Termin Antypedagogika z j. greckiego oznacza - „przeciw wiedzy o wychowaniu”.
(anti - przeciw, paidagogike - wiedza o wychowaniu).
Geneza antypedagogiki wiąże się z buntem młodzieży amerykańskiej w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych naszego wieku, gdy oskarżano globalnie świat ludzi dorosłych za wszelkie zło w świecie polityki, gospodarki, społecznej realizacji, jak również wychowania za stworzony przez tychże dorosłych świat pełen konfliktów, nienawiści, ustawicznych wojen, znerwicowania, gorączkowej pogoni za pieniądzem i nienasyconej żądzy pomnażania dóbr materialnych w sposób niekontrolowany i absurdalny (por. ruch hippisów).Podłoże zatem tego ruchu według jego przedstawicieli i zwolenników ma swój fundament nie tylko w przesłankach edukacyjnych, ale jest ogólniejszej natury filozoficzno-kulturowo- społecznej.
Prekursorem Antypedagogiki jest Hubertus von Schoenebeck ( ur. 1947 ). Na terenie Europy antypedagogikę rozpowszechnili pedagodzy niemieccy: Heinrich Kupffer, Ekkehard von Braunmühl i Helmut Ostermayer.
To nurt pedagogiki nie tylko pedagogiczny, edukacyjny, ale również kulturowy negujący tradycyjną formę wychowania, którego dewizą jest „wspierać, a nie wychowywać”, co pozwala budować autentyczne, oparte na wzajemnej przyjaźni stosunki między dorosłymi i dorastającymi. Podstawowym warunkiem tego wspierania jest jego dobrowolność. Antypedagogika odrzuca pogląd, że rodzice (dorośli) mają prawo, a nawet obowiązek wychowywać dzieci. Pierwsza więc teza antypedagogiki brzmi:
"Dorośli nie mają prawa wychowywać dzieci, ani brać za nie odpowiedzialności!".
Tezami cząstkowymi do niej są następujące twierdzenia:
"Dzieci od chwili narodzin same są zdolne decydować o swoim losie" oraz
"Każdy człowiek jest odpowiedzialny za siebie samego i tylko za siebie".
Dla Antypedagogiki podmiotowość dziecka jest punktem wyjścia w stosunkach międzyludzkich. W świetle tego, dziecko jest nosicielem i nauczycielem wolności, zna jej wartość z chwilą przyjścia na świat. Należy tylko umożliwić mu "bycie sobą", bycie podmiotem decydującym o sobie w sferze życia indywidualnego i społecznego.
Hubertus von Schoenebeck, główny przedstawiciel powiedział:
"Ten, kto szanuje młodego człowieka i traktuje go w sposób wolny od intencji wychowawczych, ma postawę pełnego poszanowania jego humanum i postawę przyjaźni, temu otwiera się nowy świat, świat ludzi samodzielnie stanowiących o sobie."
H. Schoenebeck twierdził także:
"We współczesnym świecie pojawiła się nowa generacja rodziców (...), którzy uwalniają się od tradycyjnie pojmowanej odpowiedzialności za wychowanie swoich dzieci, którzy pragną być ich przyjaciółmi, lojalnymi towarzyszami. Ich filozofia życia opiera się na przekonaniu, że każdy człowiek, również dziecko, odpowiada za swoje życie i od chwili narodzin posiada zdolność decydowania o sobie.(...) Nowe pokolenie rodziców dysponuje nową kategorią samowiedzy. Próbuje udzielać dzieciom wsparcia zgodnie z ich potrzebami i pragnieniami. Przyjaźnie nastawieni do dzieci [rodzice] są pełni szacunku dla suwerennego i decydującego o sobie młodego człowieka - noworodka, niemowlęcia, przedszkolaka, ucznia czy nastolatka. Absurdalna wydaje się im myśl, że mogliby pozbawić swoje dzieci osobistej odpowiedzialności, wychowywać je lub zmuszać do realizacji swoich celów."
( H. von Schoenebeck, "Antypedagogika - być i wspierać zamiast wychowywać", Warszawa 1994, s. 5).
