Psychologia społ., Psychologia


PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA

29.03.09., Wykł. VI

c.d. tematu - samowiedza

Plansza mówi o różnych motywach towarzyszących procesowi samopoznania; człowiek z racji samoświadomości cały czas zdobywa informacje na swój temat, to nie jest proces, który kończy się z chwilą ukształtowania osobowości, bo człowiek przez całe życie podlega pewnym zmianom, choćby wynikającym z procesu starzenia się, zdobywania doświadczeń. A więc można powiedzieć, że ten proces zdobywania wiedzy na swój temat trwa przez całe życie i to niezależnie od naszej woli, człowiek nie może zamknąć się na informacje i powiedzieć ja już wiem wszystko na swój temat, nic mnie nie interesuje, bo cały czas w jakiś sposób możemy kontynuować, sprawdzać swoją wiedzę na swój temat.

Poniższa plansza przedstawia trzy typy motywów, które mogą towarzyszyć procesowi zdobywania wiedzy na swój temat.

MOTYWY SAMOPOZNANIA

MOTYWY

MANIFESTACJE

KONTROWERSJE

EGOCENTRYCZNE

(poszukiwanie informacji potwierdzających lub podwyższających poczucie własnej wartości)

nierealistyczny optymizm, porównania „w dół”, faworyzowanie własnej osoby;

egotyzm atrybucyjny

niska czy wysoka samoocena nasila motywy egocentryczne?

(Aronson, Festinger, Malewski)

KONSERWATYWNE

(poszukiwanie informacji potwierdzających dotychczasowy obraz własnej osoby)

informacje zgodne z dotychczasowym obrazem własnej osoby traktowane są jako bardziej wiarygodne

czy zawsze informacje zgodne z obrazem własnej osoby wzbudzają emocje pozytywne?

(Swann, 1987)

WALIDACYJNE

(poszukiwanie informacji trafnych, niezależnie od ich znaku i zgodności z dotychczasową samowiedzą)

preferowanie sytuacji

diagnostycznych dla „ja”, poszukiwanie nowych informacji

czy poszukiwanie to ma miejsce zarówno w sytuacji oczekiwanego powodzenia jak i niepowodzenia?

(Brown, 1990)

Te motywy ułożone są w hierarchii częstości i ważności, i występowania. Tak naprawdę większość psychologów godzi się, że motywy egocentryczne, czy inaczej, motywy egotystyczne są dominujące w procesie samopoznania; że tak naprawdę to głównie ludzie pragną i poszukują informacji potwierdzających pozytywne poczucie własnej wartości i dlatego przy takiej motywacji do zdobywania informacji pozytywnych na swój temat mówimy o motywacji egocentrycznej, albo egotystycznej.

W drugiej kolumnie mają Państwo manifestacje takiej potrzeby, motywacji. W przypadku motywacji egocentrycznej mówi się, że takim przejawem np. jest nierealistyczny optymizm, czyli, że ludzie są skłonni wierzyć, że będą mieć dużo szczęścia i to szczęście będzie większe niż u innych osób i np. uda im się uniknąć różnych jakichś dramatycznych losowych wydarzeń typu: pożar, wypadek, kalectwo, ciężkie choroby, itd., czyli to jest, według psychologów, przejaw egotyzmu, że ludzie mimo wszystko są nierealistycznymi optymistami, przynajmniej w zakresie takich właśnie wydarzeń losowych o wyraźnym zabarwieniu negatywnym.

Na poprzednim wykładzie mówiliśmy, że źródłem samowiedzy są porównania do innych ludzi, między innymi porównania w dół [porównania do osób gorszych od siebie]. Tutaj mówi się, że to porównywanie się do innych ludzi pełni takie funkcje egocentryczne, a jak człowiek porówna się do osób gorszych od siebie, to ma powody, żeby czuć się lepiej, czy mieć takie poczucie, że jednak ma powody, żeby myśleć o sobie pozytywnie; porównania w dół są taką manifestacją owej motywacji egocentrycznej.

Faworyzowanie własnej osoby, a więc takie przekonanie, że jesteśmy wyjątkowi, lepsi i tu nie chodzi o to, że każdej sferze czujemy się lepsi, ale, że człowiek ma zwykle jakąś sferę, w której wydaje mu się, że jest wyjątkowy, że jest lepszy; ta skłonność występuje dość masowo. Wśród ludzi obserwuje się taka skłonność, którą pewien psycholog nazwał Primus interfares, że ktoś jest pierwszy wśród równych sobie; czyli z jednej strony człowiek nie ma złudzeń, że jest taki super, bo życie koryguje pewne nasze oczekiwania, ale mimo, że z jednej strony spostrzegamy bardzo dużo podobieństw miedzy sobą a innymi ludźmi, to w jakimś względzie możemy czuć się wyjątkowi.

Ostatni przejaw motywacji egocentrycznej to jest egotyzm atrybucyjny, czyli taka tendencyjna skłonność do interpretacji korzystnej dla „ja” swoich powodzeń i porażek.

W sytuacji powodzenia egotyzm atrybucyjny polega na dokonywaniu takich atrybucji dyspozycyjnych, czyli że człowiek szuka wtedy przyczyn w sobie, w swoich stałych cechach, no i jest taki powód do dowartościowania się. Bo nie dość, że cieszę się z powodu powodzenia, to jeszcze ta korzystna interpretacja przyczyn daje mi takie dodatkowe powody, żeby się cieszyć; bo jestem zdolna, sprawna, itd.

Natomiast egotyzm atrybucyjny w sytuacji niepowodzenia przejawia się takim obronnym zrzucaniu odpowiedzialności na czynniki zewnętrzne, albo na takie czynniki wewnętrzne zmienne, które możemy usunąć, np. jak człowiek sobie powie, że ma niepowodzenie, bo nie pracował, nie starał się, to jest korzystna interpretacja, bo wierzymy, że jak włożymy więcej wysiłku, to wynik będzie lepszy.

