EKONOMIA EKOLOGICZNA
Zewsząd słychać głosy, że współczesna, dominująca, ortodoksyjna, głównie neoklasyczna ekonomia jest jedną z przyczyn licznych problemów, które trapią świat: Obarcza się ją winą za nierówność w dobrobycie, degradację środowiska, rozpad więzi społecznych stawianie zysku ponad wszystko itp. W ślad za tym rodzą się lub dochodzą do głosu inne tzw. heterodoksyjne nurty ekonomii. Mimo, że nie wyznaczają one obecnie głównego nurtu teorii ekonomii i polityki gospodarczej to warto się nimi zainteresować. Warto pokazywać ich dążenia i dorobek. Korzyści z istnienia i znajomości ekonomii tzw. heterodoksyjnych są rozliczne i istotne, ponieważ:
Łatwiej zrozumieć ekonomię ortodoksyjną, jeśli zna się zasady innych nurtów.
Zasady heterodoksji mają w rzeczywistości znaczący wpływ na kształtowanie polityki.
Trzeba być przygotowanym intelektualnie do długiej perspektywy. Świat się nie kończy dzisiaj czy jutro. A w długiej perspektywie dzisiejsza ortodoksja może być jutro heterodoksją i vice versa.
Integracja heterodoksji w programy nauczania pozwala włączać w zakres rozważań obszary ludzkiego życia zignorowane w podejściach ortodoksyjnych.
Złożoność ludzi i świata, w którym żyjemy ogranicza możliwość jego zrozumienia, jeśli ograniczamy się tylko do jednej perspektywy. Pluralizm perspektyw heterodoksyjnych daje nowe perspektywy.
Podejścia heterodoksyjne bywają nieraz bardziej realistyczne (choć może mniej sformalizowane) niż ortodoksja, co lepiej pozwala zrozumieć realne problemy.
Dominacja ortodoksji nie oznacza, że jest ona lepsza, że lepiej wyjaśnia świat ludzkiej gospodarki. Odzwierciedla jedynie społeczny pragmatyzm - poszukiwanie profesji zgodnej z dominującą polityczna ideologią (liberalizm) i stosowanie „twardej” metodologii gwarantującej uznanie ekonomii za „prawdziwą” naukę.
Analogicznie do bioróżnorodności - różnorodny świat ekonomii lepiej „przeżywa”, łatwiej dostosowuje się do zmieniających się warunków.
Różnorodność odzwierciedlona w heterodoksji pozwala lepiej rozwinąć umiejętności poznawcze, otwartość umysłu, kreatwyność i tolerancję.
Nurtów ekonomii heterodoksyjnej jest wiele. W ostatnich latach istotne zainteresowanie budzą nurty związane z problematyką ekologiczną. Zainteresowanie to wynika z wagi problemów ekologicznych. W ostatnich dziesięcioleciach obserwuje się znaczące i dynamiczne zmiany stanu środowiska na poziomie poszczególnych ekosystemów, krajów czy całej biosfery. Zmiany te niejednokrotnie mają charakter „unikalny”, tzn. ich zakres i tempo przekracza zjawiska zachodzące w przeszłych tysiącleciach, a być może nawet milionach lat. Przykłady takich zmian obejmują między innymi:
wzrost koncentracji dwutlenku węgla w latach 1750 - 2005 z 280 do 379 ppm,
wzrost temperatury troposfery w latach 1906-2005 o 0,74 (0,54 - 0,92)o C,],
ubytek w ostatnich dekadach raf koralowych o 20%, a lasów namorzynowych o 35%,
tempo wymierania gatunków jest szybsze od typowego w historii Ziemi prawdopodobnie około 1000 razy.
Zmiany te stają się problemami społecznymi czyli takimi, w których rozwiązywanie znaczący wkład może mieć ekonomia. Traktowanie zmian w biosferze jako problemów społecznych związane jest z faktem, iż człowiek jako istota biologiczna, społeczna i gospodarująca w różnorodny sposób jest z nią powiązana. Przyroda zaspokaja szerokie spektrum ludzkich potrzeb, a jej przekształcenia powodują ilościowe i jakościowe zmiany w możliwościach realizowania tych potrzeb (rysunek 1).
Rysunek 1. Usługi (funkcje) środowiska a dobrobyt ludzi
Źródło: Millenium Ecosystem Assessment
We współczesnej literaturze ekonomicznej poświęconej problemom ekologicznym występuje wiele opcji teoretyczno-metodologicznych. Można jednak wyróżnić dwa skrajne sposoby podejścia do analizy ekologicznych aspektów gospodarowania. Jeden biegun tworzy ortodoksyjna opcja zwana ekonomizacją środowiska, oparta na przekonaniu, że przezwyciężenie problemów ekologicznych jest możliwe pod warunkiem szerokiego wykorzystania w polityce ekologicznej instrumentów wynikających z mikroekonomicznego rachunku optymalizacyjnego. Ściśle biorąc chodzi o rozwiązania umożliwiające zastosowanie instrumentów ekonomiczno-rynkowych w racjonalizacji użytkowania środowiska i jego zasobów. Nurt drugi wynika z postulatu daleko posuniętej ekologizacji procesów gospodarczych i stosownie do tego swoistej ekologicznej reorientacji przedmiotu badawczego i metod analiz ekonomicznych. Główny reprezentantem tego nieortodoksyjnego nurtu ekonomii stała się obecnie ekonomia ekologiczna.
1. ISTOTA I CECHY EKONOMII EKOLOGICZNEJ
Ekonomia ekologiczna ukształtowała się w latach w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Za źródła jej powstania uważa się przede wszytskim prace Nicholasa Georgescu-Roegena (The Enthropy Law and the Economic Process, 1971) oraz Kennetha Boulding'a (The Economics of the Coming Spaceship Earth, 1966).
Ekonomia ekologiczna stanowi politycznie zorientowaną dyscyplinę badań, której przedmiotem zainteresowania są zależności i koewolucja systemów gospodarczych i przyrodniczych. Jako dyscyplina naukowa lokuje się ona na pograniczu nauk ekonomicznych i przyrodniczych (ekologicznych). Jej pole badawcze przedstawia rysunek 2.
Rysunek 2. Relacje między ekonomią konwencjonalną, konwencjonalnymi sposobami ekonomicznej analizy użytkowania środowiska a ekonomią ekologiczną
Źródło: R.Costanza, H.E.Daly, J.A.Bartholomew, Goals, agenda, and policy recommendations for ecological economics, w: Ecological Economics, ed. R.Costanza, 1991.
Podstawowym celem ekonomii ekologicznej jest określenie dopuszczalnej skali gospodarowania i badanie jak wpływa ona na wybory ludzi i funkcjonowanie systemów gospodarczych.
Ekonomia ekologiczna ma zarówno wymiar pozytywny, jak i normatywny. Jest pozytywna w tym w zakresie, w jakim próbuje zrozumieć fizyczne, biologiczne i społeczne relacje (strukturalne i funkcjonalne) między gospodarką a środowiskiem. Jest normatywna, ponieważ ma na celu wskazanie odpowiedniego miejsca, roli gospodarki ludzkiej w środowisku. Wiodącą normą określającą to miejsce jest współzależna trwałość (sustainability) społeczności ludzkich i środowiska. Z normy tej ekonomia ekologiczna stara się wyciągnąć wnioski odnośnie niezbędnych instytucji i działań.
Ekonomia ekologiczna oparta jest na holistycznym założeniu, że ludzie, ich kultura (w tym gospodarka) i systemy ekologiczne koewoluują. Implikuje to, że kulturowy cel maksymalizacji krótkookresowych korzyści ekonomicznych, który jest fundamentem ekonomii neoklasycznej, musi zostać podporządkowany długookresowym, ekologicznym ograniczeniom działalności gospodarczej. Ograniczenia obejmują zdolności naturalnych systemów do dostarczania zasobów materii i energii, asymilacji zanieczyszczeń i przeżycia innych gatunków. Gospodarka w ekonomii ekologicznej postrzegana jest jako susbsystem większego, skończonego, nierosnącego ekosystemu. Gospodarki są „zanurzone” w większych strukturach przyrodniczych, z którymi wymieniają materie i energię. Wymiana ta wyznaczana jest przez społeczne (w tym ekonomiczne) struktury i procesy.
Podstawowe różnice między ekonomią ekologiczną a neoklasyczną są następujące:
Ekonomia neoklasyczna zakłada, że zasoby naturalne nie są ograniczeniem wzrostu gospodarczego, ponieważ nieograniczony potencjał innowacyjności technologicznej umożliwia substytucję kapitału naturalnego kapitałem produkcyjnym. Ekonomiści ekologiczni uważają, że innowacje technologiczne zawsze zwiększają zużycie zasobów i / lub degradację środowiska, a zatem kapitał natury i wytworzony przez człowieka nie są susbstytucyjne, a komplementarne.
