Listopadowe popołudnie, zimne i ciemne. Idę do sąsiadki na pogaduchy i już na klatce schodowej mam przeczucie, jakże miłe, że trafię na ciepły poczęstunek. Zapach smażonego na maśle czosnku i cebuli pozwala na trafienie pod odpowiednie drzwi z zamkniętymi oczami. Madzia od progu krzyczy: - Dobrze, że wpadłaś, zrobiłam cebulową, już miałam do ciebie dzwonić.
Cebulowa - zupa biedaków. Taka prosta i taka dobra. Wystarczy cebula, czosnek, masło i kilka grzanek z serem. I oczywiście obowiązkowo zioła. Najlepiej świeże, ale dobre będą jakiekolwiek. Jeśli komuś uchowało się białe wino w lodówce (zakładam, że to niemożliwe, ale cuda się zdarzają) można dolać do gotującej się zupy, a potem wzmocnić jeszcze smak odrobiną wylaną na grzanki, które już pływają w naszym talerzu. Madzia gardzi winem w cebulowej i dolewa kieliszek brandy. Dodatkowo stawia po pięćdziesiątce dla gości. Tak, to bardzo rozgrzewająca zupa.
Jesień i zima to pory, w których nie mogłabym obejść się bez zupy. Jakże to miły widok - zupa pyrkająca na gazie, a potem talerze pełne gorącego płynu. O tej porze roku w mojej kuchni pomidorowa przestaje być zwyczajną pomidorową. Z dodatkiem kurkumy, imbiru i gałki muszkatołowej przybiera egzotyczną formę. Staje się pełnoprawnym jednogarnkowym daniem, dumnie goszczącym na stole w porze obiadowej. Zapomniałabym, jest z ziemniakami a czasami z soczewicą. Taką zupę można zagęścić dowolnymi warzywami, w wersji „meksykańskiej” występuje z kukurydzą, czerwoną fasolą i oczywiście chili. Można dodać curry, garam masala, cokolwiek wam przyjdzie do głowy i co znajdziecie w kuchni. Teraz szczególnie polecam przyprawy rozgrzewające.
Puree ziemniaczane z odrobiną gałki muszkatołowej… niby nic wielkiego, a jaki efekt. Przedtem wymieszane z masłem i mlekiem, jeśli ktoś lubi. Można jeszcze dodać podsmażoną cebulę czy boczek, ale to już pewnie wszyscy mieli okazję spróbować, niezależnie od regionu Polski w jakim mieszkają. Do spróbowania polecam też puree marchewkowe z imbirem, masłem lub śmietaną, może być w zastępstwie ziemniaków lub jako jarzynka.
Miałam ostatnio okazję spróbować zupę serową z orzechami. To najnowszy pomysł Magdy, która mimo sporej wiedzy kulinarnej, z lubością omija utarte szlaki. Ku rozpaczy swojego męża, typowego miłośnika schabowego z kapustą, zamkniętego na smakowe eksperymenty drugiej połówki. Serowa, posypana prażonymi orzechami włoskimi, z odrobiną białego wina i gałką muszkatołową. Bardzo gęsta i aromatyczna. Do tego jeszcze ciepłe czosnkowe paluchy, których maczanie w serowej powoduje absolutną ciszę przy stole. Madzia nie używa serków topionych, rozpuszcza cheddar i goudę w wywarze warzywnym z imbirem, dodaje niewielką ilość prażonych jabłek i trochę wina. Uciera tuż przed podaniem gałkę muszkatołową, a na samym końcu praży orzechy. Jestem fanką jej kuchni, tym bardziej, że nie chowa swoich przepisów do szuflady, ale z wielką przyjemnością opowiada co i jak po kolei uczyniła.
Zimniejsze pory roku jakoś tak automatycznie powodują zwiększone używanie przypraw i to nie koniecznie tych egzotycznych. Nie zapominajmy i nie lekceważmy naszych, sprawdzonych: majeranku, tymianku, rozmarynu, jałowca czy czosnku. Jedliście kiedyś zupę czosnkową? To kolejny przepis z taniej kuchni. Wystarczą ziemniaki, czosnek, dobry bulion i jedna cebula. Cała tajemnica tej zupy tkwi we wcześniej upieczonym czosnku, najlepiej w folii aluminiowej. Gdy osiągnie konsystencję kremu, jest gotowy. Gotujemy go z ziemniakami i podsmażoną cebulką, potem wszystko miksujemy i posypujemy pietruszką lub szczypiorkiem. Można do tego dorzucić oczywiście kawał mięsa i podać wszystko z chlebem. Drugie danie nie będzie już potrzebne.
Jak można wzmocnić rosół? Imbirem i smażonym z solą pieprzem syczuańskim. Prażony pieprz zacznie „strzelać” na patelni, a to znak, że jest już gotowy do utarcia w moździerzu. Nada zupie lekko cytrynowy posmak i moc odpowiednią na jesień. Odnośnie rosołu przypomniało mi się, że na Kurpiach rosół podaje się z ziemniakami. Co region to inny zwyczaj. Moja babcia gotowała kaszę mannę w bulionie z przyprawami. Musiała mieć na tyle gęstą konsystencję, aby później można było ją wylać na talerz i po ostygnięciu pokroić w kostkę. I ta właśnie kostka zastępowała makaron w rosole. Nienawidziłam tego jako dziecko, a teraz wspominam z sentymentem.
Bardzo chętnie wpadam teraz na szybką zupę do pewnej knajpki w Gdańsku. Gulaszowa w wersji bezmięsnej z soczewicą, pomidorami, tymiankiem cytrynowym i curry. Tyle jestem w stanie w niej zauważyć i wyczuć. Nie pomogły najpiękniejsze uśmiechy, obsługa ignoruje pytania: - Jak ją się robi? Nie dziwię się, ale zawsze próbuję i na końcu języka mam zdanie: - A Madzia to podaje przepisy…