Oczywiście motywacja egocentryczna nie była uważana przez wszystkich za taką motywację uniwersalną, np. pojawił się taki problem, który może i do dzisiaj jest obecny w badaniach, która samoocena, czy niska czy wysoka nasila motywy egocentryczne, czyli jakby, której z tych dwóch grup osób zależy bardziej na potwierdzaniu poczucia własnej wartości.

Główny spór dotyczył Aronsona i Festingera, ponieważ Aronson był skłonny wierzyć, że te motywy egocentryczne są równie silne u wszystkich ludzi, niezależnie od wysokości samooceny, czyli że osoby o wysokiej i niskiej samoocenie pragną zdobywać informacje pozytywne na swój temat. Natomiast Festinger, zgodnie z koncepcją dysonansu poznawczego, z której wynikałoby, że ludzie wolą otrzymywać informacje spójne niż sprzeczne z dotychczasową wiedzą, to jakby w świetle koncepcji Festingera, motywy egocentryczne, tak naprawdę są tylko silne u osób o wysokiej samoocenie, natomiast u osób o niskiej samoocenie informacje spójne to są informacje negatywne. No wiemy, że to brzmi troszeczkę absurdalnie, natomiast faktycznie niektóre badanie wskazywałyby, że ludzie tak do końca, zwłaszcza te osoby o niskiej samoocenie, one nie do końca chcą tak walczyć o to, żeby zdobywać informacje pozytywne. Czyli tutaj można powiedzieć, że w jakiejś mierze Festinger też miał rację.

Motywami znacznie słabszymi w świetle badań, są motywy konserwatywne, czyli taki motyw spójnościowy, tzn., że według tej motywacji ludzie pragną zdobywać wiedzę na swój temat, która potwierdza dotychczasowy obraz ich osoby; tutaj w zasadzie byłoby to pewnie bardziej do przyjęcia w przypadku osób o wysokiej samoocenie, bo można by mówić, że u tych osób te dwa typy motywacji egocentryczny i konserwatywny są ze sobą spójne, no bo, jeżeli mówimy, że chcemy potwierdzać dotychczasowy obraz własnej a dotychczasowy obraz własnej osoby u osób o wysokiej samoocenie jest pozytywny, no to u osób o wysokiej samoocenie te dwa typy motywacji egocentrycznej i konserwatywnej są spójne ze sobą, bo właśnie o to chodzi.

Natomiast u osób o niskiej samoocenie nie jest to już takie proste. Badania Swanna pokazują, jak w sytuacji powodzenia i niepowodzenia reagują osoby o wysokiej i niskiej samoocenie.

Manifestacją takiej motywacji konserwatywnej byłoby traktowanie informacji potwierdzającej dotychczasowy obraz własnej osoby jako za bardziej wiarygodny. Czyli jeżeli uczeń, który do tej pory chronicznie otrzymywał bardzo słabe oceny z matematyki i jeżeli po kolejnej klasówce otrzymuje informację zwrotną typu oj Jasiu, znów słabo napisałeś test z matematyki, to dla takiego ucznia, który przez całe lata słyszy to, taka informacja jest super wiarygodna. Ten sam Jasio pewnie by się bardzo zdziwił w sytuacji, gdy pisał sam [bo jak gdyby ściągał to nie ma sprawy] test z matematyki i pani mówi no Jasiu napisałeś pracę na 5, no to Jasio może podejrzewać, że jest nowa pani, albo pani pomyliła jego osobę z kimś innym, czyli może przyjąć tę informację jako niewiarygodną, bo ona jest tak niespójna z tym, co on wie. Możemy mówić, ze faktycznie ludzie posługują się tą motywacją głównie w takim aspekcie bardziej poznawczym niż emocjonalnym.

Ostatni rodzaj motywacji, najsłabszy, mimo, że ludziom może się subiektywnie wydawać, że jest to silny motyw w poszukiwaniu informacji na temat własnej osoby, mianowicie motywy walidacyjne. To są motywy wiążące się z poszukiwaniem informacji trafnych niezależnie od znaków tych informacji. Czasem słyszy się, jak ktoś mówi chcę poznać całą prawdę, niezależnie od tego czy ta prawda będzie bolesna, czy nie, np. pisze poeta wiersze i wysyła je do krytyka i mówi: wolę znać prawdę niż się łudzić, że mam talent; czy to byłaby taka motywacja walidacyjna, że za wszelką cenę chcemy zdobyć wiedzę na swój temat. Ten motyw jest tak naprawdę chyba bardzo trudny dlatego, że parapsychologia [?] pokazuje, że oszukiwanie siebie, pewne złudzenia są nam potrzebne, żeby zachować równowagę psychiczną, ale w jakiejś mierze ludzie też wolą mieć takie sytuacje w której zdobędą na swój temat informacje diagnostyczne. Czyli jeśli ktoś chce zdobyć wiedzę ile są warte jego wiersze, no to woli wysłać te wiersze jakiemuś poecie niż swojej babci, która cieszy się, że w ogóle wnuk pisze i powie: oj wnusiu to piękne i wszystko, co wnusio powie to babci będzie się podobać, ale prędko wnusio przekona się, czy wie, że babcia chwali go za wszystko, więc woli swoje wiersze pokazać komuś, kto jest bardziej diagnostycznym źródłem informacji. Za chwile pokażę badania pana Brauna, który odpowiada na pytanie, ze ta motywacja walidacyjna nie zależy od takiego oczekiwania na powodzenie bądź niepowodzenie, że być może ten Jasio nie wysłał by wierszy do poety, gdyby jednak oczekiwał, że to się skończy porażką, że ta motywacja walidacyjna wiąże się z motywacją egocentryczną, czyli z takim oczekiwaniem, że jednak mi się uda, no bo chce poznać prawdę, ale ta prawda gdzieś w podtekście jest pozytywna; gdybyśmy z góry oczekiwali, że będzie to prawda bolesna, to by sobie człowiek pisał te wiersze do szuflady.

Słynne badania Swanna, które bardzo często są cytowane jako przykład tego, że w naszej psychice procesy poznawcze i procesy emocjonalne są niezależne od siebie; czym innym jest ocena wiarygodności informacji a czym innym jest przeżywanie tych informacji i o tym traktują badania Swanna.

