No to zaczynamy. Będzie dramatycznie (przez dwie pierwsze częci-postaram się ;P).
_______________________________________
Biel...czy zasłona...a może ściana mgielna? W każdym razie widać obraz blado i niewyraźnie...kto to jest? Widziała jakąś dziwną istotę...a przed nią ...co to za mała osóbka? I druga- wyższa. Trzecia...też wysoka...i jeszcze jedna...kto to??? Jakby znajome...ale twarzy nie widać. Coś gruchnęło...co to za huk!? Nie może znieść! Zaraz rozsadzi jej głowę!!! Zatykanie uszu nic nie daje...ból...
Noc.
Ciemność.
Hałas.
-Hu...hu...hu...-gwałtownie oddychała. Teraz już widziała bardzo dobrze i wyraźnie...
W ciemnym pokoju...na łóżku...siedziała dziewczyna i kurczowo ściskała mokrą od potu kołdrę. Szeroko otwartymi oczami patrzyła przed siebie. Była u siebie...więc to tylko sen. Uff, ale jaki paskudny. Nawet nie wiedziała o co chodzi.Rozluźniła uścick. Znów huknęło. Wystraszona skuliła się i zatkała uszy. Leżała tak chwilę i nic nie słyszała. Po chwili poczuła chłód pod długą koszulą.
-Brr!!!- uklękła na pościeli. Rozejrzała się. Okno było otwarte, a biała zasłonka gwałtownie powiewała.No tak...
-Burza...-odetchnęła dziewczyna i odgarnęła włosy z czoła.- Stąd ten huk...
Faktycznie za oknem szalała burza.Wiatr wył, a błyskawice przeszywały niebo. Wielkie krople dudniły o szyby.
-Ech...-stanęła na zimną podłogę i podeszła do okna.
Chlup!
Weszła bosą stopą w kałużę.
-Ghrr...- zawarczała. Deszcz zalał jej podłogę. Ze złością zatrzasnęła okno. Krople wściekle uderzyły w okno chcąc dostać się do środka. Dziewczyna wróciła do łóżka.
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
-ssssssssssssssssssssssss.........
-Już...już...nie złość się...już niedługo... -zachichotał słodki głosik.
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
Dzień.
Jasność.
Cisza.
Poranne słońce uderzyło w twarz uśpioną dziewczynę.
-Mmm...-odwróciła głowę. Miała wreszcie trochę spokoju.
STUK!
-Ne...-schowała głowę pod poduszkę.
Drzwi gwałtownie się otworzyły.
-Witaj!!!!!!!!!!!
-Acha...-mruknęła spod poduszki.
Do pokoju wpadł wysoki blondyn z włosami do pasa.
-Wstawaj Lina!!!!- potrząsnął nią.
-Już Gou...chrrrrrrr.....
-Li...^^""""""""-ponownie potrząsnął.
-Czego?-warknęła wyjmując głowę spod poduszki. Rozczochrane, rude kudełki zasłaniały jej twarz.
-Ech...już późno Lineczko!
-Hm?!- odgarnęła włosy jedną ręką- Od kiedy tak do mnie mówisz????
-Od dzisiaj!:)
-A skąd znasz takie zdrobnienia?!!?
-Amelia mi pokazała:) I innych nauczyła! Jak :kotek, misiu...
-Starczy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-wrzasnęła i rzuciła w blondyna poduszką.
-Hej!
-Wyjdź!!!Muszę się przebrać!
-Ale...
-Już!!!
-Ee...jak to było...kotku...?
-Fireball!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Blondyn wyleciał przez okno razem z szybą i framugą. Korzystając z długo utrzymujacego się w powietrzu kurzu, Lina ubrała się i zeszła na dół. Przy stole siedziała już Amelia i Zelgadis. Czarnowłosa księżniczka opowiadała znudzonemu Zelgadisowi jedną ze swych przygód.
-Acha...-potakiwał jej popijając herbatę.
-I wtedy...
-Witam.-powiedziała zaspana Lina i przysiadła się do stołu.
-Witam panno Lino!!!Chce pani posłuchać jak...
