Tak wyczekiwana zmiana miejsc, Fan Fiction, Dir en Gray


Tak wyczekiwana zmiana miejsc

Jestem nieszczęśliwy, tak myślę. Choć przypuszczam, że lepszym określeniem byłoby - nie jestem szczęśliwy. Teoretycznie skoro nie jesteś szczęśliwy, większość twoich przyjaciół, czy też ludzi mających aktualnie za wiele wolnego czasu i spędzających go z tobą, mówi - jesteś nieszczęśliwy. A raczej powiedziałaby, gdyby ktoś miał czas i, oczywiście, ochotę zgłębiać tajemnicę egzystencji drugiego człowieka. Wstawiać w szablonowe słowa i nadawać przypisane znaczenia. Bo skoro nie jesteś szczęśliwy, to jesteś nieszczęśliwy, proste. Ale równie dobrze można powiedzieć, że gdy świeci słońce, nie pada deszcz, co dla każdego człowieka, który choć parę razy miał okazję zetknąć się z zadziwiającymi czasem anomaliami przyrody jest wierutną bzdurą. Bo inaczej, skąd tęcza...
A przecież my, to znaczy ten w nas człowiek, jesteśmy nieco bardziej nawet złożeni niż przyroda. No tak, jesteśmy naturalnie jej częścią, ale bardziej złożoną, niż wichry, burze i ulewy. Wiecie, te trzustki, te wątroby i załamania nerwowe, to mam na myśli. Ale odbiegłem od tematu. A więc, nie uważam się za człowieka nieszczęśliwego, mimo iż nie jestem absolutnie człowiekiem szczęśliwym. Bo ja nie mam w zasadzie podstaw, by zbudować na nich swoje nieszczęście. Pomyślcie tylko, próbuję racjonalizować swoje uczucia, upychać je w rządki słów i wytyczonych określeń, jakie to żałosne. Ale sądzę, że nieszczęśliwie zakochany człowiek ma prawo być żałosny, a już na pewno - ma prawo tak się czuć.
Za kwadrans będzie północ. Koniuszki palców leciutko zdrętwiały mi od przeszywającego mrozu, wciskającego się sprytnie pomiędzy rękawice z baraniego futra a rękawy kożucha podbitego polarem. Naciągam głębiej na oczy czapkę, kręcąc się na niewygodnej, drewnianej ławce. Pod stopami chrzęści mi śnieg, który już po tygodniu przestałem uważać za zachwycający. Dobra, wracam. Jeszcze tylko zapalę, bo Shinya nie lubi, jak w mieszkaniu jest nadymione. No i może przebiegnę się parę razy dookoła bloku, bo pewnie jutro chciałby dłużej pospać, skoro nie mamy żadnych zobowiązań, i na poranną gimnastykę się nie uśmiechnie. Nie lubi sportu, nigdy nie lubił. Ja nie przepadam za jego psem, każdy ma jakieś wady. Ale poza tym, że nie lubi biegać wkoło we flanelowym dresie, ma mnóstwo zalet. Na przykład jest bardzo schludny. Nawet swoje bokserki składa w kostkę. Poza tym, ma niezwykły talent do gotowania, jego ciasteczka makowe wprost rozpływają się w ustach. No i nie jest wymagający, w nocy śpi na swojej połowie łóżka i nigdy nie zabiera mi kołdry. Nie brzmi to zachęcająco. Bo jest nudny, jest najnudniejszą osobą, jaką spotkałem w swoim całym, pieprzonym życiu. Poza bokserkami składanymi w kostkę i ciasteczkami, w których zresztą zawsze jest za dużo rodzynek, nie robi nic, co odróżniałoby go od paru tysięcy innych mężczyzn. Bo to, że nazywa się Shinya Terachi i jest najsławniejszym perkusistą w Japonii, to raczej nie świadczy o tym, jakim jest człowiekiem, prawda? Ludzie