Prekursor Antypedagogiki wyjaśnia motywy przyjmowania postawy antypedagogicznej, wskazuje na pobudki emocjonalne, dlatego rekonstruując ideologię antypedagogiczna można sformułować drugą tezę: "Antypedagogika oparta jest na antyracjonalizmie wychowawczym", bazującym na przekonaniu, że ostateczną instancją w podejmowaniu decyzji są uczucia,
nie zaś rozum. Proponowane przez współczesny nurt pedagogiki nowe relacje między dziećmi
a rodzicami opierają się na elementach zapożyczonych z psychoterapii Carla R. Rogersa.
Te elementy to:
"(…) autentyczność (kongruencja) - staram się być tym, kim jestem; akceptacja - pozwalam ci być takim, jakim jesteś i jakim chcesz być; współodczuwanie (empatia) - otwieram się na twoje uczucia i odczuwam wraz z tobą".
Pod koniec lat siedemdziesiątych Hubertus von Schoenebeck założył organizację „Przyjaźń z Dziećmi” (Freundschaft mit Kindern). W celu poszerzenia praw nieletnich ogłasza
3 maja 1980 r. Niemiecki Manifest Dziecięcy oparty na dwóch głównych prawach:
1.prawie do samostanowienia
2. prawie do równouprawnienia.
Natomiast cały Manifest Dziecięcy uwzględniał trzy kategorie praw: prawa podstawowe, prawa społeczne i prawa indywidualne.
Prawa podstawowe:
1. Prawo do równości - dzieci nie mają mniej praw niż osoby dorosłe. W ramach prawa mogą robić to co dorośli.
2. Prawo do swobodnego rozwoju - dzieci mogą dowolnie rozwijać swoją osobowość, byleby tylko nie godziło to w rozwój innych osób.
3. Prawo do odpowiedzialności prawnej za swoje życie i czyny.
4. Prawo do ochrony prawnej - nieletni mogą skarżyć inne osoby i korzystać z ochrony wymiaru sprawiedliwości.
Prawa społeczne
1. Nieletni mają prawo do uczestnictwa w życiu społecznym w sposób nieograniczony, o ile to nie koliduje z ogólnym prawem w kraju. Mogą zawierać umowy, otwierać sklepy, zakładać partie, związki, dysponować własnością prywatną.
2. Dzieci mają prawo do uczestnictwa w życiu publicznym poprzez sprawowanie funkcji
w urzędach państwowych.
3. Dzieci mają czynne i bierne prawo wyborcze.
4. Dzieci mają prawo do wyrażania swoich poglądów, mogą dysponować środkami masowego przekazu (radio, telewizja, prasa).
5. Prawo do otrzymywania wynagrodzenia za pracę.
6. Prawo do wyboru partnera życiowego, możliwość odrzucenia rodziców.
Prawa indywidualne
1. Prawo do nienaruszalności cielesnej.
2. Prawo do swobodnego przyjmowania posiłków, takich samych jak dorośli. Możliwość odrzucania określonego posiłku i pory.
3. Dzieci mogą sami nadawać sobie imię, nie ich rodzice.
4. Prawo do prywatnego życia.
5. Prawo do seksualizmu, dzieci same mogą określać swój seksualizm i doświadczać jego skutków.
6. Prawo do samostanowienia o edukacji: dzieci decydują o zakresie obowiązków szkolnych.
Nie może istnieć przymus szkolny. Państwo ma obowiązek tworzyć różne formy edukacyjne.
7. Dzieci same decydują o przynależności do grupy religijnej.
8. Dzieci mają prawo do swobodnego przemieszczania się, zmiana miejsca zamieszkania, może odbyć się bez wiedzy rodziców.
W swojej książce „Antypedagogika. Być i wspierać zamiast wychowywać” Schoenebeck na podstawie swoich doświadczeń zebranych w trakcie badań do pracy doktorskiej pokazuje
na czym polega relacja zwana przez niego przyjaźnią z dziećmi. W pierwszym rozdziale czytelnik zostaje zapoznany z podstawowym założeniem antypedagogiki jakim jest odrzucenie roszczenia do wychowania. Autor przestawia najważniejsze elementy przyjaźni z dziećmi czyli równouprawnienie dla dzieci, pojawienie się nowego uczucia w dorosłym, nowej postawy życiowej, która odrzuca relacje „góra - dół” między dorosłym a dzieckiem. Bardzo istotnym elementem nowej relacji jest zastąpienie roszczenia wychowawczego wsparciem dla młodego człowieka. Wspieranie jest dla H. Schoenebecka tym układem społecznym, który dzięki wzajemnemu współistnieniu spowoduje zerwanie z tradycyjnym wychowaniem.
