WIELKIE SEMINARIUM - „ABY NIKT NIE ZGINĄŁ”
III TYDZIEŃ - Z GRZECHU DO WOLNOŚCI / ROZWIĄŻCIE GO I POZWÓLCIE MU CHODZIĆ
Dzień 1
1J 1,8-9; 2,1-2 i/lub Ga 5,1
„Stan nieświadomości wobec tajemnicy grzechu rozpoczyna się od chwili narodzin człowieka i towarzyszy mu podczas jego życia. (...)
Skąd jednak biorą się zanieczyszczenia i mgła życia duchowego? Przyczyny mogą być różne: może się zdarzyć, że ktoś po prostu wzrastał i wychowywany był od początku swego istnienia w niezdrowej atmosferze. Nie doświadczył miłości rodziców albo też doświadczył ich nadmiernej troski. Być może ułatwiono mu dostęp do dóbr tego świata, przy jednoczesnym zaniedbaniu poznania osoby Jezusa Chrystusa. W tym więc przypadku styl życia tworzy człowieka zaimpregnowanego od wewnątrz na wszelki przypływ łaski. Tak naprawdę, bardzo często duch ludzki wychowuje się i wzrasta od samego początku w atmosferze nieświadomości, bez szans oceny tego, co dobre, a co złe. (...)
Istnieje jeszcze druga możliwość. Kiedy życie rodziców w żaden sposób nie odzwierciedla głoszonych przez nich zasad, wówczas dziecko bardzo szybko zaczyna wyczuwać, że zakazy, którym podlega, są w gruncie rzeczy zewnętrzne. I w ten sposób świat grzechu już od początku jawi się jako tajemniczy i pociągający. (...)
Następną przyczyną skażenia grzechem, połączonym z mgłą nieświadomości zalegającą umysły wielu ludzi na swój sposób religijnych, jest powierzchowność w przeżywaniu wiary. Jeśli w życiu człowieka zabrakło osobistego spotkania z Jezusem, który żyje, któregoś dnia jego wiara zostanie poddana próbie. Zresztą wiara każdego z nas zostanie poddana próbie. Istnieją tutaj dwie możliwości: albo człowiek pójdzie w stronę pogłębienia duchowego i wtedy przełamie tę nieświadomość, albo pójdzie w stronę przeciwną. Może się także zdarzyć, że człowiek taki zapragnie oprzeć własną głębię na swoich naturalnych władzach, nie odnosząc się do osobowego Boga. Może być nawet człowiekiem religijnym, w pewnym tego słowa znaczeniu, ale prędzej czy później natrafi na granice tego poznania w sposób ludzki. (...)
Człowiek taki boi się odkryć, że jest w nim coś więcej. Boi się, że jeśli otworzy się na Boga i Jego Ducha Świętego, wówczas przestanie być panem swego losu. Boi się, że nie będzie mógł układać swego życia tak, jak chce. (...)
Skąd ta mgła? Kto tutaj mąci? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy po prostu przytoczyć stwierdzenie: mąciciel w mętnej wodzie łowi ryby. Zły duch jest zainteresowany utrzymaniem takiego człowieka jak najdłużej w ciemności. Rozwiązania, dotyczące dręczących pytań, jakie podsuwa człowiekowi, tylko z pozoru wydają się prawdziwe. Osoba taka doświadcza własnej niemocy, ale nie może nic zrobić w tym kierunku, aby się od niej wyzwolić. Zauważa w swoim życiu zło, ale nie może go pokonać. Niepokój pogłębiony zostaje przez fakt, że w gruncie rzeczy to do końca nie wie dlaczego tak jest: dlatego nie umie pozytywnie odpowiedzieć na zbawczy niepokój, jaki Bóg wzbudza w jej sercu poprzez wyrzuty sumienia. Człowiek w takim stanie bardzo łatwo ulega różnego rodzaju pseudoracjom, pojawiającym się pod pozorem dobra. W konsekwencji ulega również samemu złu, choć go po imieniu nie nazywa. (...)
Bardzo często (...), z powodu zamglenia (zob. Iz 44,18) człowiek wybiera zamiast prawdziwego Boga martwe przedmioty. Nie pozostaje to bez wpływu na jego ogólną kondycję duchową. W miarę, jak coraz bardziej ulega złym namiętnościom, coraz trudniej jest mu się wyrwać z ich szponów. Następuje załamanie wewnętrzne człowieka. Tutaj właśnie przebiega granica pomiędzy światem marzeń dziecka, albo też pełnym ideałów światem młodego człowieka a smutną rzeczywistością, która osnuwa życie ludzi dorosłych. Taka pustynia duchowa doprowadza do załamania się ludzkich nadziei i oczekiwań. Człowiek często próbuje o tym nie myśleć, ale to nie przynosi pożądanych efektów.”