Głównym celem ekonomii ekologicznej jest utrzymanie długookresowej trwałości (sustainability) zintegrowanego systemu ekonomiczno-ekologicznego. Osiągnięcie tego celu wymaga określenia optymalnej skali gospodarki względem ekosystemu (wielkości przepływu materii i energii ze środowiska do gospodarki i z powrotem). Neoklasyczna teoria ujmuje optymalna skalę tylko z punktu widzenia wielkości firm.
Podczas gdy dla ekonomii ekologicznej kluczową jest kwestia optymalnej skali gospodarki, neoklasyczna teoria promuje wzrost gospodarczy. Maksymalizacja wzrostu (mierzonego PKB) oznacza wzrost przepływu materii i energii między gospodarką a środowiskiem.
Pełniejszy zakres różnic merytorycznych i metodologicznych między ekonomią ekologiczną a neoklasyczną ekonomią środowiskową przedstawia tabela 1.
Tabela 1. Porównanie ekonomii konwencjonalnej i ekologicznej
Źródło: R.Costanza, H.E.Daly, J.A.Bartholomew, Goals, agenda, and policy recommendations for ecological economics, w: Ecological Economics, ed. R.Costanza, 1991.
Ekonomia ekologiczna nie odrzuca a priori osiągnięć ekonomii neoklasycznej, lecz dostrzega jej jednostronność. Uważa, że rola neoklasyki kończy się, jeśli problemem jest wyznaczenie skali użycia zasobów. W ślad za tym zakres zainteresowań i domena badawcza ekonomii ekologicznej jest więc szersza.
Główne obszary badań ekonomii ekologicznej to: wycena środowiska głównie w oparciu o analizę wielokryterialną, instytucjonalne podejścia do zarządzania środowiskiem, zrównoważony rozwój na poziomie społeczności lokalnych, modelowanie (głównie w kategoriach termodynamicznych) relacji ekonomiczno-ekologicznych, etyka ekologiczna.
2. EKONOMICZNE PRZYCZYNY DEGRADACJI ŚRODOWISKA
Punktem wyjścia dla nieortodoksyjnych, proekologicznych nurtów ekonomii jest krytyka dominujących nurtów teorii i wynikających z niej działań.
Często wyrażana jest słuszna opinia, że najgłębsze przyczyny degradacji środowiska mają charakter kulturowy, tkwią w duszach i myślach. W świecie współczesnym dominują wartości ekonomiczne, wpływając silnie na charakter potrzeb indywidualnych, poziom i formy konsumpcji, panujące normy kulturowe i zwyczaje. W ślad za tym kształtują instytucje i funkcjonowanie systemu ekonomicznego. Uznać więc można, że istniejące współcześnie problemy ekologiczne to w znacznej mierze wynik konfliktu między organizacją i społeczną bazą ekonomiczną a organizacją (strukturą i funkcjonowaniem) przyrody. Swój wkład mają tu także teorie ekonomiczne, które ją tłumaczą i racjonalizują instytucje i narzędzia rozwoju gospodarczego.
Ekonomiści (jako teoretycy i praktycy) przez długie lata nie dostrzegali, nie doceniali lub ignorowali związki pomiędzy gospodarką, środowiskiem i społeczeństwem, pomimo że gospodarowanie odbywa się w środowisku i najczęściej wykorzystuje jego zasoby i walory. Doprowadziło to do sytuacji, w której nie tylko zagrożone są wartości przyrodnicze i społeczne, ale także pojawiają się naturalne ograniczenia rozwoju gospodarczego. Gospodarka, zmieniając warunki środowiskowe w jakich funkcjonuje oraz nadmiernie eksploatując zasoby przyrody, podkopuje swoje własne korzenie.
Głównymi przyczynami degradacji środowiska w sferze teoretycznej i praktycznej gospodarowania są:
podstawowe założenia ekonomiczne o zamkniętym charakterze systemu ekonomicznego i naturze homo economicus,
uznanie jednego z głównych celów gospodarowania - wzrostu ekonomicznego - za warunek wystarczający do wzrostu dobrobytu (jakości życia),
utożsamianie racjonalności działania z racjonalnością ekonomiczną,
traktowanie zasobów środowiska jako dóbr wolnych,
nadmierna wiara w możliwości substytucji zasobów przyrody,
przecenianie wagi rachunku ekonomicznego w udoskonaleniu gospodarowania zasobami przyrody,
brak refleksji ekonomicznej nad granicami konsumpcji,
„naturalna” zawodność wolnego rynku.
1. Podstawowe założenia teorii ekonomii
Dominującą orientacją teoretyczną we współczesnej ekonomii, najmocniej wpływającą na politykę gospodarczą na świecie jest ekonomia neoklasyczna. Jej fundamentalne założenia są następujące:
gospodarkę można opisać, jako system zamknięty, w którym odbywa się cyrkularny przepływ dóbr, usług i pieniędzy;
funkcjonowanie zamkniętego, cyrkulacyjnego systemu gospodarczego reguluje rynek, czyli zbiór kupujących i sprzedających, którzy egoistycznie dążą do poprawy własnego dobrobytu (w efekcie rynek prowadzić ma do takiej alokacji zasobów, która maksymalizuje dobrobyt społeczny).
Założenie pierwsze wskazuje, że ekonomiści nie dostrzegają ekologicznego wymiaru rzeczywistości. Pomijany jest związek między gospodarką a środowiskiem - brak dopływu materii i energii do systemu ekonomicznego oraz odpływu odpadów i zanieczyszczeń.
Kolejne założenie, mówiące o znaczeniu egoizmu, indywidualistycznego dążenia do maksymalizacji użyteczności i zysku, jako podstawy funkcjonowania rynku abstrahuje od prawdziwej natury człowieka. Od prawdziwych ludzkich uczuć, od codziennego wartościowania rzeczywistości, od miejsca w społeczeństwie. Psychologicznie homo economicus jest jednowymiarowy, kalkuluje racjonalnie przyjemności i nieprzyjemności w oparciu o informacje zawarte w cenach. Społeczeństwo i jego działalność gospodarcza nie mogą być prawidłowo opisane i zrozumiane, jeśli jednostką analizy jest egoistyczna jednostka.
Standardowa ekonomia funkcjonuje więc przy cichym założeniu, że wzrost jest zawsze biofizycznie możliwy oraz etycznie i społecznie pożądany. Zatem ekonomiści niejako programowo nie zauważają uzależnienia człowieka od przyrody i społeczno-etycznego wymiaru gospodarowania. Mają na oczach końskie okulary. Doskonale postrzegają problemy stricte ekonomiczne, ale przecież nie istnieje nic takiego jak czysta ekonomia. Rzeczywistość ekonomiczna jest częścią większej całości. Przedmiot ekonomii jest zbyt wąski, zbyt fragmentaryczny, by mogła odpowiedzieć na pytania rzeczywiście ważne.
Było stosunkowo wielu uczonych - ekonomistów, którzy zwracali uwagę na ignorowanie przez ekonomię znaczenia przyrody i ludzkiej natury w gospodarowaniu. Na przykład R.H.Tawney stwierdził, że:
"Rozsądny plan organizacji gospodarczej musi brać pod uwagę fakt, że jeżeli życie gospodarcze nie ma być paraliżowane przez stale powtarzające się bunta pogwałconej natury ludzkiej i przyrody, to musi on odpowiadać kryteriom, które nie byłyby czysto ekonomiczne."
Jednakże główny nurt ekonomii bardzo długo nie tylko ignorował takie ostrzeżenia, ale wręcz przeciwnie - pogłębiały się teoretyczne i praktyczne skutki tych założeń. Powodem była skłonność ekonomistów do popełniania błędu utożsamiania abstrakcyjnych modeli z rzeczywistością. Zapewne w znacznej mierze wynika to z redukcjonistycznego sposobu rozwoju nauki, co wśród ekonomistów jest dość rozpowszechnione i szczególnie groźne. Przyjęcie uproszczonych założeń do budowy teoretycznego modelu jest jak najbardziej uprawnione. Jednakże uznanie modelu, zbudowanego na założeniach upraszczających faktyczny stan rzeczy za rzeczywisty i wyciąganie zeń wniosków praktycznych jest karygodne. Przypomina sytuację fizyka, który na podstawie badań nad spadaniem przedmiotów w próżni formułuje wniosek, że tak samo będzie się dziać w powietrzu. Jeśli ekonomiści nie będą zgłębiali prawdziwej natury człowieka i znaczenia przyrody w gospodarce będą ten błąd popełniali nadal, buszując swobodnie i wszechwładnie po obszarach nie mieszczących się (a przynajmniej nie w całości) w rachunku ekonomicznym.
