Samobójstwo
PLAN PRACY:
1. Wstęp.
„Nie chcę tak żyć”
2. Socjologiczne ujęcie problemu samobójstwa.
3. Filozofia, Starożytność, Samobójstwo.
4. Literatura piękna.
5. Fizjologia samobójstwa.
6. Transformacja.
7. Etyka chrześcijańska a samobójstwo.
8. Zakończenie - statystyka.
WSTĘP
NIE CHCĘ TAK ŻYĆ
Łatwo się zabić. Wystarczy żyletka , garść proszków albo otwarte okno. O wiele trudniej jest wytrwać w codzienności i przeżyć. Najtrudniej przeżyć po nieudanym samobójstwie.
Ślad na szyi
Magda ma 27 lat, świetną pracę w jednej z warszawskich agencji reklamowych, własne mieszkanie i czerwonego Forda Escorta. Ładna, zadbana, robiąca karierę kobieta: na pozór nic jej do szczęścia nie brakuje. Gdy słyszy te słowa, uśmiecha się smutno i zapala kolejnego papierosa. Ona wie, że mało kto zrozumiałby ją tamtego dnia dwa lata temu, kiedy próbowała się powiesić.
- Różne są sposoby: prochy, skok z dziesięciopiętrowego wieżowca, pociąg. Ja wybrałam akurat ten - mówi bawiąc się paczką cameli. - Przeczytałam gdzieś, że jest najbardziej skuteczny. Z prochów mogą cię odratować, skok z wieżowca też nie jest dobry, bo możesz zostać kaleką. Ja chciałam umrzeć, a nie przeżyć. Znalazła hak w suficie, na którym kiedyś wisiała doniczka z kwiatami. Zaczepiła na nim sznur, podstawiła krzesło. Hak nie wytrzymał ciężaru ludzkiego ciała. Magda spadła, ale na szyi został ślad od sznura. Zakrywa go dziś kolorowymi chustami, koralikami albo zwykłą bandanką.
Dlaczego? Słyszała to pytanie setki razy, od matki, od psychologa, od przyjaciół. Ale On nie zapytał, chociaż na pewno znałby odpowiedź. On nie mógł już zapytać o cokolwiek. Trzy miesiące wcześniej zginął w wypadku samochodowym. Tydzień przed dniem ich ślubu.
- Darek był moim życiem - wyjaśnia i nerwowym ruchem zapala papierosa. - Kiedy zginął, mój świat się zawalił w ciągu jednego dnia. Nasz ślub miał być w następnym tygodniu, obrączki, suknia, jego garnitur... wszystko przygotowane. Pojechał do przyjaciela z wojska, do Gdańska, żeby go zaprosić na wesele. Już nie wrócił.
Nie płakała. Nie mogła. Mówili jej, że jest bardzo dzielna. Na cmentarzu stała z kamienną twarzą, chociaż wszyscy wkoło rozpaczali. Tymczasem w jej głowie powoli dojrzewała ta myśl. Brak wiary w sens dalszego życia stawał się coraz bardziej natarczywy.
- Próbowałam nauczyć się żyć bez niego, ale to nie miało sensu. Budziłam się z jego imieniem na ustach, nasze mieszkanie pachniało nim. Myślałam, co zrobię dla nas na obiad i wtedy przypominałam sobie, że "nas" już nie ma. Przez jakiś czas na duchu podtrzymywała mnie mama i siostra, ale to nie wystarczało. Kiedy wychodziły, chciało mi się wyć i krzyczeć, że nie chcę żyć bez niego, nie potrafię być sama, że już jestem martwa, że chcę być znowu z nim, nieważne gdzie, w piekle, w niebie - byleby z nim - w popielniczce pełnej już niedopałków gasi kolejnego papierosa. - Postanowiłam zrobić generalne porządki, pozbyć się całej mojej przeszłości, wyrzucić ją na śmieci. Myślałam, że to pomoże. Wtedy znalazłam zaproszenie na nasz ślub i coś we mnie pękło. Może to pękła wola życia, nie wiem.
Magda milknie i zamyśla się. Nie, nie bolało od razu, tylko potem, kiedy ocknęła się leżąc na podłodze z mocno zaciśniętą pętlą na szyi. Na początku nie wiedziała, co się właściwie stało, zobaczyła nieszczęsny hak, który leżał obok i wtedy zrozumiała.
- Zrozumiałam, że muszę żyć, tak zadecydowano Na Górze. Może kiedyś pojawi się ktoś, kto sprawi, że moje życie nabierze znowu dawnych kolorów. Na razie żyję - Magda przygładza spięte w kok kruczoczarne włosy. Ciągle je farbuje. Mówi, że wciąż znajduje wśród nich siwe kosmyki.
- Mówi się, że samobójstwo to prośba o pomoc. W moim przypadku to była świadomie podjęta decyzja. Życie bez Darka nie miało dla mnie sensu, nie potrzebowałam pomocy i nie pragnęłam być przez kogokolwiek zauważona. Chciałam nie być w ogóle. Myślałam, że z chwilą śmierci przestanę czuć ból po jego stracie. Dziś czuję go wciąż tak samo, ale coś się jednak zmieniło: zdałam sobie sprawę, że nie żyje się tylko dla siebie samej, są rodzice, przyjaciele, którzy być może cię nie rozumieją, ale na pewno bardzo by im ciebie brakowało. Choćby dlatego chcę żyć.
Ta trzecia
Kiedy Marta obcięła swoje długie jasne włosy, wszyscy się dziwili. Były przecież takie piękne, spływały falą na plecy. Marta wyniosła też na śmietnik długie sukienki, bordowe garsonki i spódnice za kolana. W jej szafie pojawiły się krótkie skórzane płaszcze, obcisłe spodnie, męskie marynarki i dżinsy. Zamiast kolorowych rzemyków na nadgarstki włożyła srebrne bransoletki. Lepiej przykrywają blizny po nieudanej próbie przejścia na tamten świat. - Zawsze żyłam w cieniu moich sióstr - mówi wolno i długo się namyśla. Ma 26 lat, jest najmłodsza w rodzinie. Jej siostry skończyły studia, powychodziły za mąż i mają świetną pracę. Ona nie.
- Maryśka i Magda są perfekcjonistkami. Zawsze im się wiodło. Egzaminy do ogólniaka, potem na studia zdały za pierwszym podejściem. To samo z pracą. Obydwie bez żadnego doświadczenia dostały to, o czym zawsze marzyły. Mąż - proszę bardzo, pierwsza miłość i do ołtarza. Ja nacinałam się na wszystkim. Oblałam maturę, nie dostałam się na studia, o facetach nie będę mówić, bo to szkoda słów. Nie, to nie jest tak, że jestem zazdrosna. Nic z tych rzeczy. Chodzi o moich rodziców. Zawsze byłam dla nich tą ostatnią, najgorszą.
Magda nigdy nie usłyszała od ojca, że jest debilnym dzieckiem. Marta słyszała to na okrągło, pierwszy raz w podstawówce, kiedy miała kłopoty z pisaniem. Maryśki nigdy nikt nie nazwał dziwką. - Powinnaś brać z niej przykład, dziwko! - krzyczał ojciec, kiedy Marta przeprowadziła się do Piotra po dwóch miesiącach znajomości. Zawsze była tą, o której lepiej nie mówić w towarzystwie, którą nie można się pochwalić.
- Mama nigdy mnie nie broniła, nigdy nie przytuliła. Wolała brać na ręce dzieci Magdy - uśmiecha się smutno Marta.
Piotr zerwał z nią rok później. Marta była załamana. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia, pomyślała o Wigilii i nie wytrzymała. - Zadzwoniłam, mama powiedziała, żebym koniecznie wpadła. Wiedziała o Piotrze od Magdy. Pojechałam. Na początku było tak rodzinnie, siostry z mężami, dzieci. Ojciec podzielił opłatek i powiedział, że życzy mi, żebym była jak moje siostry, bo wszystkie moje życiowe niepowodzenia biorą się z mojej niechęci do rad rodziców. Że jestem taka nieudana, bo pojawiłam się na tym świecie przez przypadek. To miał być taki dowcip, tylko ja go nie zrozumiałam. Wstałam i wyszłam.
Wracała do domu płacząc. Napuściła gorącej wody do wanny, chciała się wykąpać. Na szczęście Magda pojechała za nią. Pukała do drzwi, ale nikt nie otwierał, położyła rękę na klamce - były otwarte, więc weszła do środka. W wannie leżała Marta. Z podciętymi żyłami.
- Zrobiłam to, bo chciałam zwrócić na siebie uwagę - tłumaczy Marta - chciałam, żeby mnie wreszcie zauważyli, żeby zrozumieli, że ja czuję i że nikt nie rodzi się doskonały. Czy myślałam o śmierci? Chyba nie, chciałam im tylko pokazać, że mam dość bycia zawsze tą trzecią. Nie, na pewno nie chciałam się zabić, wiedziałam, że ktoś mnie uratuje.