-Może później Amelio.^^"
-Cześć.-mruknął Zelgadis.
-Hej. Jakieś śniadanko?
Amelia pstryknęła palcami i kelner poszedł do kuchni.
-Był u pani pan Gourry?- spytała Amelia "niewinnie" spuszczając oczka.
-Był.= =" Co ty mu nagadałaś...
-JA?!!!!!?????Nic!!!!!!-speszyła się i zarumieniła.
-Jasne...o dziękuję.- powiedziała gdy kelner przyniusł kilka talerzy z jedzeniem.
Zapadła cisza.Lina jadła, Zel pił, a Amelia patrzyła na błyszczące włosy chimery.
Do pokoju wpadł Gourry.
-Linka!Nie rób tak więcej!
-Mniam!
-Jedzenie???Daj mi!!!
-Mfoje!!!!!!!- powiedziała wojowniczo i przysunęła talerz do siebie.Widelec groźnie błysnął.
-Nie!!!Podziel się ze mną!!!- podbiegł do stołu i złapał za brzeg talerza.
-Jfeden firfeball ci nfa ranfek nfe stfraczy???-warknęła ściskając talerz.
-Panno Lino...= =""" Proszę nie mówić z pełnymi ustami!
-Zamfknij się!!!
Gourry złapał za widelec i wbił go w bekon. Lina złapała nożem drugi koniec kawałka.
-Zostfaf!!!!!!!!
-Nie!!!!!
Pociągnęli. Bekon rozciągnął się i naprężył. Lina zaatakowała drugą, uzbrojoną w widelec ręką Gourry'ego. Ten sparował jej cios drugim widelcem. Siedzieli tak puszczając błyskawice z oczu i napierając na siebie.Sztućce skrzypiały nieznośnie, a bekon powoli rwał się.
-Panno Lino z tego nic dobrego nie... -zaczęła Amelia. Nie skończyła jednak, ponieważ bekon nie wytrzymał napięcia i pękł. Poleciał na twarz małej księżniczki z wielkim impetem.-AU!!!!- wpadł jej prosto na oczy.
-Bekon!!!!!!!!-krzyknął Gourry z Liną i rzucili się na Amelię.
-Aaa!!-zapiszczała księżniczka gdy zwalono ją na ziemię. Bojąc się, że Lina i Gourry wbiją w nią widelce złapała za bekon i rzuciła w górę.
-Bekon!!!!- ponownie krzyknęła parka i spojrzała do góry. Już czekali aż spadnie do nich, gdy nad głowami przeleciał pies i chwycił w zęby kawałek jedzenia. Skoczył na ziemię i cały zadowolony połknął zdobycz.
-No nie...-jęknęła Lina siadając na ziemi.
-Oddaj!!!!-zawył Gourry.
-Psu z gardła wyciągniesz?-spytała Lina i usiadła spowrotem do stołu. Spojrzała na talerz. Jedyne słowo jakie nasunęło się jej na myśl brzmiało: PUSTY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-Gourry chamie!!!!!!!!!!!!!- zawyła.
-Co???- spytał klęcząc i patrząc głodnym wzrokiem na psa.
-Ee...to nie ty zjadłeś???
-Niby co?-nadal patrzył na biednego psiaka.
-Ee...Amelia?????????
Księżniczka zbierała się właśnie z ziemi.
-Panno Lino...ja?-spojrzała na nią.
-W takim razie...ZEL!!!!!!!!!- spojrzała groźnie.
-?
-Powiedz coś.
Pokręcił przecząco głową.
-Zjadłeś moje śniadanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- rzuciła się na niego.
-!!!!!!!!!
Wstał. Żeby złapać go za górną część peleryny Lina wspięła się na palce.
-Co ty sobie wyobrażasz??????????????????????????
-GULP!-przełknął- Nic.^^
-Ech...= ="-puściła go. Bo w końcu ile można stać na palcach?-GOURRY!!!!!!!!! Ile będziesz jeszcze patrzył na tego psa??????
-Nie wiem...-burknął- Ja chyba go zjem...
-I to co miał w środku?>)
-Nie..._-_
-No, moi drodzy!!!Czas się ruszyć!!!Amelio, wracamy?
