Polityka firmy: "bądź chuda, albo umrzyj chudnąc"
Co roku media obwieszczają, że kult chudości się kończy. Ale nic mu nie grozi. Wydana właśnie książka naczelnej znanego magazynu poświęconego modzie ukazuje to dość drastycznie.
", Valerie Frankel, która kierowała należącym do grupy wydawniczej Condé Nast zawieszonym już magazynem "Mademoiselle" pisze w swej książce "Chuda znaczy szczęśliwa" (Thin is the New Happy) o polityce wydawnictwa, które do przesadnej chudości zmuszało nie tylko modelki, ale nawet pracownice pisma.
Czuło się niezwykłą presję, by wyglądać odpowiednio. Albo, jak dział personalny mówił świeżo zatrudnianym, by reprezentować pismo sobą. Etyka zawodowa sprowadzała się do hasła: bądź chuda, albo umrzyj chudnąc.
Frenkel przytacza też dość przerażające szczegóły z życia biurowego.
Głodzenie się było traktowane jak rywalizacja sportowa. Na firmowych lunchach wygrywała ta, która zjadła najmniej. W biurze
siedzieliśmy paląc papierosa za papierosem, by zabić głód, i rozmawiając co kto zjadł - oraz podliczając kalorie z lunchu. Ulubionym tematem dyskusji były nowe trendy w odchudzaniu i kto w redakcji wygląda przyciężkawo.
Frankel twierdzi, że oprócz papierosów była też kokaina - która świetnie likwiduje łaknienie. Pisze też, że większość jej koleżanek miała patologiczne obsesje na punkcie jedzenia
.
Jedna jadła tylko kiść winogron i sześć żelków dziennie. Inna nosiła ze sobą małą wagę i ważyła każdy kęs - nawet w restauracjach. Jeszcze inna wciąz piła herbatki przeczyszczające.
Condé Nast wydaje dziś "Glamour" i "Vogue". Nie wiadomo, czy ich redaktorki też ostatni raz jadły w 1974 roku. Rzeczniczka firmy tak skomentowała rewelacje Frankel:
Na pewno wspomnienia ma jakie ma, ale czy to wszystko było częścią polityki firmy - nie będę komentować.
Anorektyczne modelki
to newralgiczny punkt popkultury: w nim światy rzeczywisty i wymyślony drastycznie się rozchodzą. Do prezentowania mody potrzebna jest kobieta-wieszak, w sensie dosłownym. Wysoka, chuda i bardzo mało przypominająca kobiety spotykane na ulicy
.
Co uczciwsi projektanci przyznają - modelki muszą być chude, bo tylko na takich kolekcje dobrze się prezentują. Ale poprzez instynkt naśladownictwa, na którym cała kultura masowa się opiera, te czysto "techniczne" kobiety stały się oficjalnym wzorcem, do którego wszystkie inne czują się zobligowane dążyć.
Wzorcem sztucznym i zakłamanym jak lalka Barbie - albo amerykańskie gwiazdy porno. Ale czy zakłamany nie jest cały nasz świat? W którym 14-letnie dziewczynki reklamują kremy przeciwzmarszczkowe?