Stworzono dwie grupy osób badanych, osoby o niskiej i wysokiej samoocenie, poddano te osoby manipulacji, że znalazły się one albo w sytuacji powodzenia, albo porażki.

Rys. 1 pokazuje, w jakim stopniu te osoby z dwóch grup o wysokiej i niskiej samoocenie, oceniały wiarygodność informacji pozytywnych w sytuacji powodzenia i wiarygodność informacji negatywnych w sytuacji porażki.

Nasza zmienna zależna to jest wiarygodność, niebieskie słupki to jest niepowodzenie, a buraczkowe to jest gorące powodzenie.

Osoby o niskiej samoocenie uważały informacje o niepowodzeniu za bardziej wiarygodną.

W przypadku osób o wysokiej samoocenie widać wyraźnie, jak osoby te kierowały się takim podejściem, że coś, co uzyskuję na swój temat, co ma wartość negatywną, to jest w ogóle mało wiarygodne, a w przypadku powodzenia były one święcie przekonane, że jest to bardzo rzetelna i wiarygodna informacja na ich temat.

Można by, patrząc na ten rysunek powiedzieć, że jeżeli chodzi o ocenę wiarygodności, to tutaj osoby badane kierowały się motywacją konserwatywną, czyli to, co było spójne z ich dotychczasowa samowiedzą, traktowały jako informację bardziej wiarygodną.

Jeżeli chodzi o przeżywanie tych dwóch wyników - powodzenia i niepowodzenia, to uzyskano efekt [rys.2] egocentrycznej motywacji.

No ja tutaj dokładnie nie wiem, czemu był taki wskaźnik przeżywania emocji negatywnych; czyli nie chodzi tutaj o emocje pozytywne, tylko o negatywne i jak widać, niezależnie od samooceny, równie silne emocje negatywne przeżywają osoby i o niskiej i o wysokiej samoocenie. Czyli tutaj, mówiąc fachowo, wyszedł tylko efekt wyniku, że jeśli osoby badane uzyskiwały niepowodzenie to przeżywały równie silne emocje negatywne, niezależnie od wysokości samooceny; natomiast jak uzyskiwały informacje pozytywną, miały powodzenie, to przeżywały te emocje negatywne na poziomie niskim. Tutaj, jeżeli chodzi o emocje no wyszedł taki silny efekt motywacji egocentrycznej równie silny dla obu grup osób, czyli tutaj można by mówić, że Aronson miał rację, że ta motywacja do cieszenia się wynikiem pozytywnym i smucenia się wynikiem negatywnym była równie silna w obu grupach.

Rys. 1. Ocena wiarygodności pozytywnych i negatywnych informacji zwrotnych wśród osób o wysokiej i niskiej samoocenie (Swann, 1987)

0x01 graphic

Rys. 2. Siła przeżywanych emocji negatywnych wśród osób o wysokiej i niskiej samoocenie w sytuacji powodzenia i niepowodzenia (Swann, 1987)

0x01 graphic

Rys. 3. Wpływ informacji zwrotnych na stopień preferencji informacji diagnostycznych dla „ja” wśród osób o wysokiej i niskiej samoocenie (Brown, 1990)

0x01 graphic

Do rys.3.

To są badania Brauna, które mówią, od czego zależy taka motywacja walidacyjna a więc taka motywacja, która tutaj nazywana jest preferencją informacji diagnostycznej dla „ja”, wśród osób o niskiej i wysokiej samoocenie.

Badanie składało się jakby z dwóch etapów.

W pierwszym etapie osoby badane o niskiej i wysokiej samoocenie uzyskiwały powodzenie.

Natomiast w innych dwóch wersjach osoby o niskiej i wysokiej samoocenie uzyskiwały w pierwszym etapie badań niepowodzenie i potem była przerwa.

Po przerwie mówiono osobom badanym, że będą wykonywać podobne zadania a więc ta informacja dawała tym osobom taka podstawę do oczekiwania, że te osoby, które w pierwszej turze miały powodzenie, mogły nadal oczekiwać, że w drugiej turze będą miały także powodzenie. Natomiast te osoby, które w pierwszej turze miały niepowodzenie, miały powody oczekiwać, że w drugiej turze też będą mieć niepowodzenie, bo zadania miały być takie same.

W czasie przerwy stworzono osobom badanym taką sytuację, gdzie albo możesz brać udział w tej drugiej turze w ten sposób, że zaraz po wykonaniu tych zadań uzyskasz informacje zwrotne, albo jest też taka ewentualność, że tam jest potrzeba na wyniki badań i będziemy wysyłać te wyniki badań w inne miejsca, ale na skutek tego nigdy nie otrzymasz informacji zwrotnych na temat tego, jak ci wypadł test.

W obu tych grupach na przerwie osoby badane deklarowały czy chcą pisać w takiej grupie, że zaraz uzyskają informacje zwrotne, właśnie owe informacje diagnostyczne dla „ja”, albo, że mogą pisać w takie grupie, w której nie uzyskają informacji zwrotnej na swój temat.

Okazało się, że znów, niezależnie od samooceny osoby, które miały niepowodzenie wykazywały znacznie słabszy poziom preferencji informacji diagnostycznych dla „ja”, niż osoby, które w pierwszej turze miały powodzenie.

Znów ten efekt główny [rys.] samego powodzenia bądź niepowodzenia; czyli jeżeli osoby badane niezależnie od samooceny miały niepowodzenie w pierwszej turze badań [niebieskie słupki], to w małym stopniu chciały w drugiej turze pracować w taki sposób, by potem zaraz uzyskać informację zwrotną, no bo miały dużą szansę, że będą to informacje zwrotne negatywne.

Natomiast te dwie pozostałe grupy osób badanych o niskiej i wysokiej samoocenie, które w pierwszej turze uzyskały powodzenie, chciały pracować przede wszystkim w tych warunkach uzyskiwania natychmiastowej informacji zwrotnej, ponieważ oczekiwały, że będą mieć powodzenie, bo w pierwszej turze miały powodzenie.

