V. Aporie teizmu - spór Hioba z Bogiem
Podczas najbliższych wykładów zapoznamy się z dwoma sposobami myślenia o złu, które odnajdujemy na kartach Biblii, zwłaszcza Starego Testamentu. Biblia stanowiła także przedmiot refleksji dla filozofów. Przywołam tu cytat z wielkiego francuskiego myśliciela I połowy XX wieku Henri Bergsona: Wspomnienie owocu zakazanego jest tym, co najdawniejsze; tak w pamięci każdego z nas, jak i w pamięci ludzkości. Natomiast Leszek Kołakowski z właściwym sobie humorem i sarkazmem powiada: Zarówno wedle Biblii jak i Zygmunta Freuda zdolność do poczucia winy jest konstytutywna dla rodzaju ludzkiego. Myślę, że zestawienie Biblii z Zygmuntem Freudem jest interesujące.
Na początek kilka słów wprowadzenia dla zarysowania tła naszych rozważań, które będą oparte o dwa teksty: pierwszy z Księgi Rodzaju o pierworodnej winie, drugi to Księga Hioba. Do najważniejszych cech biblijnej wizji rzeczywistości należy to, że relacja między Bogiem a człowiekiem jest opisywana w kategoriach dialogicznych JA-TY. Gdzie jesteś, Adamie? - pyta Bóg, gdy ten chowa się przed nim. Po drugie, człowiek Biblii jest w zasadzie wędrowcem, a nie mieszkańcem. To, co stanowiło fundamentalne doświadczenie Abrahama, jest udziałem ludzi Biblii. Dalej, religia biblijna jest religią czasu, a nie przestrzeni. Wydarzenie spotkania Boga z człowiekiem dokonuje się w czasie, mniej istotne są konkretne miejsca. I wreszcie, co specyficzne dla Biblii, w przeciwieństwie do innych koncepcji religijnych, czas ma charakter linearny, a nie kolisty, czy spiralny. Czas biegnie naprzód i nigdy nie wraca do tego samego momentu. Człowiek zamieszkuje czas, przywołując poprzez pamięć to, co było i odczytując zapowiedzi tego, co będzie w przyszłości. W czasie istnieje napięcie pomiędzy przeszłością a zapowiedzią, nadzieją.
Należy uprzytomnić sobie, że Izrael najpierw odkrył Boga historii, a później dopiero Boga stworzenia. Bóg historii daje się poznać człowiekowi w konkretnym czasie i przestrzeni. Później też i chrześcijanie wyznają, że Chrystus został „umęczon pod Ponckim Piłatem”. Istnieje ludowe powiedzenie, że ktoś „wpadł jak Piłat w Credo”. Piłat ma tam bardzo ważną rolę, bowiem jest świadkiem historyczności, działania Boga w czasie ludzkim.
Zajmiemy się teraz pierwszym, bardzo ważnym dla nas tekstem, mianowicie II i III rozdziałem Księgi Rodzaju. Od razu zaznaczam, że Biblia nie powstawała tak, jak po kolei uszeregowane są księgi. Nie jest bowiem jedną księgą, lecz całą biblioteką. Dlatego też błędem jest czytanie Biblii po kolei, „jak leci”. To tak, jakby chciało się czytać książki w bibliotece zdejmując z półki najpierw wszystkie na literę „a”, potem na „b” itd. Tekst pierwszego rozdziału Księgi Rodzaju, hymn o stworzeniu, jest późniejszy niż te, o których będzie tutaj mowa. Hymn o stworzeniu został zapisany prawdopodobnie przez kapłanów odbudowanej świątyni jerozolimskiej, już po powrocie Izraela z niewoli babilońskiej, gdzie spotkali się z różnymi koncepcjami kosmologicznymi, które opisywały rzeczy dokonane przez bogów na początku dziejów. To spotkanie pozwoliło skrystalizować się myśli religijnej Izraela i w sposób wyraźny uświadomiło Żydom, iż ich wiara jest wiarą w Boga, który powołał cały świat do istnienia i jest Bogiem całego świata, a nie tylko plemienia izraelskiego. W hymnie o stworzeniu nie należy dopatrywać się więc przesłanek kosmologicznych, lecz religijnych. Bóg, który stworzył niebo i ziemię, jest Stwórcą i Panem zarówno stworzenia, jak i historii.