Schoenebeck w swojej pracy opisuje osobiste doświadczenia, zaczerpnięte z projektu badawczego, które pokazują co w praktyce oznacza przyjaźń z dziećmi. Na konkretnych przykładach, które również przewijają się przez cała książkę, pokazuje jak wygląda ta nowa relacja. Zakłada ona, że każdy człowiek od chwili narodzin ma prawo do samostanowienia
i trzeba go traktować poważnie. Chcąc pozostawać w przyjaźni z dziećmi, musimy pokonać mnóstwo barier.
Najpierw musimy zaakceptować samego siebie, zdać sobie sprawę z własnych wad, pozbyć się lęku i poczucia odpowiedzialności za własne dzieci a przyjąć nowy rodzaj odpowiedzialności, który polega na poszanowaniu prawa do samostanowienia
i odpowiedzialności za siebie młodych ludzi. Chodzi o to, aby wziąć odpowiedzialność; nie za kogoś, ale za to, jak my sami postępujemy wobec kogoś. Stajemy się wtedy współodczuwającymi partnerami. Akceptując siebie, akceptujemy własne dzieci, które zasługują na szacunek, zaufanie i miłość.
Antypedagogika twierdzi, że każdy człowiek - także ten najmłodszy - jest odpowiedzialny za samego siebie - może decydować o tym, co jest dla niego najlepsze, starać się zrealizować
te decyzje i ponosić ich konsekwencje.
Tradycyjne wychowanie opiera się na ciągłych roszczeniach i nakładaniu obowiązków, które wynika z przekonania, że mamy prawo coś komuś narzucać bądź zakazać. W nowej relacji uznając, że dzieci mają taki sam status społeczny jak dorośli, nikt nie ma prawa do narzucania im czegokolwiek. Dzieci od urodzenia są stanowiącymi o sobie suwerenami. Musimy zdusić w sobie przestrogi: "To nie wypada", "To się źle skończy". Wpajanie im różnych mądrych rad nie daje dobrych rezultatów, gdyż nie dajemy im czasu na samodzielne myślenie. Mówimy na przykład: "Złe towarzystwo", "Nie pal", "Nie kradnij"… Dla dziecka są to puste słowa - muszą się same przekonać, co to takiego. Od nich tylko zależy, jak się do tego ustosunkują. My możemy jedynie wykorzystując nasze doświadczenie i wiedzę dokładnie i obrazowo przedstawić nasz stosunek
do tych spraw i zaakceptować ich decyzję. Schoenebeck proponuje traktowanie ich jak przyjaciół, odpowiedzialnych za własne decyzje - przyjaciół, na których szczęściu i zdrowiu nam zależy, ale którym pozwalamy być sobą, nie usiłujemy ich zmieniać, narzucać im, jacy mają być. Z przyjaciółmi czasem się sprzeczamy - ale są to konflikty równych i szanujących się partnerów. A nasz wpływ na tę osobę jest tym większy, im większe zdobywamy u niej zaufanie - kiedy widzi, że jesteśmy autentyczni w wyrażaniu swoich uczuć i dążeń i że szanujemy jej prawo
do tego samego, do bycia sobą. Możemy być tacy, jakimi mamy ochotę być i to samo dotyczy również dzieci - pisze von Schoenebeck. - Możliwość "pokazywania swego prawdziwego oblicza" jest wielkim dobrem, którego podstawą jest nowe zaufanie i pełna szacunku postawa nowej relacji.
Schoenebeck uważa, że całkowite poświęcanie się dzieciom jest szkodliwe i nawołuje wręcz rodziców do odpoczynku. Wychodzi z założenia, że matka i ojciec muszą być silni, zdrowi
i zadowoleni, aby móc szczerze i chętnie zająć się dziećmi. Nazywa to "prawem do odpoczynku, do samoobrony". Należy starać się uciec do miejsc, w których nikt nie zmusza nas do nieustannego czuwania, gdzie nie dosięgną nas krzyki dzieci. Również gdy dzieci się kłócą, autor nie reaguje. Zaobserwował bowiem, że podczas tych utarczek dzieci nie robią sobie krzywdy
i w końcu dochodzą do porozumienia. A gdy żądają jego interwencji, on nie opowiada się
za żadną ze stron. Stwierdza, że jest to najzdrowsze podejście do sprawy. Nie powstają bowiem różnice między dziećmi, a on sam nie opowiada się za żadną ze stron.