Marta przyznaje, że to zdarzenie spowodowało w niej całkowitą metamorfozę. Do tej pory cicha i spokojna, zawsze z długim warkoczem i spódnicą w kwiaty, przypominała nieśmiałą, zagubioną nastolatkę. Dlatego obcięła włosy, pozbyła się wszystkich ciuchów, które przypominały jej dawną Martę, tę, która bała się swojego cienia i wolała żyć w cieniu innych. Dziś jest silniejsza, bardziej pewna siebie i odważna. Próba samobójcza była dla niej rodzajem catharsis.
- Można powiedzieć, że umarłam po to, aby się urodzić po raz drugi. Jako zupełnie inny człowiek - mówi.
Skok w chmury
- Miałam wtedy 15 lat i kończyłam ósmą klasę. Rodzice się rozeszli dwa lata wcześniej z powodu alkoholizmu mojego ojca. Niestety, wciąż z nami mieszkał. Takie były wtedy warunki. Miałam kiepskie wyniki w szkole i dlatego nauczycielka, która znała moją sytuację, zapisała mnie do specjalnej grupy terapeutycznej dla dzieci z rozbitych rodzin. Tam się wszystko zaczęło - opowiada Mariola. Dziś ma 27 lat i jest pedagogiem w jednej z warszawskich szkół podstawowych. Minęło wiele lat, ale ona pamięta każdy szczegół.
- W grupie jeden z opiekunów bardzo mnie faworyzował. Pan Tomasz był świeżo po studiach i wszystkie dziewczyny się w nim podkochiwały, ja oczywiście też. Byłam w siódmym niebie, kiedy powiedział mi, że jestem bardzo ładną, małą kobietką. Zaraz potem zaczął się mój nastoletni romans. Trwał krótko i zakończył się standardowo - zaszłam w ciążę. Tomasz powiedział mi wtedy, że nie chce się wiązać, że nie chce być ojcem, no i miłość się skończyła. Serce mi pękało i całkowicie się załamałam. Próbowałam walczyć o niego, ale zostawił pracę, odszedł z ośrodka i udawał, że nic się nie stało. Strasznie bałam się komukolwiek o wszystkim powiedzieć. No, bo faktycznie, piętnastoletnia dziewczyna w ciąży dobrych parę lat temu, to brzmiało naprawdę strasznie. Jedyną rzeczą, jaka mi wówczas przychodziła do głowy, było samobójstwo. Napisałam list do mamy, że ją bardzo kocham i przepraszam, ale nie chcę jej niszczyć życia. Wystarczy, że ma podłego męża. Teraz okazało się, że córka także nie była lepsza. Potem weszłam na ostatnie piętro i skoczyłam. Wtedy myślałam, że to był pech - dziś dziękuję Bogu, że na osiedlu nie bylo wyższych domów. Wyszłam z tego z wstrząsem mózgu i kilkoma zadrapaniami. Skoczyłam prosto w krzaki, które mnie uratowały - Mariola milknie i patrzy na fotografię stojącą na małym stoliku. Ze zdjęcia uśmiecha się mała dziewczynka z różowym balonikiem w ręku. To Kasia, jej córka, która także przeżyła samobójczy skok Marioli z czwartego piętra.
- Wszystko zawdzięczam mamie i Kasi - mówi Mariola. - To ona była pierwszą osobą, którą ujrzałam w szpitalu po moim skoku, Kasię zobaczyłam w kilka miesięcy później, właśnie dzięki pomocy i miłości mojej mamy. Teraz, kiedy na nią patrzę, strasznie mi wstyd, że mogłam być aż tak glupia. Wiele się jednak nauczyłam - dodaje szybko - właśnie przez ten samobójczy skok w chmury, jak go kiedyś nazywałam. Nauczyłam się, że trzeba mówić głośno, o tym, co nas boli, że nie wolno trzymać wszystkiego w sobie, że zawsze znajdzie się ktoś, kto cię zrozumie. Nawet, jeśli wydaje ci się, że takiej osoby nie ma. Ona jest, tylko ty musisz otworzyć szerzej oczy i przestać choć na moment myśleć tylko o swoim bólu. A życie? Życie jest za piękne, żeby z niego tak łatwo i dobrowolnie rezygnować. Przecież mamy je tylko jedno.
SOCJOLOGICZNE UJĘCIE PROBLEMU SAMOBÓJSTWA
Choć samobójstwa istnieją tak długo, jak istnieje życie społeczne, to bardziej systematyczne badania nad nimi rozpoczęto dopiero w połowie XIX wieku. Problemem zainteresowali się wtedy teologowie, fizjopatolodzy, psychiatrzy, psychologowie i socjologowie. Książka Marii Jarosz Samobójstwa jest przykładem socjologicznego spojrzenia na to zjawisko. Spojrzenie socjologiczne różni się od pozostałych tym, że jako punkt odniesienia przyjmuje społeczność, a nie jednostkę. Oznacza to, że interpretacja socjologiczna zachowań autodestrukcyjnych analizuje czyn samobójczy w kontekście jego społecznych uwarunkowań. Można powiedzieć tak: samobójstwo nie jest aktem o charakterze indywidualnym, psychologicznym, lecz faktem społecznym; dlatego też — jak pisał Durkheim — zdarzenia życia prywatnego, które zdają się być bezpośrednimi powodami samobójstwa, są w rzeczywistości jedynie przyczynami okazjonalnymi. Samobójstwo nie jest sprawą indywidualnego wyboru człowieka. Jest aktem społecznym, wynikającym ze stanu grupy, w której uczestniczy jednostka.
Takie stanowisko nie wyklucza indywidualnych motywów działań samobójców. Jednakże bardzo trudno jest odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ludzie decydują się na odebranie sobie życia. Jakie są indywidualne motywy ich decyzji. Socjolog, nie abstrahując od poszczególnych i jednostkowych motywów, powinien znaleźć wspólne uwarunkowania samobójstw, ich społeczny kontekst.
Maria Jarosz swoje analizy umieszcza w kontekście ustaleń Emila Durkheima. Przyjmuje więc za nim, że istnieją cztery podstawowe kategorie samobójstw: egoistyczne — jest skutkiem rozpadu grupy, malejącego związku między jednostką i grupą; altruistyczne — wywołane istnieniem nadmiernego związku jednostki z grupą; anomiczne — wynikające z zakłócenia ładu społecznego; fatalistyczne — będące przejawem sytuacji jednostkowej człowieka, np. tragedii, z której nawet w dalszej perspektywie nie ma wyjścia.
Polska znajduje się wśród krajów o średnim wskaźniku samobójstw ok. 14 osób na 100 tys. ludności (dla porównania na Litwie blisko 46 osób, w Rosji 42 osoby). Maria Jarosz, szukając odpowiedzi na pytanie o czynniki predestynujące do samobójstwa, mówi, że — z małymi wyjątkami — najwyższe wskaźniki samobójstw mają kraje dawnego ZSRR oraz Węgry. Na tym tle Polska jawi się jako raj o najmniejszym wskaźniku aktów samobójczych. Przyczyn takiego stanu rzeczy autorka dopatruje się w stosunkowo słabym wpływie socjalizmu, który nie zniszczył struktury wiejskiej, siły katolicyzmu i Kościoła, nie zamknął całkowicie możliwości kontaktu ze światem. Jednakże sytuacja Polski jest — zdaniem Jarosz — relatywnie lepsza, a nie dobra.
Analiza trendów i dynamiki samobójstw w latach 1951-1995 pokazuje wyraźne nasilenie zjawiska w trzech aspektach:
Wzrost ilościowy zjawiska w całej populacji.
Szybszy wzrost liczby samobójstw wśród mieszkańców wsi.
Zmiany w strukturze demograficznej polegające na zwiększonym udziale samobójstw wśród młodzieży.
Zarysowane kierunki zmian muszą zastanowić i zaniepokoić. Jeśli spojrzymy na dane statystyczne, zobaczymy, że w ostatnich 44 latach współczynnik samobójstw wzrósł o 280% (s. 84). Zaskakuje fakt, że wzrasta wskaźnik samobójstw na wsiach, a maleje w miastach. Jest to o tyle dziwne, że powszechnie przyjęło się uważać, że samobójstwo jest negatywnym wytworem miejskiego stylu życia. Zdaniem autorki, interpretacja tego stanu rzeczy nie jest prosta. Pewną rolę mogły odegrać wielkie zmiany społeczne. Pierwsza po II wojnie światowej, kiedy to nastąpiła szybka nacjonalizacja, industrializacja i urbanizacja; wzrosła w związku z tym ruchliwość społeczna. Druga to czasy powstania „Solidarności” i reform rozpoczętych w 1989 roku. W tym okresie pojawił się jeszcze jeden czynnik, który, zdaniem autorki, zasługuje na szczególną uwagę — bezrobocie dotykające względnie najczęściej mieszkańców wsi.
