NOTATNIKA DŁUŻNIKA - O PRAWIE FINANSOWEGO SIANIA I ZBIERANIA
Napisał KS. ANDRZEJ SIEMIENIEWSKI
W pierwszym odcinku „ZWIERZEŃ DŁUŻNIKA” wspomniałem o szczególnym historycznym długu wdzięczności, jaki katoliccy członkowie odnowy charyzmatycznej winni są chrześcijanom zielonoświątkowym, zwłaszcza tym ze Stanów Zjednoczonych.
Padła tam też propozycja kontynuacji „zaglądania za zielonoświątkowy płot”, aby sprawdzić, czy ekumeniczny sąsiad nie mógłby nas zainspirować na niwie apologetycznej: mianowicie do naprostowania niektórych postaw w naszym katolickim środowisku charyzmatycznym. Okazało się, że bracia zielonoświątkowcy mają niejednokrotnie więcej odwagi niż niejedno środowisko katolickie w piętnowaniu nadużyć, które pochodzą z rozmijania się z duchem ewangelicznym, z szerzenia pseudobiblijnych dziwactw, a czasem nawet wprost z rażących nadużyć. Szczególnie pomocne okazał się w tym Międzynarodowy słownik ruchów pentekostalnych i charyzmatycznych (International Dictionary of Pentecostal and Charismatic Movements), sztandarowe dzieło najlepszych zielonoświątkowych i charyzmatycznych teologów z różnych wyznań chrześcijańskich, głównie z USA.
Z bardziej praktycznie nastawionych głosów pomogło nam też specjalne oświadczenie Ogólnoamerykańskiej Rady Głównej Zborów Bożych (Assemblies of God) w USA: Przebudzenie w czasach ostatecznych jako suwerenne dzieło Ducha Świętego. Tym razem zwrócimy uwagę na kolejny fragment tego wartościowego tekstu. Możemy się z niego dowiedzieć się, że:
„Podczas przebudzeń Bóg często przypomina Kościołowi o zaniedbywanych prawdach. W trakcie takich wydarzeń nietrudno popaść w skrajności. Jedni odrzucają możliwość przywrócenia zapomnianych nauk biblijnych, podczas gdy inni, powodowani gorliwością, wychodzą w swoim nauczaniu poza ramy wyznaczone przez Pismo. Obydwie skrajności są niebezpieczne i przynoszą hańbę sprawie Chrystusowej”.
Jak widać, środowiska zielonoświątkowe nie obawiają się używać takiego słowa, jak „hańba”, aby ocenić wypaczenia zdarzające się nawet wśród charyzmatyków różnych obrządków.
Dziś więc kolej na następny z popularnych w odnowie charyzmatycznej tematów: to znaczy sławetne „błogosławieństwo finansowe”. Zacznijmy od wspomnianego Oświadczenia Rady Głównej Zborów Bożych, która wypowiada się na ten temat ostrożnie i raczej wstrzemięźliwie:
„Bóg błogosławi wierność, lecz Jego błogosławieństwo nie zawsze polega na zyskach natury finansowej. Istnieją duchowe zasady siania i zbierania, lecz wyłudzanie pieniędzy od ubogich w celu podnoszenia własnej stopy życiowej jest procederem haniebnym. Skoro pewnego dnia będziemy musieli zdać sprawę z każdego nieużytecznego słowa (Mt 12,36), możemy też przypuszczać, że zostaniemy również rozliczeni z każdego grosza zdobytego nieuczciwymi metodami”.
Co to są owe „duchowe zasady siania i zbierania” - tego oświadczenie nie wyjaśnia. Ale zwykle w kręgach charyzmatyczno-zielonoświątkowych określa się w ten sposób wiarę, że jeśli ofiarujemy pieniądze osobie głoszącej słowo (ten etap nazywa się „sianiem” pieniędzy), to Bóg w nagrodę zwróci nam ich więcej (to - jak łatwo się domyślić - jest etap finansowego „zbierania”). Zasady te przybierają wtedy postać „zasad błogosławieństwa finansowego”. W brutalnym skrócie wygląda to następująco: na apel kaznodziei daj dolara, a w krótkim czasie Bóg tak ci pobłogosławi, że będziesz miał dwa dolary. Wtedy będziesz mógł dać oba dolary na tacę. Na rezultat nie będziesz długo czekał, gdyż „zasiałeś swoje pieniądze w Panu”, a więc niedługo na mocy duchowego prawa Bóg pozwoli ci zebrać cztery dolary. I tak dalej. Czekają na ciebie niezwykle sumy: otrzymasz trzydzieści, sześćdziesiąt albo nawet i sto dolarów, zgodnie z tekstem Mt 13,8 (!!!). Uzasadnia się to wszystko tekstami z Pisma Świętego, np.: „Kto hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie” (2 Kor 9,6) albo „Dawajcie, a będzie wam dane” (Łk 6,38)
Praktyczne rezultaty tego nauczania bywają następujące: amerykański kaznodzieja R. Tilton zapewniał kiedyś, że „bycie ubogim jest grzechem”; Oral Roberts napisał dzieło pod tytułem Jak dowiedziałem się, że Jezus nie był ubogi. Gloria Copeland, pisząc, że „wolą Bożą jest powodzenie”, snuje swoje refleksje na temat obietnicy Jezusa „otrzymania stokroć więcej” przez tych, którzy „opuszczą wszystko dla Niego” (Mk 10,30):
„Daj dziesięć dolarów, a otrzymasz tysiąc. Daj tysiąc, a otrzymasz sto tysięcy. Wiem, że umiesz mnożyć, ale chcę, abyś czarno na białym zobaczył, ile to naprawdę jest «stokroć». Daj dom - a otrzymasz sto domów; albo wartość jednego domu - a otrzymasz sto razy więcej. Daj samochód - a będziesz zaopatrzony w samochody przez całe życie. Krótko mówiąc, tekst Marka 10,30 to dobry interes”.