Czyli ta motywacja walidacyjna, tak naprawdę jest na usługach motywacji egocentrycznej. Jeżeli człowiek wierzy, że ta prawda o nim, to będzie prawda pozytywna, no to wtedy chcą mieć taką wiedzę a jak są przekonane, że prawda będzie bolesna, to wtedy unikają informacji diagnostycznych.

Czasem ludziom jest prościej iść do lekarza, gdy nie czują się źle, niż kiedy czują się bardzo źle; bo wtedy ten człowiek wie, że ten lekarz to już mu na pewno wykaże jakąś ciężką chorobę.

MOTYWACJA DO POLEPSZENIA NASTROJU WŚRÓD OSÓB O NISKIEJ I WYSOKIEJ SAMOOCENIE - badania Heimpel i Wood (2002)

Te badania pokazują, że być może jednak w takich zwykłych sytuacjach, ludzie o wysokiej samoocenie jednak lepiej sobie radzą z przywracaniem sobie takiego dobrego samopoczucia; można powiedzieć, że dbanie o dobre samopoczucie, o pewien komfort psychiczny, jest także przejawem motywacji egocentrycznej, że dbam o to, żeby myśleć o sobie pozytywnie, żeby się cieszyć.

W tych badaniach [a był to artykuł, który składał się z wielu badań] i na początku zbadano taką metodą najprostszą ankietową, czy osoby o niskiej i wysokiej samoocenie posiadają taką samą wiedzę na temat sposobów polepszania sobie samopoczucia.

Mogło istnieć takie podejrzenie, że może osoby o wysokiej samoocenie są tutaj jakby bardziej zaradne i jak gdyby wiedzą, co trzeba zrobić, żeby dobrze się czuć.

  1. Osoby o niskiej i wysokiej samoocenie nie różnią się wiedzą na temat sposobów polepszania samopoczucia.

Ten wynik był taki, że ta wiedza na temat tego, jak sobie polepszać samopoczucie była taka sama, czyli, że tutaj ta wiedza jakby nie różniła się z powodu samooceny.

  1. W sytuacji niepowodzenia osoby z wysoką samooceną częściej niż osoby z niską samooceną stawiają sobie za cel polepszenie nastroju i cel ten w krótszym czasie osiągają.

Badania były proste i pomysłowe. Osoby o wysokiej i niskiej samoocenie otrzymywały kopertę zaklejoną i powiedziano im, że mają iść do domu, i w domu, jak im się coś przydarzy takiego, że będą uważały, że jest to jakaś porażka [nie udało się np. coś załatwić; cos źle ugotowałam, itp.], żeby osoby badane wtedy otworzyły kopertę i wykonały pewne polecenia, a jak wykonają to polecenie, żeby wtedy ta kopertę z tym wykonanym poleceniem przyniosły.

Tak się stało. W kopercie były takie pytania: na czym polega twoje niepowodzenie, jak się czujesz? badacze chcieli wiedzieć, czy faktycznie osoby badane mają niepowodzenie i drugie pytanie: a co będziesz teraz robił?

I osoby badane pisały. Potem badacze zbadali, co osoby badane będą teraz robić. Podawały taką motywację, że zrobią teraz coś dla siebie, żeby polepszyć sobie samopoczucie.

Okazało się, że osoby o wysokiej samoocenie istotnie częściej niż osoby o niskiej samoocenie, w sytuacji porażek pisały, że zrobią coś, żeby polepszyć sobie samopoczucie. Czyli wyraźnie osoby o wysokiej samoocenie dbały o swój komfort psychiczny, wypija drinka, zjedzą ciacho, itp.

Natomiast osoby o niskiej samoocenie miały takie podejście, że źle się czuję, mam porażkę, ale nic nie będę z tym robić, tzn. one wprost tego tak nie pisały, tylko pisały, że np. teraz to będę robić pranie, że muszą coś wykonać, itp., czyli pisały o rzeczach, które nie mogły wpłynąć wprost na samopoczucie tych osób, czyli one godziły się w taki bierny sposób, że czuja się źle, no ale nic z tym nie będą robić.

W sytuacji złego nastroju osoby z wysoką samooceną częściej niż osoby z niską samooceną wybierają takie zajęcia (rodzaj oglądanego filmu), które mają polepszyć ich nastrój.

To badanie było w warunkach naturalnych [nie są to zbyt silne metodologiczne badania], więc były podejrzenia, że te badania mogą być słabe, w związku z tym wykonano kolejne badanie już w warunkach eksperymentalnych, kontrolowanych [pkt.3]

Następne badanie było bardzo pomysłowe badanie. Wprawiano osoby badane w dobry bądź zły nastrój; jedna grupa pod wpływem słuchania muzyki miała złe samopoczucie, a druga, słuchając pogodnej muzyki, miała to samopoczucie lepsze.

Powiedziano potem osobom badanym [tak, że one nie kojarzyły tego drugiego etapu z pierwszym], że mogą za chwilę obejrzeć film. Była lista różnych filmów [nazwy filmów były fikcyjne, żeby osoby badane nie kojarzyły tych filmów, bo ktoś może lubić jakiś film i niezależnie od tego jak się czuje, to chce go oglądać]. Te filmy były opisane, np. komedia, melodramat, dramat wojenny, kryminał, były podane gatunki tych filmów.

Okazało się, że wtedy, kiedy osoby badane źle się czuły, to osoby o wysokiej samoocenie zdecydowanie częściej decydowały się na komedię niż osoby o niskiej samoocenie.

Natomiast, kiedy dobrze się czuły, to tutaj nie było żadnych prawidłowości, czyli wynik był taki, że np. kiedy dobrze się czuję, jakby rodzaj filmu nie zależy od mojej samooceny [wybory filmów były różne].

Badacze interpretują ten wynik, że jest to taki sposób poradzenia sobie z samopoczuciem.

