Obserwacje z dna szafy, Fan Fiction, Dir en Gray


Obserwacje z dna szafy

Toshiya, potwornie powyginany i ściśnięty, grzebał pod biurkiem w poszukiwaniu cienkiej, srebrnej obrączki, którą dostał od Kyo dokładnie dwa lata temu, a która zsunęła mu się z palca po koncercie. Czyniąc rozpaczliwy wysiłek, wyciągnął napiętą maksymalnie dłoń, chwytając palcami błyszczące lekko kółeczko. Niemiłosiernie zasapany, wygramolił się spod mebla, wycierając pokrytą pajęczynami obrączkę o spodnie. Kurz rodem z epoki wiktoriańskiej i powierzchnia wystarczająca może dla Kyo właśnie, ale nie dla niego, z jego metrem osiemdziesiąt... Zirytowany, wydłubał z włosów zasuszonego pająka i otrzepał się z różnych podłogowych pozostałości. Pochylony nad szafą, niemalże do niej wlazł, wygrzebując z samego dna wytarte, czarne dżinsy. W całym budynku było już pusto, on też wrócił się po godzinach, zapędzony gniewnymi okrzykami Kyo, gdy ten odkrył brak pierścionka.
Ciche skrzypnięcie drzwi i zaraz ich głośne uderzenie, nieco go przestraszyły. Nieco, na tyle, że zarył nosem w pomiętych ciuchach, zakrywając się dodatkowo drzwiami od szafy. Mrucząc coś gniewnie pod nosem, wygrzebał się z czeluści mebla, chwytając dłonią o kant i wychylił na zewnątrz głowę. W tym momencie dokładnie na jego twarzy wylądowała czarna, przepocona męska koszulka.
Ściągając ją odruchowo, zamarł, widząc na niej rozkoszną mordkę uroczego smerfa. Die. Dziś miał ją na próbie. Cholera, Die, jego byłe, wredne do granic możliwości seme, które nadal pociągało go jak diabli, mimo, że dwa lata minęły, odkąd się ostatnio całowali. I to seme i on, zamknięci w małym, ciasnym pomieszczeniu, seme półnagie od pasa w górę, on, dla równowagi, od pasa w dół. No cholera. Ale przecież nie będzie siedział w szafie, czekając, aż podejdzie i go zauważy. Wypełzł na zewnątrz i zamarł w pół ruchu, z uchylonymi głupio ustami i kretyńsko wytrzeszczonymi oczami. Szczupłe biodra lidera, unoszące się w dzikim rytmie nad leżącym pod nim gitarzystą mówiły same za siebie, mówiły bardzo wiele o tej, jakże intymnej, sytuacji, w której miał okazję uczestniczyć. Wtulił się ciasno w czerwony, sceniczny płaszcz Shinyi, wiszący na wieszaku. Ogłuszający rytm walącego dziko serca zagłuszał odrobinę coraz głośniejsze jęki, dochodzące go od strony skrzypiącej rytmicznie kanapy. Z lekką konsternacją odkrył, że jest cholernie podniecony, siedząc w szafie, wsłuchując się w okrzyki bólu i rozkoszy, dobiegające od jego byłego kochanka, posuwanego ostro przez ich lidera. Oj, Kaoru, pomyślał nagle, a ja sądziłem, że ty zawsze taki opanowany i że spokojniejszej osoby ze świecą szukać. Cóż, wizja poruszającego się szybko lidera nieco temu wyobrażeniu przeczyła. Wychylił się odrobinę, kątem oka patrząc zachłannie na dwa nagie, poddane przyjemności ciała. Zaciśnięte na ramionach Kaoru dłonie Die'a, wykrzywiona w ekstazie twarz lidera, ochrypły krzyk, wzywający kochanka, gdy dochodzili - cóż, musiał przyznać, że, po otrząśnięciu się z pierwszego szoku, coraz bardziej mu się ta sytuacja podobała. Zdrętwiał lekko, gdy wyczerpany Die przetoczył się nad kochankiem, obejmując go ciasno ramionami i wyciągając papierosy. Na razie wolał nie myśleć, co będzie, gdy go znajdą w szafie.