Czasami opisany powyżej błąd może prowadzić do kuriozalnych stwierdzeń, szczególnie wśród ekonomistów przywiązanych do metod matematycznych. Przykładem jest kwestia maksymalizacji indywidualnej użyteczności w okresie międzygeneracyjnym dla wyjaśnienia zmian długookresowej dystrybucji dobrobytu i dochodu.
Zastanówmy się nad praprawnukiem. Oprócz mnie ma on 15 innych przodków w moim pokoleniu, których w większości nie znam. Przypuszczalnie dobrobyt mojego praprawnuka będzie w tak wielkim stopniu odziedziczony po mnie jak po 15 innych przodkach. Z tego powodu nie ma wielkiego sensu troszczyć się zbytnio o swojego odległego potomka i podejmować szczególną akcję dla jego korzyści. Im odleglejszy nasz potomek tym większa liczba współprzodków w obecnej generacji i w konsekwencji, jeśli jestem zainteresowany dobrobytem swego potomka, powinienem troszczyć się o dobrobyt wszystkich tych z mojej generacji, po których dziedziczy mój potomek. Stąd większy wzgląd na przyszłe generacje powinien raczej zwiększać niż zmniejszać obecną sprawiedliwość - przeciwieństwo tego co się z reguły zakłada Chociaż nie jesteśmy braćmi i siostrami, jesteśmy współprzodkami odległych potomków każdego innego.
Taki wynik rozumowania, ograniczający znaczenie indywidualizmu, jednostkowego egoizmu, jest ewidentnym skutkiem rozmnażania płciowego. Tymczasem znani uczeni ze szkoły chicagowskiej (a więc wysoce przywiązani do założenie indywidualizmu) otrzymali w swoich rozważaniach wniosek, że warto jest się bogacić dla dobra swoich odległych przodków. Koszt jaki za to zapłacili jest jednak zbyt wysoki - abstrakcja założeń ich modelu sięgnęła zenitu, aby ratować indywidualizm. Założyli bowiem, że LUDZIE ROZMNAŻAJĄ SIĘ BEZPŁCIOWO! Normalne jest abstrahować od tego co incydentalne, aby ratować to co fundamentalne. Ale nie na odwrót!
Teoria i praktyka ekonomii musi więc uwzględnić owe ograniczenia. Ograniczenia biofizyczne gospodarowania wynikają:
w kategoriach termodynamicznych z ograniczonego przepływu energii przez system ziemski;
w kategoriach ekologicznych z ograniczonej pojemności, odporności i produktywności układów ekologicznych.
Natomiast ograniczenia społeczno-etyczne związane są z korozją standardów moralnych, związaną z postawami, które są bazą działalności na rynku, takimi jak gloryfikacja własnego interesu. Korozja ta prowadzi do moralnej aprobaty działań, których koszty ponoszą ludzie mieszkający gdzie indziej, przyszłe pokolenia i istoty pozaludzkie.
2. Wzrost gospodarczy celem gospodarowania
Wyrazem nieświadomości czy ignorowania przez ekonomistów istnienia ograniczeń biofizycznych i moralnych gospodarowania jest przyjęcie wzrostu gospodarczego za jeden z podstawowych - obok pełnego zatrudnienia, równowagi bilansu płatniczego i stabilności cen - celów gospodarowania. Państwa kapitalistyczne forsowały wzrost, państwa socjalistyczne ogarnął „syndrom doganiania”, a w krajach rozwijających się powielano wzorce.
Miarą sukcesu ekonomicznego jest wzrost gospodarczy (produkcji), który warunkuje dobrobyt materialny. Wzrost dobrobytu materialnego oznacza poprawę jakości życia. Aksjomat ten obowiązywał w systemie rynkowym i planowym. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat wskutek tego polityka społeczna koncentrowała się na pożytkach ze wzrostu ekonomicznego - stawała się instrumentem jego promocji.
Stwierdzenie o prostej zależności między wzrostem gospodarczym staje się nieprawdziwe, gdy gospodarka zbliża się do nie uwzględnianych granic biofizycznych i społeczno-etycznych gospodarowania. Wtedy korzyści w dobrobycie (jakości życia), a nawet w dobrobycie ekonomicznym, mogą być niwelowane. przez straty powodowane niekorzystnymi zmianami w ekosystemach (np. degradacją rekreacyjnych walorów środowiska) lub przez degradację moralną społeczeństwa powodowaną np. przez powszechne użycie zbędnych dóbr.
Przekonanie o znaczeniu wzrostu ekonomicznego jest tak wielkie, że nawet Raport „Nasza wspólna przyszłość” zakłada pięcio-dziesięciokrotny wzrost światowej gospodarki (oczywiście z uwzględnieniem uwarunkowań i ograniczeń ekologicznych). Osiągnięcie go bez znaczących szkód dla środowiska jest jednak chyba niemożliwe.
Jednocześnie wysuwa się tezę, że tylko gdy wzrost gospodarczy wzbogaci społeczeństwo, będzie można przeciwdziałać degradacji środowiska. Założenie to należy uznać za fałszywe i nieodpowiedzialne. W rzeczywistości wzrost przesuwa gospodarkę wzdłuż nieliniowej (wykładniczej) krzywej kosztów ochrony środowiska do punktu, w którym dalsza redukcja skażeń przekracza jej możliwości finansowe. Można sobie np. wyobrazić, że mało kosztowne finansowo jest wyposażenie samochodów w urządzenia eliminujące 50% zanieczyszczeń. Jeśli jednak liczba samochodów wzrośnie dwukrotnie, to dla utrzymania stanu zanieczyszczenia atmosfery na dotychczasowym poziomie trzeba zmniejszyć emisję o 75%. Przy następnym podwojeniu liczby samochodów współczynnik redukcji musiałby wynieść 87,5%. Im większy wzrost tym redukcja musi być coraz bliższa 100%, co oznacza gwałtowny wzrost kosztów - ponad możliwości najbardziej rozwiniętej gospodarki.
Można zakładać, że postęp technologiczny poprawi możliwości oczyszczania - oznaczać to jednak będzie jedynie przesunięcie krzywych w prawo, a nie zmianę ich kształtu.
Ponadto trzeba zdawać sobie sprawę, że w okresie oczekiwania na korzyści ze wzrostu ekonomicznego mogą powstać zmiany nieodwracalne, których nie da się cofnąć nawet przy zaangażowaniu ogromnych środków.
3. Zawężenie rozumienia racjonalności
Arystoteles w I księdze "Polityki" rozróżniał dwie dyscypliny: naukę o gospodarowaniu - sztukę zaspokajania potrzeb własnych i rodziny, czyli ekonomię, oraz naukę o bogaceniu się - chrematystykę. Dla Arystotelesa ekonomia była elementem etyki, który miał swój istotny udział w realizacji ideału kalokagatii. Obecnie nauka ekonomii jest w zasadzie (mówiąc potocznym językiem) nauką o bogaceniu się.
Wraz z korzyściami jakie przyniosła kapitalistyczna gospodarka, ze wzrostem dobrobytu, ekonomia znalazła się w centrum zainteresowania, a racje i pojęcia ekonomiczne uznawane są za najważniejsze. Tworzy się w ten sposób dodatnie sprzężenie zwrotne między ekonomią a "dyrektywami", którym ona służy - rosnącymi potrzebami ekonomicznymi (tzn. zaspokajanymi przy pomocy dóbr materialnych) ludzi. Trudno stwierdzić co dało początek temu sprzężeniu, wydaje się jednak, że rozwój ekonomii jako nauki o bogaceniu się miał tu niebagatelne znaczenie.
Sprzężenie to doprowadziło z czasem do utożsamienia racjonalności z racjonalnością ekonomiczną. Sprzyjającą okolicznością był brak powszechnie uznanych zgeneralizowanych kryteriów racjonalności. Nie ma jednak wątpliwości, że najwyższa warstwa racjonalności musi mieć charakter aksjologiczny. Określać powinna ona cele społeczne, gospodarcze i polityczne, które są nie tylko korzystne indywidualnie i społecznie, ale pozwalają utrzymać i rozwijać wartości uniwersalne. Określa ona, że ważne jest ocalenie człowieka nie tylko w wymiarze biologicznym, ale przede wszystkim kulturowym, co oznacza konieczność zachowania wartości niepodważalnych i niezastępowalnych. Racjonalność ekonomiczna ma w tej perspektywie charakter racjonalności środków a nie celów. Oczywiście można jej nadać rangę racjonalności celów - aksjologicznej, ale prowadzi to prostą drogą do strywializowania sensu człowieczeństwa, sensu ludzkiego istnienia.