  1. Osoby o niskiej samoocenie częściej niż osoby o wysokiej samoocenie uważają negatywny nastrój za typowy dla siebie, a jego usunięcie za trudne i wyczerpujące zadanie.

Kolejne badanie ankietowe pokazało, że osoby o wysokiej samoocenie uważają, że takie poradzenie sobie ze złym samopoczuciem jest zachowaniem nie aż takim trudnym. Natomiast osoby o niskiej samoocenie uważały, że w ogóle złe samopoczucie jest bardziej typowe dla nich, że to jest taka norma, że one się bardzo często źle czują, że nie bardzo wiedzą jak sobie tym poradzić, mają wiedzę, ale one uważały, że jest to trudne; nie bardzo wierzyły w skuteczność; jeżeli coś jest takim stanem chronicznym, to człowiek po pewnym czasie uczy się akceptować ten stan.

Wniosek z tych badań, że mimo, że być może te potrzeby egocentryczne są równie ważne u obu grup, to z racji tego, ze osoby o wysokiej samoocenie, pewnie wierzą w skuteczność swoich działań na rzecz polepszenia samopoczucia, to częściej podejmują tego typu zachowania, żeby sobie polepszyć samopoczucie.

MYŚLENIE KONTRFAKTYCZNE (CO BY BYŁO, GDYBY.........)

Badano u osób o różnej samoocenie dwa typy myślenia kontrfaktycznego; jak już się coś stanie, to człowiek myśli, a co by było, gdyby… , przy czym to myślenie kontrfaktyczne znacznie częściej pojawia się z racji jakiejś porażki, czegoś złego, bo jak człowiekowi się coś uda to już tak nie myśli. Wysłałam kogoś do sklepu i ten ktoś miał wypadek i wtedy myślę, co by było…

DWA RODZAJE MYŚLENIA KONTRFAKTYCZNEGO:

  1. MYŚLENIE KONTRFAKTYCZNE „W DÓŁ” - MOGŁO BYĆ GORZEJ.

Człowiek pociesza się. Szłam z torba, ktoś ukradł mi portfel, ale miałam w nim mało pieniędzy.

  1. MYŚLENIE KONTRFAKTCZNE „DO GÓRY” - MOGŁO BYĆ LEPIEJ (MOŻNA BYŁO UNIKNĄĆ CZEGOŚ, GDYBY.......)

Mogło być lepiej, mogłam tego uniknąć; ono z jednej strony [to myślenie] wprawia w poczucie winy, ale z drugiej strony przygotowuje na kolejne sytuacje, bo wydaje się nam, że wiemy, co trzeba zrobić żeby kolejnym razem uniknąć tego typu sytuacji.

Badania Sanna i in. (1999) pokazują, że w sytuacji niepowodzenia osoby z wysoką samooceną częściej niż osoby z niską samooceną uruchamiają myślenie kontrfaktyczne „w dół”, pragnąc w ten sposób poprawić sobie swój nastrój.

Natomiast osoby o niskiej samoocenie, zamiast się pocieszać, jakby się tutaj jeszcze bardziej deprecjonują mówiąc sobie, no mogło być lepiej, gdybym coś tam zrobił, to mógłbym czegoś uniknąć, czyli wpadają w poczucie winy, że mają kolejny dowód własnej głupoty, niekompetencji

BADANIA DOTYCZĄCE ZNIEKSZTAŁCEŃ SAMOWIEDZY

1. FAŁSZYWE POCZUCIE POWSZECHNOŚCI - BADANIA BRAMEL,1969:

* OSOBY Z WYSOKĄ SAMOOCENĄ PROJEKTUJĄ SWOJE WADY ZARÓWNO NA OSOBY

AKCEPTOWANE JAK I NIEAKCEPTOWANE;

* OSOBY Z NISKĄ SAMOOCENA PROJEKTUJĄ SWOJE WADY GŁÓWNIE NA OSOBY

NIEAKCEPTOWANE

To takie błędne przekonanie, że pewne nasze zachowania, czy poglądy są bardziej powszechne niż są; to zjawisko ma taki sens, że mamy fałszywe poczucie, iż nasze, albo przekonania, albo nasze zachowania są bardziej powszechne niż są.

Przyczyn fałszywego poczucia powszechności upatruje się w tzw. instynkcie stada, że człowiek ma instynkt stada, to bardzo często dla nas takim kryterium posiadania własnych racji jest to, że inni ludzie podzielają nasze poglądy, czy zachowują się w taki sam sposób. Czyli dla ludzi to jest argument, jeśli słyszą, że a w wszyscy ludzie…, albo, że każda nowoczesna kobieta to coś tam robi - pierze w Cypisku, albo kupuje jakiś krem, itp. W świecie reklam, spotykamy się z taka manipulacją, że wykorzystuje się instynkt stada, że jeśli człowiek słyszy, że większość ludzi robi, bądź, że każda nowoczesna matka lub każdy troskliwy ojciec jakoś się zachowuje, to ludzie uważają, że też tak powinni się zachowywać.

Ale bywa też w drugą stronę. Jeżeli człowiek coś robi, to ma charakter kontrowersyjny, np. ojciec bije swoje dzieci, no to z jednej strony jako obywatel, który spotyka się w środkach masowego przekazu z naganną oceną tego typu zachowań, może wpaść w takie fałszywe poczucie powszechności, że może to jest coś złego, ale wszyscy biją swoje dzieci, tylko może robią to po cichu. Tutaj to fałszywe poczucie powszechności jest taką formą usprawiedliwienia się, czy pocieszenia, że nie jest ze mną tak źle.

Badania Bramel.