- Wykończysz mnie kiedyś... - mruknął Die, zaciągając się dymem. Zaśmiał się cicho, przeczesując palcami ciemne włosy lidera. - Ty widziałeś minę tego faceta, który zobaczył nas w drzwiach?
- Myślisz, ze poznał? - niezwykle zainteresowany głos Kaoru wibrował rozbawieniem. Odebrał papierosa drugiemu gitarzyście, mocno, głęboko się zaciągając. Toshiya zapragnął zrobić to samo. W ogóle, nie miałby absolutnie nic przeciwko powtórzeniu dokładnie ich czynności. Najpierw namiętny, dziki seks, potem relaksujący papieros. Ale nie, zamiast tego ma ciasną szafę, wątpliwą zasłonę z rozklekotanych drzwi i w planach zaduszenie przez rozwścieczonych kolegów z zespołu. Wspaniała wizja. Westchnął cicho, podciągając nogi pod brodę.
- Nie wiem, czy poznał, ale, Kao, rzucać się na mnie na korytarzu?! Mógłbyś bardziej uważać. Nie, żebym miał coś przeciwko wyjawieniu tego, ze mnie pieprzysz... nie patrz tak na mnie, śmiesznie by było... Ale sam chcesz to w tajemnicy utrzymywać.
- To nie trzeba było mnie prowokować przez pół dnia!
- Obserwujesz mnie.
- Doprawdy, zadziwiające. Prowokujesz...
- E tam. Normalnie sobie...
- ... pieszczę gryf palcami, oblizuję językiem wargi, rozchylam uda, jem banana. Do diabła, jak mi raz jeszcze odwalisz coś takiego, zgwałcę cię przy wszystkich... zanim ktoś inny to zrobi.
- Kto?
- Nie udawaj. Toshiya. Patrzy się na ciebie jak na coś wyjątkowo apetycznego. Wkurza mnie. Jako jedyny wzbudza we mnie aż taką agresję. Cholera, nawet jak z nim byłeś, to mnie tak nie drażnił. Pół roku czekałem.
Przyciśnięty do szorstkiego drewna basista drgnął. Pół roku? No, to mam szczęście, że jeszcze żyję, zawyrokował, przypominając sobie skuteczność lidera, gdy zyskiwał coś, na czym mu zależało. Cóż, zyskał i teraz.
- Ale nie martw się, KaoKao, zgwałcić by mnie nie zgwałcił. Nasz słodki basista...
- A to czemu?
Równie zaciekawiony Toshiya niemal przestał oddychać, wsłuchany w rozmowę.
No, ciekawe.
- No, zgwałcić to najwyżej jego mógłbym. Zawsze był uke.
Świetnie, pomyślał, śmiertelnie urażony chichotem Kaoru, Totchi, gryząc wargi. Od dziś będzie miał nieprzyzwoicie dobry humor na mój widok.
- Nie wyobrażam sobie ciebie jako seme. Nie nadajesz się.
A nieprawda, wykłócał się w myślach rozeźlony Toshiya, prychając w rękaw płaszcza. Nadaje się, nadaje. Tylko ty masz taki charakterek, przy którym Die to słodkie ukesiątko.
- Nigdy nie byłem uke, nigdy wcześniej - zamyślony Die zaciągnął się po raz ostatni, gasząc papierosa na gładkim blacie biurka. - Tylko przed tobą rozkładam nogi na hurra.
Tak, tylko, zgodził się z nim Toshiya, przesuwając się jak najciszej na drugą stronę szafy. Żebyśmy my się tak zgadzali, jak mnie rżnąłeś, to byłoby nieźle. Cholera, idźcie sobie, noga mi zdrętwiała!...
- Co nie zmienia faktu, że mnie drażni, jak się ślini na twój widok. Z czego się śmiejesz znowu?!
- Bo to samo usłyszałem od Kyo...