-Tak, panno Lino.
Wyszli z karczmy i ruszyli drogą.
Gdy przeszli spory kawałek usłyszeli świst.
-Co to?-spytała Lina.
-Hmmm...-inteligentnie odpowiedział Gourry.
Nagle spowił ich cień. Spory cień. Zadarli głowy do góry.
-Łaaa!!!!!!-wrzasnęła Lina i jak najszybciej odskoczyła.Zalgadis i Amelia uczynili dokładnie to samo czego nie mozna było powiedzieć o szermierzu. Patrzył on jedynie na to co wisiało nad nim. Wisiało? Raczej nie...
ŁUP!!!!!!!!!!!
-AAAaaaaaa!!!!!!-zawył Gourry.
-Gourry!!!!!!!! Żyjesz?????????- zawołała Lina i podbiegła do tego co na nieg spadło.
-Panie Zelgadisie...co to jest?-spytała Amelia podchodząc do wielkiej żółtej masy.
-Nie wiesz???-zdziwił się Zelgadis.
-A poza tym Amelio, powinnaś zapytać "kto", a nie "co".-powiedziała Lina.
-????????
-Ech...Amelio. To jest Filia.- powiedziała Lina.
-Złoty smok!!!!!!!!-krzyknęła Amelia.
-Acha.-potaknął Zel i podszedł do pyska smoka.
-Po czym pani to poznała!??!?!??!?
-A widziałaś kiedyś, żeby smoki nosiły kokardki na ogonach?-Lina również podeszła do pyska. Smok miał zaciśnięte oczy, a po szczęce spływała mu ciemna krew. Miał wiele ran na ciele. Gdy tylko dotknęła ciała Filii, ta zaświeciła jasnym blaskiem.
-Zel, odwróć się!
-Co? Po co?
-Ona się przemieni!!!!!!!!
-I?
- = =""" No już!!!
Zelgadis posłusznie odwrócił się. Faktycznie Filia przemieniła się w człowieka.W tej chwili leżała obok Gourry'ego.
-Hm...-mruknęła Lina i uklękła koło Filii.- Recovery!
Białe światełko zajaśniało przy ciele smoka.
-Amelio, zajmij się Gourry'm.
Amelia posłusznie opatrzyła blondyna.
Po jakimś czasie Filia otworzyła oczy.
-P...Panna...-widziała przed sobą czerwoną plamę.
-Tak Filio, to ja.-powiedziała Lina i pomogła Filii usiąść.-Co ci się stało?
-AAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!-Filia złapała się za twarz i zaczęła krzyczeć.
-Filia!!!!!!Filia!!!!!!-krzyczała Lina i próbowała uspokoić smoczycę. Ta jednak miotała się z zaciśniętymi oczyma. Lina złapała Filię i przytuliła. Smok chciał się uwolnić. Złapała Linę za ręce i ścisnęła.
-AU!!!-krzyknęła Lina, ale nie puściła Filii. Smoczyca coraz mocniej ściskała.Już skóra Liny siniała. -Filia!!!Połamiesz mi ręce!!!!!!
Smok nie słyszał. Lina nie mogła już wytrzymać. Wyrwała jedną rękę, ale drugiej nie dała rady.Smok za mocno ją złapał.-Filia!!!!!!!!!!!!Obudź się!!!!!!!!!-Lina potrząsnęła smokiem. Nic to nie dało. Czuła już jak jej pęka kość przedramienia.-AUUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!!!! Filia!!!!
-Lina, puść ją!!!!!!-krzyknął Zelgadis.
-Nie mogę!!!!!!!- kość nie wytrzymała uścisku złotego smoka. Lina poczuła potworny ból. Oczy zaszły jej łzami.-FILIA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Przepraszam cię, ale nie mogę!!!!!!!!!!!!!!!!! MONO VOLT!!!!!!!!!!!!!!
-AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!-zawył smok. Filię przeszył prąd. Zaklęcie musiało przejść przez smoka kilkanaście razy zanim rozluźniła uścisk. "Jeszcze...nie mogę wyjąć..."-myślała Lina.Po raz dwudziesty wznowiła zaklęcie, co było już lekkim nadwyrężeniem dla jej ręki. Filia już prawie puściła jej przedramię. Gdy Lina kończyła zaklęcie wokół Filii wzbił się wiatr. Włosy obu dziewczyn wzniosły się do góry.
-Panno Lino!!!!!!!!
-Lina!!!!!!!
-Nie!!!Nic nie...róbcie!!!-krzyknęła Lina."Jeszcze...raz..." Ameulety czarodziejki zaświeciły.-MONO VOLT!!!!!!!!!!!
Tym razem potężne zaklęcie mocno ugodziło smoka.
-AAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Jednak po chwili Fili złapała pelerynę Liny.
-Co...
-KHAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!-zasyczała Filia, a oczy zwęziły jej się i zaczęły świecić. Całe zaklęcie powróciło do właścicielki.
-NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!AAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Obie dziewczyny otoczyła wielka, elektryczna kula. Zelgadis postanowił im pomóc. Nie dało się. Gdy tylko bliżył się do nich, energia odrzucała go na kilka metrów.
-Panie Zelgadisie!!!Proszę przestać!!!!-zapiszczała Amelia, gdy Zelgadis po raz kolejny próbował przedrzeć się przez osłonę.
-Ale one mogą zginąć!!!!!!!!!!-krzyknął- Zaklęcie, którym Lina poraziła teraz Filię, dla smoka jest mocne. To znaczy, że dla człowieka, więcej niż śmiertelne!!!!!!
-Oh...
Nagle osłona zanikła. Wiatr przestał wiać, a włosy opadły. Filia puściła Linę całkowicie. Obie padły na ziemię. Co chwilę przechodziły po nich malutkie błyskawice.
-A...-Zel nie widział za co się łapać.-A...Amelio...
-Tak?
-Zobacz co z Filią...delikatnie tylko...
-Dobrze. A pan?
-Zobaczę co z Liną.- podszedł do czarodziejki i przewrócił ją na plecy.-Acha...ręka złamana.Recovery!!!
-Recovery!!!-krzyknęła Amelia i skierowała zaklęcie na smoka.
Po chwili Filia się obudziła. Otworzyła oczy i drżącym głosem spytała.
-A...panienka Amelka?
Amelia kiwnęła głową.
-Lina...Lina...-Zel próbował obudzić nioeprzytomną Linę. Nie rozumiał czemu nie udało mu się uleczyć ręki czarodziejki. To było dziwne. ZA dziwne...
-Uhh...-jęknęła Lina, gdy po godzinie obudziła się. Leżała pod rozłożystym drzewem, przez które prześwitywały promienie. Nagle zobaczyła nad sobą głowę Amelii.
-A...AMELIA!!!!!!-jęknęła.
-Acha. Panie Zelgadisie!!!!Panna Lina żyje!!!Obudziła się!!!!
Zaraz pojawił się koło niej Zel.
-I jak?-spytał.
-Wszystko mnie boli...co się stało?
Po krótkim streszczeniu sytuacji Zelgadis pokazał Linie gdzie spała Filia.
-A to?-spytała pokazując na bandaż na przedramieniu.
-To założył pani, pan Zelgadis.-powiedziała Amelia.
-Nie wiem czemu, ale nie mogłem uleczyć twojej ręki.-rzekł z zadumą.
-Dzięki. :)
Gdy Linie udało się stanąć na nogi, z pomocą Amelii podeszła do Fili.
-Uważaj Lina...-powiedział Zelgadis.
-Spoko. Filia.Filia!
Smoczyca obudziła się i usiadła. Lina lekko się odsunęła.
-Panna Lina!!!!:) Co się pani stało w rękę?
-Nie...nie pamiętasz?
-Czego?
-Ty mi ją złamałaś....-Lina powili wyjaśniła Filii co się zdarzyło kilka godzin temu.
-Panno Lino!!!!!!!!!!!!Tak mi przykro!!!!Nie chciałam!!!!-krzyknęła Filia.-Teraz widzę, że jest pani cała poparzona!!!
-Heh. Dużo w tym mojej winy.-uśmiechnęła się czarodziejka.