Badania dotyczyły młodych mężczyzn, były one mało etyczne. Młodzi mężczyźni w tym badaniu wykonywali pewien test, rzekomo na osobowość i potem badaczka wskazywała im informacje zwrotne, jacy są. Wśród tych informacji zwrotnych przekazywała im bardzo niepokojącą informację, ponieważ powiedziała im, że maja ukryte skłonności homoseksualne. Wiemy, że dla mężczyzn, którzy mają skłonność do homofobii, takiego lęku, żeby nikt ich nie podejrzewał o taka orientację, więc ta informacja dla takich zwykłych mężczyzn, którzy w większości pewnie mieli zwykły heteroseksualny popęd, to taka informacja - masz ukryte skłonności homoseksualne była niepokojąca i zagrażająca poczuciu własnej wartości. W tej sytuacji owego zagrożenia badaczka pytała - jak myślisz [i tutaj brała dwie osoby do porównań; osobę bliską, przyjaciela osób badanych, oraz osobę obcą i prezentowaną negatywnie], czy osoby te mają tę cechę czy nie.

Okazało się, że takie fałszywe poczucie powszechności to przede wszystkim wpadały osoby z wysoką samooceną, gdyż one równie często przypisywały tę „wadę” przyjaciołom jak i tym osobom nie akceptowanym; one wpadały w takie poczucie fałszywej powszechności, że być może ja mam tę cechę, ale inni ludzie tę skazę też mają.

Natomiast osoby o niskiej samoocenie broniły się mniej efektywnie, ponieważ projektowały tę wadę, ale tylko na osoby nieakceptowane; natomiast mówiły, że przyjaciele nie posiadają tej cechy, czyli chroniły swoich przyjaciół, natomiast w tych osobach nieakceptowanych, niesympatycznych, dostrzegały tę wadę, co jest mało korzystnym sposobem widzenia świata, ponieważ jeżeli widzę swoje wady u osób, których nie akceptuję, to nie jest to powód do pocieszenia się; jeszcze bardziej mnie to utwierdza, że to jest jakaś rzecz straszna, zła, czyli widzę swoją wadę u osób, których nie lubię.

Osoby z wysoką samooceną lepiej sobie radzą z taką sytuacją zagrażającą.

2. „WIEDZIAŁEM, ŻE TO SIĘ ZDARZY” - BADANIA FISCHHOFFA,1975:

* PSYCHOLOGOWIE ZNAJĄCY EFEKTY TERAPII OCENIALI JE JAKO BARDZIEJ

PRZEWIDYWALNE NIŻ INNE EFEKTY, KTÓRE NIE ZASZŁY.

Każdy z nas tak ma, że czasem, zwłaszcza jak się coś złego zdarzy w życiu innych ludzi, to dochodzimy do takiego wniosku, że to było do przewidzenia; i często jest to jeszcze w takim kontekście - wini się tę osobę, że była za mało przewidująca, np. ktoś stracił pracę a żona mówi, no tak można się było tego spodziewać, mało się starałeś; wydaje się ludziom, że wiedzą, że w zasadzie na podstawie tego, co ten człowiek robił wcześniej, to pewne wydarzenia były do przewidzenia; daje nam taki komfort psychiczny, bo wydaje nam się, że wiemy, co trzeba zrobić by uniknąć pewnych rzeczy.

W dwóch grupach osób badanych prezentowano opis pewnego wydarzenia i w zasadzie opis w tych dwóch grupach był identyczny, z wyjątkiem ostatniej sceny. Była to sytuacja randki - młoda dziewczyna idzie najpierw na dyskotekę, pije lampkę wina, podrywa ją chłopak i ten chłopak oferuje, że zaprowadzi ją do domu; i pierwsza wersja - pożegnał ją w bramie, a w drugiej wersji było to samo - i prawie ją zgwałcił. Pytano o ocenę tej osoby i były tam różne cechy: lekkomyślna, odważna, bez wyobraźni, nadmiernie spoufalająca się itd., i okazało się, że to samo zachowanie, ze względu na koniec, było ocenianie zupełnie inaczej. Jeżeli była to ofiara gwałtu, to przypisywano jej wiele wad z takim wskazaniem, że gdyby się inaczej zachowała to być może to by się nie przydarzyło; a w drugiej grupie, kiedy po takim samym zachowaniu nie przydarzyło się nic, to tej osobie nic złego nie przypisywano; było to normą, że ktoś może wypić drinka, może chcieć sam nie wracać do domu.

To jest efekt takiej iluzji, że ludziom wydaje się, wiedziałem, że to się zdarzy, no bo to daje nam taki komfort, że możemy się nie bać, że nam to się przydarzy, że gdyby nie piła, że gdyby sama wracała, itd., to to by się nie przydarzyło. To jest taka iluzja, która daje nam taki komfort, że wiemy jak uniknąć pewnych złych wydarzeń.

W badaniach Fischhoffa też uzyskano taki efekt; osobami badanymi byli psychologowie; badania polegały na tym, że w jednej grupie psychologowie znali efekty terapii a w innych grupach nie. I w tych innych grupach byli pytani, jakie są szanse, że któryś z tych efektów terapii się uzyska; czyli były takie grupy kontrolne, którym podano z góry, jaki jest wynik terapii i to właśnie były te grupy nie kontrolne, czyli te główne, kiedy podawano osobom badanym, że pacjent był poddany pewnej terapii i uzyskano taki a taki efekt. Czyli to były tzw. grupy poinformowane o tym, jak terapia się skończy, natomiast w innych grupach nie.

Okazało się, że te grupy, które znały efekt tej terapii uważały, że one już na początku miałyby właśnie takie oczekiwania; ponieważ pytano, z jakim prawdopodobieństwem oceniłbyś, że terapia się zakończy pewnym efektem i były podane a, b, c, d, i o tym, jakie są szanse, że ta terapia przyniesie efekt a, b, c, d; i te grupy, które nic nie widziały o tym, jaki efekt faktycznie ta terapia przyniesie, no to podawały to prawdopodobieństwo tych różnych efektów na niższym poziomie niż te grupy, które uzyskały już na wstępie informacje o tym, że ta terapia zakończyła się efektem a. Stworzono parę takich grup, bo np. jedną informowano, że efekt to będzie a, drugi, że b, itd. i w tych wszystkich grupach pytano na początku - jak myślisz, jakbyś ocenił szanse tej terapii. No i osobom się wydawało, że one już z góry były w stanie przewidzieć ten właśnie efekt; i to jest taka iluzja, która daje nam takie poczucie kompetencji, tego, że jesteśmy w stanie przewidywać konsekwencje różnych zachowań.