Przez chwilę panowała cisza. Toshiya solidaryzował się w osłupieniu z niczego nie rozumiejącym liderem. No, zapytaj, przecież ja nie mogę...!
- Jak...
- No, normalnie. Kyo oznajmił mi, totalnie narąbany co prawda, że go wkurzam, jak się wgapiam w Totchiego. Ogólnie wydźwięk rozmowy podobny był.
Pozwólcie mi stąd wyjść. Zamorduję Kyo, ciebie i ciebie. A na końcu strzelę sobie w łeb.
- Dziwnie myśleć o nich jako o parze - Kaoru gładził włosy kochanka palcami, nawijając na nie błyszczące kosmyki. - Nigdy nie sądziłem, że się zejdą.
A ciekawe, wrzasnął bezgłośnie Toshiya. Ciekawe, co ci w nas nie pasuje.
- A co ci w nich nie pasuje? - spokojnie spytał Die, a Totchi zaśmiał się gorzko.
No tak, jak byliśmy razem, to się kłóciliśmy o chleb na kolację, tak teraz mi w myślach czyta.
- Nie to, że nie pasuje. Po prostu się zastanawiam, kto tam u nich jest na górze.

Tego było za dużo, zarówno dla wyjącego ze śmiechu Die'a, jak i dla obrażonego na czym świat stoi, basisty. Gniewnym krokiem, potykając się na zdrętwiałych nogach, przedefilował przed oniemiałymi gitarzystami, zatrzymując się w drzwiach i patrząc na nich wyniośle. Półnagi. Oni nadzy.
Kaoru odruchowo zasłonił ich narzutą. Toshiya nie wyglądał jak niewinne uke. Bardziej jak cholernie wściekłe seme. Die przełknął ślinę.
- Ja jestem seme - zimny, gniewny głos przedarł ciszę. Gitarzyści patrzyli na niego bez słowa. - No, ja posuwam Kyo. A ty, Kaoru, to faktycznie, jesteś taki, że każdego byś zdominował. Bycie na górze, czy na dole to chyba kwestia nie tyle twojego charakteru, co charakteru partnera. A ty masz charakterek, że ho, ho. I wcale się nie ślinię na widok tyłka twojego kochanka. Widziałem już go parę razy bez spodni, więc nie ma co mnie pobudzać, mam teraz inny do podziwiania. I na przyszłość radzę sprawdzać pomieszczenie. A jak jeszcze raz mi który zacznie rozważać, czy rżnę, czy rżnięty jestem, przekona się osobiście, co zwykłem robić. Żegnam.
Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Kaoru i Die, leżąc na łóżku, ryknęli w końcu zgodnym, nie powstrzymywanym śmiechem.
Z podłogi szczerzył się do nich puchaty, niebieski smerf.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gdy coś we mnie umiera, Fan Fiction, Dir en Gray
Sweet, Fan Fiction, Dir en Gray
Umysł typowo humanistyczny, Fan Fiction, Dir en Gray
Miłość Gorąca Jak Benzyna Płonąca, Fan Fiction, Dir en Gray
Die uświadomiony, Fan Fiction, Dir en Gray
Cena, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwsze wyjście z mroku, Fan Fiction, Dir en Gray
Po prostu odszedł, Fan Fiction, Dir en Gray
Na skrzyżowaniu słów, Fan Fiction, Dir en Gray
Platinum Egoist, Fan Fiction, Dir en Gray
Fever, Fan Fiction, Dir en Gray
Drain Away, Fan Fiction, Dir en Gray
Pierwszy pocałunek, Fan Fiction, Dir en Gray
W naszym zawodzie, Fan Fiction, Dir en Gray
Są takie noce, Fan Fiction, Dir en Gray
Perwersja o smaku truskawek, Fan Fiction, Dir en Gray
No nie, Fan Fiction, Dir en Gray
Wszystko inaczej, Fan Fiction, Dir en Gray
Sprawdź mnie, Fan Fiction, Dir en Gray

więcej podobnych podstron