(o. J. Kozłowski „Z grzechu do wolności” str. 6-11)
Dzień 2
2 Sm 11, 2-14
„Każdy dialog człowieka ze złem zaczyna się niewinnie. Grzech na początku jawi się jako coś nieszkodliwego i pozytywnego, jako przygoda i nowe doświadczenie życiowe. (...)
(...) grzech w człowieku ma swoje źródło nie tyle w złym uczynku, który jest dalszym etapem zsuwania się po równi pochyłej w dół, ile po prostu w zaniedbaniu dobra. Początkiem zniszczeń w duszy człowieka jest zaniedbanie wewnętrznego słuchania głosu Boga i odpowiadania wielkodusznym sercem na Jego natchnienia. Grzech rozpoczyna się od zlekceważenia miłości Boga i bliźniego. Pozornie nie widać tu zła w czystej postaci. Tutaj jednak to wszystko się zaczyna: wystarczy, że człowiek, słuchając Słowa Bożego, przyjmie do wiadomości nakaz czy też zakaz, ale nie przylgnie doń całym sercem. Usłyszy i zapamięta przykazanie, ale wewnętrznie nie zaakceptuje go jako dobra, tylko ustawi w kategoriach zakazanego smakołyku.” (o. J. Kozłowski „Z grzechu do wolności” str. 17-18)
Dzień 3
Rdz 3, 1-7
«W grzechu nie ma nic z piękna, jakie mu często przypisujemy. On jest po prostu ohydny i obrzydliwy. Każdy z nich - od najmniejszego do największego, od słabości świętych czy drobnego zaniedbania począwszy, a na najbardziej wyuzdanych rozkoszach zmysłowych skończywszy. Grzech rodzi cierpienie. Jest synonimem śmierci. Pozbawia człowieka tego, co najcenniejsze - bliskości Boga. (...)
Ukrytym powodem podatności na zło jest w człowieku pragnienie suwerenności wobec wszystkich, nie wyłączając z tego Boga. Gdzieś, nie wiadomo gdzie, raz usłyszawszy, że „będziecie jako Bóg”, człowiek chętnie podjął tę obiecującą wersję wydarzeń. Od tego momentu jedyny i prawdziwy Bóg staje na przeszkodzie w urzeczywistnieniu tego celu. Rodzi się w sercu człowieka pragnienie, aby Bóg nie mieszał się w jego sprawy; aby błogosławił mu z góry, załatwiał jego interesy, ale nie przedstawiał realnych wymagań co do sposobu życia. Stąd lęk człowieka przed poddaniem się przewodnictwu Ducha Świętego. Lęk przed wymaganiami Chrystusa, który kocha nas zbyt mocno, aby pozwolić nam na grzech dewastujący nasze wnętrze. Jezus posyła więc swojego Ducha Świętego, aby ten dokonał sądu nad władcą tego świata, zdzierając zasłonę okrywającą tajemnicę nieprawości i oświetlając drogę wyjścia. (...)
(...) wejście w świat grzechu zawsze łączy się ze złamaniem prawdy własnego sumienia, zdeptaniem wewnętrznego pragnienia dobra oraz deprawacją świadomości.»