W sytuacji, gdy racjonalność ekonomiczna (którą utożsamia się z efektywnością) uznawana jest za dominującą, działalności określone jako nieekonomiczne mogą być dezawuowane, kwestionowane czy ignorowane. Tymczasem taka nieefektywna ekonomicznie działalność może przyczyniać się do poprawy stanu środowiska i jakości ludzkiego życia. Może być także odwrotnie - działalność może być oceniana jako efektywna ekonomicznie, chociaż stwarza zagrożenie dla środowiska i ludzi (a nawet na dłuższą metę dla samej gospodarki). Z całej wielości aspektów, które powinny być brane pod uwagę w życiu, teoria i praktyka gospodarowania uwzględniają tylko jeden. A przecież gospodarowanie tkwi w innych wymiarach życia: etycznym, społecznym, technicznym, ekologicznym, przestrzennym, politycznym. Często jednak ekonomistom zdarzało się i zdarza zapominać o tym.
Przykładem ignorowania pozaekonomicznych wymiarów gospodarowania może być notatka służbowa sporządzona przez wiceprezesa Banku Światowego Lawrence Summersa nt. transferu "brudnych" technologii i toksycznych odpadów do krajów trzeciego świata.
"1. Wysokość kosztów zanieczyszczeń szkodliwych dla zdrowia zależy od dochodów utraconych na wskutek wzrostu zachorowań i śmiertelności. Z tego punktu widzenia, zanieczyszczenia takie powinny mieć miejsce w krajach, gdzie towarzyszące im koszty będą najniższe, czyli w krajach o najniższym poziomie płac. Sądzę, że logika argumentów ekonomicznych, przemawiających za pozbywaniem się odpadów toksycznych w krajach o najniższym poziomie płac, jest nieodparta i że musimy z tego wyciągnąć wnioski.
2. Koszty zanieczyszczenia środowiska rosną nieliniowo - z początku prawdopodobnie są bardzo niskie. Zawsze uważałem, że słabo zaludnione kraje afrykańskie są ogromnie słabo zanieczyszczone, a jakość ich powietrza jest prawdopodobnie niska w porównaniu z Los Angeles czy Mexico City. Tylko godny pożałowania fakt, że tak wiele zanieczyszczeń powstaje w dziedzinach pracujących na lokalny użytek danego kraju (transport, energetyka) oraz wysokie koszty transportu odpadów ograniczają obrót odpadami i zanieczyszczeniami, który zwiększałby sumę dobrobytu całego świata.
3. Popyt na czyste środowisko wynikający z potrzeb estetycznych i zdrowotnych ma z reguły bardzo wysoką elastyczność dochodową. Czynnik, który w stopniu jeden na jeden milion może spowodować wzrost zachorowalności na raka prostaty, będzie z pewnością budził znacznie większe obawy w kraju, w którym ludzie żyją wystarczająco długo, by dożyć raka prostaty, niż tam, gdzie śmiertelność dzieci do piątego roku życia wynosi 200 na tysiąc. Ponadto, wiele obaw związanych z zatruwaniem atmosfery przez przemysł budzą takie zanieczyszczenia, które można zobaczyć, lecz które nie muszą mieć wielkiego wpływu na zdrowie. Oczywiste jest więc, że obrót takimi zanieczyszczeniami - istotnymi ze względów estetycznych - mógłby wpłynąć na ogólny wzrost dobrobytu. Bo przecież produkcję łatwo jest przenieść, ale korzystać z przyjemnego powietrza można tylko na miejscu."
Rozumowaniu temu nie można nic zarzucić z punktu widzenia czysto ekonomicznego, przez pryzmat teorii, jednakże z punktu widzenia etycznego (a także ekologicznego) jest ono nie do przyjęcia. Ekonomiści często zapominają, że ekonomia była dla Arystotelesa elementem etyki, który miał swój udział w realizacji ideału kalokagatii.
4. Dobra wolne i wiara w substytucję
Tradycyjna ekonomia traktowała przyrodę jako niewyczerpalne źródło zasobów (energii, wody, gleby, powietrza) niezbędnych do osiągania korzyści, a także jako miejsce, do którego w sposób nieograniczony można odprowadzać zanieczyszczenia i odpady. Zasoby środowiska uznawano za dobra wolne, czyli dobra dostępne w nieograniczonym stopniu, bez poświęcania czegokolwiek. Aspekt przepływu dóbr i usług środowiska do systemu ekonomicznego i odpływu w odwrotną stronę odpadów nie mógł więc znaleźć odzwierciedlenia w ekonomicznym myśleniu i działaniu. Środowisko uznano bowiem za nieskończone, podczas gdy ekonomia skupia się na alokacji tych zasobów, które postrzegane są jako ograniczone. Nie ma potrzeby kontrolowania sposobów i rozmiarów korzystania z dóbr przyrodniczych, gdy są one w stanie zaspokoić wszystkie potrzeby. Przedmiotem rachunku ekonomicznego były w tych warunkach tylko te decyzje, które dotyczyły dysponowania środkami produkcji. Zasoby przyrody, jako w pełni obfite, miały ceny zerowe, a więc nie wpływały na wynik tego rachunku. Ten sposób rozumowania dotyczył decyzji mikro- i makroekonomicznych. Nie stwarzało to prawdopodobnie większych problemów dopóki zapotrzebowanie na zasoby naturalne i usługi środowiska nie przekroczyło zdolności przyrody do ich dostarczania.
Największym paradoksem jest fakt, że to wzrost rzadkości występowania dóbr generuje wartość - rozrzutne eksploatowanie zasobów i degradacja środowiska podnosi ich wartość, chociaż jednocześnie szkodzi funkcjonowaniu systemów naturalnych, ludziom i gospodarce.
Z biegiem czasu wyczerpywanie się zasobów naturalnych spowodowało, że przestano traktować je jako dobra wolne. Jednakże przedłużeniem tej idei stała się wiara w możliwości substytucji zasobów przyrody.
Ludzka praca i kapitał stworzony przez człowieka uznawane są za podstawowe czynniki ograniczające produkcję. Stąd ogromna wiara w postęp ludzkiej pomysłowości, w dobrodziejstwa rozwiązań technologicznych i ich zdolności rozwiązywania przez substytucję każdego problemu pojawiającego się, gdy rzadkość zasobu naturalnego prowadzi do wzrostu cen. Jest to przedłużenie wiary w dobra wolne. Nawet jeśli pojawi się jakieś naturalne ograniczenie, to można je ominąć poprzez jego substytucję innym zasobem (np. zastąpienie paliw kopalnych biomasą) lub kapitałem stworzonym przez człowieka.
Substytucja zasobów materialnych jest stosunkowo realna. Istnieją jednak ograniczenia absolutne, których ominięcie drogą substytucji trudno sobie wyobrazić (np. przestrzeń). Także substytucja tzw. usług czy walorów środowiska jest trudna lub niemożliwa. Czy można np. zsubstytować wartość rekreacyjną przyrody, zdolność samoregulacji ekosystemów lub pulę genową gatunku?
5. Zawodność rachunku ekonomicznego w gospodarowaniu środowiskiem
Za podstawowy sposób rozwiązywania ekologicznych dylematów gospodarowania ekonomiści uznają doskonalenie rachunku ekonomicznego poprzez wycenę i internalizację kosztów degradacji środowiska, kosztów i korzyści jego ochrony. Jest to jednak strategia analogiczna do średniowiecznych prób ratowania geocentrycznego modelu świata Ptolemeusza poprzez dodawanie coraz to nowych epicykli.
Niewystarczalność rachunku wynika przede wszystkim z braków i trudności ujęcia problemów degradacji i ochrony w kategoriach rachunkowych.
Część potrzeb społecznych zaspokajanych dzięki środowisku nie poddaje się kwantyfikacji. Rachunek ekonomiczny nie jest przystosowany do analizy potrzeb niematerialnych (tzn. nie zaspokajanych dzięki wyprodukowanym dobrom materialnym). Pomija je lub podaje przybliżone szacunki. Metody wyceny oparte są przede wszystkim na założeniu, że środowisko spełnia ważne funkcje gospodarcze. Względnie proste jest określenie wartości zasobów, gdy zaspokajają one potrzeby „produkcyjne” bez ograniczenia możliwości zaspokajania potrzeb pozamaterialnych. Funkcje gospodarcze nie wyczerpują jednak znaczenia przyrody w życiu człowieka i w związku z tym nie są jedynymi przesłankami użycia zasobów i walorów środowiska. Zaspokojenie potrzeb związanych z działalnością produkcyjną z reguły pogarsza warunki (w tym środowiskowe) zaspokajania innych potrzeb.