-Ależ nie!!!!
-A...co się stało...tobie?-spytała niepewnie Lina.
Filia zadrżała, ale tym razem udało się jej opanować emocje.
-No...byłam w domu, gdy zapukał ktoś. Otworzyłam. Stała tam piękna kobieta z błękitnymi włosami. Gdy weszła rozmawiała o Xellosie. Dawno go nie widziałam i nie wiele miałam do powiedzenia. Zdenerwowała się. I przemieniła w potwora...
-Potwora?
-Tak. Proszę, nie każcie mi jej opisywać!!!!!-Filia zamknęła oczy, które robiły się coraz wilgotniejsze.
-Dobrze.-stanowczo powiedziała Lina- A jak się nazywała?
-NILLYAM...
-Acha. Co było dalej?
-Dalej? Gdy się przemieniła trafiła we mnie kilkoma zaklęciami. Były wyjątkowo mocne. Przemieniłam się i zaczęłam uciekać. Ona wzbiła się w powietrze i leciała za mną. Rzucała zaklęciami. W końcu trafiła mnie. I spadłam. Chciała mnie dobić, ale zobaczyła kogoś. Ja nie wiedziałam kogo. Zapewne was. Zatrzymała się. Uśmiechnęła pod nosem i zniknęła...
-Hm...niedobrze.-stwierdziła Lina- Dlaczego przyszła akurat do ciebie?
-Nie wiem! Może dlatego, że Xellos czasem mnie odwiedzał?
-Hm...Faktycznie dziwne...Po co mogła go szukać?
-Nie wiem.
-A skąd wiedziała, że ty go znasz?
-Nie wiem... Nie wiem, nie wiem, NIE WIEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-Dobrze Filio.-powiedział Zelgadis i porozumiewawczo położył rękę na ramieniu Liny. Ta wetchnęła i z trudem wstała.
-W porządku Filio. Dasz radę iść?
-Tak...
-To choćmy...
-No nie wiem...-powiedział Zelgadis.
-Czemu?
-Według mnie już niedługo zajdzie słońce, a dalej nie znajdziemy tak dogodnego miejsca na spanie jak to. Przy okazji wypoczniemy. Najwyżej dotrzemy do Sailuun z opóźnieniem.
-Jak chcesz. Ale ja tam wypoczynku nie potrzebuję.
-Jasne...= =
-A tak! -krzyknęła i tupnęła nogą. Było to wierutne kłamstwo, które zaraz się wydało poanieważ osłabiona Lina natychmiest upadła na Amelię.
-W porządku panno Lino?- spytała Amelia podnosząc Linę.
-Ta-ak...przepraszam.
-Nic nie szkodzi ^^
-No dobra...zatrzymajmy się.-burknęła Lina.-Zaraz, a gdzie Gourry?!?!!?!?!?!?
All: ...
-Amelio, ty się miałaś nim zająć!!!!-krzyknął Zelgadis.
-A...ale...
-Gdzie on jest??????????-przeraziła się Lina.
-Witajcie!:)- zza krzaków wyszedł ubrudzony blondyn.
-Gdzie się podziewałeś tłumoku????????????????????????????-warknęła Lina.
-Martwiłaś się?
-Nie!!!!!!! Gdzie byłeś pytam się!!!!!!!!
-W lesie.-powiedział szczerze.-A co?
-Co robiłeś????????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-Jagody jadłem.
-WRAU! Głupek!!!!!!!!!
-Czemu?
-Nieważne!!!!!!!!!
Zaczęli się kłócić.
Faktycznie, już niedługo zapadła noc. Miejsce, w którym się zatrzymali było bardzo dobre: miejsce na palenisko znajdowało się na maleńkiej polance otoczonej drzewami. Przy dębach rozstawiono dwa namioty.W jednym spała Lina, Amelia i Filia, a w drugim Zelgadis z Gourrym.