(o. J. Kozłowski „Z grzechu do wolności” str. 15, 18, 20)
Dzień 4
Mt 9, 1-8
„Drugi stopień wtajemniczenia w grzech rozpoczyna się od chwili odrzucenia wezwania do nawrócenia, jakie kieruje do sumienia człowieka duch dobry. Gdy tylko człowiek popełni zło, zaraz po tym doznaje pewnego wstrząsu duchowego i odczuwa wyrzuty sumienia. Jeśli jednak odrzuci wezwanie skierowane do nawrócenia, wówczas te wyrzuty zostaną zepchnięte do podświadomości, umieszczone w niepamięci. Człowiek próbuje wówczas zatuszować plamę na obrusie, przykrywając ją talerzem, i to najlepiej nie swoim. Bardzo trudno jest bowiem powiedzieć sobie, że jest się człowiekiem złym i nieprawym. I tutaj haczyk połknięty na poprzednim etapie, wbija się bardzo ostro w ciało łowionej ryby, wykluczając możliwość wymknięcia się doświadczonemu łowcy. W momencie zepchnięcia wyrzutów sumienia do podświadomości człowiek zostaje wewnętrznie rozdarty. Zaczyna prowadzić podwójne życie. O ile za pierwszym razem przyjął po prostu propozycję złego ducha, to teraz przyjdzie mu przyjąć jego metody postępowania, wraz z charakterystycznym fałszem i zakłamaniem. Wówczas człowiek staje się bytem nieszczęśliwym, wewnętrznie rozdwojonym. Różnica między faktycznym stanem jego ducha a tym, jak odbierają go inni ludzie, staje się największą tragedią ludzkiego życia. Podczas gdy inni ludzie widzą to, co widoczne dla oczu, Bóg widzi serce człowieka (por. 1 Sm 16, 7). Tak więc grzech, który nie został wyznany i przyjęty jako grzech, wprowadza człowieka w nieprawdę o sobie samym. Jeśli ten wewnętrzny rozdźwięk nie zostanie uznany i odpokutowany, wówczas może prowadzić do dalszych zniszczeń wewnętrznych. Może przerodzić się w nerwicę - człowiek staje się niespokojny i nie może sobie znaleźć miejsca. Podejmuje się różnych zaangażowań oraz prac, ale to nie uspokaja jego serca. Tylko bowiem szczere przyjęcie Słowa Bożego, wzywającego do uznania prawdy o sobie samym, prowadzi do rozwiązania problemu. (...)
Tak więc wymiernym skutkiem nieprzyjęcia nawrócenia jest budzące obrzydzenie podwójne życie. (...) Kiedy człowiek religijny przyjmie taką postawę, wówczas cała jego wiara w Boga oraz życie duchowe zostają sprowadzone do wymiaru zewnętrznego. Człowiek taki koncentruje się wtedy na detalach zewnętrznych, zapominając o wypełnianiu nakazów prawdy i sprawiedliwości. Nic więc dziwnego, że religijność taka, widziana z boku przez innych ludzi, jest raczej odrażająca i odpychająca. (...)
Człowiek zakłamany wewnętrznie przejawia bardzo często agresje wobec innych. Szczególnie złoszczą go takie okoliczności i tacy ludzie, którzy mogą potencjalnie doprowadzić do ujawnienia wewnętrznego fałszu, jaki go spowija. (...)
Trwanie w fałszu wymaga coraz to nowych zabiegów w celu ukrycia prawdy przed sobą i innymi. Dlatego też człowiek postępujący od złego do gorszego (...) według diabelskiego scenariusza gra rolę przed Bogiem, sobą i innymi ludźmi. (...)
Kontakty międzyludzkie człowieka ukrywającego grzech są z gruntu zewnętrzne. Jest skryty w sobie, tłumi spontaniczność, wesołość i brak zahamowań innych ludzi drażni go, bo stanowi ukryty wyrzut wobec jego sumienia. Nigdy nie wchodzi w szczery dialog z drugim człowiekiem. Po prostu boi się - tak samo, jak boi się jego kusiciel. (...)
Bardzo ważnym rysem duchowej sylwetki człowieka wewnętrznie zakłamanego jest to, iż lubi narzekać. Gdziekolwiek się pojawi, na wstępie widzi same negatywy. Nie dostrzega zalet innych ludzi tylko ich wady. To oni są wszystkiemu winni (...)
Ukryty grzech niesie przekleństwo nie tylko samemu człowiekowi, ale i całej wspólnocie (...)
Oczywiście, że Bóg nie pozostawia człowieka w takim stanie na pastwę pomysłowego niszczyciela. Działanie łaski, choć mocne i konkretne, nie narzuca mu się siłą. Po nieudanych próbach przemówienia do serca człowieka duch dobry zaczyna działać za pośrednictwem okoliczności. Skoro człowiek nie chce uznać przyczyny grzechu, to niech przynajmniej ujrzy jego skutki.”
(o. J. Kozłowski „Z grzechu do wolności” str. 21-25)
Dzień 5
J 8, 1-11
«Diabeł nigdy nie poprzestaje na grzechach, do jakich udało mu się nakłonić człowieka. Nieprzyjaciel natury ludzkiej jest nienasycony w swojej żądzy niszczenia. Nigdy nie zadowala się osiągniętymi sukcesami. Miarą jego pragnień jest miara jego nienawiści. Gdy raz rozpocznie współpracę z człowiekiem, nie pozostawia go już w spokoju. Jest mistrzem szantażu - jego misterna pajęczyna to niedościgły wzór dla wszystkich, którzy lubią gmatwać.