Dla ekologicznego udoskonalenia rachunku ekonomicznego konieczne jest także uwzględnianie przyszłych opcji i konsekwencji wykorzystania danego zasobu czy środowiska lecz ocena potrzeb przyszłych pokoleń jest obarczona ogromną niepewnością.
W efekcie niezbędna wycena „nieprodukcyjnych” wartości zasobów, walorów i usług środowiska obarczona jest wielką arbitralnością. Wobec tego „zekologizowany” rachunek ekonomiczny może być sposobem udowadniania tego co się chce udowodnić - wszystko zależy jedynie od przyjętej wyceny.
Rachunek ekonomiczny nie może być narzędziem określającym skalę ochrony środowiska i jego zasobów. Jest on bowiem tylko konkretną procedurą decyzyjną, a więc narzędziem służącym do znajdowania ekstremalnych wartości pewnego kryterium. Jego adaptacja do wymogów ochrony jest na pewno ważnym osiągnięciem, lecz do właściwej ochrony konieczne jest przede wszystkim odpowiednie modyfikowanie celów działania. Istotne jest również, że proponowane rozszerzenie zakresu rachunku ekonomicznego następuje raczej w teorii niż praktyce.
Można zanegować propozycję rozwiązania problemów ochrony poprzez rozszerzenie zakresu rachunku ekonomicznego także na poziomie aksjologicznym. Tylko człowiek potrafi myśleć symbolicznie. Symbol jest istotą i tajemnicą człowieczeństwa. Powstanie kultury symbolicznej stanowi przełomowy moment w ewolucji człowieka i uznawane jest za fakt bardziej znaczący niż umiejętność myślenia racjonalnego. Czy zatem wycena wartości symbolicznych, ucieleśnionych również przez niektóre obiekty przyrodnicze, nie jest próbą wyceny naszego człowieczeństwa? Symbol odsyła nas do transcendencji, otwiera niedostępne w inny sposób obszary duchowości. Czy próbując wycenić symbol nie niszczymy możliwości transcendencji? Czy nie budujemy dla naszego człowieczeństwa przyziemnych ram?
6. Ile to jest dość?
Podjęcie działań gospodarczych, najbardziej destrukcyjnej środowiskowo działalności ludzkiej, oparte jest o kalkulacje ekonomiczne, dokonywane w celu realizacji ściśle określonego zadania zaspokajania potrzeb. Genezy przedsięwzięć gospodarczych oddziałujących negatywnie na środowisko doszukiwać się trzeba więc w wielkości, charakterze i strukturze potrzeb. Fragmentaryczność ekonomii i eksponowanie racjonalności ekonomicznej w znacznej mierze tkwi w społecznych uwarunkowaniach, przejawiających się w akceptacji nieekologicznego modelu gospodarowania. Panuje taki sposób gospodarowania, jakie akceptują ludzie. Istnieje więc potrzeba zmiany myślenia, hierarchii wartości, celów społecznych.
Degradacja środowiska jest konsekwencją jednostronnej akceptacji zbyt wielu potrzeb ludzkich. W USA, zamieszkanych przez 6% ludności Ziemi, zużywa się połowę światowej produkcji zasobów. Na jednego Amerykanina przypada 50 razy tyle dóbr co na jednego Hindusa (mimo to Amerykanie nie są 50 razy bardziej szczęśliwi niż Hindusi). Co by było, gdyby wszyscy ludzie na Ziemi żyli na takim poziomie jak w USA? W ciągu ostatnich 100 lat, przy czterokrotnym wzroście populacji ludzkiej, produkcja energii wzrosła tysiąc razy, produkcja towarów kilka tysięcy razy. W 1913 r. zapotrzebowanie surowcowe na jednego mieszkańca Ziemi wynosiło 4,9 tony, w 1940 - 7,4; w 1960 - 14,3; w 1970 - 16,5; w 1980 - 25; a w 2000 r. 35-40 ton. Prokonsumpcyjnej gospodarce zasobami towarzyszy wzrost ilości odpadów i zanieczyszczeń.
Teoria i praktyka gospodarowania kształtują się tak, jakby zaspokojenie potrzeb materialnych było jedynym celem ludzi (szczególnie w programach tzw. ekonomii dobrobytu model społeczeństwa konsumpcyjnego stanowi docelowy obraz gospodarki). Dobrobyt utożsamiany jest z różnorodnością i wielkością konsumpcji. W teoriach i kalkulacjach ekonomicznych istnieje założenie istnienia homo economicus, którego potrzeby rosną nieograniczenie. Nawet w definicjach ekonomii spotyka się sformułowanie o zaspokajaniu nieograniczonych potrzeb. W realizacji dobrobytu duży udział mają tzw. potrzeby luksusowe, czyli takie, które wynikają raczej z uwarunkowań społecznych niż fizjologicznych. Ich charakterystyczną cechą jest ogromna plastyczność, można więc np. poprzez reklamę, stymulować ich wzrost. Tymczasem miejsce homo economicus powinien zająć homo socius, wyrażający postawę rzetelnej i wydajnej pracy dla dobra społecznego, z całym bogactwem jego relacji ze społeczeństwem.
Mimo to teoretycy i praktycy gospodarki nadal nie zajmują się problemem odpowiedniego ekologicznie i etycznie poziomu konsumpcji. Unikają odpowiedzi na pytanie - ile to jest dość? Problem dotyczy przede wszystkim zmiany świadomości ludzi, ich trybu życia i dążeń. Jednak w dzisiejszym świecie ludzie słuchają najuważniej tego, co ma do powiedzenia ekonomia, nie może więc ona dalej postępować tak, jakby potrzeby ludzkie mogły być nieograniczone.
7. Zawodność rynku w gospodarowaniu zasobami przyrody
Rynek rozwiązuje problemy pojawiającej się rzadkości różnorodnych zasobów i towarów w następujący sposób:
pojawia się problem granic - pewien zasób staje się rzadki;
rynek sprawia, że cena rzadkiego zasobu rośnie w stosunku do cen innych zasobów (bo maleje jego podaż w stosunku do popytu, rosną koszty pozyskania);
wzrost ceny wywołuje reakcję. Konsumenci są zmuszeni do ograniczenia zakupu towarów zawierających zasób rzadki, bądź wyprodukowanych z tego zasobu w sposób nieefektywny. Przedsiębiorcom zaczyna opłacać się zastępować zasób rzadki mniej rzadkim (oczywiście muszą w tym celu wykorzystać wiedzę inżynierów dla opracowania nowych, bardziej efektywnych technologii produkcji lub substytutów wyczerpujących się zasobów).;
Wspólne (choć konkurencyjne) współdziałanie sprzedających i kupujących na rynku decyduje jakie technologie i wzory konsumpcyjne rozwiążą pojawiające się problemy rzadkości najszybciej, najefektywniej oraz najmniejszym kosztem. Wówczas społeczeństwo przyjmuje najlepsze rozwiązania i przezwycięża braki.
Należy zwrócić uwagę, że model ten nie opiera się wyłącznie na technice czy rynku, lecz na integracji tych dwu czynników. Rynek sygnalizuje problem, mobilizuje zasoby potrzebne do rozwiązania, wybiera i nagradza najlepsze rozwiązania. Technika jest niezbędna do wypracowania tego rozwiązania. Oba czynniki muszą występować łącznie.
Rynek ma więc swoją określoną logikę. Jednakże w odniesieniu do gospodarowania dobrami przyrody logika ta często bywa zawodna i przedstawiony powyżej schemat w rzeczywistości się nie sprawdza.
Podstawowy niedostatek rynku w zakresie gospodarowania zasobami przyrody wiąże się z niemożnością radzenia sobie wolnego rynku z tzw. efektami zewnętrznymi. (Inny to brak spontanicznie powstających rynków ubezpieczeń od ryzyka ekologicznego).
Efekty zewnętrzne to po prostu uboczne skutki procesu gospodarowania, w postaci nie zarejestrowanych przez rynek kosztów i korzyści tych, którzy nie są podmiotami danego procesu.
Kiedy działalność jednego podmiotu przynosi korzyści innemu, za co ten pierwszy nie dostaje gratyfikacji, mówi się o pozytywnym (dodatnim) efekcie zewnętrznym. Przykład w zakresie gospodarowania zasobami przyrody: sąsiad posadził koło pola rolnika kilka drzew, żywopłot, które stały się siedliskiem ptaków owadożernych, pożytecznych owadów, osłabiają wiejące wiatry, przyczyniając się w ten sposób do wzrostu plonów - korzyści zewnętrznej strony nie zaangażowanej w koszty nasadzeń.
