"Niech żyje wolność gospodarcza! Niech żyje wolna konkurencja", czyli poglądy klasyków francuskiej szkoły ekonomicznej
Środa, 22 października 2003 00:00 | Autor: Eryk Kazanowski
Wolność dla jednostki - to ona, a nie ogół społeczeństwa, miała być tym czynnikiem, który miał gwarantować rozwój gospodarczy krajów. Ale pod warunkiem, że damy jej maksimum swobody. I drugi warunek niezbędny i konieczny: wolna konkurencja. "Wszystko, co ją ogranicza, jest złe; wszystko, co ją rozszerza, jest dobre" wtórowali Johnowi Stuartowi Millowi francuscy klasycy i taka też była ich recepta na zdrowe i dynamicznie rozwijające się państwo. Koniec XVIII wieku nie był spokojnym okresem dla Francuzów. Słaba kondycja gospodarcza, kryzys finansów państwa, niezadowolenie i bieda, a także wysokie aspiracje i chęć dojścia do władzy elit finansowych i bogatego mieszczaństwa - to wszystko spowodowało, że dochodziło do protestów i rozruchów w całej Francji. W końcu we francuskim kotle wybuchło - 14 VII 1789 ludność Paryża zdobyła Bastylię - symbol ucisku monarchii absolutnej i nastąpił początek Wielkiej Rewolucji Francuskiej, walki o "równość, wolność i braterstwo" oraz wielkiej nadziei na zmiany. Pod wpływem wydarzeń, w ramach tzw. Konstynuanty - aktu stanowiącego rodzaj wstępnej Konstytucji - ustalono Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. Głosiła ona równość, wolność, braterstwo i likwidację ucisku, obalała ustrój stanowy. Potem uchwalono szereg reform regulujących stosunki społeczne we Francji, między innymi skonfiskowano dobra kościelne i szlachty będącej na usługach króla, zlikwidowano cła wewnętrzne oraz ustrój cechowy i feudalny. Radykalnej poprawy to nie przyniosło, bo kryzys ekonomiczny państwa z dnia na dzień nie zniknął, wciąż dochodziło do kolejnych powstań i zamachów stanów, a szczytne idee nie przyniosły chleba obywatelom. Sytuacja jednak stabilizowała się - w 1795 zostaje uchwalona konstytucja, a w 1799 władze obejmuje Napoleon I Bonaparte. Wraz z nim przychodzą nieco lepsze czasy. W takim to też gorącym okresie zaczyna rodzić się w pierwszej połowie XIX w. we Francji klasyczna myśl ekonomiczna. Wielka Rewolucja Francuska naturalnie także znajduje swoje odbicie w poglądach ówczesnych ekonomistów, czego wynikiem jest ścieranie się nurtów. Z jednej wciąż żywe jeszcze idee merkantylistów, z drugiej strony rozwijający się i wzbudzający wielkie nadzieje kapitalizm. Ale kapitalizm, który z jednej strony wykorzystuje rewolucyjne hasła wolności i równości, zaś z drugiej - obojętnie i stanowczo obchodzący się z powszechnym zjawiskiem biedy i w ten sam sposób podchodzący do zagadnień związanych z polityką społeczną. Dlatego też liberalizm klasycyzmu jest poddany ostrej krytyce, w której prym wiodą socjaliści zrzeszeniowi czy komuniści egalitarni. Francuska szkoła klasyczna jednak broni się dzielnie. Wysuwa argumenty gloryfikujące wolność gospodarczą i optymizm na poprawę funkcjonowania ustroju społecznego. I są tego efekty - te myśli promieniują w końcu na wiele krajów europejskich, a francuska myśl klasyczna zyskuje na znaczeniu. Z pewnością także dlatego, że pisarze francuscy niewiele zajmowali się teorią ekonomii, a skupiali się na konkretnych rozwiązaniach i zagadnieniach gospodarczych. Byli wśród nich Pellegrino Rossi (1787-1848), Antoine Cherbuliez (1797-1869) czy Joseph Clement Garnier (1813-1881) - działali oni w początkowym okresie klasycyzmu. W zasadzie jednak ich dorobek opierał się w głównej mierze na poglądach J.B. Saya, dlatego historia dużo większe zasługi przypisuje autorom tzw. późnej francuskiej myśli ekonomicznej - m.in. Fr. Bastiatowi i H.Ch. Careyowi oraz ich naśladowcom.
