Tomasz Gordon ,,Wychowanie bez porażek”
czyli jak rozwiązywać konflikty
między dorosłymi a dziećmi
Referat przygotowany na czwarte spotkanie Międzygminnego Zespołu Samokształceniowego w Kamionnej w dniu 21. 05. 2003roku.
Opracowała Kazimiera Wiśniewska
Książka Tomasza Gordona pt. ,,Wychowanie bez porażek” w pełnym wydaniu ukazała się w 1970 r. Trafiając w sedno zapotrzebowań rodziców
i wychowawców, szybko stała się bestsellerem zarówno w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej jak i w krajach Europy Zachodniej. Wkrótce też przyczyniła się do powstania szkoły wychowania rodzinnego, opartej na nowej metodzie pedagogicznej, wynikającej z bogatego doświadczenia i praktyki autora. Dr Gordon, krytykując dotychczasowe sposoby rozwiązywania konfliktów, oparte na schemacie ,,zwycięzca
- pokonany”, proponuje stosowanie metody ,,bez pokonanych”. Dąży do wprowadzenia takich zasad komunikacji, które w sytuacji konfliktowej umożliwią rozwiązanie kompromisowe, zadowalające obie strony. Dużą zaletą książki T. Gordona jest jasny, prosty wykład oraz ukazanie
w praktyce stosowania metody ,,bez pokonanych”.
Zasady wychowawcze Gordona są proste, ale wymagają dyscypliny wewnętrznej, zwłaszcza, że nie działają natychmiast. Występują przeciw manipulowaniu dzieckiem, a także przeciw manipulacjom dziecięcym stosowanych wobec rodziców. Wskazują na możliwość rezygnacji z karania jako zabiegu wychowawczego, bolesnego zarówno dla dzieci jak i rodziców.
Wszyscy przypisują rodzicom winę za problemy, jakie przeżywa młodzież i jakie stwarza dorosłemu społeczeństwu. Rodzice są wszystkiemu winni. A kto pomaga rodzicom? Rodziców się oskarża, ale się ich nie szkoli -stwierdza definitywnie pedagog. Nie poprzestaje jednak tylko na swoich spostrzeżeniach. W 1962 roku zakłada ,,Szkołę dla rodziców”, pełniącą rolę tzw. skutecznego treningu wychowania dla rodziców. Pierwsi uczestnicy już wkrótce przekonają się, że można uniknąć osławionego ,,konfliktu pokoleń”. Po serii treningów wychowawczych sygnalizują brak trudności wychowawczych w trudnym wieku. Faktycznie, młodzież nie buntuje się przeciw rodzicom tylko przeciw destrukcyjnym metodom wychowawczym.
Zdaniem Gordona rodziców można podzielić na trzy grupy:
zwycięzców ( wierzą w moc zakazów, nakładanie ograniczeń, żądają określonego zachowania, wymagają posłuszeństwa, posługują się groźbą kary w myśl zasady: rodzic zwycięża, a dziecko bywa pokonane )
grupa zwyciężonych (ci rodzice unikają ograniczania dziecka i wyznają dumnie, że nie uznają zasad autorytatywnych, gdy jednak między potrzebami dziecka a rodzicami powstaje konflikt, wtedy zwycięża dziecko, a rodzic ustępuje z poczuciem klęski )
grupa chwiejnych ( rodzice chwieją się w usiłowaniach wypracowania ,,rozsądnej mieszaniny” obu z nich, składającej się na przemian: z surowości, ulegania, twardości, łagodności, ograniczania
i cierpliwości, zwyciężania i przegrywania - rodzice, których dzieci są najczęściej niedostosowane )
Głównym dylematem współczesnych rodziców jest to, że znają tylko te dwa sposoby postępowania w sytuacjach konfliktowych, które w rodzinie są nieuniknione. Jedni przyznają się do zasady ,,ja zwyciężam - ty przegrywasz”, drudzy do zasady ,,ja przegrywam - ty zwyciężasz”,a jeszcze inni nie mogą zdecydować się na żadną z nich. Tymczasem rodzice w szkole Gordona ze zdziwieniem przyznają, że obok zasad : ,,zwycięstwo” i ,,porażka” istnieje trzecia możliwość zwana ,,metodą bez porażek”. Jej skuteczne stosowanie wymaga jednak podstawowych zmian w postawie rodziców wobec ich własnych dzieci. Przede wszystkim muszą nauczyć się słuchać bez uprzedzeń i mówić
o swoich uczuciach. Kolejne rozdziały tej książki szczegółowo przedstawiają, w jaki sposób rodzice mogą wypracować te umiejętności. Gordon pomaga im odkrywać prawdę o sobie samych.