Noc była spokojna i cicha. Wieczorne ognisko nie trwało długo.Po zjedzeniu kolacji, wszyscy siedzieli na ziemi okryci kocami i wpatrywali się w płomienie. Lina była bardzo znużona i po chwili lekko przechyliła się. Zasnęła oparta o drzewo. Amelia rozmawiała z Gourrym, a Zelgadis pilnował ogniska. Sama Filia też szybko zasnęła. Ale zanim opadła na drzewo jak Lina, długo myślała nad tym co się dzisiaj zdarzyło. Czemu zaatakowała Linę? Przecież nie była pod wpływem hipnozy. Wiedziała to na pewno, bo powoli odzyskiwała pamięć z owych zdarzeń. Ale inne pytanie bardziej zaprzątało jej głowę. Dlaczego ten potwór szukał Xellosa?Dlaczego jego? I czemu nie widziała go już tyle czasu? Tak długo jej nie odwiedzał.
-Hej Amelio, czy Filia się martwi?- spytał głośno Gourry.
-Panie Gourry!^^"""-zganiła go Amelia.
Filia uśmiechnęła się pod nosem. Machinalnie usunęła kosmyk złotych włosów z czoła. Schowała go za ucho. Robiła to tylko w dwóch sytuacjach: gdy chciała się komuś podobać, lub...gdy się martwiła.
-Nie Gourry.-powiedziała wolno.-Wszystko w porządku. Tylko...
-Tylko co panno Filio????-spytała Amelia.
-Tylko zastanawiam się. Zastanawiam się nad tym czy...-urwała.
-Czy?-dociekała Amelia.
-Czy panna Lina nie doznała jakiegoś cięższego uszczerbku przeze mnie.-skłamała. Nie chciała powiedzieć o czym na prawdę myśli. Nie chciała zdradzić, że martwi się o tego mazoku. Martwi się? Dlaczego? Przecież jest jednym z najpotężniejszych...
-Myślę, że nie panno Filio^^
-Ej, Amelia. Jaka jest najwyższa góra na świecie?-spytał Gourry.
-Mont Szczyt oczywiście.
-Skąd to wiesz?
-A widzi pan...-i tu Amelia wygłosiła długi monolog dotyczący góry Mont Szczyt i wysokiego poziomu nauczania w Sailuun.
-Ale nad każdą górą znajdzie się wyższa góra.-powiedział Zelgadis odczytując myśli Filii z jej twarzy.
Smoczyca spojrzała na niego. Ich spojrzenia spotkały się. Dalej Zelgadis nic nie powiedział, tylko wrzucił drewno do ognia.
Czy on wie? Czy ot tak powiedział? Nad każdą górą znajduje się wyższa góra... czyli... Cicho pisnęła. Zelgadis nie zwrócił uwagi. Amelia i Gourry na szczęście też nie. Postanowiła przestać o tym myśleć. Jednak postanowić, a zrealizować postanowienie to dwie różne bajki. Oparła się o grube drzewo i zamknęła oczy. Starała się nie myśleć o nim. W końcu usnęła. Amelia i Gourry też niedługo poszli spać. Zelgadis został sam. Co jakiś czas dorzucał do ognia drzewo. Zastanawiał się po co rozłożyli namioty skoro wszyscy śpią przy ognisku. Bez sensu...Przebiegł wzrokiem po wszystkich. Gourry, Filia, ...Amelia...Lina...
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
-Nieładnie...-słodki głosik karcił kogoś- Uciekłaś. Nieładnie!- ktoś pogroził delikatnym paluszkiem.
-Ssss....
-W porządku.-już łagodniej- Ale jutro zrobisz co ja ci każę, rozumiesz?
-sss...
-Tak. Najpierw on. Tylko on. Dopiero później reszta. Trzeba się ich pozbywać...po kawałku...
***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~***~~~**~~~***~~~***~~~***~~~***~~~
-Zieeeeeeeeeew!!!!!!!!!!!!!!!!- Lina przeciągnęła się zrzucając koc.
-Dzień dobry.-powiedział Zelgadis parząc herbatę.
-Już wstałeś???
-Heh, w ogóle się nie kładłem.- uśmiechnął się pod nosem.
-Wariat...I nie jesteś śpiący????
-Nie. Przyzwyczaiłem się.
-He. Podziwiam ^^
-Nie ma czego. Herbaty?