Statystycznym samobójcą jest częściej mężczyzna niż kobieta. W Polsce śmiercią samobójczą umierają pięciokrotnie częściej mężczyźni niż kobiety. Równocześnie Polska jest jednym z krajów o najniższych współczynnikach samobójstw wśród kobiet (s.121). Na taki układ wyników wpływ może mieć poziom wykształcenia — niższy u kobiet niż u mężczyzn. Duża aktywność zawodowa kobiet i wysoki stopień identyfikacji z rolami zawodowymi. Wreszcie rodzina i związane z nią wychowywanie dzieci.
Poza płcią istotny wpływ na odsetek samobójstw ma stan cywilny. Najwyższe współczynniki widać wśród wdów, wdowców, oraz osób rozwiedzionych. Można sądzić, że czynnikiem sprzyjającym autoagresji jest nagła zmiana stanu cywilnego, związane z tym osamotnienie, poczucie izolacji i społecznego nieprzystosowania (s. 127).
Maria Jarosz przygląda się także strukturze społeczno-zawodowej samobójców. W latach dziewięćdziesiątych najmniej suicydogenne grupy stanowili studenci i pracownicy umysłowi. Natomiast najczęściej odbierają sobie życie pracownicy fizyczni, bezrobotni i rolnicy (s. 157). Taki układ wyników wymaga wielowątkowej interpretacji. Trzeba poszukiwać kompleksu przyczyn. Bez wątpienia do głównych przyczyn można zaliczyć frustracje wynikające z ekonomicznej i społecznej degradacji. Jak więc wygląda statystyczny samobójca? Jest to przede wszystkim mężczyzna, w średnim wieku, mieszkający na wsi lub małym miasteczku, pracujący fizycznie lub bezrobotny, od niedawna owdowiały lub rozwiedziony.
W książce znajdziemy także analizę samobójstw w środowiskach zamkniętych: wojsku i więzieniach.
FILOZOFIA, STAROŻYTNOŚĆ, SAMOBÓJSTWO.
Problem samobójstwa, jego motywów, oceny i nakładanych na nie ograniczeń stanowi integralny składnik zagadnień związanych z filozoficzną postawą wobec śmierci. Jak pisze John M. Rist, "w starożytności klasycznej samobójstwo było zjawiskiem nie tylko zwykłym, ale akceptowanym i w wielu okolicznościach usprawiedliwionym". W tej sprawie z całą pewnością nasza wrażliwość etyczna rozmija się z wrażliwością antyku. Jak sądzę, nawet dla starożytnych chrześcijan, którzy potępiali tę praktykę, zaskoczeniem byłoby umieszczenie samobójców - jak uczynił to Dante - w specjalnie wydzielonym kręgu infernum. Dziś, mówiąc o samobójstwie, koncentrujemy się głównie na moralnej kwalifikacji zamachu na własne życie. Wówczas uwagę zaprzątał podziw dla pogardy okazanej śmierci. Chcąc zrozumieć stanowisko starożytnych, powinniśmy traktować samobójstwo jako jeden z elementów szerszego problemu. Idzie o zagadnienia dobrowolnej śmierci, tj. świadomego opowiedzenia się po stronie jakiegoś dobra w sytuacji, gdy konsekwencją takiego wyboru jest śmierć. Moralna ocena aktu rozstania się z życiem częściej zależeć będzie od motywów takiej decyzji, nie zaś tego, czy była to śmierć z własnej ręki, czy też z ręki kata. Dlatego chrześcijanie, choć nigdy nie wyrzucali Sokratesowi ani tego, że nie skorzystał z możliwości ucieczki, ani tego, że sam wychylił kielich z trucizną, to jednak z dużą podejrzliwością przypatrywali się motywom, które jemu i innym filozofom kazały pogardzić śmiercią. Ponieważ dla wielu myślicieli samobójstwo jest po prostu jedną z form świadectwa na to, że pewne dobra uznają za wyższe od cielesnego życia, włączenie tego problemu w tok naszych rozważań wydaje się konieczne. Nie usiłując aplikować zewnętrznych kryteriów oceny, spróbujmy po pierwsze zastanowić się nad warunkami, które sprawiają, że samobójstwo jest aktem dopuszczalnym czy nawet wskazanym, po drugie nad rangą, jaką filozofowie skłonni są przypisać tej formie śmierci.
Platon, jak zauważa John M. Rist, stanowił inspirację zarówno dla myślicieli usprawiedliwiających samobójstwo, jak i dla tych, którzy prezentowali daleko posunięty sceptycyzm wobec zjawiska, które w odniesieniu do klimatu duchowego I wieku po Chrystusie bywa nazywane "kultem samobójczej śmierci". Choć testament przekazany Euenosowi ma w ustach Sokratesa znaczenie metaforyczne, to nie ulega wątpliwości, że Platon dostarcza motywów dla jego dosłownej wykładni. "Dopóki mamy ciało - czytamy w Fedonie - a dusza nasza połączona jest z tak wielkim złem, nie zdobędziemy w dostatecznym stopniu tego, czego pragniemy" (66b). Ciało, nazwane tu wprost "złem", jest przeszkodą, która ogranicza nasze aspiracje moralne i poznawcze. Każdemu, kto przyjmie tę diagnozę, odebranie sobie życia jawić się musi jako najprostsze rozwiązanie ograniczeń narzuconych filozofowi przez doczesność.
Wędzidłem, które Platon nakłada na inspirowane ontologicznym dualizmem pragnienie natychmiastowego uwolnienia duszy, są obowiązki względem bogów i państwa. Omawiając tę kwestię w Fedonie (61b-62c), Sokrates powołuje się na pitagorejską doktrynę Filolaosa. Zakaz samobójstwa zostaje wyprowadzony po pierwsze z konieczności sprostania zadaniom, które postawili nam bogowie, po drugie z rodzaju prawa własności wobec naszego życia, które nie do nas, ale do bogów należy. W Prawach (873c-d), piętnując tych, którzy gwałtem wydarli się swej doli przydzielonej przez los, Platon wyznacza surowe kary związane ze sposobem pochówku samobójców. W obu tekstach znajdują się jednak wyjątki od bezwzględnego zakazu. W Fedonie (62c) jest nim ananke - zesłana przez bogów konieczność, której przykład stanowi sytuacja, jaka stała się udziałem Sokratesa. W Prawach (873c) będą nimi: wydany przez państwo wyrok, nieodwracalne nieszczęście oraz hańba, która uniemożliwia życie. Zakaz kieruje obudzone nadzieją doskonałości pragnienie śmierci w stronę życia będącego apoteozą rozumu i ducha. Przykład Sokratesa natomiast określa granicę kompromisu wobec świata, granicę, która uzyskuje sankcję religijną. Ananke, zesłana przez bogów konieczność, znosi wątpliwości, które mogła zrodzić zarówno postawa Sokratesa przed sądem czy odrzucenie propozycji ucieczki, jak i sama forma śmierci, która zgodnie z ateńskim prawem ofiarę czyniła swym własnym katem. Ta sama koncepcja ustanowi zarazem mędrca sędzią, który zdolny jest określić, kiedy bogowie zesłali znak pozwalający przyjąć, że oto nadszedł czas rozstania się z życiem, a tym samym, że dobrowolna śmierć nie tylko nie jest naganna, ale stanowi niewątpliwy pomnik cnoty.
Celowościowa koncepcja państwa może więc tworzyć ramy określające związek religijnego i politycznego aspektu zakazu. U Platona występek przeciwko państwu - samobójstwo rozumiane jako porzucenie nałożonych na człowieka obowiązków - jest też występkiem wobec bogów. Podstawą myślenia, które pozwala uczynić samobójstwo przedmiotem prawodawstwa, jest wizja człowieka jako istoty z natury społecznej. Dla Arystotelesa, który rezygnuje z argumentacji religijnej, potępienie samobójstwa ma, obok uzasadnienia etycznego, przyczyny ściśle polityczne. Odebranie sobie życia jest nie tylko przeciwną męstwu formą tchórzostwa - gdy stanowi ucieczkę przed ubóstwem, miłością lub zmartwieniem - lecz nade wszystko krzywdą wyrządzoną państwu, krzywdą, która pociąga za sobą państwowe kary. Akcent na antypaństwowy charakter samobójstwa jest tu tak silny, że skłania nawet niektórych komentatorów do uznania, iż zakaz dotyczy wyłącznie ludzi zdolnych do noszenia broni, a więc obywateli, od których państwo może wymagać jakiejś formy służby.