Rodzice są ludźmi a nie bogami:
odczuwają, że postępowanie ich dziecka jest niekiedy do przyjęcia, niekiedy zaś jego wyborów czy zachowania w żaden sposób nie da się zaakceptować;
mogą być niekonsekwentni;
nie muszą tworzyć ,,zwartego frontu”, który prowadzi do fałszywej akceptacji;
nie powinni ukrywać przed dziećmi swoich prawdziwych uczuć;
nie muszą wyrażać akceptacji ustawicznie i bez zastrzeżeń postępowania swojego dziecka.
Gordon , mówiąc o tym, zadaje trudne pytanie: czy rodzic potrafi akceptować swoje dziecko, nie akceptując jego zachowania?
,,Akceptacja jest jak ziemia, która pozwala, by nasionko stało się kwiatem.”
Niestety. Rodzice najczęściej stosują język braku akceptacji, gdy tymczasem stare powiedzenie mówi:
,,Mów dziecku dość często, jakie jest złe, a z pewnością stanie się złe”.
Dzieci często stają się tym, co wmawiają im rodzice - zapewnia autor. Osądy, krytyka, wygłaszanie kazań, nagany i nakazy, przekazują dzieciom informację o braku akceptacji przez tych, których opinia najbardziej zaważy na ich życiu. Takie przekonanie odpycha dzieci od rodziców; przestają z nimi rozmawiać, dla siebie zatrzymują swoje uczucia i problemy.
Język akceptacji daje dziecku wewnętrzne poczucie, że jest kochane. Gordon wskazuje na olbrzymią moc poczucia, że jest się kochanym, dlatego właśnie :
-akceptację należy okazywać;
-ojciec i matka muszą uczyć się, jak okazać swoją akceptację, żeby dziecko mogło ją odczuć.
Jak okazywać akceptację?
poprzez niewtrącanie się ( zbyt często dorośli nie pozostawiają dzieci po prostu w spokoju );
- poprzez bierne słuchanie, o czym świadczą słowa pewnego pacjenta po wizycie u psychologa : :,,Opowiedziałem mu o sobie wszystkie okropne rzeczy, a on ani razu mnie nie skrytykował”.
- poprzez słowa ( odpowiednie słowa działają jak automat do otwierania drzwi ), np. :,,Aha”, ,,Och”, ,,,Interesujące”, ,,Serio?”, ,,Doprawdy?”, ,,Opowiedz mi o tym!”, ,,Interesowałby mnie twój punkt widzenia”, ,,Chciałbyś o tym pomówić?”, ,,Opowiedz mi całą historię” i in.
Te otwieracze drzwi przekazują dziecku akceptację i szacunek dla jego osoby, kiedy wyrażają:
,,Masz prawo wyrażać to, co czujesz”.
,,Szanuję cię jako osobę myślącą i czującą”.
,,Mógłbym się od ciebie czegoś nauczyć”.
,,Chciałbym naprawdę usłyszeć, jakie jest twoje stanowisko”.
poprzez czynne słuchanie ( najodpowiedniejsze, kiedy dziecko daje do zrozumienia, że ma problem, np. córka nastolatka jest rozczarowana, ponieważ żaden chłopak się z nią nie umawia ; czynne słuchanie czyli zaakceptowanie tego, co dziecko odczuwa, zamiast podejmować próby natychmiastowej reakcji, pocieszania, uspokajania - dzieci chcą wiedzieć, że się wie, jak nędznie się czują.
Większość rodziców ulega pokusie, aby przejmować na własność problemy ich dzieci tak, jak w następującym przypadku:
Johny: Tom nie chce bawić się ze mną. Nigdy nie chce tego, czego ja chcę.
Matka: A dlaczego nie mówisz, że ty chcesz robić to, czego on chce? Musisz nauczyć się zgadzać z twoimi małymi przyjaciółmi. (Radzenie, moralizowanie.)
Johnny:Nie chcę robić tego, czego on chce, a poza tym nie chcę się zgadzać
z tym głupim chłopakiem.
Matka: Więc idź i poszukaj sobie kogoś innego do zabawy, jeśli chcesz dalej psuć zabawę. (Propozycja rozwiązania, strofowanie).