-Mm.
Zelgadis podał jej kubek z napojem.
-Mniam.-siorbnęła trochę.
-Już lepiej się czujesz? Możemy iść?
-No pewnie! -uśmiechnęła się i napięła mięśnie ramienia -Zaraz...a gdzie wszyscy???Nie mówcie, że ja najdłużej spałam!!!!
-Spałaś. Amelia poszła się wykąpać, Gourry zjeść coś w lesie, a Filia nie wiem gdzie.
-O. Jak zawsze poinformowany.-zauważyła Lina.
Zelgadis zaśmiał się i ugasił ostatnie płomienie w ognisku. Nie wiedział czemu, ale było mu ich trochę żal. Tak uwielbiał ogień. Jego ciepło, delikatność,, a zarazem potęgę. Jego barwę i zapach.
-Idziesz?-spytała Lina.
-Co? Yyy...a tak!-zamyślił się.
Dogonili Gourry'ego, Filię, a po chwili doszła do nich Amelia. Szli dalej. W miarę upływu czasu coraz bardziej zbliżali się do Sailuun. Już nie dzieliło ich więcej jak dwie godziny marszu gdy niespodziewanie spotkali zaskakującą przeszkodę. Z lasu wyszła wysoka kobieta. Miała brązowe włosy do pasa. Ubrana była w błękitny żakiet.
-Witam. Która z was to Lina Inverse?
Zapadła cisza. Po chwili wystąpiła Lina.
-To ja.
-Miło mi. Jestem Nillyam.
-Nillyam...-wyszeptała Lina.Odwróciła się do tyłu. Filii nie było.- Gdzie Filia?????!!!!!!!-warknęła.
-Nie wiem. Teraz ten smok mnie nie interesuje.
-Amelia. Znajdź Filię.-powiedziała stanowczo Lina. Amelia mimo, że wolała zostać -nie sprzeciwiła się i odeszła kawałek. Nillyam zrobiła dwa zgrabne kroki w stronę Liny.
-Mam pytanie. To tak dla formalności, bo i tak wiem,że się nie zgodzisz.
-Słucham.
-Czy będziesz moim sługą?
-Nie.
-Spodziewałam się.- zaśmiała się.Nagle podniosła rękę i machnęła nią w poziomie. Ziemia zadrżała, a za Nillyam pojawiła się ogromna przepaść.
-Rozumiem...-zaczęła- ...że oczywistością jest to, że musisz się ze mną zmierzyć.
Lina kiwnęła głową. Nillyam uniosła się kilka centymatrów nad ziemią.
-Wiesz jakie głupstwo popełniłaś?- spytała ze śmiechem.
-Co?
-Czy taka oczytana i obeznana w legendach czarodziejka nie wie, że znajduje się w punkcie "XZ" ?
-Co to jest???-Lina zwróciła się do Zelgadisa.
-Nie wiem...-mruknął.
-Ano oczywiście!!!!!!!!!!-krzyknęła kobieta- Nie mogliście wiedzieć!!!! No bo skąd skoro SAMA stworzyłam ten punkt!!!!!!!!!!!!
-...Więc? Co to za punkt?
-A spróbuj rzucić jakiekolwiek zaklęcie.
-Fireball!!!
Nic. Nawet kłębuszka dymu.
-Fireball!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Mono volt!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Garv Flare!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nic.
-ZEL!!!!!
-Nic!!!!- próbował swoich zaklęć. Nie działało żadne.
-Cholera...-jęknęła Lina.
-Tylko w jednym punkcie możesz rzucić jedno zaklęcie.- uśmiechnęła się złośliwie. -Tu gdzie teraz stoję.-prowokująco usunęła się na bok.
-Słuchajcie...-szepnęła Lina.- Możemy zrobić tak: Gourry, odwrócisz jej uwagę. Ja z Zelem dostaniemy się do tego miejsca. On mnie będzie chronił, a ja wymówię inkantację.Tylko tak ją pokonamy, bo widać, że jest ostra.
-Nie zgadzam się!-powiedział Gourry.
-CO???
-Ja pójdę z tobą, a Zel odwróci jej uwagę.