Druga ważna przesłanka w naszych rozważaniach o złu to zakończenie opisu każdego etapu stwarzania następującym zdaniem: „I widział Bóg, że wszystko co uczynił, było dobre”. Nie będziemy zajmować się tym tekstem, ale zwróciłem nań uwagę, ponieważ stanowi fundamentalne tło naszej refleksji. W następnych wykładach zajmiemy się teoriami dualistycznymi, mówiącymi o dwóch zasadach powołujących świat do istnienia: zasadzie dobra i zła. W Biblii jeden Bóg stwarza bardzo dobry świat.
W Biblii znajdujemy dwa opisy początku świata. Pierwszy to ów dokument kapłański. Drugi zawarty jest właśnie w II i III rozdziale Księgi Rodzaju i nazywany jest dokumentem jahwistycznym od imienia Boga Jahwe, którym autor tego dokumentu się posługuje. Nie jestem biblistą, nie zagłębiam się więc w detale. Chcę tylko zwrócić uwagę, że tekst Biblii jest najgłębiej zbadanym tekstem w kulturze ogólnoludzkiej. Nie ma drugiego tak „przerytego” przez badania krytyczne, historyczne, porównawcze i literackie. Zapoznanie się ze sposobem, w jaki go podzielono i poddano zabiegom redakcji, wymaga niesłychanej pracowitości i przede wszystkim biegłości w językach starożytnych.
Zajmiemy się teraz dokumentem jahwistycznym. Jest on starszy niż kapłański, którego język jest bardziej abstrakcyjny, dążący do pewnej syntezy teologicznej, choć nie posługuje się abstrakcyjnymi pojęciami, których nie znają języki semickie. Wedle ocen specjalistów interesujący nas tekst powstał mniej więcej pięćset lat przed kapłańskim. Jest bardzo malowniczy i obrazowy, posługuje się symbolami. Można powiedzieć, że niczym średniowieczne dzieło malarskie, dyptyk, posiada dwa skrzydła. Pierwsze z nich to opis stworzenia świata i relacji pomiędzy Bogiem a człowiekiem w tym stworzonym świecie. Człowiek - najpierw mężczyzna - ulepiony został z gliny. Jahwe jest tutaj przedstawiony jak rzemieślnik, który lepi Adama. Imię „Adam” oznacza „wzięty z ziemi”, co pokazuje jego genezę, ale jednocześnie Bóg tchnął w niego życie. Człowiek to nie tylko mężczyzna, ale też i kobieta. Wszyscy mamy w pamięci nieskończoną ilość żartów opowiadanych o tym, jak to Pan Bóg stworzył kobietę z żebra. Musimy jednak pamiętać o tym, że ów opis służy deklaracji Adama, który mówi: To jest kość z kości mojej, krew z krwi mojej. W semickim języku to sposób wyrażenia absolutnej równości. To o krewnym mówi się, że jest „kością z mojej kości i krwią z mojej krwi.”
Co jest istotne dla całości tego obrazu? To, że pomiędzy członami opisanego stworzenia panuje przymierze, w języku biblijnym berit. Przymierze, czyli pokój, harmonia, zgoda. A więc najpierw zawiązuje się przymierze pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Polega ono na tym, że człowiek otrzymuje zadanie, którym jest uprawa roli, troska o to, co Bóg stworzył. Bóg przywołuje różne zwierzęta i stawia je przed Adamem, a on je nazywa. Nazwać, czyli nadać imię, znaczy to samo, co wziąć w opiekę, wziąć odpowiedzialność, panować - nie w sensie niszczenia, lecz troski o to. Pomiędzy człowiekiem a światem (zwierzętami) również panuje przymierze, podobnie między człowiekiem a człowiekiem - Adamem i Ewą. Jest to przymierze miłości. I wreszcie możemy się domyślać, choć w tekście tego nie ma, że istnieje przymierze człowieka z samym sobą. Po jego zerwaniu morderca brata, Kain, zmaga się ze sobą, przeżywa rozterki.