Wyłączenie spod władzy Boga jest poddaniem się pod władzę księcia ciemności. To, co miało być wolnością, staje się niewolą, połączoną z wyniszczeniem człowieka. Uwięzienie ducha ludzkiego jest bardzo bolesne dla ofiary. Człowiek cierpi wówczas aż do granic wytrzymałości. Krępujące go więzy uwierają obolałą duszę i zawężają jego horyzonty. Przychodzi moment, kiedy bezczelny szantażysta przestaje ukrywać nawet swoją obecność. Robi to w przekonaniu, że ofiara i tak mu się nie wymknie. (...)
Bezpośrednią przyczyną ulegania przez człowieka złu jest potrójna pożądliwość, o której pisze w swoim liście św. Jan: pożądliwość ciała, oczu i pycha tego życia (por. 1 J 2, 16). Nie zawsze akurat szatan wystawia człowieka na pokusę, choć zawsze zależy mu na tym, aby człowiek upadł. Zdarza się, że na próbę człowiek jest wystawiony po prostu przez własną pożądliwość. Gdy ta pocznie, rodzi grzech (por. Jk 1, 14-15). (...)
Finałem grzechu jest potępienie. Piekło jest wszędzie tam, gdzie panuje nienawiść. Piekło to przeciwieństwo Królestwa Bożego. Nie ma w nim nadziei. Niekończąca się rozpacz, której nikt i nic wyrazić nie zdoła. Żal na miarę tego, co zostało utracone. Piekło to ukonstytuowanie na wieki rozdźwięku wprowadzonego przez grzech w ludzką naturę. Tym, co podtrzymuje człowieka w tym życiu, są miłość i nadzieja. Choćby mały promień, choćby odrobina. Tam zaś nie ma nadziei ani miłości. Jest tylko samotność i żal do siebie za zniszczenie daru życia. Tam nie ma żadnych dobrych spotkań. Tam można spotkać tylko jedną osobę: budowniczego piekła - diabła. Jego grzech rozpoczął się od powiedzenia Bogu „nie!” (...)
Za sprawą Chrystusa jest on bytem przegranym. Jak mówi Apokalipsa, diabeł szaleje ze złości, wiedząc, że czasu ma mało. Ponosi go nienasycona agresja. Znajduje się w wiecznej wrogości, tak samo jak doznaje wiecznej porażki. Chrystus pokonał go jako pierwszy i w Nim jest nasze zwycięstwo. Diabła zaś ogarnął szał nie do odpokutowania i unosi go gniew przeciwko Bożej chwale. Ten chybiony byt sieje zniszczenie i nie ma innego uzasadnienia dla swego istnienia, jak atak na cuda, które spotyka w dziełach Stworzenia i Odkupienia. Satysfakcję przynosi mu odciąganie ludzi od zbawienia przyniesionego w Chrystusie i fałszowanie wszechświata. Chce odebrać człowiekowi jego czas dany dla zbawienia i zamienić go w czas przekleństwa. Chce odebrać człowiekowi dar czasu, dany mu dla spotkania w miłości z drugim człowiekiem i Chrystusem. Diabeł nie ma żadnej innej radości, jak tylko upajanie się krwią świadków. Najbardziej upokarza go i dręczy fakt, że został zwyciężony raz na zawsze (por. J 16, 33). (...)
Jezus nikomu nie groził ani nikogo nie straszył. Zależało Mu natomiast na tym, aby nikt nie zginął. Dlatego był i jest gotów odpuścić człowiekowi każdy grzech. Modlił się o odpuszczenie grzechu morderstwa na sobie, a przecież był Synem Bożym! Mówił: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (por. Łk 23, 34). Jezus ostrzegał przed jednym grzechem, który nie może zostać odpuszczony ani w tym życiu, ani w przyszłym. Tym grzechem jest grzech przeciwko Duchowi Świętemu (por. Mt 12, 31). Tego jednego Bóg nie deklaruje się odpuścić. (...) Grzech przeciwko Duchowi Świętemu można najkrócej ująć jako upór trwania w grzechu mimo wezwania do nawrócenia, jakie kieruje Bóg do serca każdego człowieka. Odmowa przyjęcia daru nawrócenia staje się przez to odmową przyjęcia daru zbawienia. Ponieważ zaś dar zbawienia jest darem miłości, musi być przyjęty przez człowieka w sposób wolny. Nikomu nie można miłości narzucić. Miłość można jedynie zaoferować i zaproponować. Wolność człowieka domaga się, aby wybrał on Boga sam, z własnego serca. Tak więc piekło to nie tyle miejsce, co raczej stan odrzucenia miłości. (...)
Dopóki człowiek jest w czasie, dopóty nigdy nie jest za późno. Nadzieja jest dana człowiekowi dopóki jest w drodze. Dopóki jest on w czasie, nie przesądzamy o jego zbawieniu.»