Johnny: On psuje zabawę, nie ja. I nie ma tu nikogo innego do zabawy.
Matka: Jesteś tylko w złym humorze, bo jesteś zmęczony. Jutro inaczej będziesz myślał o tym. ( Interpretacja, uspokajanie.)
Johnny: Nie jestem zmęczony, a jutro nie będę myślał o tym nic innego. Po prostu nie rozumiesz, jak bardzo nienawidzę tego małego skarżypyty.
Matka: Przestań tak mówić! Jeśli jeszcze raz tak usłyszę, że tak będziesz mówić o którymś ze swoich przyjaciół, pożałujesz...( Rozkaz, groźba )
Johnny (oddala się niezadowolony): Nienawidzę tej okolicy,. Chciałbym, żebyśmy się stąd wyprowadzili.
Teraz z kolei Gordon podaje przykład, jak jedno z rodziców może pomóc temu samemu chłopcu poprzez czynne słuchanie:
Johnny: Tom nie chce dziś bawić się ze mną. Nigdy nie chce tego, czego ja chcę.
Matka: widać, że jesteś zły na Tommy'ego. (Czynne słuchanie.)
Johnny: I to jak! Nie chcę już nigdy z nim się bawić. Nie chcę, żeby był moim przyjacielem.
Matka: Jesteś tak zły na niego, że czujesz, że nie chcesz go nigdy widzieć.(Czynne słuchanie.)
Johnny ; Tak jest. Ale jeśli on nie będzie moim przyjacielem, nie będę miał się z kim bawić.
Matka: Nie chciałbyś pozostać bez przyjaciela. (Czynne słuchanie.)
Johnny: Tak. Myślę, że muszę jakoś z nim wytrzymać, ale jest mi bardzo trudno nie być na niego wściekłym.
Matka: Wolałbyś z nim wytrzymać, ale jest ci trudno nie być wściekłym na Tommy'ego. (Czynne słuchanie)
Johnny: Przedtem nigdy do tego nie dochodziło, ale to było wtedy, kiedy on był zawsze gotowy robić to, czego ja chciałem. On już nie chce pozwolić na to, żebym to ja ciągle rozkazywał.
Matka: Teraz nie jest ci łatwo mieć wpływ na Tommy'ego.(Czynne słuchanie.)
Johnny: Na pewno nie. Ale zabawa jest przez to przyjemniejsza.
Matka: Właściwie on bardziej ci się teraz podoba. (Czynne słuchanie.)
Johnny: Tak. Ale jest trudno już mu nie rozkazywać; jestem do tego przyzwyczajony. Może tak często nie kłócilibyśmy się, jeślibym mu od czasu do czasu pozwolił robić to, co chce. Myślisz, że tak byłoby dobrze?
Matka: Sądzisz, że mogłoby pomóc, jeślibyś czasem ustąpił. (Czynne słuchanie.)
Johnny: Tak, może. Spróbuję kiedyś.
Jak ukazują to powyższe przykłady, aktywne słuchanie matki pozostawiło Johnnowi jego problem, złość minęła, chłopiec zaczął rozwiązywać problem i uważniej popatrzył na siebie samego. Pokusa rodziców polega na tym, żeby wtrącić się i pouczyć dziecko lub pokazać mu szerszy obraz, przez to odsuwają od siebie dzieci. Dzieci zaś spuszczają kurtynę, która oddzieli na zawsze ich własne myśli od myśli rodziców Nic dziwnego, że istnieje różnica pokoleń. Utrzymuje się ona w tak wielu rodzinach, ponieważ rodzice nie słuchają, pouczają, wyszydzają, poprawiają, ganią wypowiedzi, które świadczą o rozwoju refleksyjnego myślenia ich dzieci.