Wedle tekstu jahwisty, Bóg zasadził ogród rajski na Wschodzie, co dla Hebrajczyka znaczyło „w dalekiej i nieznanej krainie”. Oczywiście nie należy rozumieć tej opowieści jako historycznej, lecz trzeba próbować odczytać jej charakter symboliczny. Jej zadaniem jest opisanie sytuacji człowieka wobec Boga, wobec świata i siebie. W całej opowieści ważną rolę spełniają dwa posadzone w raju drzewa: Drzewo Życia, miłości i nieśmiertelności, przy którym tryskają źródła, oraz Drzewo Poznania Dobra i Zła. Zwracam uwagę na to, że wielokrotnie przedmiotem rozmyślań filozofów, ale też i poetów był fakt, iż Drzewo Poznania jest różne od Drzewa Życia. Na przykład Byron w jednym ze swoich wierszy ukazywał dramatyczność tego problemu. Musimy dobrze zrozumieć też sam termin „poznanie”, albo „wiedza”, z którym mamy tu do czynienia. Nie jest to wiedza ukryta, o której będą mówili gnostycy. Poznanie to możliwość decydowania. „Poznać” (hebr. jada) znaczy tyle co „stanowić”, „decydować” o tym, co dobre, a co złe. Stąd wynika pierwszy zakaz otrzymany od Boga, aby nie jeść owoców z drzewa wiadomości, czyli poznania dobra i zła. Oto mitologiczny obraz sytuacji sprzed grzechu pierworodnego. Nie bójmy się słowa „mitologiczny”. Mit we współczesnej hermeneutyce nie oznacza po prostu baśni, lecz rozwinięty symbol, obrazową formę przekazywania treści, które mają głęboki i fundamentalny sens. To jest tło zarysowane w pewnej mitycznej sytuacji przymierza i harmonii.
Przechodzimy do drugiego obrazu, kiedy rozpoczyna się konkretna akcja. Wkracza wąż. W bliskowschodniej (i nie tylko) literaturze wąż był zwierzęciem reprezentującym mądrość, ale infernalną, piekielną. Bardzo dobry komentarz do tego tekstu znajdujemy w średniowiecznej mistycznej księdze żydowskiej Zohar: To Samael, zły anioł, przez zazdrość dla wielkości człowieka postanowił doprowadzić go do upadku, aby wygnać go sprzed oblicza Pana. Dosiadł więc węża i na nim jak na wielbłądzie niewidoczny dojechał do raju. Tam spotkał kobietę i uwiódł ją namawiając do spożycia owocu. Nota bene nie ma tu mowy o jabłku, lecz o owocu. Skąd w ikonografii owoc ten przedstawiany był jako jabłko? Prawdopodobnie dlatego, że malum po łacinie znaczy zarówno „zło” jak i „jabłko”. Ewa zostaje poczęstowana złem. Pojawia się pokusa, aby ludzie jak Bóg wiedzieli, co jest dobre, a co złe. „Wiedzieli” znaczy w tym wypadku: decydowali jak Bóg o tym, co dobre, a co złe. W jahwistycznej szkole pisarskiej, w ramach której powstał ten tekst, pracowali chyba świetni obserwatorzy. Gdy pada ta pokusa, Ewa („Matka żyjących”) widzi raptem, że drzewo ma owoce dobre do jedzenia, ponętne dla oczu i godne pożądania dla zdobycia wiedzy. Przedtem nie zwracała na nie uwagi, ot rosło sobie drzewo. Wąż jako dobry specjalista od reklamy pokazuje jej to wszystko. Pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha żywota - jak mówią księgi w Starym Testamencie - ma zostać nasycona.