-Jak chcesz! Gotowi?
-MHM.
-Mają planik...hehe...-szepnęła do siebie Nillyam.
-Już.
Gourry wyciągnął miecz światła i pobiegł z Liną w stronę Nillyam. Zel ją zaatakował. Odsunęła się w taki sposób, że za Liną znajdowała się przepaść. Ale był Gourry- jej przyjaciel. Zaczęła wymawiać.
-Nieprzenikniona ciemność mroczniejsza odśmierci....
Zel natarł na Nillyam. Ta jednak była wyjątkowo szybka i złapała Zelgadisa od tyłu za szyję. Unieruchomiła go.
-Szlafg!!!!-zaczął się dusić. Jak mógł dać się tak złapać. Jak dziecko!!!!!!!! Był wściekły.
-Szkarłat płynącej krwi...w strumieniu czasu wielka potęga tkwi...
-Buahaha!!!!!!-zaśmiała się Nillyam i patrzyła na nią.
-...niech głupcy co na mej drodze stoją zostaną porażeni mocą twoją, którą i ja władam... Dragu Slave!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Lina zaatakowała ognistą kulą. Nagle dłoń Nillyam powiększyła się i zmieniła wygląd. Była błękitna z szalenie długimi paznokciami. Trzymała w ręku jakiś przedmiot. Odrzuciła Zelgadisa, który wpadł w koronę drzewa. Nagle wchłonęła całą energię Dragu Slave i zamknęła w szklanej kuleczce,
-Co...-Lina spadła na ziemię.
-Nie bój się!!!!!!!-Gourry stanął tuż przed nią.
Zel powoli wyszedł zza drzewa.
-Teraz!!!!!- kobieta rzuciła kuleczkę w stronę Liny.
-Gourry uciekaj!!!!!!!!!!!!!!-krzyknęła Lina. Dopiero teraz ją olśniło. Jak mogła dać się wrobić???? Jak mogła???? Teraz było to oczywiste!!!!!!!!! Była taka ślepa...Chodziło o wyeliminowanie jednego z nich...i nie chodziło o nią...
-Nie!!!!
-Uciekaj!!! Ona mi nic nie zrobi!!!!!!!!!! POLUJE NA CIEBIE!!!!!!!!!!!
-Co????????????-zdziwił się blondyn i odwrócił do Liny.
-Co??-szepnął Zel. Był za daleko.-Gourry uciekaj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- do niego też dotarła cała prawda.
Nillyam była zaskoczona. Przyśpieszyła lecącą kuleczkę. Ta zatrzymała się tuż przy piersi Gourry'ego.
-HM???
-Za późno...nie!!-zapiszczała Lina.
Kuleczka pękła. WYdobył się z niej jedynie potężny wiatr, który popchnął Gourry'ego o kilka kroków. Blondyn zahaczył o leżącą na brzuchu Linę i przewrócił się. Wprost w przepaść. Miecz światła poleciał w dół. On jednak zdążył złapać się o występ skalny. Nillyam nie przewidziała tego. Lina rzuciła się na pomoc przyjacielowi.
-Gourry!!!!!!!!!
-Lina!!!Gourry!!!!-Zel pędził do nich.
Już...już...tak blisko... Gourry nie spadaj!!! Była tak blisko!!! Już miała go złapać gdy...
-LINAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- kamień którego trzymał się Gourry, oderwał się od podłoża i został zniszczony zaklęciem Nillyam.Krew z ręki szermierza zachlapała sąsiedni kamień. Gourry Gabreiev spadł w przepaść...nieprzeniknioną ciemność...mroczniejszą od śmierci...
-GOURRY!!!!!!!! Ray Wing!!!!!!- Lina skoczyła.
-Przecież nie możesz tu czarować!!!!- krzyknął Zelgadis i popędził szybciej. Lina faktycznie nie wzniosła się. Obsunęła się...za Gourry'm...
-L...-urwał...
__________________________________
Podoba mi się. >:] Nie poradzę, ale podoba mi się!!!Bez kitu.
Shi-san >:]
zbigniew.drogi@neostrada.pl
7