Moje Monety-część 6
Kilkakrotnie zdarzyło mi się w tym miejscu zachęcać czytelników do kolekcjonowania małych brązów rzymskich. Korzystałem przy tym z własnych doświadczeń, tyle, że sprzed 10-15 lat. Postanowiłem sprawdzić, czy to, o czym pisałem jest nadal aktualne i w ostatnią sobotę, podczas comiesięcznych targów staroci w Bytomiu zwróciłem baczniejszą uwagę na antyczną masówkę.
Oferta była bogata, małe brązy wyceniane indywidualnie znalazłem na kilkunastu stoiskach. Masówkę, do wyboru z pudełka po 5 złotych od sztuki zaoferowano mi w 4 miejscach. Większość, stanowiły malutkie monetki Konstantyna Wielkiego i jego potomków. Stany zachowania - od zupełnie wytartych do bardzo uczciwych trójek. Kupiłem 20 monet wybierając te większe i jednocześnie takie, które dawały nadzieję, że pod grubą warstwą półskamieniałego błota kryją czytelny rysunek. Zawiodłem się na dwu monetach. Po usunięciu jasnobrązowej wartstewki okazało się, że widoczne są tylko zarysy cesarskich portretów i nikłe ślady zupełnie nieczytelnych legend. Pozostałe monety być może nie zasługują na muzealną gablotę, ale w przeciętnej amatorskiej kolekcji powinny wyglądać całkiem nieźle.
Zanim pochwalę się swoimi nabytkami, krótkie wprowadzenie wyjaśniające pewne problemy terminologiczne. Liczne reformy mennictwa i brak oznaczenia nominałów na monetach powodują wielkie trudności z określeniem nominałów drobnych monet brązowych, szczególnie od końca IV wieku. Od czasów Konstantyna waga i wielkość FOLLISÓW ulegała stałemu zmniejszaniu. Za panowania Konstancjusza II i Konstansa miały one około 15 mm średnicy i ważyły mniej więcej 1,5 grama. W roku 346 wymienieni władcy wprowadzili grubszą monetę brązową: CENTENIONALIS. Magnencjusz i Julian II bili monety jeszcze większe, bo o średnicy niemal 30 mm. Niestety, działania te miały bardzo ograniczony terytorialnie i czasowo zasięg. Po śmierci Teodozjusza I w obiegu pozostały jedynie małe monety brązowe. Tak niewiele wiadomo o nazwach ich nominałów, że w literaturze numizmatycznej przyjęło się określanie ich symbolami AE 1, AE 2, AE 3 oraz AE 4, przy czym w książkach litery AE są połączone tworząc LIGATURĘ. AE oznacza po prostu metal, z którego wybito te monety. Dla monet złotych używa się skrótu AV, a srebrnych AR - oczywiście również w ligaturze. Brązy AE 1 są w tym szeregu największe - mają 27-28 mm średnicy, AE 4 to maleństwa o średnicy niewiększej od 15 mm.
Teraz trofea:
Wygląda nieco gorzej, gruba patyna zaciera rysunek i legendy, ale moneta jest całkowicie czytelna. Na awersie czytamy w legendzie D.N.ARCADIVS P.F.AVG. - portret przedstawia Flawiusza Arkadiusza, syna Teodozjusza I. Arkadiusz panował w latach 383-408. Nie był dobrym władcą. Po śmierci jego ojca, cesarstwo podzielono na dwie części: wschodnią i zachodnią. Arkadiuszowi dostał się wschód, zachodem "rządził" jego brat Honoriusz. Użyłem cudzysłowu, bo bracia do swoich ról raczej się nie nadawali. W praktyce władzę zamiast nich sprawowali ludzie z ich dworów. W przypadku Arkadiusza byli to kolejno: prefekt pretorian Rufinus, eunuch Eutropius, Gainas, cesarzowa Eudoxia i jeszcze jeden prefekt, Anthemius. Następcą Arkadiusza został jego 7-letni syn Teodozjusz II choć oczywiście rządził nadal Anthemius. Teodozjusz nieźle zapisał się w annałach historii. Jego dziełem jest zbiór praw CODEX THEODOSIANUS. Niestety, los postawił na jego drodze wielkiego wodza Hunów, Atyllę.
Na rewersie monety, AE 2, widzimy samego cesarza, jego stopa spoczywa na grzbiecie jeńca. Legenda brzmi VIRTVS EXERCITI.
Pozostałych 15 monet, to AE 3 i AE 4 Konstantyna Wielkiego i jego synów.
Ciekawa rzecz. Identyfikując te monety posługiwałem się klasycznym dziełem Davida R. Seara "Roman Coins and their values". Problem w tym, że mam wydanie z roku 1974. Trzy opisane wyżej monety wyceniono w nim na kwoty powyżej 10 funtów angielskich, a za funta płacono wtedy około 7 dolarów! Jak to się stało, że zaglądając na niezastąpioną stronę www.wildwinds.com stwierdzamy, że w ostatnich latach osiągają one ceny nie przekraczające 20 dolarów? Winowajcą jest rozwój elektroniki i rozpowszechnienie się wykrywaczy metalu. Czy to źle? Nie sądzę. W rezultacie, za równowartość paczki papierosów możemy stać się posiadaczami kawałka metalu o historii dłuższej niż nasze państwo. Kawałka metalu, który może nam opowiedzieć krew w żyłach mrożące historie - trzeba tylko przespacerować się do biblioteki, albo kliknąć w kilka właściwych odnośników.
Jerzy Chałupski