I znów natrafiamy na interesujący komentarz księgi Zohar. Gdy kobieta zjadła owoc, zobaczyła Anioła Śmierci. Bóg zagroził bowiem, że ludzie umrą, jeśli skosztują owocu z zakazanego drzewa. Ewa przestraszyła się więc, że umrze, a wtedy Święty uczyni Adamowi nową kobietę. Doszła do wniosku, że lepiej będzie, jeśli umrą oboje i dała Adamowi owoc do zjedzenia. Kiedy zjedli, okazało się, że są nadzy. Przedtem też byli nadzy, ale nie miało to żadnego znaczenia. W tym tekście można dopatrzeć się pewnej ironii. Ludzie obiecywali sobie bowiem, że będą bogami, a odkryli swoją własną nagość. Biblia używa tu głębszego sformułowania: otworzyły się ich oczy. To znaczy, ze zmieniła się perspektywa, z jakiej patrzyli na świat. Wcześniej patrzyli przez pryzmat dobra (hebr. tow). Teraz natomiast patrzą z perspektywy ra, co po hebrajsku jest odpowiednikiem zła. Zmienił się ich sposób widzenia świata. Spożycie owocu, czyli złamanie zakazu, powoduje rezygnację z przyjęcia życia jako daru i podjęcie egzystencji opartej tylko na ludzkim wysiłku. Owocuje to zerwaniem przymierza. Adam i Ewa chowają się przed Bogiem. Franz Rosenzweig analizując to w Gwieździe zbawienia zwraca uwagę, że na pełne troski zapytanie Boga „gdzie jesteś?” nie ma żadnej odpowiedzi. Dialog zostaje zerwany. Zostaje podjęty dopiero, gdy Abraham na wezwanie Boga „Abrahamie, Abrahamie” odpowie „Oto jestem, Panie”. Odpowiedź człowieka na wezwanie Boga z powrotem nawiązuje zerwany dialog.
Jahwe wydaje wyrok na węża. W omawianym tekście nie ma jeszcze wypracowanej całej demonologii. Wąż pozostaje tajemniczy. Ma się czołgać w prochu ziemi, a potomstwo kobiety zmiażdży mu w przyszłości głowę. Mężczyzna zaś będzie pracował w pocie czoła. Nie praca jest tu karą, ale trud z nią związany. Kobiecie przypadnie w udziale ból rodzenia. W jednym z komentarzy znalazłem interesującą uwagę. Otóż uprawomocnione jest również tłumaczenie: „dla bólu będzie rodziła”, to znaczy: będzie rodziła dzieci mające wejść w świat pełen bólu.
Zostaje więc zerwane przymierze z Bogiem, z drugim człowiekiem, ze światem i z samym sobą. Tak zwane wygnanie z raju oznacza orzeczenie o zerwaniu przymierza. Człowiek znajduje się w zupełnie nowej sytuacji, którą można krótko zdefiniować: sytuacja wygnańca. Wygnanie następuje nie tyle z konkretnego miejsca, co z pewnego stanu, jakim było przymierze wyobrażone jako rajski ogród. Kondycja człowieka jest kondycją wygnańca.
Wygnanie nie jest tożsame ze stworzeniem. Według teorii gnostyckich samo stworzenie było już grzechem. Tutaj stworzenie jest bardzo dobre. To nadużycie daru wolności przez człowieka spowodowało, że stał się wygnańcem na ziemi. W kolejnych rozdziałach Biblii następuje cały szereg obrazów, które ukazują postępującą degradację człowieka. Najbardziej znanym wstrząsającym obrazem jest bratobójstwo. Kain zabija Abla z zazdrości, a sam później miota się i nie może znaleźć sobie miejsca.
