać nam kolejnych pytań.


PRZEDSĄD (zwany też PIERWOTNĄ STRUKTURĄ ROZUMIENIA) – w hermeneutyce mówi się, że interpretując tekst, mamy jakieś przedsądy poprzedzające poznanie. Nastawiamy się na rozumienie czegoś, co przecież już zaistniało. Na tym podłożu wyrasta sąd. Nie jest to ten sam przedsąd co u Durkheima (praenotiones). Durkheim uważał, że w procesie socjalizacji uczymy się pewnych poglądów, pewnych spojrzeń, które infekują nasz światopogląd badawczy i że należy z nimi zerwać. Hermeneuci mówią, że jeśli chcemy coś zrozumieć, musimy mieć świadomość, że to coś jest zastane, że to, co chcemy zrozumieć już zaistniało. Jeśli zaistniało, możemy próbować wydać na tej podstawie pewien sąd.


DOŚWIADCZENIE JĘZYKOWE – język to „słowo-klucz”, zwłaszcza np. u Gadamera. Hermeneuci wiedzą, iż każde doświadczenie ma charakter językowy. Że nie ma czystego doświadczenia, bez udziału języka. Bowiem w języku jesteśmy zamknięci, a jego granice są granicami naszego doświadczenia.


KONTEKST HISTORYCZNY – bardzo ważny dla antropologa czynnik, bo stanowi o tym, co i jak się dokonuje w rozumieniu. Dzięki kontekstowi historycznemu tekst odsłania przed nami sens właściwy na przykład epoce, w której powstał. Historyczność to immanentna cecha procesu rozumienia!


Hermeneutyka daje nam nową koncepcję człowieka – o jego istocie stanowi właśnie rozumienie. Nauka stała się więc refleksją nad procesem poznania i refleksją nad nauką jako taką. Dzięki Diltheyowi i innym wiemy, jaką rolę pełni metodologia w nauce. Wiemy, że choć humanistyka i nauki o przyrodzie posługują się podobnym językiem, posiadają zupełnie odrębne cele i charaktery.


2. Nowa Historia (lata 60 – 70, znana też jako historie mentalité, Annales, Nouvelle Marianne, history of conciousness, mikrohistoria).


Nowa Historia wyrasta z przesytu klasycznym, postmodernistycznym paradygmatem i po jakimś czasie zaczyna stawiać pytania fundamentalne – o Poznanie. Historycy zafascynowani antropologią i jej skłonnościami do „rozumienia” danych kultur, zaczęli stawiać pytania o źródła.


Nowa historia to nurt niemal biograficzny, który ma swoje korzenie we francuskiej tradycji pisania esejów. Jednym z jej inspiratorów był Fernand Braudel (Morze Śródziemne i świat śródziemnomorski w epoce Filipa II), ważny był też Marc Bloch. Później pewne idee rozwinęli J. Le Goff, E. LeRoi Laudrie, Robert Darnton i inni (w Polsce - Bronisław Geremek). Nie był to nurt jednolity, ale jego autorzy zgadzali się co do jednego: należy przybliżyć historii człowieka i umieścić go w centrum zainteresowań. Nie rozwijać narracji na temat wielkich wydarzeń, mających ponadindywidualny charakter, bo gubimy w nich to, co jest istotą humanistyki: człowieka właśnie. Należy więc opowiadać o codzienności, o „typowych” przedstawicielach danej epoki, ukierunkować się na to, co szczególne, by przez pryzmat tego opowiadać o przeszłości. Należy opisać wydarzenia nie z perspektywy „lotu ptaka”, lecz z perspektywy uczestnika, który brał w tym wszystkim udział. Pewne wydarzenia i konteksty warunkują specyficzne zachowania ludzkie i tym właśnie zachowaniom powinniśmy się przyjrzeć. Przedmiotem badania będzie tak naprawdę „mentalność” danej epoki lub danego czasu, ujęta poprzez losy konkretnych ludzi, żyjących w określonym miejscu i czasie. Być może to pozwoli nam zrozumieć pewne wydarzenia, które z dzisiejszej perspektywy wydają się niezrozumiałe (Darnton, Wielka Rzeź Kotów – poprzez świat życia XVIII-wiecznych mieszczan oraz zrozumienie pewnej szczególnej mentalności która ten świat cechowała, dochodzimy do interpretacji wydarzenia).


Aby historyk mógł skonstruować taką narrację, niezbędna jest szeroka wiedza na temat kontekstów funkcjonujących „tam i wtedy”. Niezbędna jest też wyobraźnia. Aby jednak nie popuścić jej zanadto cugli i nie oderwać się od faktów, musimy opierać się na źródłach. Co prawda nowi historycy traktują źródła inaczej niż pozytywiści (metafora „kontaktu”. Zamiast przekonania o „dostępie”), ale dalej są przekonani o ich niezbędności. Po prostu stawiają im zgoła inne pytania. Jak zauważa Jerzy Topolski – źródła mogą przedstawiać wypaczoną wizję rzeczywistości, stąd też nie mogą być traktowane jako ostateczna instancja. Dlatego tak istotna jest w tym świetle krytyka źródeł. Przeszłość jawi nam się jako „punkty”, reszta to konstrukcja, narracja. Stąd wyrasta termin konstruktywizm.