3. ILUZJA KONTROLI - BADANIA ALLOYA I ABRAMSONA,1979:

Jest to taki efekt, który polega na tym, że ludzie zawsze kiedy wydarzenie losowe ma charakter pomyślny, to ludzie mają taką skłonność upatrywać własnego wpływu w tym wydarzeniu; czyli takie błędne przekonanie, że mamy wpływ na pozytywne wydarzenia losowe.

* OSOBY ZDROWE PSYCHICZNIE UWAŻAJĄ, ŻE MAJĄ WPŁYW NA POZYTYWNE

WYDARZENIA LOSOWE

W grach losowych, typu toto lotek, człowiek woli sam skreślać liczby, bo wierzy, że on może mieć wpływ, co oczywiście jest iluzja, bo ta gra jest absolutnie losowa.

O tym mówią badania Aloya i Abramsona. Ludzie brali udział w losowej grze, o czym nie wiedzieli i mieli przyciskać przyciski i jeżeli po przyciśnięciu guziczka pojawiało się światełko określonego koloru, np. zielonego, to ludzie wygrywali pewna sumę pieniędzy. Oczywiście to światełko zapalało się w zupełnie przypadkowy sposób, natomiast osoby badane, ale tylko zdrowe psychicznie, bo była tam jeszcze druga grupa osób cierpiących na depresję; osoby zdrowe psychicznie uważały, ze one miały na to wpływ. Wprawdzie nie były w stanie podać jaka była reguła, albo jak często trzeba było przycisnąć ten guzik, ale były święcie przekonane, że one miały wpływ na to światełko, czyli taka iluzja kontroli.

* OSOBY DEPRESYJNE SĄ BARDZIEJ REALISTYCZNE

Badano też osoby depresyjne, które bardziej realistycznie oceniały, że nie posiadały wpływu.

* ILUZJA KONTROLI NIE DOTYCZY NEGATYWNYCH WYDARZEŃ LOSOWYCH.

Ale gdy takie samo badanie [ze światełkiem i przyciskaniem guziczków] powtórzono w wersji negatywnej, tzn., że na początku gry dawano osobom badanym pewną pulę pieniędzy i powiedziano, że to są ich pieniądze, ale będą je po trochu tracić, jeżeli po przyciśnięciu guziczka zapali się światełko czerwone, czyli to była taka sytuacja, że osoby badane tylko traciły. I już w takiej wersji, kiedy to wydarzenie losowe miało charakter negatywny [bo zapalało się czerwone światełko], osoby zdrowe psychicznie nie wpadały w iluzję kontroli, bo to było sprzeczne z ich poczuciem własnej wartości, czemu miałyby się czuć odpowiedzialne za straty - nie.

W tę iluzje też nie wpadały osoby depresyjne.

Taka iluzja, zwłaszcza, że dzieje się coś dobrego, w naszym życiu jest korzystna, no bo człowiek wierzy, że on jest właśnie taki sprytny, zaradny, inteligentny, że umie wpływać na wydarzenia.

POTRZEBA SPRAWOWANIA KONTROLI

I. WRODZONA MOTYWACJA DO POSIADANIA KOMPETENCJI - WHITE, 1959

Potrzeba sprawowania kontroli ma taki wymiar wewnętrzny, autonomiczny, ale także ma wymiar bardziej społeczny, czy instrumentalny, że jakby odpowiadając na pytanie: dlaczego ludzie mają taką potrzebę, badania pokazują, że potrzeba jest bardzo uniwersalna, że człowiek chce posiadać wpływ, kontrolować to, co dzieje się w jego życiu, bądź w życiu innych osób, to z jednej strony t potrzeba jest bardzo powszechna a z drugiej strony są tutaj różne koncepcje wyjaśniające, dlaczego tak się dzieje. I może dla nas mniej ciekawe są te motywacje autonomiczne, o których mówią tacy autorzy jak White, czy Charms. Oni mówią, że taka potrzeba sprawowania kontroli jest taką motywacją wrodzoną, że od początku dziecko chce być kompetentne, ale jakby dla samego takiego poczucia, że umie coś zrobić.

II. POTRZEBA SPRAWOWANIA EFEKTYWNEJ KONTROLI NAD OTOCZENIEM - ROLA „PANA

SYTUACJI” I „PIONKA” - DE CHARMS,1968

Charms mówi, że każdy człowiek, niezależnie od pozycji jaką zajmuje w społeczeństwie, wchodzi w obie role; pana sytuacji albo pionka. Są takie sytuacje, kiedy mamy takie poczucie, że to od nas zależy przebieg sytuacji i tego, co się dzieje i wtedy jest to sytuacja komfortowa, bo ludzie wolą być panem sytuacji nawet, jak z tego nie korzystają, natomiast czasem jesteśmy w sytuacji pionka, czyli musimy się innym ludziom podporządkować i to są sytuacje mniej komfortowe, ponieważ człowiek ma taką potrzebę, żeby mieć wpływ, a nie być pod wpływem innych osób.

III. INSTRUMENTALNA POTRZEBA WŁASNEJ SKUTECZNOŚCI - KONCEPCJA SPOŁECZNEGO

UCZENIA SIĘ - BANDURA 1977;

Psychologowie społeczni zwrócili uwagę, że my uczymy się cenić efektywność i chcemy być efektywni z tego względu, że efektywność wiąże się ze skutecznością zaspokajania naszych potrzeb. Jeżeli umiem się zachować w taki sposób, że swoje potrzeby zaspokajam, to też uczę się, że warto być efektywnym.

Bandura w swojej koncepcji społecznego uczenia się mówi o tym, że uczymy się przez obserwację jak inni ludzie się zachowują, w jaki sposób osiągają kontrole nad otoczeniem, czy w jaki sposób zaspokajają swoje potrzeby.