Na przeciwnym krańcu wobec tego stosunku do dobrowolnej śmierci sytuują się cynicy z ich radykalną afirmacją wolności pojmowanej jako życie zgodne z nakazami rozumu i natury. Darmo będziemy poszukiwać tu idei ograniczeń nakładanych przez państwo lub bogów. Dostatecznym powodem samobójstwa jest każda sytuacja, która uniemożliwia prowadzenie życia zgodnego z cynickim ideałem. Jak mówił Diogenes, albo rozum (logos), albo stryczek (brochos). Śmierć stanowi najlepsze lekarstwo na każde zagrożenie dla rozumu. Zdaniem Kratesa jeśli miłosnej namiętności nie jest zdolny ugasić ani głód, ani czas, to rozwiązaniem pozostaje pętla. Jeśli cynikom zdarza się potępiać samobójstwo, to tylko wówczas, gdy wynika ono z nagannych filozoficznie pobudek. Tak będzie w wypadku Metroklesa, który chciał zagłodzić się na śmierć, głęboko zawstydzony tym, że w czasie wykładu nie był w stanie pohamować reakcji żołądka, czy w wypadku pseudo-cynika Menipposa, który obrabowany ze wszystkiego, co z trudem zgromadził, powiesił się z rozpaczy. Dwa zasadnicze elementy różnią więc cyników od Platona: niezwykle liberalnej postawie wobec samobójstwa towarzyszy stosunkowo niewielka waga uznanej za oczywistą dla mędrca pogardy wobec śmierci.
W szkole stoickiej, być może za sprawą wielu sławnych samobójstw jej członków, spodziewamy się odnaleźć stanowisko, które w wyborze śmierci upatrywać będzie akt par excellence filozoficzny. Co ciekawe, wbrew rozpowszechnionym przekonaniom ten sposób myślenia wydaje się całkowicie nieobecny w myśli przedstawicieli starej Stoi. O ocenie czynu decyduje jego rozumność i właśnie w świetle rozumu samobójstwo jest w pewnych wypadkach dopuszczalne, a w pewnych nawet wskazane. Mędrzec żyje tak długo, jak powinien (tj. jak długo może być mędrcem), a nie jak długo może, dlatego wybiera śmierć, gdy okoliczności zewnętrzne uniemożliwiają mu prowadzenie rozumnego życia, albo wtedy, gdy bogowie przekażą mu swój znak. Tymi okolicznościami może być zarówno szaleństwo tyrana, jak niedołężna starość. Stoicy nie są wprawdzie tak liberalni jak cynicy, ale sam stosunek wobec śmierci nie ulega zasadniczej zmianie.
Jak widzimy, zarówno w opinii cyników, jak Stoi, zachowanie w obliczu śmierci, a wraz z nim postawa wobec samobójstwa - o ile jest ono rozumnie uzasadnione - nie posiada żadnego szczególnego piętna, które pozwoliłoby wyróżnić je spośród innych czynów filozofa. Nie znaczy to oczywiście, że niezłomność w obliczu śmierci w ogóle nie posiada moralnego blasku, lecz że wszystkie rozumne czyny mędrca są równocenne. W przeciwieństwie do Platona dla obu szkół - których Epiktet jest w tym względzie wiernym uczniem - życie jest po prostu jedną z wielu rzeczy obojętnych, nie zaś zasadniczą przeszkodą w naszej drodze do doskonałości. Porównując opinię Platona z opinią cyników i Stoi, można, jak sądzę, pokusić się o tezę, iż waga, jaką przypisuje się postawie wobec śmierci, w poważnej mierze skorelowana jest z opinią na temat możliwego do osiągnięcia za życia stopnia niezależności duszy. Im większy optymizm wykazują w tej sprawie myśliciele, tym mniejszą rangę przypisują konfrontacji ze śmiercią: mniejszy podziw wywołuje odwaga i mniejsze pożądanie budzi nadzieja wyzwolenia.
Wzrost zainteresowania problemem samobójstwa obserwujemy dopiero u rzymskich przedstawicieli Stoi. Zjawisko to słusznie chyba możemy postrzegać przez pryzmat wzmożonej uwagi, którą poświęca się kwestii filozoficznej praksis w ogóle, a problemowi śmierci w szczególności. A.D. Nock mówi nawet o występującym w I wieku naszej ery kulcie samobójstwa, które uważa za stoicką postać męczeństwa w pełnym tego słowa znaczeniu. Trudno zaprzeczyć, że pisma filozofów w dużym stopniu odzwierciedlają również atmosferę epoki, której przypisuje się nieraz osobliwą miłość do śmierci. Już dla Marka Tuliusza Cycerona samobójcza śmierć Katona stanowi, na równi ze śmiercią Sokratesa, istotny przedmiot filozoficznej medytacji. Widzimy, jak powraca Fedonowe pragnienie powrotu duszy do niebiańskiej ojczyzny, obwarowane nakazem wywiązania się z nałożonych przez bogów obowiązków. W drugiej połowie I wieku dla rzymskich pisarzy czerpiących inspirację z filozofii cynickiej i stoickiej doświadczeniem szczególnej wagi są dramatyczne losy tzw. filozoficznej opozycji związanej z kołem Demetriusza i Thrasei Paetusa. Być może właśnie one odświeżają u Epikteta platońską myśl o śmierci jako schronieniu i przystani wszystkich ludzi. O ile jednak można się zgodzić z Nockiem, że dobrowolna śmierć stanowi przedmiot szczególnego zainteresowania filozofów, to niepodobna przystać na tezę, iż staje się ona jakąś wyższą formą świadectwa. Mamy tu do czynienia bardziej z fenomenem psychologicznym niż filozoficznym. W istocie bowiem tylko u Seneki obecny jest taki sposób myślenia, który sam akt godnej filozofa śmierci postawi ponad innymi czynami mędrca.
Można, jak sądzę, zaryzykować twierdzenie, że właśnie u Seneki odnajdujemy ten rodzaj postawy wobec świadectwa śmierci, którego - poszukując pogańskich inspiracji koncepcji męczeństwa - nie mogliśmy odnaleźć u Epikteta. Zaznaczyć wypada, że podobieństwo dotyczyć będzie nie tyle opinii na temat moralnej kwalifikacji samobójstwa - tu bowiem opinie chrześcijan i Seneki będą skrajnie różne - lecz wyjątkowej pozycji aktu filozoficznej śmierci. Doskonale widoczne jest to na przykład w dziele O Opatrzności (II,6-12), gdzie Seneka po raz kolejny wraca do śmierci Katona, uznając ją za jedno z niewielu na ziemi widowisk prawdziwie godnych uwagi Jowisza. Podobnie jak jego poprzednicy, Seneka uważa, że mędrzec znajduje się ponad niedolą, cierpieniem, ubóstwem czy władzą tyrana. Jeśli jednak los nie może zachwiać jego duchem, to nie dlatego, że tak łatwo mu się oprzeć, lecz dlatego, że miarą wolności mędrca jest śmierć, która zawsze pozwala uniknąć groźby zniewolenia duszy. "Przede wszystkim postarałem się - powiada Bóg Seneki - o to, aby nikt was nie zatrzymał wbrew waszej woli. Droga do wolności otwarta. Jeśli nie chcecie walczyć, możecie uciekać. I dlatego z wszystkich konieczności, jakim z mej woli jesteście poddani, nie uczyniłem żadnej łatwiejszą od śmierci." Obcej chrześcijanom całkowitej aprobacie wobec samobójstwa pojmowanego jako najwyższy z wolnych, jeśli nie jedyny całkowicie wolny, akt człowieka towarzyszy myśl, iż odważna postawa w obliczu śmierci stanowi wyjątkowy akt moralnej nobilitacji. Godna śmierć uwalnia i przemienia człowieka; i nawet głupca zdolna jest uczynić mędrcem. Samobójstwo nie jest bowiem małoduszną ucieczką, lecz afirmacją leżącej w zasięgu ręki całkowitej wolności. U jej podstaw leży, przyjęta za oczywistą, stała gotowość mędrca do rozstania się z życiem. Pozycja, jaką w myśli Seneki zajmuje samobójstwo, bierze się, jak można sądzić, z dużo większego niż u jego stoickich poprzedników pesymizmu w spojrzeniu na możliwość zachowania pełnej niezależności ducha. W oczach nauczyciela Nerona ciało, świat, los, wybryki despoty stanowią daleko większe zagrożenie dla duchowej wolności mędrca, niż sądzili założyciele Stoi. Szczególna rola przypisywana przez Senekę samobójstwu jest sprzęgnięta z faktem, że jego obraz świata jest dużo ciemniejszy, wpływ, który los może wywrzeć na duszę, większy, a co za tym idzie, doskonałość trudniejsza do zachowania. W istocie jednak ważny jest nie tyle sposób umierania, ile zdolność do opuszczenia świata wtedy, gdy ucieczka przed śmiercią prowadzić musi do złego życia. Samobójstwo jest niezwykle ważnym, lecz nie jedynym rodzajem dobrej śmierci. "Niekiedy mędrzec - mówi Seneka, mając na myśli dni spędzone przez Sokratesa w ateńskim więzieniu - choćby zagrażała mu niechybna śmierć, choćby wiedział o postanowionej dla siebie kaźni, nie przyłoży ręki do swej zagłady." Naprawdę istotne jest bowiem zachowanie wewnętrznej niezależności, nie zaś forma śmierci. W Liście siedemdziesiątym, świadomy efektu, jaki wywołuje apoteoza barbarzyńcy i obsceniczność samej opowieści, Seneka nie waha się wygłosić pochwały germańskiego niewolnika, który zadał sobie śmierć wpychając do gardła kij z gąbką do oczyszczania kloaki z kału. "Niechaj sądzą o postępku tego bardzo dzielnego człowieka, jak się komu podoba - pisze Seneka, który na równi stawia cnotę anonimowego gladiatora z cnotą Katonów i Scypionów - byleby się ostało to, iż najplugawszą śmierć trzeba postawić wyżej od najwytworniejszej niewoli." Jeśli wziąć pod rozwagę, że są to słowa, które rzymski patrycjusz wypowiada o niewolniku i barbarzyńcy, łatwo będzie zrozumieć szczególny moralny splendor, jaki w umyśle Seneki otacza ludzi dających świadectwo rzeczywistej pogardzie wobec śmierci.