Podobnie ma się sprawa ze sprzątaniem. Dorosły, który ma wrodzoną potrzebę porządku wokół siebie, nie jest w stanie się pogodzić z bałaganiarstwem swojego dziecka, które rzuca zabawki czy przedmioty w miejscu, w którym z nich korzystało. Nie ma ono potrzeby odkładania rzeczy na miejsce, gdyż nie obchodzi go to, czy je potem znajdzie. Dla dzieci istnieje jedynie teraźniejszość. Nie umieją przewidywać. W związku z tym uczenie ich porządku jest bezcelowe.
Inną poruszaną w książce sprawą jest obowiązek uczęszczania do szkoły. Schoenebeck uważa,
że nikt nie ma prawa zmuszać dzieci do tego, aby uczyły się rzeczy, które je absolutnie
nie interesują. Dziecko powinno uczyć się wtedy kiedy chce i czego chce. Powinno móc podejmować samodzielnie decyzje dotyczące swojej nauki gdyż jest to jedno z podstawowych jego praw. Schoenebeck nawołuje, żeby rodzice walczyli o prawa dzieci, które w szkołach
są naruszane. Obszerne niezbyt ciekawe programy, nie potrafią zainteresować, odpychają ucznia, który i tak uczy się tego, co go najbardziej interesuje. Karanie stopniami i wyśmiewanie przez nauczycieli nic nie daje. Niszczy tylko godność młodego człowieka. Uczeń nie ma bowiem prawa wyboru, a wielokrotnie i swobody myśli. Najgroźniejsze jest robienie z dziecka wizytówki rodziców. Jest to niemal zbrodnia, która zabija osobowość dziecka, staje się ono bezdusznym robotem produkującym piątki i talenty.
Hubertus von Schoenebeck nawołuje, aby wszyscy rodzice przyłączyli się do ruchu przyjaźni z dziećmi. Chce, abyśmy nie zwracali uwagi na krytykę innych. Nikt bowiem nie ma prawa do tego.
Nam samym da to dużą korzyść. Staniemy się spontaniczni, naturalni, radośni. Radzi rodzicom, aby obserwowali zachowanie dzieci na placach zabaw, w domach, szkołach. Prosi o współpracę
z innymi rodzicami, o zamienianie się z nimi dziećmi. Chce, aby w działaniu kierowali się odwagą. Proponuje organizowanie grup spotkaniowych, w których wspólnie omawiałoby się spostrzeżenia, uwagi. Autor nalega także, aby rodzice często chodzili do szkół na zebrania, aby omawiać problemy z nauczycielami. Trzeba uświadomić społeczeństwo wykorzystując: ulotki, punkty informacyjne, grupy informacyjne, festyny i imprezy publiczne, oświadczenia dla prasy, kontakty z radnymi.
Od 30 października 1978 roku w Muenster działa Stowarzyszenie Współdziałania
i Przyjaźni z Dziećmi. Praca stowarzyszenia skupia się na uświadamianiu, doradztwie
oraz działaniu politycznym. 30 maja 1980 roku proklamowano Niemiecki Manifest Dziecięcy. Celem tego manifestu jest zwrócenie uwagi na znaczenie równouprawnienia dzieci.
Mówiąc o „nowym wychowaniu”, nie można pominąć głównych prekursorów i inspiratorów tego kierunku w pedagogice, jakimi byli Jan Jakub Rousseau, Jan Henryk Pestolozzi, Ellen Key, Maria Montessori, Alice Miller czy Janusz Korczak. Postulowali oni otwarcie się na potrzeby dziecka. Poruszali kwestię wychowania zgodnego z naturalnymi dążeniami dziecka, wolności jako podstawowej kategorii samorealizacji oraz odpowiedzialności za siebie jako drogi
do samostanowienia. Nie da się jednak całkowicie utożsamić ich poglądów z poglądami Hubertusa von Schoenebecka. Występują tu różne powiązania, ale jest też sporo różnic.