Konstruktywizm zakłada, iż historii nie „tworzymy”, ale ją rekonstruujemy – źródła są jakie są, ale na ich bazie można wysnuwać różne wnioski - nie tylko dotyczące makro - , ale też mikrohistorii. Jedno źródło można rozpatrywać z różnych perspektyw. Zdarza się, że historia taka określana jest jako biograficzna albo pamiętnikarska (głównie przez jej przeciwników).

Dawniej historyk był Autorem, swoistym übermenschem nauki, odkrywającym fakty. Dziś stał się „słuchaczem”, skazanym na to, co przeszłość chce mu powiedzieć. Nie odważa się już konstruować holistycznej narracji, gdy wie, że brak mu takiej wiedzy. Pozwala sobie na stwierdzenia typu „być może...”, „przypuszczalnie...”. Z tego to powodu wielu historyków „codzienności” spotykały nieustanne ataki ze strony kolegów po fachu, że to żadna nauka, że to żadna wiedza, że to jakaś „etnografia”. :) :)


W Polsce ten nurt nie ma szansy się zakorzenić w szerszej świadomości, bo spotka się z zarzutem próby „wypaczania historii” – fakt faktem, że wiele czynników politycznych próbowało wpłynąć na naszą percepcję historii, oczywiście z niekorzyścią dla nas. Ale wątki mikrohistoryczne w pracach makrohistorycznych sprzedają się jako „smaczki” (vide: Europa Daviesa i w ogóle jego książki).


Wartość obiektywnego Poznania zostaje zakwestionowana przez historyków, ale większość z nich nie przyjmuje poglądu o tym, że historyk nie ma żadnego dostępu do przeszłej rzeczywistości. Zmieniają się po prostu sposoby Poznania (na trochę bardziej hermeneutyczne), a źródłom stawia się wciąż nowe pytania, dlatego są żywe.


Topolski Jerzy w poznanie obiektywnej prawdy już nie wierzy. ;) Pamiętajmy o jego krytyce „mitu źródła historycznego” i o tym, że historyk jest zawsze uwikłany w przynajmniej jeden z trzech rodzajów ideologii:


-zewnętrzną – np system polityczny, poglądy religijne

-wewnętrzną prawdziwościową – kiedy historyk wierzy, że pozna prawdę i usilnie do tego dąży, jest z ideologii „poszukiwaczem prawdy”

- wewnętrzną profesjonalną – „jestem historykiem, profesjonalnym badaczem przeszłości”.


My, jako antropolodzy, również stoimy przez problemem źródeł. Czy możemy traktować rozmowy z ludźmi jako wiarygodne źródło w badaniach? Czy obserwacja, uczestnicząca bądź nie, może być dobrym źródłem? Czy antropologia zakwestionowała status epistemologiczny swoich źródeł? W sumie tak, jeśli popatrzeć na to, co robił Griaule (nie dowierzał, „wyciągał” informacje na siłę), Geertz (nie dowierzał zjawiskom, chciał odkryć sensy), czy postmoderniści (nie dowierzali i w ogóle uważali, że poznanie jest niemal niemożliwe).


Pojawiają się tez antropologowie zorientowani historycznie, jak Sahlins, badający historyczne sensy wydarzeń. Następuje sprzężenie zwrotne, „zmącenie gatunków” (Geertz).


3. M. Foucault (1926-1984).


Był filozofem, ale jego przedmiotem zainteresowania była historia kultury. Ukuł taki termin jak „archeologia kulturowego zjawiska” – czyli rozpatrywanie jakiegoś zjawiska poprzez śledzenie jego przemian w czasie (w epokach). Czas jest ciągłym punktem odniesienia, a historia stanowi rodzaj tła dla tegoż zjawiska. Nie interesował się zróżnicowaniem kulturowym, bardziej ciekawiło go, jaki rodzaj Poznania cechował kolejne epoki historyczne.


Na swój użytek wprowadził dwa pojęcia, które specyficznie zdefiniował:


- episteme

- dyskurs


Episteme – (z gr. wiedza) dla Foucaulta był to sposób rozumienia, poznania i ujmowania świata właściwy danej epoce. Nasze jednostkowe poznanie jest zależne od epoki w której żyjemy (poznanie jest ponadjednostkowe i nieuświadomione- stąd jest to trochę strukturalistyczne, [mówi się, że Foucault to poststrukturalista]).


Dyskurs – zbiór zachowań, reguł, poglądów, konfiguracji twierdzeń. Jeżeli w grupie wypowiedzi możemy wskazać różnice i podobieństwa między nimi to wiemy, ze mamy do czynienia z grupą dyskursu. Sens wypowiedzi dyskursywnej wynika z episteme (a więc ujmowania świata w danym czasie historycznym) i kontekstu w jakim zaistniała.