Trudno zaprzeczyć, że w tekstach filozoficznych, być może poza pismami Seneki, nie odnajdziemy płomiennego pragnienia śmierci, które uderza nas tak bardzo choćby w lekturze Listu do Rzymian Ignacego biskupa Antiochii. "Piszę bowiem do was pełen życia, ale pożądam śmierci" - mówi biskup, który lęka się, żeby gorliwość współbraci nie pozbawiła go upragnionej możliwości męczeństwa. Zarazem jednak niewiele problemów wywołuje tak żywą dyskusję jak sprawa niefrasobliwego wystawiania się na niebezpieczeństwo śmierci. Myśl chrześcijańska, inaczej niż filozofia Seneki, nie tylko pragnienia śmierci za Chrystusa nie wiąże z aprobatą wobec samobójstwa, ale wykazuje dużą dozę podejrzliwości wobec postawy, która może sprowokować okrucieństwo prześladowców. Męczeństwo, podkreślają przywódcy Kościoła, jest łaską, darem Ducha Świętego, więc nikomu nie wolno lekkomyślnie ponosić ryzyka, któremu bez Bożej pomocy sprostać niepodobna. Trzeba pamiętać, że słowa duszpasterzy nie dotyczą zagadnień czysto teoretycznych. Pragnienie męczeństwa bywa tak wielkie, że posuwa się niejednokrotnie do aktów autodenuncjacji. Tertulian relacjonuje mający miejsce w czasie prześladowań w Azji około 185 roku przypadek zbiorowego stawienia się chrześcijan przed trybunałem prokonsula. Głośna jest nie pozbawiona pewnej dozy komizmu historia młodego Orygenesa, któremu matka - nie mogąc go utrzymać w domu podczas prześladowań - chowa wszystkie ubrania. Problem jest dość złożony. Tchórzostwo łatwo ubiera się w szatę ostrożności i rozwagi, a nihilizm łatwo upodabnia się do męstwa. Granice są nieostre. Czy św. Cyprian - pytali rygoryści - który uciekł z Kartaginy w czasie prześladowań za Decjusza, nie chronił własnej skóry, nie zaś, jak twierdził, dobra gminy? Czy z kolei potępiający ucieczkę przed prześladowaniem nie ociera się w swojej pysze o samobójstwo, lekceważąc słowa Chrystusa, który nakłaniał do ucieczki (Mt 10,23), jak długo nie była ona zdradą wiary? Nie były to abstrakcyjne pytania, lecz rzeczywiste problemy, które niejednokrotnie rozdzierały starożytny Kościół. Ostatecznie potępienie ucieczki stanie się swoistym piętnem rygoryzmu sytuującego się poza granicą Kościoła. W tej mierze bardzo wymowny jest przykład ewolucji poglądów Tertuliana. Gdy jeszcze jako katolik w dziele Ad uxorem (1,3) twierdzi, że lepiej jest uciec, niż ryzykować załamanie się w trakcie próby, to już w De fuga in persecutione, napisanym po odejściu do sekty montanistów, stanowczo potępia każdą formę ucieczki. Pozytywnym przykładem będzie natomiast postawa św. Cypriana, który w czasie prześladowań za Decjusza, opuszczając gminę, daje świadectwo duszpasterskiej rozwagi, a za czasów cesarza Waleriana rozwagę przypieczętuje świadectwem krwi.
LITERATURA PIĘKNA
Prawie bezrefleksyjna zgroza - to zasadnicza postawa Kościoła wobec samobójstwa. Czasem tylko słyszy się argument, że człowiek nie jest właścicielem swojego życia, tylko użytkownikiem, a więc nie może nim dysponować. Pewnie to słuszne, ale brzmi to tak, jakby się odmawiało człowiekowi autonomii, możności decydowania o sobie samym.
Zamiast uzasadniać, że samobójstwo słusznie budzi zgrozę, powiem raczej parę słów o postawach samobójczych, bo one, choć stosunkowo rzadko kończą się zamachem na swoje życie, prawie zawsze są źródłem takich zamachów. Proszę sobie na przykład przypomnieć ten popularny motyw naszej myśli patriotycznej, że samobójstwo, rozpicie się lub obłęd stanowią logiczne zakończenie zdrady oraz innych ciężkich przestępstw przeciwko sprawiedliwości. Adam Mickiewicz w słynnym wierszu o samobójstwie więźnia, wierszu, który umieścił w ramach przyjacielskiej usługi w poemacie Garczyńskiego "Zdrajca", tak oto przedstawia powody tego nieszczęsnego czynu:
"Bo żeby cara zyskać przebaczenie,
On narodowym stał się winowajcą
I dawszy braci swych na umęczenie,
Był wolnym - zdrajcą".
Równie marnie skończył krzyżak, morderca Danusi - postać, która w "Krzyżakach" Sienkiewicza symbolizuje samobójcze postawy zaszczepiane Niemcom przez hakatystów. Ze zgrozą powtarzali Polacy wieści o marnym końcu targowiczan, którym udało się uniknąć szubienicy. Czytamy w "Pamiętnikach" Niemcewicza: Zdrajcę Adama Ponińskiego "marnotrawstwo i pijaństwo do tego przywiodło ubóstwa, iż w roku 1802 znaleziono go bez duszy w jednym z rynsztoków ulic warszawskich... Szczęsny (Potocki), dziesięć milionów liczący dochodu, umarł w najcięższych zgryzotach, świadek kazirodztwa syna swego z powtórną żoną, Wittową. Rzewuski, cel wzgardy świata, umarł nędznie, a żona jego rozproszyła złym rządem dwudziestomilionowy majątek i dzieci zostawiła w ubóstwie. Branecki pijaństwem nie mógł oddalić zgryzot ani się pocieszyć z powszechnej wzgardy".
Najczęstsza chyba postawa samobójcza to brak poczucia sensu życia. I nigdzie tak jasno nie widać, że istnieje społeczna odpowiedzialność za fałszywe ludzkie nastawienia. Jeden Bóg wie, ile są winni młodzi ludzie, głęboko rozczarowani do życia, nie wiedzący, jak wypełnić swoją wewnętrzną pustkę - jeżeli nie pokazano im tego jedynego, co w życiu ważne, ani nie dano im doświadczyć, że są potrzebni i kochani; jeżeli dorośli dają im jedynie przykład, jak swoją pustkę i poczucie bezsensu zagłuszać. Psychologowie sygnalizują, że wiele zamachów samobójczych wśród młodzieży to raczej desperackie wołanie o pomoc, niż rzeczywiste targnięcie się na swoje życie. Ci młodzi ludzie to najczęściej ofiary postaw samobójczych pokolenia ich rodziców; główną ich winą jest to, że - wrażliwsi od nas dorosłych - ostro sobie uświadomili, iż życie bezsensowne nie ma sensu, zarazem okazali się zbyt słabi i nieporadni, żeby odnaleźć prawdziwy sens życia. Brak sensu życia może się zresztą ujawniać rozmaicie. Postawa ta nie musi nawet wykluczać zasadniczej akceptacji życia. Ktoś na przykład może mieć ugruntowane przekonanie o sensie swego życia, ale tylko tak długo, jak długo jest zdrowy, twórczy, społecznie użyteczny. Niepokojąco wysoka liczba samobójstw wśród starych mężczyzn to tragiczny dowód, że dla wielu ludzi życie ma sens tylko względny i że społeczeństwo współczesne daje zbyt mało oparcia ludziom chorym i starym, aby mogli odnaleźć głęboki sens swojej szczególnie trudnej sytuacji. Za mało w nas wiary, że życie człowieka zawsze ma sens, zaś okresy najtrudniejsze mogą stanowić jedyną szansę dotarcia do tego głębokiego sensu życia, który w normalnych sytuacjach jest nam prawie niedostępny, W tym miejscu warto przypomnieć słowa Księdza z IV części "Dziadów" do zrozpaczonego Gustawa:
"Sługa Boży pracuje do późnego lata,
Gnuśnik tylko zawczasu zamyka się w grobie,
Nim go Pan trąbą straszliwą przebudzi".