Wszystkie wymienione osoby są znane i cenione w środowisku zielonoświątkowo-charyzmatycznym, w tym również wśród grup katolickich. Na jakiej podstawie tak nauczają? Jaka logika za tym stoi? Otóż jeśli Jezus obiecuje zamożność i zdrowie, to - według Tiltona i jemu podobnych - człowiek ubogi i chory najwidoczniej grzeszy brakiem wiary. Jego kłopoty są ewidentnym dowodem niskiego zaufania do Jezusa. Dlatego z choroby i ubóstwa powinien się… nawrócić. Kenneth Hagin, główny nauczyciel kontrowersyjnego Ruchu Słowa Wiary, uczy: „Mamy modlić się o konkretny rezultat. Jeśli nie ma rezultatu, to nasze życie modlitwy jest klęską […]. Jeśli modlisz się o pieniądze, to wydaj rozkaz, aby te pieniądze zostały uwolnione w imię Jezusa […]. W imię Jezusa mogę rozkazać pieniądzom, aby przyszły do mnie”. F. Price zaś dzielił się następującą własną refleksją na temat biblijnego nauczania: „Biblia mówi, że Jezus zostawił nam przykład i że powinniśmy iść w jego ślady. To właśnie dlatego jeżdżę rolls-royce'em. Idę w ślady Jezusa”.
Ciekawych rzeczy można się dowiedzieć na ten temat ze Słownika pentekostalnego. Okazuje się, że rzekoma nauka chrześcijańska o „zasadach finansowego siania i zbierania” nie sięga bynajmniej czasów Jezusa. Próżno szukać jej też w czasach Apostołów ani nawet w ciągu lat reformacji. Nie znajdziemy jej nawet w czasach, gdy powstawał przed wiekiem ruch zielonoświątkowy. Nauka ta jest wyjątkowo świeżej daty. A konkretnie - ma około 50 lat. Oto czytamy w Słowniku, że pewien Amerykanin, Asa Alonso Allen, „był jednym z pierwszych, którzy apelowali o wsparcie finansowe, wykorzystując wątek finansowego błogosławieństwa dla osoby wspierającej go”. Allen, korzystając z ofiarowanych mu zasobów, założył nawet posiadłość, którą nazwał „Doliną cudów”.
Również z książki zredagowanej przez jednego z największych teologów zielonoświątkowych na świecie, Vinsona Synana, można się dowiedzieć, że dopiero w drugiej połowie XX wieku zaczęto nauczać w kręgach zielonoświątkowo-charyzmatycznych, że finansowe powodzenie jest prawem każdego nowo narodzonego chrześcijanina. Wcześniej natomiast nauczano inaczej: zgodnie z Biblią głoszono, że nie można być uczniem Jezusa, nie wyrzekając się w jakiś sposób dóbr materialnych („Nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem” - Łk 14, 33), oraz że chrześcijanie powinni być zadowoleni, jeśli mają co jeść i dach nad głową (por. 1 Tm 6,8).
Inni autorzy zielonoświątkowi jeszcze bardziej bezpośrednio wyrażają swoją odrazę do nauczania o finansowym błogosławieństwie Bożym dla tych, którzy swoje zasoby udostępnią temu właśnie, kto ich tak naucza (czasem zakamuflowanego pod hasłem, że „dajesz Kościołowi” albo „dla Pana”). Największy spośród zielonoświątkowych teologów, W. Hollenweger, pisze bez ogródek: „Niezamężne kobiety, a zwłaszcza wdowy, to ulubione danie tych wilków religijnych”. A przychylny zielonoświątkowcom H. Cox przestrzegał: „Ruch zielonoświątkowo-charyzmatyczny mógłby zniknąć, rozpływając się w fali New Age. Popularność «teologii zdrowia i zamożności» pokazuje, jak szybko mogłoby to nastąpić”.