Obraz wygnańca stanowi swoiste uogólnienie doświadczenia historycznego Izraela, przetransponowanego na kategorie uniwersalne, mówiące nie tylko o Izraelu, ale o każdym człowieku. Adam znaczy bowiem tyle, co „człowiek”. Izrael, osiadłszy w Ziemi Obiecanej, nieustannie zdradzał Boga, był karany, aż w końcu został wygnany do Babilonii, gdzie musiał pędzić los wygnańca. Bycie człowiekiem - wygnańcem nie jest moją osobistą winą. To sytuacja, która zaistniała przede mną, w którą wchodzę. W niej ułomność i wygnanie są mi dane.
Doktryna grzechu pierworodnego została potem bardzo rozbudowana. Będziemy jeszcze mówić o tym przy okazji omawiania myśli św. Augustyna. Na razie próbuję zarysować fundamentalny obraz, nad którym będzie pochylała się myśl spekulatywna. Pamiętajmy, że myślenie i mowa symboliczna jest zawsze bogatsza od wszelkich interpretacji. Paul Ricoeur wyraził to powiadając, że w symbolu jest zawsze „naddatek sensu”.
Zajmiemy się teraz drugim wielkim obrazem biblijnym, który również zmaga się z problemem zła. Odnajdujemy go w Księdze Hioba. Ta dziwna i tajemnicza księga prawdopodobnie jest rozbudowaniem jakiejś ludowej opowieści o pewnym Hiobie, który nota bene nie jest Żydem, mieszka w jednym z sąsiednich krajów. Cała księga napisana jest po hebrajsku i z całą świadomością rozważań teologicznych znanych Hebrajczykom. Jest to opowieść traktuje o Hiobie, któremu najpierw powodziło się doskonale, a w pewnym momencie jego udziałem stały się wielkie nieszczęścia. Nie wiedział, dlaczego tak się stało. Jego historia ma szczęśliwe zakończenie, wszystkie straty zostają wyrównane. Tekst pomiędzy Prologiem a Epilogiem jest wypełniony wyrafinowaną, bez mała filozoficzną debatą, stanowiącą zmaganie się z pytaniem o to, dlaczego cierpi sprawiedliwy. Debata toczy się pomiędzy Hiobem a jego trzema przyjaciółmi, którzy przyszli go pocieszać, a jako pociechę wyrażają przekonanie, że jeżeli kogoś dotknęło nieszczęście, to na pewno popełnił jakiś grzech. W pierwszym wykładzie przytaczałem historię opowiedzianą przez rabina Kushnera o rodzicach nagle zmarłej studentki, którzy przyjęli jej odejście jako karę za to, że nie pościli w Jom Kippur.
Powiedzmy kilka słów o samym Prologu. Bóg w nim przedstawiony jest kimś w rodzaju bliskowschodniego króla, siedzi na tronie i chyba się nudzi, gdyż przychodzą do niego rozmaici słudzy, których wypytuje, co na świecie słychać. Przychodzi też szatan, który nie wiadomo skąd się tam wziął. Bóg rozmawia z nim bardzo przyjaźnie: chodziłeś po świecie, czy widziałeś mojego przyjaciela Hioba? Szatan odpowiada, że owszem, widział Hioba i jego bogactwa, trzody oraz liczną rodzinę, córki, synów. To człowiek, któremu się powodzi. Bóg podkreśla jego przymioty, pobożność i prawość. Szatan poddaje w wątpliwość przekonanie Boga twierdząc, iż Hiob jest taki dobry i poczciwy, ponieważ wszystko od Boga dostaje. Szatan pojawia się tutaj jako oskarżyciel. Krytykuje ten rodzaj religijności, który opiera się na zawieraniu układu z Bogiem, w którym powodzenie w życiu - symbolizowane tu przez trzody, dzieci, osły - byłoby zagwarantowane wierną służbą Bogu. Zdaniem szatana sługa tak postępujący jest interesowny, robi wszystko dla własnej korzyści i żadnej pobożności w tym nie ma. Szatan namawia Boga, aby dotknął Hioba jakimiś klęskami: ciekawe, czy pozostanie Ci wierny. Ciekawe, czy będzie Cię tak samo wychwalał i składał wszystkie ofiary tak jak trzeba.