(o. J. Kozłowski „Z grzechu do wolności” str. 27, 29, 34-37, 39)
Dzień 6
Łk 7, 36-50
«Oddziaływanie ze strony Boga poprzez dobrego ducha na sumienie człowieka nie jest ingerencją w wolność człowieka, ale próbą nawiązania dialogu z jego władzami duchowymi. Bardzo często te władze duchowe są zamazane przez grzech, a człowiek zamknięty w sobie samym. Duch człowieka może być wprowadzony w przewrotność. Nie zmienia to faktu, że człowiek musi sam otworzyć Bogu drzwi swojego serca. To otwarcie to zarazem przyjęcie w całej pełni tego, co mówi do każdego z nas Jezus. (...)
Zdziwienie i zażenowanie ogarnia człowieka, kiedy spotyka się z pełnym miłości wejrzeniem. Jak to się dzieje, że On, poznając prawdę o nas samych, nie odwraca się ode mnie, człowieka-grzesznika? Poznając natomiast nasze pragnienie ocalenia, mówi: „Grzechy twoje są ci przebaczone. Idź w pokoju. Wiara twoja cię uzdrowiła”. (...)
Człowiek wkraczający na drogę nawrócenia nie rozumie, że gdyby nie był przez Boga szukany, nigdy nie powróciłby do Niego. Nie jest świadomy tych chwil, kiedy był ochraniany przed nieszczęściem i prowadzony ku dobremu. Wydaje mu się, że to on sam wraca. Nie widzi źródła przeogromnego przyciągania miłości, któremu się poddaje. Nie rozumie jeszcze wewnętrznego związku swego powrotu z Tajemnicą Krzyża. Gdyby zostało mu dane ujrzeć swój grzech bez Chrystusa, gdyby ujrzał siebie takim, jakim jest bez znieczulenia Bożego miłosierdzia, nie wytrzymałby tego widoku. Byłby zrozpaczony, wewnętrznie przegrany. Nie potrafiłby sobie darować, że zmarnował swoje życie. Znienawidziłby samego siebie, a nienawiść ta nie pozwoliłaby mu przyjąć daru zbawienia. Tak jednak nie jest, bo Duch Święty przemienia zbawcze cierpienie Boga w odkupieńczą miłość, rodzącą owoc prawdy. Gdyby człowiek po poznaniu i wyznaniu zła, jakie wyrządził sobie i bliźniemu, trwał jeszcze w niechęci do swojej osoby, oznaczałoby, że nie uwierzył do końca w przebaczającą miłość Ojca.
Tak więc, na początku odrywa, że nie jest taki sprawiedliwy, za jakiego się dotychczas uważał. Jest zdziwiony: „Jak to było możliwe?” Stawia sobie odważne pytania dotyczące przeszłości, których do tej pory skrzętnie unikał. Patrzy na to, co było, już bez lęku, bo doskonała miłość usuwa lęk (por. 1 J 4, 18).»
(o. J. Kozłowski „Z grzechu do wolności” str. 44, 52, 55)
Dzień 7
Łk 15, 11-32
Pieśń: „Przyodziałeś mnie, Panie, w swoją moc”
Przyodziałeś mnie, Panie, w swoją moc,
Duch Twój na mnie spoczął.
Wysławiam, Jezu, Twoje zwycięstwo,
Nad mocami ciemności!
Sławię Cię, Panie mój, bo mnie wybawiłeś.
Sławię Cię, Panie, bo mnie wybawiłeś.
Dzięki Ci za to, żeś
Uchronił moje życie od śmierci,
Nogi od upadku i oczy od łez.
„Ojcze Niebieski”
Ojcze Niebieski, który wszystko możesz,
Zbaw nas ode złego.
Uwolnij od jego wpływu ludzi i miejsca,
Wśród których przyszło nam żyć.
Nade wszystko,
Ref. Strzeż mego serca! Strzeż mego serca, Panie!
Strzeż mego serca! Panie, serca mego strzeż.
W tym tygodniu z Podręcznika „Życie w Duchu Świętym” czytamy konferencję pt.: „Z grzechu do wolności” - str. 45-56. Dla chętnych proponujemy zrobienie medytacji w ciągu tygodnia w oparciu o tekst z Pisma Św. lub książki, który najbardziej nas poruszył (tzn. rozradował wewnętrznie lub wywołał opór czy zamieszanie w nas).
Materiały do Seminarium dostępne są także na stronie: http://wspolnota.mocniwduchu.pl
4