Kiedy natomiast działalność jednego podmiotu powoduje straty u innego, przy czym pierwszy nie jest obciążony kosztami odszkodowania, to mówi się o negatywnym (ujemnym) efekcie zewnętrznym. Przykład: nad rzeką powstała fabryka zrzucająca ścieki, poniżej tej fabryki swoje łowiska ma rybak, wskutek oddziaływania ścieków na biocenozy wodne pojawia się efekt zewnętrzny działalności fabryki w postaci obniżenia wielkości i jakości połowów rybaka.
Negatywne efekty zewnętrzne mogą być niekiedy łatwo usuwane (internalizowane) np. przez sztuczne dostosowanie cen (opłaty) lub inne proste zmiany (np. nakaz poboru przez fabrykę wody poniżej miejsca zrzutu własnych ścieków). Jednakże istnieją także efekty zewnętrzne, których eliminacja wymaga wprowadzenia ilościowych limitów lub zmian instytucjonalnych. Przykładem tego typu efektu są skutki globalnego ocieplenia. Zaburzenia związane z globalnym ociepleniem są tak duże, złożone, nieprzewidywalne, że klasyczna, prosta internalizacja jest niemożliwa. Niemożliwe jest w tym większym stopniu wartościowanie ekonomiczne skutków globalnego ocieplenia. Nawet gdyby się to udało, łącznie z przypisaniem strat konkretnym podmiotom, powstaje kolejny problem - ilość niezależnych działań powodujących globalne ocieplenie jest tak wielka i zróżnicowana, że wszelka alokacja kosztów musi być arbitralna.
Przyczyną powstawania efektów zewnętrznych jest istnienie dóbr wspólnych o nieokreślonych prawach własności. Rynek nie zauważa po prostu takich dóbr, które do nikogo nie należą, z których konsumpcji nie da się wykluczyć osób, które nie chcą za nie płacić. Najpowszechniejszym zjawiskiem tym wywołanym jest przepasienie wielu pastwisk trzeciego świata, które są właśnie dobrami wspólnymi. Optymalną strategią użytkowania takich pastwisk jest maksymalizacja ilości własnych zwierząt na wspólnym pastwisku. Np. w Lesotho pojemność pastwisk jest w związku z tym przekroczona o 50-200%.
G.Hardin określił niszczenie dóbr wspólnych mianem tragedii (w swoim klasycznym artykule "Tragedy of commons"), dlatego, że "istotą tragedii w dramacie antycznym nie jest nieszczęście. Jest nią powaga bezlitosnego biegu wydarzeń" (A.N.Whitehead).
Wyobraźmy sobie pastwisko dostępne dla wszystkich. Jest do przewidzenia, że każdy pasterz będzie próbował trzymać tak dużo bydła, jak to tylko możliwe, na ogólnie dostępnym pastwisku. Taki stan może funkcjonować przez wieki, gdyż wojny plemienne, kłusownictwo i choroby utrzymują zarówno liczebność ludzi, jak i zwierząt poniżej granicy pojemności danego obszaru. W końcu jednak przychodzi dzień, w którym logika dóbr wspólnych bezlitośnie doprowadza do tragedii.
Każdy pasterz, jako istota racjonalna, próbuje zmaksymalizować swoją korzyść. Jawnie lub niejawnie, bardziej lub mniej świadomie zadaje on sobie pytanie: jaka jest dla mnie użyteczność z dodania jednego więcej zwierzęcia do mojego stada?. Na tę użyteczność składa się jeden czynnik negatywny i pozytywny.
składnik pozytywny jest funkcją powiększenia stada o jedno zwierzę. Pasterz otrzymuje dochód ze sprzedaży dodatkowego zwierzęcia - użyteczność będzie bliska +1.
składnik negatywny jest funkcją dodatkowego, nadmiernego wypasu związaną z utrzymaniem dodatkowego zwierzęcia. Jednakże, ponieważ konsekwencje z tym związane dotyczą wszystkich pasterzy, ujemna wartość użyteczności dla każdego z osobna będzie tylko ułamkiem -1.
Dodając te cząstkowe użyteczności racjonalny pasterz stwierdzi, że jedyną sensowną decyzją jest dodanie do stada jednego zwierzęcia więcej. I jeszcze jednego, i jeszcze. Ale do takiego wniosku dojdzie każdy racjonalny pasterz współużytkujący dobro wspólne z innymi. W tym właśnie tkwi tragedia. Każdy z nich zamknięty jest w systemie, który skłania go do nieograniczonego powiększania stada - w świecie, który jest ograniczony. Niszczące jest przeznaczenie, do którego dążą wszyscy, każdy dbający o swój interes w społeczności, która wierzy w swobodny dostęp do bóbr wspólnych. Ogólna dostępność dóbr wspólnych doprowadza wszystkich do ruiny.
Tragedia dóbr wspólnych w sposób odwrócony pojawia się w problemach zanieczyszczenia - właśnie do ich konsekwencji najczęściej stosuje się określenie ekologicznych efektów zewnętrznych. Kalkulacja użyteczności jest taka sama jak w poprzednim wypadku. Człowiek rozsądny stwierdzi, że koszty, jakie ponosi w związku z wywoływaniem strat w środowisku są mniejsze niż koszty oczyszczania odpadów przed ich uwolnieniem. Ponieważ jest to powszechnie uznawana prawda, zamykamy się w systemie kalania własnego gniazda, dopóty, dopóki zachowujemy się jako niezależni, racjonalni, wolni przedsiębiorcy.
Tragedii dóbr wspólnych traktowanych jako "koszyk z żywnością" można uniknąć dzięki wprowadzeniu własności prywatnej lub czegoś formalnie zbliżonego. Jednakże powietrze i woda wokół nas nie mogą być z łatwością dzielone, a więc trzeba innymi sposobami przeciwdziałać tragedii dóbr wspólnych, traktowanych na równi z dołem kloacznym. Można uruchomić np. mechanizmy prawne lub podatkowe, które sprawią, że dla zanieczyszczającego opłacalne stanie się oczyszczanie odpadów. Jesteśmy daleko od rozwiązania tego problemu. W rzeczywistości nasza szczególna koncepcja własności prywatnej, która chroni nas przed wyczerpywaniem użytecznych zasobów ziemi, sprzyja zanieczyszczeniu. Właściciel fabryki usytuowanej nad strumieniem - gdy prawo własności obejmuje strumień - często ma trudności ze zrozumieniem, dlaczego nie ma naturalnego prawa do mącenia wody należącej do niego.
Jeśli dobra wspólne kontroluje całkowicie wolny rynek, konsekwencją musi być destrukcja tych zasobów. Podmioty rynkowe niszcząc zasoby postępują w pełni racjonalnie - z punktu widzenia pozycji jaka zajmują w systemie i występujących w nim nagród i ograniczeń. Logika rynku jest taka, że podmioty, które kierują się innymi motywami niż maksymalizacja zysku, z reguły przegrywają. Chronić zasoby może jedynie pewnego rodzaju przymus polityczny, który kreuje polityka ekologiczna państwa.
*****
Przedstawione zagadnienia nie wyczerpują ekologicznych błędów teorii i praktyki ekonomii. Wskazuje się jeszcze na następujące kwestie:
Takie kategorie ekonomiczne, jak PKB (wskaźniki dobrobytu społecznego), w niezadowalającym stopniu lub w ogóle nie odzwierciedlają wielu czynników wpływających na dobrobyt społeczny, takich jak: szara strefa, wartość czasu wolnego, nagromadzenie dóbr trwałych w gospodarstwach domowych, rozwarstwienie dochodów czy wreszcie skutki społeczne i gospodarcze degradacji środowiska.
Ze względu na złożony, kumulatywny i synergistyczny charakter oddziaływań, przezwyciężenie kryzysu ekologicznego jest możliwe tylko dzięki współdziałaniu wielu nauk. Richard B.Norgaard zwraca uwagę na nieuwzględnianie w ekonomicznych modelach optymalizacyjnych zjawisk interakcji oddziaływań oraz zakładanie w nich występowania stanu równowagi lub tendencji do jej kształtowania się, podczas gdy emisja zanieczyszczeń prowadzi do nierównowagi ekologicznej, czasami trwałej. W związku z tym neguje przydatność tradycyjnej analizy ekonomicznej do rozwiązywania problemów użytkowania środowiska.