Można jednak wysunąć tezę, iż antypedagogika, pomimo tego, że jest nowatorskim ruchem, podstawy swe buduje jednak na porażkach i niepowodzeniach wcześniejszych teorii pedagogicznych.
Wiek XX został ogłoszony przez Ellen Key, która głosiła hasło „Dajmy żyć naszym dzieciom”, jako „stulecie dziecka”, ale odbiegał on niestety daleko od tego stwierdzenia. Wystarczy sięgnąć do tzw. „czarnej pedagogiki”, w której antypedagodzy widzą oskarżenie każdej formy, metody
i celowości wychowania.
Hasło Ellen Key „Dajmy żyć naszym dzieciom” znalazło konkretną realizację w programie szkolnym Deweya, dla którego szkoła jest instytucją dającą odpowiednie warunki dla aktualnego procesu dojrzewania, środowiskiem dla życia i wzrastania dzieci takich jakimi są, a nie narzędziem do urabiania z nich przyszłych dorosłych.
O prawa dziecka walczył również Janusz Korczak. Przy różnych okazjach demaskował mit szczęśliwego dzieciństwa a jednocześnie mit podmiotowego traktowania dziecka. Wielokrotnie demaskował dorosłych udowadniając im, że widzą w dziecku dopiero zadatek na człowieka
i odkładają szacunek dla dziecka na czas, kiedy ono wydorośleje. Akcentując prawo dziecka do szacunku pamiętał też o tym, że z szacunkiem wiążą się wymagania. Swoją kilkudziesięcioletnią praktyką wychowawczą Korczak udowodnił, że dzieciom nie tylko trzeba , ale i można tak takie prawa jak dorosłym i że wymaga to relacji „z dzieckiem”, relacji dialogowej między dorosłym
i dziećmi.
Hubertus von Schoenebeck w swojej książce pisze również o prawie dziecka do brania udziału w życiu politycznym. Głosi, że należy znieść granice wiekowe dające prawo wyborcze. W ten sposób dzieci będą mogły decydować o władzach państwowych i samorządowych.
Hubertusa von Schoenebecka zaliczyłabym do ortodoksyjnych przedstawicieli antypedagogiki, którzy idee samostanowienia o sobie i całkowity brak przymusu dziecka
do czegokolwiek traktują bardzo dosłownie i w każdej sytuacji, nie dopuszczając żadnych wyjątków.
Antypedagogika, której podstawy opracował Hubertus von Schoenebeck zakłada uznanie całkowitej wolności i swobody dziecka. Wychowanie postrzegane jest zaś, jako sztuczny
i narzucony proces ograniczenia praw dziecka.
W wielu przypadkach nie potrafię się zgodzić z tym co głosi Schoenbeck. Najbardziej kontrowersyjne jest dla mnie pozwolenie na odebranie sobie życia oraz dopuszczenie
do możliwości seksu miedzy dorosłym a dzieckiem. W jednym jak i w drugim przypadku uważam to za rzecz niedopuszczalną.
Młodzi ludzie kierują się bardzo często emocjami. Sam autor mówił też, że dziecko żyje teraźniejszością a przyszłość jest dla niego mglistym pojęciem. Nie jest więc w stanie decydować o swoim życiu. Zadaniem rodziców jest roztoczenie nad nim takiej opieki, aby wsparte na nich, nie bało się stawić czoła rzeczywistości. Nie potrafię wyobrazić sobie rodzica który mógłby patrzeć na śmierć własnego dziecka, czy mógłby pozwolić dziecku zejść na niewłaściwy tor.
Drugą sprawą jest prawo dziecka do seksualnej wolności. Autor uważa, że należy dać dzieciom prawo do samodzielnego zdobywania wiedzy i doświadczenia w tym zakresie. Nie należy określać granicy wieku, w którym dziecko powinno zdobyć określoną wiedzę na ten temat. Nieletni mogą korzystać z aktywności seksualnej, zgodnie ze swoimi potrzebami, poznawać ją w spontaniczny sposób. Ale co z konsekwencjami seksu młodych ludzi, z ciążami kilkunastoletnich dziewcząt nieprzygotowanych do życia ani pod względem emocjonalnym ani materialnym, wykorzystywaniem seksualnym przez dorosłych, którzy na podstawie swoich doświadczeń i doznań mają dominującą pozycję?