Episteme  dyskurs wypowiedź


Wypowiedź nie jest tym samym, co zdanie


Epistemologia zmienia się w czasie, ale przemiany te nie są systematyczne, wszystko dzieje się przeskokami. Jest to dynamiczna wizja poznania. Epistemologia zajmuje się poszukiwaniem głębszych znaczeń. W „Historii Szaleństwa” Foucault pokazuje, jak zmienia się podejście do osób z zaburzeniami psychicznymi na przestrzeni wieków, na tym przykładzie widać, że nie jest to „stabilny rozwój” mentalności, lecz przeskoki w sposobie myślenia, uwarunkowane licznymi kontekstami politycznymi, kulturowymi i naukowymi. W pewien sposób Foucault tworzy historię mentalności europejskiej, choć nie można ukryć iż ma na uwadze humanizm i zaangażowanie w pewne kwestie społeczne. „Historia Szaleństwa” na Zachodzie zainspirowała pośrednio ruch antypsychiatryczny (zapoczątkowany przez samych psychiatrów, jak Gregory Bateson czy R. David Laing). „Nadzorować i karać. Narodziny więzienia”, zawiera spostrzeżenia o systemie penitencjarnym które do dziś nie tracą na aktualności.


Poznanie świata jest możliwe dzięki językowi (dzięki niemu rzeczy stają się słowami).

Nauki humanistyczne spełnią swoją rolę jeśli będą mówić o poznaniu. Humanistyka ma pomóc odkryć, to co nieuświadomione.


4. Postmodernizm w ujęciu Zygmunta Baumana (filozofa społecznego, socjologa).


Postmodernizm to dla niego bardziej nazwa dyskursu niż epoki. Określenie trafne do opisania sztuki, estetyki, czy uogólnionej refleksji. Bauman dostrzega, iż słowo „postmodernizm” oznacza dziś zarówno rzeczywistość, w której żyjemy, jak i naukową refleksję nad rzeczywistością. Woli więc termin „ponowoczesność”. „Ponowoczesność” opisuje dla niego stan rzeczywistości społeczeństwa postindustrialnego. Jest związana ze zmianą mentalności, stanowi konsekwencję utraty wiary w racjonalne wyjaśnienia. Bauman kuje też termin „płynna nowoczesność” na określenie momentu w historii, w którym żyjemy – stawia tezę, że jesteśmy dziś podobni bardziej do cieczy, niż do ciał stałych, które cechowały poprzednią epokę.


Koncepcja „prawodawców i tłumaczy”:



Prawodawcy – byli siłą napędową modernizmu. W czasach, w którym nauka musiała ustanawiać prawa, oni byli tymi, którzy mieli do tego legitymację. Jeśli prowadziło się jakieś badania naukowe, lub w ogóle badania, należało przedstawić prawo ogólne, które byłoby wnioskiem z tychże studiów.


Tłumacze – są ikoną ponowoczesności. Nie mają pretensji do ustanawiania praw, są raczej podobni do autorów przekładów. Zdają sobie sprawę, że ich spojrzenie może być „nieobiektywne” i „stronnicze”, lecz ponad ustanawianie praw wolą ich przekład na język, który pozwoli cokolwiek zrozumieć. Skoro czegoś nie da się racjonalnie objaśnić, to można to spróbować wytłumaczyć, jak to było z licznymi zbrodniami przeciwko ludzkości.

Barbara Skarga pisze, że termin „postmodernizm” czy „ponowoczesność” nie będzie ugruntowany, dopóki nie dowiemy się tak naprawdę czym była „nowoczesność” i czy aby na pewno jej rozdział jest już zamknięty. Można to obalić Baumanem. :) Wystarczy dostrzec kryzys epistemologiczny i kryzys racjonalizmu po II wojnie światowej. Utrata zaufania do rozumowego i skończonego modelu świata wyrastała na gruncie rzeczywistości powojennej. Zauważono bowiem, iż modernistyczna koncepcja świata potrafiła RACJONALNIE (!) uzasadnić holokaust, potrzebę czystki etnicznej czy ludobójstwo (weźmy chociaż eugenikę, bardzo szanowaną w latach ’20 naukę). Jak tu więc dalej ufać rozumowi? Ewidentnie widać że kredyt zaufania udzielony czysto materialistycznemu i racjonalistycznemu oglądowi świata, upadł.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
KANIOWSKA CZ 1
Biol kom cz 1
Systemy Baz Danych (cz 1 2)
cukry cz 2 st
wykłady NA TRD (7) 2013 F cz`
JĘCZMIEŃ ZWYCZAJNY cz 4
Sortowanie cz 2 ppt
CYWILNE I HAND CZ 2
W5 sII PCR i sekwencjonowanie cz 2
motywacja cz 1
02Kredyty cz 2
Ćwiczenia 1, cz 1
Nauki o zarzadzaniu cz 8
Wzorniki cz 3 typy serii 2008 2009
bd cz 2 jezyki zapytan do baz danych
Reprodukcja ludności Polska wyklad 6 cz 1
Cz III Ubezpieczenia osobowe i majątkowe