Nieadekwatność wartości rynkowej i użytkowej określonych towarów. Niezbędna dla życia woda ma minimalną cenę w stosunku do drogich kamieni, nie mających praktycznie żadnego znaczenia dla godnego i dobrego życia. Nie omówiono także wszystkich niedoskonałości rynku, np. brak spontanicznie powstających systemów ubezpieczeń od ryzyka ekologicznego.
3. TRWAŁY I ZRÓWNOWAŻONY ROZWÓJ JAKO CEL EKONOMII EKOLOGICZNEJ
Oczywiście krytyka ortodoksyjnej ekonomii jest tylko wyjściowym elementem ekonomii ekologicznej. Pozytywnym celem jaki sobie stawia ekonomia ekologiczna jest znalezienie sposobów wdrożenia zrównoważonego i trwałego rozwoju (sustainable development). Rozumienie trwałego rozwoju w ekonomii ekologicznej odbiega od podejącia ekonomii ortodoksyjnej.
Podstawowym pytaniem stawianym przed trwałym rozwojem jest: jak zapewnić przyszłym pokoleniom podstawy dobrobytu? Odpowiedź natomiast brzmi: przez transfer kapitału spadkowego, tak, aby zasoby kapitału dla przyszłych pokoleń były nie mniejsze niż te, które posiada obecna generacja. W zależności od interpretacji tej odpowiedzi mamy do czynienia z jego mocną (strong sustainability) lub słabą (weak sustainability) wersją trwałości.
Słaba trwałość opiera się na założeniu, że możliwa jest doskonała lub prawie doskonała substytucja różnych form kapitału - kapitału natury (zasobów naturalnych) przez kapitał wytworzony przez człowieka. Przy takim założeniu nie jest konieczne specjalne traktowanie kapitału natury - jest on tylko jedną z form kapitału, która może być zastępowana przez inne formy bez zagrożenia dla ludzkiego dobrobytu. Warunkiem wystarczającym trwałego rozwoju jest więc niezmniejszony zagregowany zasób kapitału, a nieistotna jego wewnętrzna struktura. Zużywanie kapitału natury nie prowadzi do ograniczenia strumienia dóbr i usług, dochodu, użyteczności dopóty, dopóki jest ono kompensowane przyrostem kapitału produkcyjnego. Słaba interpretacja trwałego rozwoju jest wspierana przez ekonomię neoklasyczną.
W mocnej wersji trwałości, za którą optuje ekonomia ekologiczna, założeniem jest przekonanie, że nie jest możliwa doskonała substytucja między kapitałem natury a kapitałem wytworzonym. Dotyczy to przede wszystkim funkcji life-support środowisk, krajobrazu, przestrzeni. Kapitały produkcyjny i naturalny należy traktować raczej jako zasoby komplementarne, uzupełniające się. Warunkiem podstawowym zapewnienia trwałego rozwoju jest zatem utrzymanie kapitału przyrody, niedopuszczenie do negatywnej zmiany w ilości dóbr i usług środowiska. Mocna trwałość wskazuje więc nie tylko na konieczność zapewnienia (przynajmniej) stałości całkowitego kapitału, ale i utrzymania kapitału natury (bądź krytycznego kapitału natury).
W celu realizacji idei trwałego rozwoju (w mocnym wariancie) ekonomia ekologiczna proponuje szereg instrumentów. Należy przy tym zaznaczyć, że ekonomia ekologiczna nie odrzuca dorobku ekonomii neoklasycznej, ponieważ musiałaby zanegować wiele z instrumentów, które uważa za przydatne. Dzięki swej giętkości pojęciowej i umiejętności "wchłaniania" coraz to nowych zagadnień, w tym dotyczących ochrony środowiska, ekonomia neoklasyczna rozstrzygnęła wiele dylematów teoretycznych i praktycznych. Wyzbycie się nagromadzonej aparatury pojęciowej i analitycznej musiałoby podważyć skuteczność i efektywność prowadzonej w wielu krajach polityki ochronnej. Należy wskazać na niezastąpioną rolę rynku i całej "chrematystycznej" logiki w rozwiązywaniu problemów alokacji zasobów przyrody między alternatywne zastosowania. Odmiennie jest jednak traktowane znaczenie i sposób wykorzystania „neoklasycznych” instrumentów.
Dobrze to widać na przykładzie najważniejszego instrumentu ochrony środowiska i zrównoważonego rozwoju w ekonomii ekologicznej, jakim są instytucje publiczne i procedury pozwalające wyznaczyć dopuszczalną skalę użytkowania zasobów i walorów środowiska (ingerencji w środowisko). Nie neguje się przydatności rachunku ekonomicznego w ocenie skali ingerencji (oczywiście uwzględniającego całokształt kosztów i korzyści związanych z daną skalą), ale nie jest to główny instrument. Podstawowym jest decyzja społeczna na bazie różnorakiej wiedzy, głównie przyrodniczej, dotyczącej relacji gospodarka - środowisko. Decyzja ta określa czy dany zasób (zasoby) należy chronić czy można poddać działaniu rynku. Inaczej - określa ona, że rezygnacja z „zastosowania danego zasobu in natura” nie stwarza zagrożenia dla trwałości środowiska, ekosystemów, a w ślad za tym trwałości całego systemu ekonomiczno-ekologicznego. Dopiero, gdy na mocy decyzji dopuszczamy dany zasób do użytkowania, rachunek ekonomiczno-ekologiczny wskazuje, jaki sposób jego alokacji jest najefektywniejszy. Natomiast w podejściu neoklasycznym rachunek wyznaczać maiłby i podstawowy cel - dopuszczalną skalę ingerencji. Zastosowanie zasoby in natura byłoby jednym z równorzędnych wariantów analizowanych za pomocą rachunku ekonomicznego.
Kolejne instrumenty (skupiam się tu głównie już tylko na instrumentach związanych z funkcjonowaniem rynku), to:
ekologiczna reforma podatkowa, oznaczająca wzrost opodatkowania „zła” (nadmiernej eksploatacji zasobów i zanieczyszczania środowiska) przy jednoczesnym zmniejszeniu opodatkowania „dobra” (zasobów pracy, kapitału ludzkiego, co obniżać miałoby koszty pracy, a w efekcie zwiększać zatrudnienie); zmianom opodatkowania powinna towarzyszyć rezygnacja z subsydiów, np. w rolnictwie czy gospodarce leśnej, które zwiększają presję na środowisko;
pełna ocena kosztów;
płatności za usługi środowiska;
ułatwienia i koncesje ochronne;
ubezpieczenia ekologiczne.
ZAKOŃCZENIE
Głównym problemem przed jakim stoi ekonomia ekologiczna są ograniczone, jak na razie, efekty przejścia od szerokiej, filozoficznej krytyki ortodoksyjnych teorii do jasno zdefiniowanych ram analitycznych. W ekonomii ekologicznej niewątpliwie wiele jest nietrafionych poszukiwań, wymyślnych terminów, efektownych pomysłów i mało skutecznych rozwiązań, ale wyraża ona nowy punkt widzenia i stanowi element przewartościowania ekonomii z wyeksponowaniem pierwiastków interdyscyplinarnych.
Wobec tego cały czas trzeba pamiętać i o jej ograniczeniach. Tkwiąca w „podtekście” ekonomii ekologicznej nadzieja, że pozwoli ona rozwiązać problemy ochrony środowiska w całej ich rozciągłości, jest nieuprawnionym roszczeniem, czego dowodem może być choćby fakt, że większość funkcjonujących i funkcjonalnych rozwiązań w zakresie ochrony środowiska zawdzięczamy neoklasycznej ekonomii środowiskowej.
Potrzebne jest podejście interdyscyplinarne, ale również swoisty podział pracy. Nie jest rzeczą ekonomistów (...) precyzowanie określonych celów ekologicznych. Ekonomiści neoklasyczni zgadzają się w coraz większym stopniu, że złożoność powoduje, iż w realizacji polityki ekologicznej nigdy nie będzie można wykluczyć regulacji bezpośredniej i wyborów opartych w pierwszym rzędzie na przesłankach pozaekonomicznych. Określenie granic dopuszczalności ingerencji nie jest zadaniem ekonomii. Ona tylko tworzy przesłanki ekonomicznej racjonalizacji sposobów osiągania tych celów, rozumianej jako minimalizacja ogólnospołecznych kosztów. Oznacza to możliwość alternatywnego zastosowania zaoszczędzonych zasobów, a więc przyczynia się do wzrostu dobrobytu.