Postawą bezsensowną, więc samobójczą - na szczęście tylko niekiedy kończy się ona zamachem na samego siebie - jest każdy radykalny egoizm. Nie zapomnę, co powiedziała moja mądra matka, kiedy mówiliśmy w jej obecności o samobójczej śmierci pewnego studenta: "Tyle się matka przy nim napracowała, a on w jednej chwili to wszystko zniszczył!" Bo i rzeczywiście: samobójstwo potwornie krzywdzi tych wszystkich, którzy mają do mnie prawo, którzy mają prawo do mojej miłości, do mojej obecności. Ale przecież każdy egoizm ma w sobie coś z takiej krzywdy.
Starożytni Grecy podkreślali moment tchórzostwa w samobójstwie. Pisał o tym Arystoteles w trzeciej księdze "Etyki nikomachejskiej" (rozdz. 7), ideę tę znajdziemy u Plutarcha, w "Żywotach sławnych mężów", np. w żywocie Kleomenesa. Wszyscy pamiętamy, jak gorąco przeciwko temu ujęciu protestowała Zapolska, w "Moralności pani Dulskiej": twierdziła wręcz, że niektórych Ludzi właśnie tchórzostwo od samobójstwa powstrzymuje. Ale nie kłóćmy się o szczegóły. Faktem jest, że samobójstwo może stanowić ucieczkę przed odpowiedzialnością, przed trudem życia, przed samym sobą i faktu tego nie zmienia okoliczność, że warunkiem takiej ucieczki jest akt desperackiej odwagi. My podkreślmy raczej co innego: że każde tchórzostwo w sytuacjach istotnych, każda nieuprawniona ucieczka powoduje jakieś samounicestwienie.
Krótko mówiąc: Moralny wymiar samobójstwa nie ogranicza się do samego tylko zakazu podnoszenia ręki na samego siebie. Coś z samobójcy ma każdy, kto żyje bezsensownie, kto zdradza największe wartości i czyni niesprawiedliwość, kto zamknął się w swoim egoizmie lub boi się stawić czoła sytuacjom trudnym i wymagającym odwagi. Niekiedy atmosfera społeczna - w wymiarach zarówno makro jak mikro - stymuluje rozwój i ujawnianie się takich samobójczych postaw.
Toteż nie trzeba wstydzić się tej zgrozy, z jaką wielu chrześcijan reaguje na samobójstwo. Bo wszystkie motywy samobójstwa są jednakowo przerażające. Przerażająca jest utrata wiary w sens życia, a niemniej przerażające jest przeświadczenie, że człowiek może znaleźć się w sytuacjach zamkniętych na sens. Przerażające jest, jeśli zbrodniarzowi zabraknie wiary w możliwość pokuty, i przerażające jest nieliczenie się z ciężkim bólem, w jakim śmierć samobójcza pozostawi najbliższych. Przerażająca jest ta nieumiejętność stanięcia ponad swoją dramatyczną sytuacją, i przerażająca jest niewrażliwość. otoczenia, które często nawet nie zauważa ludzkich dramatów. [Pomijam tu skomplikowaną problematykę psychiatryczną dotyczącą samobójstwa: przypomina nam ona, że nie wolno sądzić ani potępiać konkretnych ludzi, a zarazem trzeba zdecydowanie głosić, że nikomu nie wolno podnosić ręki na samego siebie).
Dwa teksty biblijne wydają się szczególnie warte przypomnienia w związku z naszym tematem: "Wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponad to, co potraficie znieść, lecz zsyłając próbę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać" (1 Kor 10,13). Oraz tekst z Listu do Rzymian, przypominający nam, że po to otrzymaliśmy życie, aby je przeżyć na chwałę Bożą: "Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie. Jeżeli bowiem iyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierei należymy do Pana" (Rz 14,7n).
A co do argumentu, że człowiek powinien mieć prawo decydowania o sobie samym - bardzo abstrakcyjny to argument; nie bierze się w nim pod uwagę, że człowiek jest istotą zdolną do dobra i zła, istotą, która potrafi kochać i krzywdzić. Przypomina mi się tutaj odpowiedź na zupełnie inne pytanie, jakiej Ojciec święty udzielił na Błoniach Krakowskich: "Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny... Ale - pytanie zasadnicze: czy wolno?" My zapytajmy podobnie: Czy może czlowiek odebrać sobie życie? Oczywiście, że może. Ale czy wolno mu? Czy kiedykolwiek mu wolno?
FIZJOLOGIA SAMOBÓJSTWA
Samobójstwo nigdy nie przychodzi bez ostrzeżenia. Zawsze towarzyszy mu wiele sygnałów, które jesteśmy w stanie rozpoznać dopiero po fakcie. Tak jakby przyszty samobójca wysyłał nam rozpaczliwe SOS. Jak je dostrzec?
Mówienie o samobójstwie lub śmierci - statystyki dowodzą, że co drugi samobójca wspominał o tym w rozmowach z innymi.
Grożenie samobójstwem.
Nagłe zainteresowanie tematyką śmierci.
Uwagi: "nie będę cię już więcej martwić", "może wreszcie odnajdę spokój" - są próbą zwrócenia na siebie uwagi, zakodowanym wołaniem o pomoc.
Zaniedbanie w wyglądzie zewnętrznym, w życiu towarzyskim, w pracy.
Wcześniejsze próby samobójcze.
Zmiana w charakterze - często osoby uchodzące za spokojne stają się agresywne i nadpobudliwe. Działa to także w odwrotną stronę: typowi ekstrawertycy zamieniają się w ponurych introwertyków.
Samookaleczanie się lub takie próby.
Niedawna śmierć bliskiej osoby.
Rozdawanie swoich rzeczy, oddawanie psów lub kotów, nagte zainteresowanie sprawami spadkowymi lub sporządzaniem testamentu.
Samobójstwo to nie zawsze jest krzyk "ja nie chcę żyć". Najpierw jest "ja nie chcę TAK żyć".
Samobójstwo to wołanie o ratunek, sygnał, że z człowiekiem dzieje się coś niedobrego. Można do tego zaliczyć nie tylko sam akt lub próbę targnięcia się na własne życie, ale również każdy przejaw zachowań autodestrukcyjnych, takich jak samookaleczenia, nałóg narkotykowy, anoreksja.
Życie można sobie odbierać na wiele różnych sposobów:
Narkotyki, leki, alkohol- najlepiej jest zastosować cyjanek potasu. Odpowiednie stężenie powoduje śmierć nawet po kilku sekundach. Kiedyś stosowano arszenik, jednak śmierc po jego zażyciu jest wyjątkowo bolesna. Można wypić też kwas, lecz najczęściej kończy się to jedynie spalonym przełykiem. Narkotyki-najlepiej jest zażyć heroinę (dożylnie) jednak określenie śmiertelnej dawki dla osób nie zażywających narkotyki jest bardzo trudne.
Śmiertelne stężenie alkoholu we krwi określa się jako 4,5 promila. Bardzo trudno jest jednak zapić się na śmierć, najczęściej pijący w pewnym momencie traci przytomność. Najlepiej jest wypić alkohol w połączeniu z lekami uspokajającymi, zwłaszcza barbituranami. Powoduje to efekt senności, a następnie śmierć.
Tlenek i dwutlenek węgla-W piecach palonych węglem możliwe jest powstanie tlenku węgla, zwanego czadem. Jest to gaz bezwonny i bezbarwny. Dłuższe wdychanie może spowodować śmierć. Przyswojenie zbyt małej ilości czadu spowoduje porażenie mózgu z powodu niedotlenienia. A co za tym idzie niedoszły samobójca spędzi resztę swojego życia na łóżku szpitalnym.
Duszenie, zamkniety obwód tlenu, powieszenie, zadziergnięcie-Do duszenia można zastosować skurzany pasek, lub sznurek, jednak jest tośmierć wyjątkowo nieprzyjemna. Poczucie braku powietrza, rozsadzanie głowy i gałek ocznych przez nadmierne ciśnienie, zakłócenia wzroku. Można owinąć foliową torebkę dookoła głowy i oddychać wydychanym powietrzem. Na wskutek pobierania CO2 powinna nastąpić utrata przytomności, a następnie śmierć. W końcowej fazie mogą wystąpić odruchy wymiotne. Odkręcenie kurków z gazem nie spowoduje śmierci, gdyż używana jest teraz nowa, nieszkodliwa, ekologiczna mieszanka. Wdychanie spalin samochodowych jest bardziej profesjonalną odmianą obwodu zamkniętego. W zamkniętym i uszczelnionym pomieszczeniu (garażu) zostawia się samochód na jałowym biegu po zajęciu miejsca wewnątrz pojazdu. Jeżeli zażyje się wcześniej środki nasenne, wówczas umieranie będzie nieodczuwalne. Można wprowadzić drobną poprawkę poprzez przeprowadzenie gumowego węża łączącego rurę wydechową z zakręconym oknem samochodu, jakkolwiek szybciej działająca, metoda ta nie jest polecana osobom o wrażliwym powonieniu.