Frédéric Bastiat (1801-1850)
Frédéric Bastiat był bogatym kupcem, prowadził także dość duży majątek ziemski. Można więc spodziewać się, że ekonomią interesował się od dawna jako praktyk, ale okres jego działalności nabiera kolorów, kiedy zostaje posłem do Zgromadzenia Ustawodawczego. Kiedy "szkoła manczesterska", czyli grupa angielskich przemysłowców i ekonomistów, zaczęła zwalczać cła zbożowe (chroniły one niekonkurencyjne angielskie rolnictwo, zawyżały ceny i prowadziły ludność do nędzy), Bastiat we Francji rozpoczął głoszenie wolności (przez niektórych nazywanej indywidualizmem) gospodarczej, jako samoczynnego źródła harmonii społecznej. Nie spisywał jednak swoich myśli w kolejnych dziełach, jedno po drugim, ale publikował je w publicystycznych pamfletach, dowcipnych i czasami ostrych, w których polemizował z socjalistami i innymi krytykami. W zasadzie jego głównym dziełem jest napisane pięknym, jasnym językiem "Les harmonies economiques" (1850). Cały szereg ujętych w nim problemów, jak oceniają historycy ekonomii, Bastiat potraktował jednak dość powierzchownie i w sposób dość moralizatorski, choć dosyć ciekawie. Bastiat chciał wolności dla jednostki. To jednostka ludzka, a nie ogół społeczny, ma być jedynym czynnikiem sprawczym rozwoju gospodarczego. Pod warunkiem, że damy jej maksimum swobody - "Laissez faire, laissez passer, le monde va de lui memu", czyli - w wolnym tłumaczeniu - "pozwólcie ludziom robić, co chcą, a wszystko pójdzie samo przez się". Drugim jego istotnym postulatem była wolna konkurencja. "Wszystko, co ją ogranicza, jest złe; wszystko, co ją rozszerza, jest dobre" - głosił John Stuart Mill, a Bastiat podpisywał się pod tym obiema rękami. Ceny bowiem, jak uważał, mają być wynikiem swobodnej gry podaży i popytu. I to wszystkie - od cen towarów poprzez ceny pracy aż po ceny kredytu. A zasadniczym hasłem-słowem, które przewija się w jego myślach jest słowo "równowaga". W jego poglądach przebijają zarówno echa myśli A. Smitha, jak i nieco późniejszych konstrukcji mówiących o równowadze. Opisując bowiem ogólne spojrzenie Bastiata na ekonomię można powiedzieć, że był zwolennikiem zasad naturalnych - stwierdza, że "ogólne prawa rządzące życie społecznym są harmonijne: zmierzają pod każdym względem do doskonalenia ludzkości". Dlaczego więc miałoby być inaczej w ekonomii? Uważa, że naturalne prawa ekonomiczne, które są oparte na wolności i z poszanowaniem wszystkich zasad własności prywatnej, przynoszą ludziom największą korzyść i harmonię. I ta harmonia gospodarcza będzie korzystna dla wszystkich warstw społecznych, z pożytkiem dla maksymalnego dochodu, rozwoju i postępu. Z pożytkiem, ale bez gwarancji jego osiągnięcia - zastrzega się Bastiat. Tłumaczy, że harmonia gospodarcza, przy założeniu wolności gospodarczej maksymalizuje wszystkie wielkości w gospodarce, ale tylko te, które istnieją (mówiąc o maksymalizacji czynników gospodarczych myślał o obecnym stanie gospodarki, ustroju społecznym). W innym ustroju gospodarczym, przy np. innej (większej) ilości czynników gospodarczych, krótko mówiąc w innych realiach, ta maksymalizacja może zupełnie się nie sprawdzić. Jednym z podstawowych pojęć harmonii gospodarczej jest pojęcie wartości. David Ricardo określał ją na podstawie ilości pracy potrzebnej do wyprodukowania danego dobra - zgodnie z zasadami sprawiedliwości. Fakty jednak mówiły co innego - wprowadzenie maszyn zakłóciło sprawiedliwe pojmowanie pojęcia wartości i ludzkiej pracy. By więc zasady zgadzały się z rzeczywistością Bastiat podał definicję pracy zaoszczędzonej - jest to ilość pracy zaoszczędzonej posiadaczowi jakiegoś dobra poprzez jego kupno. W ten sposób określił tzw. teorię kosztów reprodukcji (Carey rozwinął ją nieco lepiej). Miała ona jednak pewną słabość - określając wartość jakiegoś produktu (np. wyjątkowo drogiego, cennego, czy skomplikowanego) można uznać, że zaoszczędziło to jego posiadaczowi pracy nieskończenie więcej, a zatem i sama wartość jakiegoś dobra stawałaby się trudna do określenia. Mimo to, Bastiat - idąc dalej - tłumaczy, że jeśli sprzedając komuś produkt zaoszczędza mu się pracy, to wyświadcza się nabywcy usługę. Każda wymiana jest więc świadczeniem usług przez uczestników wymiany. Własność i majątek można zatem traktować jako sumę świadczonych przez jednostkę usług - w ten oto sposób, przez jednych uważany za dość karkołomny, przez innych za dobry - Bastiat wyjaśnił przy okazji możliwość bogacenia się społeczeństwa. Kolejnym zagadnieniem, któremu