Ekonomia neoklasyczna niejednokrotnie dowiodła swej elastyczności i skuteczności. Żadna inna koncepcja ekonomiczna nie przyniosła tylu owoców, w tym w zakresie polityki ekologicznej. Oczywiście zaraz pojawią się głosy, że przecież proponowane rozwiązania pociągają za sobą mnóstwo ujemnych społecznych i ekologicznych negatywnych następstw. Lecz jaka koncepcja rozwoju w historii ludzkości nie pociągała za sobą czegoś złego. Dzisiejsze problemy - wydaje mi się - to w znacznej mierze problem skali współczesnej cywilizacji - a nie wprost ekonomii neoklasycznej. Niestety świata „zwinąć” się nie da i jakakolwiek strategia rozwoju zastosowana w „pełnym” świecie nie będzie stanowiła nawet w przybliżeniu idealnego rozwiązania, a można wątpić czy lepszego niż obecny. Różne nurty współczesnej ekonomii zajmują się zagadnieniem trwałego rozwoju czy ochrony środowiska, lecz znaczącą większość funkcjonalnych i funkcjonujących rozwiązań zawdzięczamy ekonomii neoklasycznej.
Nie oznacza to, że ekonomia nie powinna być epistemologicznie pluralistyczna. Według B.Fiedora ekonomii ekologicznej i neoklasycznej ekonomii środowiskowej nie należy traktować jako konkurencyjnych paradygmatów, a raczej komplementarne. Jedno akcentuje problem ekologicznych celów i uwarunkowań rozwoju, drugie - poszukiwanie warunków wzrostu ekonomicznej efektywności osiągania tych celów czy zachowania tych uwarunkowań.
Wróćmy na koniec do kwestii metodologicznego indywidualizmu i hipotetycznego homo economicus. Zgodzić się trzeba za ekonomią ekologiczną, że niezbędne są prace nad filozoficzną bazą współczesnego rynkowego modelu i związkiem tegoż z rzeczywistością ekologiczną. W dzisiejszym złożonym i współzależnym społeczeństwie znaczenia „społeczności” i „indywidualności” są krytyczne dla jego dobrego funkcjonowania. Konwencjonalna ekonomia daje anty-społeczne wyjaśnienie rzeczywistości, zawężające zakres rzeczywistych kryteriów wyboru, abstrahujące od zmieniających się wartości, gustów, poglądów, wzorców kulturowych, modeli rodziny itp. Jej przesłanki ograniczają rozumowanie do analizy zachowania „egoistycznych” indywiduów izolowanych od społeczeństwa. Takie ujęcie jest niewątpliwie uprawnione metodologicznie. Jednakże, jeśli „technika” ekonomiczna stosowana jest do społeczeństwa nabiera charakteru normatywnego dla zachowań ludzkich. Dana nauka - ekonomia czy jakakolwiek inna dyscyplina - nie zawsze jest odpowiedzialna za użytek, jaki z niej, ale często tylko w luźnym z nią związku, czynią ludzkie podmioty w konkretnym działaniu. Niemniej jednak jest oczywiste, że naukowa teoria głęboko kształtuje praktykę życiową, i to również przez to, czym się nie zajmuje, choć powinna.
Jestem sceptyczny, jeśli chodzi o możliwość stworzenia metodologii i modeli ekonomicznych uwzględniających wielość, racjonalnych i nieracjonalnych motywów ludzkich wyborów. Cóż więc można zrobić? Z jednej strony, ekonomiści muszą pamiętać, że ich teorie i modele stanowią uproszczone odwzorowanie realnych zjawisk, są ograniczone ceteris paribus, w związku z czym wyciąganie praktycznych wniosków na ich podstawie może być ryzykowne. Z drugiej strony praktyka decyzyjna musi opierać się na podejściu problemowym, w którym punktem wyjścia jest identyfikacja rzeczywistych wyzwań rozwojowych, a ustalenia ekonomiczne tylko cząstkowym etapem podejmowania decyzji.
B.Fiedor, Ogólna charakterystyka ekonomii środowiska jako części składowej współczesnej teorii ekonomii, „Ekonomia i Środowisko” 1992, z.1., s.19.
R.Costanza, H.E.Daly, J.A.Barthelemew, Goals, Agenda and Policy Recommendation for Ecological Economics, w: Ecological Economics: The Science and Management of Sustainability, red. R.Costanza, Columbia UP, New York 1991, s.4.
J.Grzesica, Ochrona środowiska jako problem teologiczno-moralny, Księgarnia Św. Jacka, Katowice 1983, s.7-15; H.Skolimowski, Nadzieja matką mądrych, Wyd. Sangha, Warszawa 1990, s.5-8.
E.F.Schumacher, Małe jest piękne, PIW, Warszawa 1981, s.19.
Tamże.
J.Stacewicz, Stereotypy rozwoju a ekonomia, PWE, Warszawa 1991, s.14.
H.E.Daly ... op.cit.
Nasza wspólna przyszłość. Raport Światowej Komisji do Spraw Środowiska i Rozwoju, PWE, Warszawa 1991, s.22.
D.H.Meadows, D.L.Meadows, J.Banders, Przekraczanie granic. Globalne załamanie czy bezpieczna przyszłość? Centrum Uniwersalizmu przy Uniwersytecie Warszawskim, Polskie Towarzystwo Współpracy z Klubem Rzymskim, Warszawa 1995, s.159-160.
J.Kozielecki, Myśli o ocaleniu gatunku, „Nauka Polska” 1985, nr 12, s.85-95.
E.F.Schumacher ... op.cit., s.51-63.
Zatruć biednych, „Gazeta Wyvborcza”, 24.02.1992.
T.Żylicz, Ekonomia wobec problemów środowiska przyrodniczego, PWE, Warszawa 1989, s.158.
H.Daly ... op.cit..
B.Prandecka, Ekonomia jako nauka etyczna i ekologiczna (W:) Ekonomia i etyka w ochronie środowiska. Materiały konferencyjne, PTE, Gdańsk 1993, s.61-72.
G.Hardin, Tragedia dóbr wspólnych, (W:) Środowisko - społeczeństwo - gospodarka. Wybór przekładów z literatury anglosaskiej, pod red. G.Peszki i T.Żylicza, Europejskie Stowarzyszenie Ekonomistów Środowiska i Zasobów Naturalnych, Oddział Polski, Kraków 1992, s.91-106.
B.Fiedor, Przyczynek .. op.cit., s.18-19.
Wyróżnianych bywa więcej wersji trwałości, jednakże na potrzeby niniejszego artykułu przyjęto standardowy, najczęściej występujący w literaturze podział.
K.Górka, Problemy ekonomiczne ochrony środowiska przyrodniczego w badaniach naukowych i dydaktyce, „Ekonomia i Środowisko” 1992, z.1, s.39.
B.Fiedor, Przyczynek .. op.cit., s.19-20.
Tamże, s.18.
Należy zaznaczyć, że większość zwolenników ekologii ekonomicznej nie odrzuca przydatności ekwimarginalnej analizy optymalizacyjnej. Nie neguje się zatem podstaw, ale zwraca uwagę na kwestie, które w analizie neoklasycznej są słabo lub w ogóle nie uwzględniane. Nie należy rezygnować z rachunku optymalizacyjnego, ale także i nie traktować go jako środka ustalania celów (w tym ekologicznych) oraz poszukiwać dodatkowych narzędzi poznania współzależności środowisko - gospodarka. (B.Fiedor, Ogólna ... op.cit., s.25-27.)
B.Fiedor, Ogólna ... op.cit., s.19-20.
K.Waloszczyk, Kryzys ekologiczny w świetle ekofilozofii, Wyd. Politechniki Łódzkiej, Łódź 1996, s.131-132.
J.Stacewicz, Pomiędzy społeczeństwem ekonomicznym a ekologicznym, Warszawa 1993, s.88-89.
Dostarczanie zasobów
Regulacyjne
Kulturowe
FUNKCJE
LIFE-SUPPORT
Bezpieczeństwo
Dobra podstawowe dla życia
Zdrowie
Dobre relacje społeczne
WOLNOŚĆ WYBORU
I DZIAŁANIA
USŁUGI OSYSTEMU
DOBROBYT KONSUMENTÓW
ŻYCIE NA ZIEMI - BIORÓŻNORODNOŚĆ
Kolor strzałki - możliwość pośrednictwa czynników społeczno-ekonomicznych.obytem ludzi.
słaba
średnia
mocna
słaba
średnia
mocna
Szerokość strzałki - intensywność połączenia między usługami ekosystemu a dobrobytem ludzi.
EKONOMIA EKOLOGICZNA
sektory
ekologiczne
sektory
ekologiczne
sektory
ekonomiczne
sektory
ekonomiczne
ekonomia zasobów naturalnych oraz oceny oddziaływania na środowisko
„konwencjonalna” ekologia
ekonomia środowiska
oraz oceny oddziaływania na środowisko
„konwencjonalna” ekonomia
DO
Z