Wydaje mi się , że nie można całkowicie odrzucić stosunków „góra-dół” między rodzicami a dziećmi. Tak samo jak odpowiedzialności za nie. A mimo to można stworzyć relacje polegające na wzajemnym oddziaływaniu, na współistnieniu, wspólnym życiu ludzi dorosłych
i dzieci, gdzie dorośli stwarzają dzieciom dogodne warunki do rozwoju - do zdobycia życiowego doświadczenia i potrzebnych umiejętności, do rozwijania samodzielności, utrwalania wiary w siebie i tworzenia więzi z innymi ludźmi. Mimo mądrości i intuicji jaką posiadają dzieci, niestety nie są one w stanie przewidzieć skutków wielu swoich decyzji, często się nie zastanawiają nad konsekwencjami swoich poczynań. Brakuje im przede wszystkim doświadczenia, które zdobywa się w ciągu całego życia - życiowej mądrości. Jest powiedzenie, że człowiek uczy się na błędach - ale niestety wiele tych błędów może być tragiczne w skutkach. Wychowanie wcale nie musi polegać na przymusie, terrorze i przemocy. Rodzic jest po to, aby pomóc swojemu dziecku posiąść te wszystkie potrzebne w dorosłym życiu umiejętności, wskazać drogę, podpowiedzieć. Pojęcie wychowanie wcale nie jest równoznaczne z traktowaniem młodego człowieka jako materiał do obróbki.
Nasz świat, nasza rzeczywistość w której żyjemy nie pozwala na to, abym spokojnie mogła pozwolić dziecku na przebywanie poza domem w nocnych porach, czy też nie ingerowała kiedy 12 latek zaczyna palić papierosy czy pić alkohol. Hubertus von Schoenbeck twierdzi, że jeżeli dorosły ma prawo do tego, to jest to tak samo prawem dziecka, a my powinniśmy je zaakceptować i nie mamy prawa im tego zabraniać. Ale dlaczego mam nie ustrzec dziecka przed czymś co jest niewątpliwie złe? Dlaczego zdając sobie sprawę z zagrożeń jakie mogą spotykać dziecko i jego dziecięcej naiwności mam stać obok i tylko „być”? I tutaj znowu powstaje we mnie kolejna wewnętrzna sprzeczność. Chciałabym widzieć w dziecku osobę, istotę mającą prawo do samostanowienia o sobie, ale to zadanie jest o wiele trudniejsze niż się wydaje. Wymaga to przyjęcia innego paradygmatu dziecka i wychowania. I ciągle powraca moje przekonanie, że jednak nie we wszystkich sferach życia dziecko wie co jest dla niego najlepsze. Są takie aspekty życia, w których mimo wszystko nie potrafię się „wyłączyć” i zaakceptować wybór dziecka.
My jako rodzice, osoby odpowiedzialne za teraźniejszość i przyszłość naszych dzieci powinniśmy bacznie czuwać nad ich życiem i poczynaniami.
BIBLIOGFAFIA:
Frind A., Antypedagogika we współczesnej szkole / Kwartalnik Pedagogiczny 2000r.
Nr. 3-4 , str. 103- 111
Kiereś B., Współczesny wychowawca wobec antypedagogiki, wyd. Cywilizacja 2003r., str. 71-74
Schoenebeck H. Antypedagogika. Wspierać zamiast wychowywać, Agencja Wydawnicza Jacek Santorski & Co., Warszawa 1994
Schoenebeck H., Antypedagogika w dialogu. Wprowadzenie w rozmyślania antypedagogiczna, Uniwersytet Mikołaja Kopernika, Studia Kulturowe i Edukacyjne, Toruń 1991
Śliwerski B., Szkudlarek T., Wyzwania pedagogiki krytycznej i antypedagogiki, Niezależne Wydawnictwo Harcerskie „IMPULS”, Kraków 1991
Wołoszyn S., Nauki o wychowaniu w Polsce w XX wieku, rozdz. Antypedagogika i Alternatywna pedagogika humanistyczna, Warszawa 1993
Anna Maria Patora
Gr. 3241 A
Nr albumu 36894
Semestr IV
Współczesne kierunki pedagogiczne
Temat pracy:
ANTYPEDAGOGIKA