sądzą, że jest tajemniczy, zrównoważony i ma bogate życie wewnętrzne, bo na wywiadach milczy, uśmiechając się półgębkiem. Też tak myślałem. Niedawno odkryłem, że milczy, bo nie ma nic ciekawego do powiedzenia, a uśmiecha się - bo lewy profil lepszy. I ktoś mu kiedyś powiedział, że to seksownie wygląda. Albo sam na to wpadł, spędzając kolejną godzinę przed lustrem. Nie, to nie to, że ja go nie lubię. Kiedyś byłem w nim pewnie zakochany - inaczej nie jestem w stanie wytłumaczyć tego, że z nim zamieszkałem. A dziś - dziś wiem na pewno, że go nie kocham. Ale jest wygodny, jak ciepłe, wysłużone kapce z dziurą na palcu. A o dziurze, jako o felerze, stanowi ta ciepło-kluchowatość, z którą jest mu tak bardzo do twarzy. Gdzie ja mam te klucze... o, kolejny irytujący zwyczaj, do jakiego musiałem się przystosować. Jeśli Shinya leży na kanapie, wsparty plecami o wielkie poduszki, a na kolanach zwinie się jego pies - którykolwiek pies - nie wstanie, choćby dzwoniący zaczynał w drzwi kopać i klął przy tym dosadnie. Więc zgrabiałymi palcami wyciągam z kieszeni klucze i przy nikłym świetle żarówki wybieram ten z niebieską nakładką. Gładko obraca się w zamku, już w przedpokoju słyszę delikatne nuty jakiegoś kwartetu skrzypcowego. Nienawidzę skrzypiec.
Potykam się o czyjeś buty. Kozaki Totchiego? Spodnie Totchiego? Bokserki, złożone w kostkę obok czerwonych, które kupowałem dla Shinyi na święta? O, Totchi.
Nie widzą mnie, szepcą coś do siebie, zarumienieni i odprężeni. Bez słowa stoję i patrzę, i Shinya wyczuwa mój wzrok, spogląda na mnie, a jego wargi rozciąga leciutki, kpiący uśmiech. Wychodzę cicho, zamykając dokładnie drzwi. Mała gnida. Jak zwykle, uporządkowana i systematyczna - i jak zawsze krok do przodu. Taki już jest Shinya Terachi - zawsze, cholera, do przodu.
Idę przed siebie, z zapałem przedzierając się przez zaspy śniegu. Jak on ładnie migocze, a jaki jest biały! Sądzę, że pora sprawdzić, czy uśmiech Kaoru był zaproszeniem; bo klepanie po tyłku niewątpliwie nim było.
Trochę szkoda rozchichotanego basisty i bokserek w kostkę.
Ale może Toshiya lubi rodzynki.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Byle było tak, Fan Fiction, Dir en Gray
Uciekaj - i tak cię złapie, Fan Fiction, Dir en Gray
Tak, Fan Fiction, Dir en Gray
Gdy coś we mnie umiera, Fan Fiction, Dir en Gray
Sweet, Fan Fiction, Dir en Gray
Umysł typowo humanistyczny, Fan Fiction, Dir en Gray
Miłość Gorąca Jak Benzyna Płonąca, Fan Fiction, Dir en Gray
Die uświadomiony, Fan Fiction, Dir en Gray
Cena, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwsze wyjście z mroku, Fan Fiction, Dir en Gray
Po prostu odszedł, Fan Fiction, Dir en Gray
Na skrzyżowaniu słów, Fan Fiction, Dir en Gray
Platinum Egoist, Fan Fiction, Dir en Gray
Fever, Fan Fiction, Dir en Gray
Drain Away, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwszy pocałunek, Fan Fiction, Dir en Gray
W naszym zawodzie, Fan Fiction, Dir en Gray
Są takie noce, Fan Fiction, Dir en Gray
Perwersja o smaku truskawek, Fan Fiction, Dir en Gray

więcej podobnych podstron