Są dwa rodzaje śmierci przez powieszenie. Różnica między nimi jest spowodowana długością i grubością liny. Gdy lina jest zbyt krótka, śmierć następuje w męczarniach podobnych do duszenia się za pomocą paska. Także zastosowanie grubego i krótkiego sznurka wydłuża agonię. Aby powieszenie było jak najbardziej skuteczne, a nieprzyjemne sensacje trwały jak najkrócej, zalecane jest użycie liny o długości 3-4 metry (zależnie od wagi ciała), wówczas nastąpi złamanie rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym kręgosłupa, a co za tym idzie natychmiastowy zgon. Zastosowanie zbyt długiego sznurka i cienkiego (drut) spowoduje dekapitację. Użycie broni palnej- Filmowe sceny w stylu strzelania sobie w skroń są łatwe do efektownego zagrania. W przypadku jednak gdy używa się do tego celu pistoletów o małym kalibrze, pocisk może przebić głowę na wylot, lub w niej uwięznąć nie powodując śmierci. gdy uszkodzi się któryś z ośrodków mózgu, resztę życia można spędzić na wózku inwalidzkim. Skuteczniejsza jest broń dużego kalibru, z ołowianymi (w żadnym wypadku stalowymi) pociskami, o małej prędkości początkowej. Nabój dokonuje maksymalnej ilości zniszczeń na tym krótkim odcinku, jaki ma do przebycia. Lufę wkłada się do ust, kierując ją ku górze podniebienia i dopiero wtedy pociągnąć za spust. Nie znany jest przypadek aby ktoś przeżył po prawidłowo oddanym strzale. Skoki z wysokości-Należy wybierać budynki jak najwyższe, aby upadek ze znacznej wysokości spowodował śmierć trwającą ułamek sekundy. Dodatkowo jest szansa, że umrze się pod wpływem szoku już podczas spadania. Należy się upewnić, że dookoła nie ma żadnych krzaków czy drzew mogących zamortyzować upadek, oraz czy nie jest to miejsce uczęszczane przez ludzi, względnie zatłoczona ulica. Najlepiej do tego celu wybierać godziny nocne, można wtedy wykonać skok bez tłumu gapiów i pomocy psychologa starającego się nas odwieść od samobójstwa. Z podanych powyżej powodów skoki z mostów są o wiele lepsze, po pierwsze szansa spadnięcia na kogoś jest prawie zerowa, po drugie jako że nasze ciało pogrąży się w rzece, żaden przypadkowy przechodzień nie dostanie na widok naszych zwłok traumatycznego wstrząsu, tak jak by to było w przypadku roztrzaskania się o beton. Utopienie-Osoby które o mały włos nie utopiły się, wspominają to przeżycie jako wyjątkowo potworne. Przy czym nie zdając sobie sprawy w rzeczywistości mają na myśli panikę temu towarzyszącą. Utopienie jest jednym z najszybszych i najmniej bolesnych sposobów popełnienia samobójstwa. Najlepsze do tego celu jest jezioro, w którym trzeba się zanurzyć. Następnie wytrzymać do momentu gdy zacznie brakować powietrza i gwałtownie wciągnąć wodę do płuc. Spowoduje to natychmiastową utratę świadomości i absolutnie pewną i szybką śmierć. Przecięcie żył-Metoda znana już z czasów starożytnych. Wbrew obiegowym przekonaniom, żyły przecina się wzdłuż, a nie w poprzek. Dzięki temu nie nastąpi zatamowanie upływu krwi poprzez powstanie skrzepu. Przebywanie w ciepłej kąpieli zwiększy szybkość upływu krwi. W fazie końcowej występuje nieprzyjemne drętwienie kończyn, ból oraz uczucie zimna. Samospalenie-Metoda stosowana tylko przez wyjątkowych masochistów, bądź mnichów buddyjskich. Najbardziej nieprzyjemna ze wszystkich metod. Porażenie prądem-Równie nieprzyjemny jak samo spalenie sposób popełniania samobójstwa. Żeby metoda ta była skuteczna, napięcie powinno wynosić minimum 500 volt. Zamarzanie-W tym przypadku potrzebna jest chłodnia lub co najmniej -10 stopni na dworze. Należy wypić ilość alkoholu potrzebną do wywołania uczucia senności a następnie usiąść na ławce w parku. Po początkowym okresie odczuwania zimna, z wolna zaczyna narastać poczucie błogości, w ustach pojawia się słodki smak nadchodzi ochota do błogiej drzemki. Śmierć przychodzi niezauważenie. Pojazdy mechaniczne-Wkroczenie na jezdnię wprost pod koła pędzącego samochodu niekoniecznie może zaowocować śmiercią, częściej trwałym kalectwem. Także spotkanie z tramwajem czy pociągiem nie gwarantuje śmierci. Przekonała się o tym para nastolatków, którzy usiłowali popełnić samobójstwo w ostatnich dniach grudnia 98 roku. Dziewczynie pociąg obciął dłonie i stopy, chłopakowi zmiażdżył głowę. Obydwoje przeżyli, by do końca życia być kalekami. Wysadzenie się w powietrze-Jest to dosyć skomplikowany sposób, jednak bardzo widowiskowy. Ból przed śmiercią jest jednak zerowy, gdyż zgon następuje niemal natychmiast, oczywiście jeśli damy odpowiednią ilość materiału wybuchowego
Bywają również próby samobójcze, które są aktem zupetnie nieprzemyślanym z powodu ogromnego napięcia emocjonalnego albo takie, których zamiarem jest chęć manipulowania innymi w celu osiągnięcia czegoś konkretnego, np.: "jeśli ode mnie odejdziesz, zabiję się".
Szczególnie narażone na zachowania samobójcze są osoby, które mają słabą kontrolę impulsów - nie umieją objąć refleksją tego, co się dzieje, a na wszystko reagują bardzó impulsywnie. Szukając metod zredukowania napięcia mogą posunąć się do samobójstwa.
Druga grupa ryzyka to osoby, które mają mało do stracenia. Nie mają rodziny, przyjaciół, bliskich, czyli tego, co ich utrzymuje przy życiu. Trzecia grupa to młodzież, która nie ma świadomości upływu czasu, który leczy rany. Okres młodości jest pełen silnych emocji i wielkich problemów, będących dla młodych ludzi prawdziwymi tragediami, których nie sposób rozwiązać. Brakuje im również oparcia w rodzinie, ponieważ czas młodości to przede wszystkim bunt przeciwko rodzicom. Wiek młodych ludzi, którzy dokonują zamachów samobójczych, z roku na rok się drastycznie obniża i na ogót stoi za tym rozpad rodziny.
Z danych Światowej Organizacji Zdrowia i Międzynarodowego Stowarzyszenia Zapobiegania Samobójstwom wynika, iż każdego dnia co najmniej 1000 osób odbiera sobie życie, a 10000 osób usiłuje popełnić samobójstwo. Obecnie fakt zachowania autodestrukcyjnego należy uznać za poważny problem społeczny. W Polsce od 1976 r. utrzymuje się wysoka liczba zamachów samobójczych. Na 1 zgon samobójczy kobiet, przypada 3,5 zgonów mężczyzn. Aby zapobiec owym czynom należałoby wcześnie rozpoznać obszary zagrożenia i przyjść z pomocą ludziom potrzebującym pomocy, wsparci w sytuacji kryzysowej. Zachowanie się człowieka jest wypadkową działania wielu bodźców wewnętrznych jak i zewnętrznych. Można je podzielić na: Biologiczne, psychologiczne i społeczne. Pod uwagę należy więc wziąć uwarunkowania genetyczne. W opinii E. Ringela - światowej sławy psychiatry - samobójstwo nie jest reakcją nagłą, lecz jest procesem długotrwałego gromadzenia się urazów, wiodących do zmian osobowości człowieka. Samobójstwo jest szczytową fazą rozwoju nerwicowego. Do najczęstszych przyczyn psychologicznych wpływających na anormalne zachowanie osoby należy zaliczyć przeżycia frustracyjne, konflikty, brak poczucia bezpieczeństwa, stresy. Powodują one chęć ucieczki od życia. Decydujący wpływ na podjęcie decyzji o samobójstwie wywierają zaburzone stosunki rodzinne w dzieciństwie, ponieważ one określają późniejszy rozwój człowieka i jego postawy wobec życia. Do motywów wpływających na czyn samobójczy można zaliczyć: nie zaspokojoną potrzebę bezpieczeństwa (ujawnia się w poczuciu strachu, bólu), miłości, szacunku, samorealizacji. Każde samobójstwo stanowi działanie o nie słychanym stopniu agresywności. Jeżeli chodzi o samobójstwo - zwłaszcza ludzi młodych - jest ono wołaniem o pomoc z równoczesnym dramatycznym wyzwaniem rzuconym najbliższemu otoczeniu.