poświęcił wiele miejsca była sprawa renty gruntowej i wliczania jej w koszty produkcji różnych dóbr. Renta gruntowa - warto tu chyba przypomnieć - była częścią ceny produktu, formą dochodu uzyskiwanego przez właściciela ziemi, którą to ziemię właściciel wykorzystywał do celów produkcyjnych. Wysokość renty zależała od lokalizacji i powierzchni działki, oraz od tego jak dużym powodzeniem cieszył się dany produkt na rynku wyprodukowany na tej działce (od wskaźników popytu i podaży). W swoim czasie zależała także od ceny użytkowania ziemi (wcześniej - najmu czy dzierżawy w okresie pańszczyzny i ustroju feudalnego). Bastiat tutaj także podpierał się częściowo teorią Ricarda. Otóż Ricardo za źródło renty uznał rzadkość (ograniczoną ilość) ziemi i zróżnicowanie jej urodzajności, natomiast zysk był według niego potrąceniem z produktu wytworzonego przez robotnika. Twierdził także, że najgorsze ziemie nie powinny być w ogóle objęte rentą. I właśnie wykorzystując tę ostatnią myśl, Bastiat stwierdził, że taka ziemia pracuje za darmo i że jest ona czynnikiem darmowym. W cenie produktu ziemi, powinien się zatem mieścić tylko nakład kapitału (wniesionego do produkcji) i pracy wytwórcy. Ponieważ w wyniku konkurencji obniżają się koszty produkcji, to cena jakiegoś dobra, jej wartość użytkowa czy pożyteczność na rynku nie zmieniają się, a przyroda wciąż "pracuje za darmo", ergo: ludzkość może się dzięki temu bogacić. Niestety, takie pojmowanie sprawy przez Bastiata historia ekonomii uznała za fałszywe, ponieważ nie pogłębił on swojej teorii: nie wykazał dlaczego ceny produktów rolnych pod wpływem konkurencji muszą spadać, analogicznie do obniżających się kosztów wytwarzania. Nie wspominał też nic o istotnym przecież zagadnieniu wydajności pracy. Nie uwzględnił również przypadków "mieszanych", kiedy przy produkcji jakiegoś dobra można mówić o "współudziale" ziemi z innymi gałęziami. Niemniej, część historyków ekonomii uważa, że swoimi rozważaniami na temat renty gruntowej przyczynił się Bastiat do późniejszej tzw. koncepcji renty konsumenta. Jej istota miała polegać na różnicy pomiędzy użytecznością krańcową dobra, a jego ceną. Poseł Bastiat na posiedzeniach parlamentu naturalnie najczęściej zabierał głos podczas debat o ekonomii. Ale nie tylko. Podczas jednej z dyskusji o kulturze i dotacjach również się wypowiedział i - podobnie jak i w sprawach gospodarczych - przedstawił poglądy może i trudne w pierwszej chwili do przyswojenia, ale z pewnością interesujące. W sprawie dotacji do kultury Bastiat wyraził przekonanie, że gdyby państwo nie dotowało jej, bez problemu rozwijałaby się ona na niwie prywatnej, co zresztą miało miejsce (ba, ma dotychczas), lecz z uwagi na monumentalność i rozgłos wokół państwowych przedsięwzięć, nie było to zbyt widoczne. Bastiat część swoich publikacji poświęcił także teorii ludności. Stwierdzał, że stan ludności rozwija się wraz ze wzrostem cywilizacji i dobrobytu - ludność przystosowuje się do istniejących warunków i okoliczności zaś stan tych okoliczności nie prowadzi do przeludnienia. Ustrój gospodarczy, oparty na własności i wolności - pisał Bastiat - dąży do maksymalizacji potrzeb konsumentów. Producenci kierowani własnym interesem dążą do maksymalnego zysku, co wskutek działania konkurencji wywołuje ostatecznie stała obniżkę cen. Na tym naturalnie korzystają konsumenci. A tym bardziej konsumenci zyskają, jeśli z wolnym handlem wyjdziemy poza granice kraju. Dlatego też Bastiat popierał gorliwie handel międzynarodowy. Podsumowując poglądy Fryderyka Bastiata można powiedzieć, że wysunięcie przez niego teorii maksymalizacji zaspokojenia potrzeb społeczeństwa (jako celu może nie najistotniejszego, ale jednego z ważniejszych) było jak najbardziej ideą słuszną. Problem w tym, że Bastiat nie zawsze zdawał sobie sprawę z tego, że owa wolna konkurencja, którą tak bardzo hołubił i która miała przyczynić się do osiągnięcia sukcesu nie zawsze jest w stanie podołać z tak szczytnym celom, jakim było np. dobro ogółu społeczeństwa. W każdym bądź razie nie zawsze podawał precyzyjną receptę, jak ten cel zrealizować. Jednak z całą pewnością należy go uznać za liberała, który wskazywał na absurdy socjalizmu, bowiem jak sam pisał: "Rozważajcie zatem problem w tych jego dwóch aspektach. Widząc użytek, jaki państwo robi z przegłosowanych milionów, nie zapominajcie o użytku, jaki zrobiliby podatnicy - a nie mogą. W ten sposób zrozumiecie, że państwowe przedsięwzięcia to medal o dwóch stronach".