Cóż takiego niewłaściwego jest z zdrowiu i zamożności, aby wywołać podobną reakcję zdecydowanie sympatyzującego z pentekostalizmem teologa? Nie chodzi mu oczywiście o pragnienie zdrowia i zabezpieczenia materialnego, co każdy człowiek uzna za normalne i pożądane. Nie ma też nic nagannego w finansowym wspieraniu duchownych - księży czy pastorów: w końcu takie są normy biblijne ( patrz Łk 10,7; 1 Kor 9,13-14 oraz 1 Tm 5,17-18). „Teologia zdrowia i zamożności” (health-and-wealth theology) oznacza jednak przekonanie, że Bóg zobowiązał się „na piśmie” (to jest w Biblii) do obdarowania chrześcijan doskonałym zdrowiem i obfitością materialną jako należną nagrodą za wiarę. H. Cox nazywa taki kierunek myślenia „poważnym odstępstwem od Ewangelii chrześcijańskiej, pochodzącym z takich źródeł sekciarskich, jak New Thought czy dziewiętnastowieczne ruchy leczenia umysłem”.
Ruch zielonoświątkowo-charyzmatyczny okazał się szczególnie podatny na inwazję pseudochrześcijaństwa stawiającego na pierwszym miejscu osobisty sukces i sprowadzającego wiarę do techniki sterowania rzeczywistością dla własnych korzyści. Zjawisko to reprezentuje wewnątrz Kościoła to samo, co New Age w świecie laickim.
Wynikiem tego zjawiska jest obecność wielu elementów gnostycznych w Ruchu Słowa Wiary i w innych podobnych grupach (szerzej o tym - w następnym odcinku). Doszło w nich do ubóstwienia amerykańskiego pojęcia świeckiego sukcesu i materialnej pomyślności - aż do utrzymywania, że choroba jest złudzeniem, a materialna zamożność naturalnym prawem każdego dziecka Bożego.
Charyzmatyczni teologowie protestanccy nieco bardziej radykalnie niż ich katoliccy koledzy potrafią zareagować na te nauczania. Jeden z początkowych liderów Ruchu Odnowy Charyzmatycznej w Kościele baptystów w Anglii, główny superintendent unii baptystów w Londynie, stwierdza:
„Kościół na Zachodzie jest łatwym łupem pochodzących od Antychrysta duchów konsumpcjonizmu i materializmu. Najnowsza osobliwa dewiacja wspierana przez kilku nauczycieli tak zwanej ewangelii powodzenia (prosperity Gospel) jest dziwacznym przykładem tego, co się dzieje, jeśli ludzie ceniący sobie Biblię stracą z pola widzenia wielkie zasady sprawiedliwości, prawości i posłannictwa. Bezbożny wiek łaknie alternatywy: samozaspokojenia przez obfitość zdrowia i powodzenia (health and wealth)”.
W ostrych słowach bywa również wyrażane przekonanie, że wiara objęta hasłem health and wealth i towarzyszący jej metafizyczny rytuał jest schlebianiem „tępemu materializmowi polegającemu na współczesnej religii kłaniania się temu światu”.
Na zakończenie - słowa warte zastanowienia, choć akurat piszący je protestant nie jest członkiem społeczności zielonoświątkowej:
„Kultura amerykańska przeżywa obsesję bezmyślnego materializmu, a [Ruch Słowa Wiary] spełnia w tym rolę stręczyciela. Tuczy się on, propagując ideę, że «dzieci Boże» mogą nabywać bogactwo bez pracy […]. Smutne jest to, że tak duża część współczesnego chrześcijaństwa uwierzyła w to orędzie, które mówi, że przecież raz się żyje i trzeba korzystać, póki czas. Zamiast śpiewać: «Wszystko Tobie oddać pragnę», mówimy: «Mogę wszystko powołać do istnienia magiczną formułą mojej wiary»”.
Porównaj:
- H. Cox, Fire from Heaven - the Rise of Pentecostal Spirituality and the Reshaping of Religion in the 21. Century, Reading (Mass.) 1995.
- H. Hanegraaff, Christianity in Crisis, Eugene (Ore.) 1993.
- W.J. Hollenweger, Pentecostalism: Origins and Developments Worldwide, Peabody (Ma.) 1997.
- D. McBain, Discerning the Spirits: Checking for Truth in Signs and Wonders, London 1992.
- S. Shemeth, Allen, Asa Alonso (1911-70), [w:] International Dictionary of Pentecostal and Charismatic Movements, red. S.M. Burgess, Zondervan - Grand Rapids 2002, s. 311-312.
- V. Synan, The Century of the Holy Spirit, Nashville 2001.
Napisz komentarz (0 Komentarze)