Pierwsza część książki podaje sposoby na to, jak słuchać, żeby dziecido nas mówiły. W drugiej części natomiast autor odpowiada na pytanie, jak należy mówić, żeby dzieci nas słuchały. Inaczej mówiąc ; jak rodzice mogą rozmawiać ze swoimi dziećmi, aby te usłyszały uczucia rodziców i miały wzgląd na ich potrzeby. W tym celu rodzic musi sobie zadać pytanie, czy jego wypowiedzi kierowane do dziecka zorientowane są na ,,ty” czy na ,,ja”. Wypowiedź typu ,,Ty jesteś źle wychowany” ukazuje, że w dziecku jest coś złego. Tak rozpoczęta konfrontacja zwykle kończy się kłótnią, w której obie strony na zmianę bronią się i atakują. Dlatego o wiele skuteczniejszą od wypowiedzi zorientowanej na ,,ty” jest wypowiedź zorientowana na ,,ja”. Polega ona na tym, aby uświadomić dziecku otwarcie, jak jego zachowanie oddziałuje na rodzica. Wypowiedzi ,,ja” składają odpowiedzialność za zmianę zachowania w ręce dziecka. Zdania ,,Au, to mnie mocno zabolało. Nie lubię, kiedy ktoś mnie depcze.” Mówią, co czuje rodzic, pozostawiają jednak dziecku decyzję, co ma zrobić. Świadczą o zaufaniu do dziecka. Ponieważ są szczere, skłaniają do wzajemnej szczerości. Skuteczne wypowiedzi ,,ja” mogą przynieść zadziwiające rezultaty. Dzieci są zaskoczone, gdy słyszą, co i jak ich rodzice odczuwają, gdyż często nie wiedzą, jak ich zachowanie działa na innych. Mogą okazać zrozumienie i poczucie odpowiedzialności, jeśli tylko dorośli poświęcą trochę czasu, by stanąć z nimi na równej płaszczyźnie.
Władza rodzicielska nieuchronnie się kończy. To kolejna prawda, jaką
T Gordon próbuje uświadomić rodzicom. Rodzice, którzy we wczesnej młodości swoich dzieci opierali się głównie na władzy, pewnego nieubłaganego dnia doznają okropnego szoku, gdy ich władza wyczerpała się i pozostało im bardzo mało wpływu albo żaden. Młody człowiek, ponieważ zdobył wystarczające siły, aby samodzielnie zaspokajać swoje potrzeby, nie potrzebuje już bać się władzy rodziców. I buntuje się nie przeciw rodzicom, ale przeciw władzy. Gdyby rodzice mniej liczyli na władzę, a więcej na metody bez użycia władzy, aby wpływać na dziecko od najmłodszych lat, dziecko miałoby mniej powodów do podnoszenia buntu, gdy wchodzi w wiek młodzieńczy. Stosowanie rodzicielskiej władzy wyzwala u dzieci następujące mechanizmy obronne:
opór, przekora, bunt, negacja,
złość, gniew, wrogość,
agresja, środki odwetowe, kontratak,
kłamstwo, ukrywanie uczuć,
obwinianie innych, plotkowanie, oszukiwanie,
dominowanie, komenderowanie, tyranizowanie,
przymus zwyciężania,
organizowanie się przeciw rodzicom,
uległość, posłuszeństwo,
ubieganie się o względy,
przystosowanie się, brak siły twórczej, obawa przed spróbowaniem czegoś nowego, wycofywanie się, ucieczka, marzenia.
Tak. Władza rodziców wyczerpuje się nieuchronnie, i to szybciej, niż myślą. To dlatego konflikty należy rozwiązywać metodą bez porażek, czyli metodą bez stosowania siły, w której żadna ze stron nie jest zwycięzcą ani pokonanym. Rozwiązanie musi zadowolić obie strony.
Dlaczego ta metoda jest skuteczna?
dziecku zależy na wypełnianiu zobowiazań, jakie wzięło na siebie,
jest szansa na znalezienie najlepszego rozwiązania,
rozwija sprawność myślenia u dzieci,
wyzwala mniej wrogości a więcej miłości,
likwiduje konieczność stosowania siły,
dociera do istoty problemu,
traktuje dzieci jak dorosłych,
jest terapią dla dziecka uwikłanego w swoje problemy.
Gordon zapewnia, iż więcej zyskuje się przez zaufanie dobrym zamiarom dziecka i jego poczuciu odpowiedzialności. Dzieci mówią do rodziców, wreszcie do nas, wychowawców:
,,Jeśli czuję, że masz do mnie zaufanie, nie będę się skłaniał do tego, by je zawieść. Jeśli jednak czuję, że rodzic albo nauczyciel mi nie ufają, wtedy mogę robić dalej, co chcę, bo i tak tego ode mnie się nie spodziewają. Sądzą oni, że jestem zły.”
Opracowała Kazimiera Wiśniewska
Bibliografia:
Thomas Gordon ,,Wychowanie bez porażek”- Warszawa: PAX, 1991
1
7