TRANSFORMACJA
Zdaniem dr. Kohelta duży wpływ na dojrzewanie tragicznych decyzji mają także gwałtowne zmiany ustrojowe w naszym kraju. Jest wielu ludzi, którzy albo nie mogą się do nich przystosować, albo znaleźli się w sytuacji nie do uniesienia. Rosną trudy życia. Wyrodnieją stosunki międzyludzkie w zakładach pracy. Potęguje się zagubienie i samotność. - Człowiekowi niezbędne jest - stwierdza prof. Świątkiewicz - poczucie więzi społecznej, bycia we wspólnocie. Oczywiście mam na myśli wyłącznie bycie pozytywne, nieniszczące integralności, autonomii jednostki. Każdy także potrzebuje społecznej akceptacji. Jej brak działa destruktywnie.
Brak poczucia stabilności i bezpieczeństwa w miejscach pracy pociąga za sobą okaleczenie sensu działań i własnej roli społecznej. W miejscu zamieszkania - wokół zamknięte drzwi, do których nie można zapukać, bo "każdy żyje własnym życiem". U boku bliscy, ale obcy. Czasem - w istocie bezduszne - spotkania od "wielkiego dzwonu". Prymat pieniądza i potrzeb. Ktoś przypomni sobie o nas, gdy okażemy się przydatni... Na ile każdego z nas mogą dotyczyć te tragiczne fakty? Czy mają być jeszcze jedną z bulwersujących informacji i pozostawić nas w poczuciu bezradności? Wiele z nich nie musiało się zdarzyć. Nietrudno chyba odnaleźć wyjaśnienie w przytoczonych powyżej sytuacjach i zdaniach specjalistów z różnych dziedzin. To też nasza sprawa.
ETYKA CHRZEŚCIJAŃSKA
A SAMOBÓJSTWO.
Każdy jest odpowiedzialny przed Bogiem za swoje życie, które od Niego otrzymał. Bóg pozostaje najwyższym Panem życia. Jesteśmy obowiązani przyjąć je z wdzięcznością i chronić je ze względu na Jego cześć i dla zbawienia naszych dusz. Jesteśmy zarządcami, a nie właścicielami życia, które Bóg nam powierzył. Nie rozporządzamy nim. Samobójstwo zaprzecza naturalnemu dążeniu istoty ludzkiej do zachowania i przedłużenia swojego życia. Pozostaje ono w głębokiej sprzeczności z należytą miłością siebie. Jest także zniewagą miłości bliźniego, ponieważ w sposób nieuzasadniony zrywa więzy solidarności ze społecznością rodzinną, narodową i ludzką, wobec których mamy zobowiązania. Samobójstwo sprzeciwia się miłości Boga żywego. Samobójstwo popełnione z zamiarem dania "przykładu", zwłaszcza ludziom młodym, nabiera dodatkowo ciężaru zgorszenia. Dobrowolne współdziałanie w samobójstwie jest sprzeczne z prawem moralnym. Ciężkie zaburzenia psychiczne, strach lub poważna obawa przed próbą, cierpieniem lub torturami mogą zmniejszyć odpowiedzialność samobójcy. Nie powinno się tracić nadziei dotyczącej wiecznego zbawienia osób, które odebrały sobie życie. Bóg, w sobie wiadomy sposób, może dać im możliwość zbawiennego żalu. Kościół modli się za ludzi, którzy odebrali sobie życie.
Etyka chrześcijańska stoi na stanowisku całkowitej akceptacji życia jako wartości suwerennej i dlatego w momentach przepojonych wielkim utrapieniem nie można jej degradować do rzędu środka. Jest ono darem Stwórcy. A. Adles powiedział: Samobójstwo jest problemem indywidualnym, ale ma swoje społeczne przyczyny i skutki." W skład grupy podwyższonego ryzyka wchodzą: ludzie starzy, żyjący w opuszczeniu, ludzie cierpiący na przewlekłe, nieuleczalne choroby, alkoholicy, narkomanii, kryminaliści, młodzież, osoby po próbach samobójczych. W Polsce najbardziej zagrożona jest młodzież w wieku 15-24 lat. Każda śmierć, zwłaszcza tragiczna, osoby bliskiej i kochanej wywiera zawsze wrażenie wstrząsające. Najbliższe otoczenie nie tylko szuka przyczyn i motywów takiego dziwnego rozstania, ale przede wszystkim zadaje sobie pytanie: czy mogliśmy zapobiec temu samobójstwu? Większe wyczulenie i otwarcie się na drugiego człowieka stwarza poważną szansę uratowania wielu ludzi i zaprzeczenia Sartrowskiemu powiedzeniu: Inni to piekło."
STATYSTYKA
Zamachy samobójcze w 1998 roku
ogółem-6028
zakończone zamachem-5502
w tym mężczyźni-4923
zakończone zgonem-4591
Miejsce czynu:
wieś-2420
miasto do 5 tys.- 175
miasto 5-10 tys.- 205
miasto 10-20 tys.- 363
miasto 20-50 tys.- 711
miasto 50-100 tys.- 582
miasto 100-200 tys.- 494
miasto 200-500 tys.- 474
powyżej 500 tys.- 593
brak danych- 11
W tym mężczyźni
wieś-2062
miasto do 5 tys.- 148
miasto 5-10 tys.- 163
miasto 10-20 tys.- 296
miasto 20-50 tys.- 565
miasto 50-100 tys.- 461
miasto 100-200 tys.- 392
miasto 200-500 tys.- 372
powyżej 500 tys.- 455
brak danych- 9
Po śmierci nie uwolnisz się od problemów. A jeśli popełnisz samobójstwo na twoje barki spadną również cierpienia innych. W ciągu 44 lat wskaźnik samobójstw w Polsce wzrósł o 280% Polska jest jednym z krajów o najniższym współczynniku samobójstw wśród kobiet.
W okresie styczeń - wrzesień 1999 roku odnotowano 4020 ( 3361) zamachów samobójczych, z których 3654 ( 3112) zakończyło się zgonem. Liczby w nawiasie dotyczą tylko mężczyzn.
Do zamachów samobójczych najczęściej dochodzi w mieszkaniu -1502 (1151) oraz w pomieszczeniach zabudowań gospodarczych - 802 (720). Następne w kolejności miejsce to piwnice i strychy - 514 (442) a także obszar parku i lasu - 403(385).
Najczęstszą metodą popełnienia samobójstwa jest powieszenie - 3184 (2817) i rzucenie się z wysokości 265 (159)
Nie zawsze można ustalić przyczynę zamachu - tak było w 1921 (1685) zdarzeniach. W pozostałych zdarzeniach przyczyny bywają czasem współistniejące, dla celów statystycznych podawana jest tylko jedna - prawdopodobnie najważniejsza
w 588 (376) zamachach przyczyna była choroba psychiczna
w 454 (380) - nieporozumienia rodzinne
w 303 (235) - przewlekła choroba
w 301 (269) - warunki ekonomiczne
w 138 (120) - zawód miłosny
w 97 (90) - nagła utrata źródeł utrzymania
w 74( 61) - śmierć bliskiej osoby
w 58 (44) - problemy szkolne
stan cywilny osób podejmujących zamachy samobójcze:
kawaler, panna - 1258(1130)
żonaty, zamężna - 1886(1582)
konkubinat - 98 (70)
wdowiec, wdowa - 292 (175)
rozwiedziony (a) - 234 (199)
separacja - 55 (50)
pozostałe zamachy - brak danych
wykształcenie osób podejmujących zamachy:
podstawowe niepełne - 235 (181)
podstawowe - 1116 (947)
zasadnicze zawodowe - 1016 (937)
średnie - 331 (232)
wyższe - 68 (49)
pozostałe zamachy - brak danych
Trzeźwość ustalono w 1553 zamachach
669 - trzeźwi
823 - pod wpływem alkoholu
39 - pod wpływem substancji psychotropowych
22 - pod wpływem innych środków
Wiek osób podejmujących zamachy samobójcze
14 lat i mniej - 43 , w tym zgon - 33
15 - 16 lat - 107, zgon - 77
17 - 20 lat - 259 - zgon - 216
21 - 30 lat - 591 , zgon - 506
31 - 50 lat - 1807 , zgon - 1662
51 - 70 lat - 946 , zgon - 900
71 lat i więcej 242, zgon - 237
26