Henry Charles Carey (1793-1879)
Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że jak na reprezentanta francuskiej szkoły klasycznej człowiek ten posiada bardzo dziwne nazwisko, za mało francuskie. Rzeczywiście nazwisko nie jest francuskie, ponieważ Carey był z pochodzenia Amerykaninem, a żeby było jeszcze ciekawiej, to z wykształcenia był księgarzem i wydawcą. Pokaźny majątek, którego się dorobił pozwolił mu spokojnie oddawać się pisarstwu o ekonomii. Choć był Amerykaninem to głoszone przez niego poglądy, skłaniają nas by zaliczyć go do reprezentantów i twórców optymistycznej, klasycznej myśli francuskiej. Należy zwrócić szczególną uwagę na te teorie, które były niezwykle bliskie Bastiatowi (w swoim czasie oskarżył go nawet o plagiat pewnych teorii, ale potem okazało się to niesłuszne). Trzeba jednak przyznać, że nie jest jego wiernym naśladowcą, a niekiedy też ich poglądy znacznie się różnią. Poglądy Careya wypłynęły w dość charakterystycznym momencie. Otóż w okresie rozkwitu liberalizmu, zwłaszcza do 1870 r., w Anglii można było obserwować zjawisko ograniczania oddziaływania ekonomicznego państwa i jego wpływu na przebieg procesów gospodarczych. W gestii państwa pozostał system podatków i ceł, kreacja obiegu pieniądza i systemu bankowego oraz kroki zmierzające do poprawy infrastruktury (rozwój kolejnictwa). Taka polityka liberalizmu gospodarczego na wyspach odnosiła efekt na tyle, że w innych krajach Europy, wobec rosnącego zagrożenia ze strony przemysłu angielskiego, istotne znaczenie zaczęła zdobywać ochrona przed napływem towarów angielskich, tańszych i konkurencyjnych. Wyrazem sprzeciwu wobec status quo było też upowszechnianie idei propagujących szybki i wszechstronny rozwój własnej gospodarki narodowej i utrzymywanie protekcyjnej polityki państwa. Dlatego też poglądy Careya, można powiedzieć trafiły na podatny, francuski grunt. W odróżnieniu od Bastiata, Carey bardziej zdecydowanie i precyzyjnie przeciwstawiał się teoriom D. Ricardo i R. Malthusa. Między innymi podaje o wiele bardziej precyzyjną i logiczną argumentację przeciwstawiającą się tzw. teorii ludnościowej Malthusa. Carey tłumaczy, że przy zwiększaniu się liczby ludności następuje większe zróżnicowanie uzdolnień i lepszy podział pracy. Argumentując swoją tezę opiera się na rozwoju gospodarki społecznej w XIX wieku w Stanach Zjednoczonych: wraz z zagęszczaniem niektórych rejonów przez napływową ludność następował wzrost bogactwa obywateli, a to na skutek powstawania nowych możliwości współdziałania. Obserwując rozwój gospodarki amerykańskiej Carey stara się także zaprzeczyć teorii Ricarda o rencie gruntowej dowodząc, że w miarę gdy ludność zagęszcza jakiś obszar, wówczas renta gruntowa nie rośnie, jak mówi o tym Ricardo, ale wprost przeciwnie - maleje. Carey tłumaczy to w ten sposób, że kiedy ludność zadomawiała się na jakimś obszarze, najpierw uprawiała tereny najłatwiejsze do uprawy, ponieważ brakowało jej odpowiednich narzędzi i sił do pracy. Grunty łatwiejsze odznaczały się najmniejszą naturalną urodzajnością, a zatem wymagały najwyższych nakładów, stąd mieszkańcy produkowali "po najwyższych kosztach". Dopiero, kiedy przybywało ludzi, wzrastał popyt a to pozwalało na uprawę gruntów bardziej urodzajnych, po niższych kosztach, lecz także trudniejszych do uprawy. W