Bóg przyjmuje ten zakład z szatanem i zgadza się na poddanie Hioba próbie. Najpierw zabiera mu wszystko, co tylko miał. Dobra zostają zniszczone, zbójcy zabijają sługi, dzieci giną w wyniku zawalenia się domu. Hiob siada w odosobnieniu na ziemi i powiada: Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan, niech będzie imię Pańskie błogosławione. Gdy w dodatku dotyka go choroba trądu, a żona przychodzi do niego i mówi, żeby lepiej umarł, zamiast tak żyć, on odpowiada Dobro przyjęliśmy z ręki Boga. Czemu zła przyjąć nie możemy? I zamilkł. Dwie powyższe sentencje są bardzo często powtarzane przez kaznodziejów wielu wyznań. Podkreślają oni cierpliwość i łagodność Hioba wobec Boga, gotowość do znoszenia zarówno dobra jak i zła. Potem następuje jednak milczenie.
Przychodzą przyjaciele, którzy także milczą przez tydzień. Hiob otwiera w końcu swoje usta, ale już mówi inaczej. Nie ma w nim tej łagodnej, pełnej zgodny pobożności. Zaczyna wypowiadać słowa skargi. Istnieje w Biblii cały zbiór tekstów, w których panuje ten ton skargi. Należą do nich niektóre psalmy, np. Psalm XXII, którego słowami modlił się Jezus na krzyżu: Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił? Hiob skarży się: „Po co światło człowiekowi, który nie wie, dokąd iść? Którego Bóg zewsząd osaczył?” Brzmi to zupełnie inaczej niż „Bóg dał - Bóg wziął”. Teraz Hiob mówi, że Bóg go osaczył. Hiob wręcz pozywa Boga do sądu: prawuj się ze mną. Przyjaciele po kolejnych skargach Hioba występują ze swoimi teoriami. Są poprawnymi teologami, reprezentującymi obecną na kartach Biblii doktrynę wyjaśniającą zło jako karę za grzech. Doktryna ta wskazuje na mocny związek pomiędzy złem, którego doznaję a złem, które czynię. Hiob cierpi, w takim razie, rozumując tradycyjnie, musimy znaleźć przyczynę. Logicznie musi istnieć tylko jedna przyczyna: taka oto mianowicie, że Hiob zgrzeszył. A jeżeli twierdzisz, że nie zgrzeszyłeś, że nie ma w tobie żadnego zła i nie może być tobie żadne zło poczytane, wówczas jesteś w błędzie. Przyjaciele powtarzają to nieustannie, jak refren przewijający się między skargami Hioba.
Te skargi posiadają pewną strukturę. Jest w nich i oskarżenie i odwołanie się do Boga, pytanie skierowane do Niego: Wstręt ma do życia dusza moja. Pofolgujcie mojej skardze, z gorzkości mojej duszy mówić będę. Oznajmij mi, czemu spór wiedziesz ze mną? Jaki masz pożytek z tego, że uciskasz, że gardzisz dziełem rąk swoich? Interesująca jest jedna rzecz, która decyduje o jakości dialogu pomiędzy Hiobem a jego przyjaciółmi. Hiob mówi w pierwszej osobie o tym, czego doświadczył i co go boli. Natomiast przyjaciele mówią do niego w trzeciej osobie, o tym, jak jest „w ogóle”.
Żyłem spokojnie, a skruszył mnie. Porwał mnie za kark i mną wstrząsnął. W słowach Hioba, jak już powiedziałem, przewijają się dwa wątki: skarga, która jednocześnie jest oskarżeniem i inwokacją oraz wezwanie Boga przed sąd. Pośrednicy, przyjaciele moi; ku Bogu spogląda we łzach moje oko. Niech On rozsądzi między człowiekiem i Bogiem, jak między synem Adamem, bliźnim jego, bo lat jeszcze żyję niewiele, a ścieżką odejdę, z której nie wrócę. Sam Bóg ma rozsądzić spór pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Jak możemy to zinterpretować? W średniowieczu specjaliści od prawa kanonicznego wypracowali taką teorię, że gdy papież o czymś zadecydował, sprawa była zakończona (Roma locuta, causa finta). Przewidzieli jednak możliwość apelacji: od papieża źle poinformowanego do papieża lepiej poinformowanego. Nie wiem, czy akurat Hiob odwołuje się od tego Boga, który dopuścił na niego cierpienie do Boga innego, lepszego. W jednym z poprzednich wierszy mówi: Oto mam świadka w niebie, mego obrońcę na wysokości. Żal skierowany jest jednocześnie przeciw Bogu, jak i do Boga jako obrońcy. Hiob z całą mocą protestuje przeciwko wyrażanym przez przyjaciół konstrukcjom teologicznym, którzy cały czas wmawiają mu, że to on ponosi winę. W tekście pojawia się także jakaś nadzieja, że istnieje wybawca (Koel). Kto nim jest - trudno powiedzieć.
Wymiana myśli pomiędzy Hiobem a jego przyjaciółmi, których lepiej będzie nazwać mentorami, zostaje w pewnym momencie zachwiana. Nadchodzi tajemnicza postać, Elihu, młodszy od pozostałych trzech, którzy byli starcami. Do tej pory siedział z boku i przysłuchiwał się ich mowom, aż w końcu wstał i powiedział im, że gadają głupstwa. Siedział cicho, ponieważ jako najmłodszy nie miał prawa zabierać głosu, ale starcy powiedzieli już wszystko, co mieli do powiedzenia. On również oskarża Hioba, ale zwraca uwagę na coś, co dotychczas nie pojawiło się jeszcze w tym dyskursie nad źródłami cierpień sprawiedliwego. Przyjaciele szukali przyczyny, dla której cierpi Hiob, Elihu natomiast koncentruje się na celu cierpienia. Czasami otwiera ludziom uszy i przestrogami trwoży, aby odwieść człowieka od czynienia, co zamierzył i odjąć mężowi pychę. Tak zachowaj mą duszę od grobu, jego życie od przeprawy za rzekę śmierci. Cierpienie może być czasami źródłem poznania. Gdy omawialiśmy mit o Edypie, wspominałem o wiedzy tragicznej. Jest to ciemne światło dane człowiekowi poddanemu doświadczeniu cierpienia. Elihu jest jakby aniołem-tłumaczem, dobrym duchem, dobrym głosem, który pozwala rozświetlić trudne doświadczenie człowieka.
Kiedy Elihu zamilkł, przemówił Jahwe. Odpowiedział Hiobowi Pan z wichrowej burzy i rzekł: Ktoś tu zaciemnia mój zamiar słowami, którym brak wiedzy. Przepasz jak mąż biodra swoje, zapytam cię, a ty mów, niech wiem. Bóg jawi się tu zupełnie inaczej niż król z Prologu, który zbiera plotki o ziemianach od swoich dworzan. Tu przychodzi jako Pan całego stworzenia i kosmosu, który z wichrowej burzy przemawia do Hioba, ale przemawia jako do partnera. „Przepasz jak mąż biodra swoje” oznacza „stań do walki”, „podejmij rękawicę”. Wzywałeś mnie, więc staję przed tobą. Ciekawe, że w wypowiedzi Boga uwaga zwrócona jest przede wszystkim na ogrom kosmicznej mocy, którą On reprezentuje i na fundamentalną przepaść pomiędzy człowiekiem a Stwórcą. A co ty wiesz? - pyta Bóg Hioba: Czy wiesz, gdzie słońce wstaje? A wiesz, gdzie są źródła oceanu?