ten oto sposób renta gruntowa, wg Careya, miała spadać, a nie rosnąć. Takie historyczne ujęcia zagadnienia (nie przewraca ono teorii Ricarda, ale z całą pewnością rozszerza to zagadnienie i je modyfikuje) pozwoliło wyciągnąć Careyowi wniosek, że udział włożonych środków pieniężnych (kapitału) w dochodzie społecznych spada, a wzrasta udział pracy (wniosek podobny, do jakiego doszedł Bastiat). Carey przedstawia także swoją (bardzo zbliżoną do teorii Bastiata) teorię wartości i razem z nią teorię kosztów reprodukcji. Mówi ona o tym, że o wartości decydują nie faktycznie poniesione koszty, lecz te, jakie musiałyby być poniesione w danej chwili do wyprodukowania jakiegoś dobra. W tej postaci nie różni się ona jednak od teorii J.St. Milla. Kwestią, która zdecydowania odróżnia poglądy Careya od Bastiata jest spojrzenie na handel. Mimo że jest zwolennikiem wolności gospodarczej w stosunkach między jednostkami, to w przypadku wymiany międzynarodowej już nie. Żąda ochrony celnej zarówno dla przemysłu, jak i rolnictwa - uważa, że korzyści dla narodu biorą górę nad korzyściami jednostki czy ludzkości. Wolność handlowa, wg Careya jest przeszkodą w rozwoju wszechstronności życia gospodarczego, a państwo powinno przecież dążyć do jak największego urozmaicenia swojej produkcji - to nie tylko opóźnia postęp i rozwój ludzkości. Carey postuluje także rozwijanie przemysłu, ponieważ ma to duże znaczenie dla samego rolnictwa, jako rynku zbytu. Wskazuje też, że eksport płodów rolnych i surowców powoduje nadmierna eksploatację, w końcu wyjałowienie ziem, a nic nie daje w zamian. Próbuje także udowadniać, że wolna wymiana międzynarodowa podnosi ogólnoświatowy poziom cen poprzez poniesione koszty transportu. Jednocześnie nie odnosi się do tych argumentów, że produkcja za granicą może być tańsza i nie powodowałaby wzrostu cen. Poza wymienioną dwójką francuskich klasyków myśli ekonomicznej, do ich naśladowców i reprezentantów późniejszej myśli, powinniśmy zaliczyć (a przynajmniej o nich wspomnieć): Henriego Baudrillarta (1821-1892), gorącego zwolennika Bastiata, Jeana Gustava Courcelle-Seneuil'a (1813-1892), zajmującego się zagadnieniami z dziedziny pięniadza i bankowości, a także Paula Leroy-Beaulieu?a (1843-1916), profesora College de France, liberała i znakomitego ekonomistę a także Michela Chevaliera (1806-1879), profesora College de France i ministra za czasów Napoleona III (choć klasyk i wolnohandlowiec, potrafił sprzeciwić się zasadom liberałów, kiedy wymagała tego sytuacja i dobro społeczeństwa; przez niektórych historyków uznawany jest więc za prekursora interwencjonizmu państwowego). Francuska myśl klasyczna nie wniosła wiele do ekonomiki, ani też nie pogłębiła jej analizy epokowo. Najbardziej istotne elementy klasycyzmu francuskiego to tzw. teoria reprodukcji oraz teoria renty gruntowej, jako antytezy ujęcia D. Ricarda. Niemniej rozwój ekonomiki francuskiej miał zasadniczy wpływ na rozwój ekonomiki kontynentalnej. Musimy bowiem pamiętać, że tak jak kultura francuska z czasów monarchii absolutnej promieniowała na kraje ościenne, tak nauki ekonomiczne od Wielkiej Rewolucji Francuskiej do roku 1870 promieniowały znad Sekwany na cały świat.
Autor: Eryk Kazanowski
Tekst pochodzi z portalu edukacji ekonomicznej - www.nbportal.pl © NBP
2007-09-08 18:04
1