Odpowiedział Hiob Panu: Wiem, że Ty wszystko możesz i nie wzbroniony jest Tobie żaden zamysł. Słyszeniem uszu słyszałem o Tobie, ale teraz moje oko Ciebie ujrzało. Bardzo ciekawe jest to ostatnie zdanie. Można powiedzieć: „Znałem Cię ze słyszenia, a teraz poznałem twarzą w twarz”. Oto różnica pomiędzy religią „z pierwszej ręki” a religią „z drugiej ręki”. Religia z drugiej ręki to ta zasłyszana, polegająca na naśladowaniu tego, co czynią inni. Ta z pierwszej ręki wypływa z osobistego doświadczenia. Długą drogę musiał przejść Hiob: od konwencjonalnej pobożności, podważanej przez przeciwnika-oskarżyciela, od pobożności wyrażonej religijnym sloganem „Pan dał - Pan wziął, niech Imię Jego będzie błogosławione. Dlaczego zła przyjąć nie możemy?”. Prosta i naiwna religijność Hioba rozsypała się w drzazgi, przyjęła postać skargi, oskarżenia, domagania się, aż wreszcie zamilknięcia. Gest przyłożenia ręki do ust jest gestem oznaczającym adorację.
Być może w mowa Elihu jest wskazówką, iż cierpienie może mieć jakiś cel, choć nie ma przyczyny. Być może właśnie ów cel został osiągnięty, bo przynajmniej zmienił się Hiob. Od naiwnej pobożności poprzez osobiste, trudne doświadczenie doszedł do przyjęcia Boga. Bóg przyznaje rację Hiobowi w tej debacie. Mówi do Elifaza z Temaru, jednego z trzech „przyjaciół”: Mój gniew rozgorzał przeciw tobie i twoim dwom przyjaciołom, bo nie mówiliście o mnie prawdy jak mój sługa Hiob. Bóg staje po stronie Hioba, ale w dalszym ciągu nie jest do końca jasne, jaka ma być odpowiedź. Wiadomo tylko, że koncepcja cierpienia jako odpłaty za zło zostaje podważona.
Księga Hioba ma jeszcze inne zakończenie, którym zachwycał się Kierkegaard, czemu dał wyraz w książce Powtórzenie. Ukarawszy przyjaciół, Jahwe przywraca Hiobowi wszystkie dobra, a nawet daje mu więcej. Miał odtąd czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów, siedmiu synów i trzy córki. Pierwszą nazwał imieniem Jemina (Gołębica), drugą Kesija (Kasja) i trzecią Róg Antymonu. W całym kraju nie było kobiet tak pięknych, jak córki Hioba. Dał im ojciec udział w dziedzictwie na równi z ich braćmi. Wprowadził więc równouprawnienie. Tym nie mniej przekonują mnie wątpliwości wyrażone przez Annę Kamieńską, znakomitą poetkę pytającą, co się stało z pierwszymi córkami? Czy można było tak spokojnie wymienić jedne na drugie? Ludowa opowieść poszukuje happy endu, który w gruncie rzeczy powoduje zgrzyt na tle tej wielkiej debaty, rozwijającej się w głównym nurcie księgi.
Wątki, które tutaj zostały zarysowane, podejmiemy w następnych wykładach, a szczególnie w ostatnim, kiedy zastanowimy się nad problemem, czy Bóg cierpi. Na zakończenie przywołam kilka uwag Carla Gustawa Junga, który tak mówił o sytuacji konania Jezusa na krzyżu: Mam na myśli pełen zwątpienia okrzyk, który wydał wisząc na krzyżu: Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił? W tym momencie jego ludzka istota osiągnęła boskość. W momencie, w którym Bóg przeżywa śmierć człowieka i sam doświadcza tego, co kazał znieść swemu wiernemu słudze Hiobowi, w tym momencie Hiobowi zostaje dana odpowiedź. Jak widać, ta wzniosła chwila jest równie boska, jak ludzka, równie eschatologiczna, co psychologiczna Jeżeli właściwie rozumiem Junga, to uważa on, że odpowiedzi nie ma w Księdze Hioba, ale odpowiedzią jest fakt, że sam Bóg stał się Hiobem. I to jest godne przemyślenia.
3