IV. ZGENERALIZOWANE POCZUCIE UMIEJSCOWIENIA KONTROLI - ROTTER, 1966.

Rotter mówi, że to uczenie się zachowań, dzięki którym zyskujemy kontrolę nad otoczeniem, może doprowadzić nas do takiego zgeneralizowanego poczucia umiejscowienia kontroli.

Czyli, jeżeli dziecko uczy się, że pewne zachowania przynoszą mu efekty, jeżeli dziecko otrzymuje spójne, konsekwentne wzmocnienia własnych zachowań, to uczy się tego, że ono wie, co trzeba zrobić, żeby osiągnąć pewne cele. Ale to daje też takie poczucie, że mam kontrole nad otoczeniem, że umiem wpływać na zachowania innych ludzi, czy że umiem zaspokajać swoje potrzeby.

Natomiast, jeżeli skutek zachowań dziecka jest taki, że uzyskuje nieprzewidywalne efekty, że raz spotyka się za to samo zachowanie z aprobatą a raz z dezaprobatą [raz krzyknie i matka przylatuje, a drugi raz może płakać przez kilka godzin i nikt nie przychodzi], to wtedy uczy to dziecko, takiego braku zaufania do skuteczności własnych zachowań i takiego poczucia - nie mam wpływu, nie wiem, co mam zrobić, żeby osiągnąć efekt.

Owszem, na początku to jest ważne, żeby dziecko doświadczało skuteczności własnych zachowań, ale potem, gdy stworzy się takie zgeneralizowane poczucie pod tytułem: mam wpływ, nie mam wpływu, to potem to poczucie może decydować o tym, czy w ogóle jestem aktywna czy też nie. Jeżeli dziecko uczy się tego, że nie ma wpływu na zdobywanie przyjaciół, że to nie zależy od mojej aktywności czy ktoś mnie lubi, czy nie.

Jak się ma takie poczucie w kontaktach społecznych, dziecko będzie zachowywać się w bierny sposób, bo powie: nic nie da się zrobić, to od innych ludzi zależy czy lubią mnie czy nie.

Natomiast jak inne dziecko nauczyło się pewnych skutecznych sposobów pozyskiwania sympatii, no to kiedy wchodzi w otoczenie nowej grupy, to coś robi, żeby pozyskać tą sympatię. Jest bardzo ważne, na czym to poczucie polega.

Rotter mówi, że są takie dwie skrajne grupy, ale oczywiście większość z nas to na pewno osoby mieszane, czyli takie osoby, które w pewnych sferach mają zewnętrzne poczucie kontroli a w innych maja wewnętrzne poczucie, natomiast tu w punktach A i B opisane są tylko takie grupy skrajne.

A. Osoby z zewnętrznym umiejscowieniem poczucia kontroli są przekonane, że nie posiadają wpływu na bieg wydarzeń (swoje życie)

To są takie osoby, które nazywane są zewnątrzsterowne, czyli osoby, które są przekonane, że nie posiadają wpływu na bieg wydarzeń, na swoje życie, na innych ludzi, ze w dużej mierze to inni ludzie, bądź los i przypadek sterują ich zachowaniem, czyli takie osoby, które mogą być w ogóle nie motywowane do tego, żeby cokolwiek zrobić, bo z góry są przekonane, że nic się nie da zrobić. Czyli są to osoby bierne, które mają bardzo niski poziom aspiracji, mogą to być osobo bardzo pesymistyczne, depresyjne, o niskiej samoocenie, które czekają na to, że coś się zdarzy i może się coś zmieni.

B. Osoby z wewnętrznym umiejscowieniem poczucia kontroli są przekonane o decydującym wpływie jednostki na bieg wydarzeń.

Osoby inaczej nazywane wewnątrzsterowne, czyli o takich ludziach możemy mówić, że one najczęściej czują się panami sytuacji, którzy czują, że to, co dzieje się z nimi zależy od nich samych, od ich wysiłku, jakichś posiadanych cech, czyli te osoby są bardziej aktywne, mają wyższe aspiracje, więcej chcą w życiu; są to osoby o wysokiej samoocenie, optymistyczne.

PRZEJAWY POTRZEBY KONTROLI

* WOLNOŚĆ WYBORU - ZJAWISKO REAKTANCJI (Brehm);

Człowiek chce być wolny a wolność w dużej mierze sprowadza się do wolności wyboru; człowiek chce sam decydować, w jaki sposób będzie żył, sam chce decydować o tym, co w jego życiu jest dobre a co złe. Tutaj występuje takie zjawisko reaktancji, które po raz pierwszy opisał Brem.

Reaktancja to jest taki efekt przeciwstawienia się ograniczeniu naszej wolności, czyli to taki opór; w sytuacji, kiedy człowiek miał pewna swobodę wyboru i ogranicza mu się tę swobodę, to właśnie ludzie reagują w taki sposób, że usiłują się przeciwstawić, jakby zachować odwrotnie do presji, którą odczuwają. To jest tak, że człowiek może z pewnych rzeczy nie korzystać, ale fakt, że może z czegoś korzystać, daje mu pewien komfort, natomiast z chwila, kiedy ktoś mu powie, że nie wolno czegoś robić, to właśnie człowiek ma taka potrzebę, żeby się przeciwstawić i właśnie to zrobić; często mówi się np., że zbyt surowe kary mogą uruchomić taki efekt reaktancji i człowiek chce na przekór pokazać, że będzie robił pewne rzeczy, które są niedozwolone.

Były takie badania - w toaletach publicznych na drzwiach wewnętrznych były napisy; w jednej wersji był to napis bardzo uprzejmy, który brzmiał - uprzejmie prosimy nie malować po ścianach. Natomiast w innych ubikacjach był napis bardzo surowy - surowo wzbrania się pod karą malowania po ścianach. Mimo, że w punkcie wyjścia te ubikacje były tak średnio malowane, to okazało się, że tam, gdzie była uprzejma prośba, to stan ubikacji był mniej więcej taki sam, jaki był wcześniej, czyli efekt tej prośby był zerowy.

Natomiast w drugich ubikacjach, gdzie był surowy zakaz, to efekt był w drugą stronę, właśnie to malowanie tam się nasiliło.

To jest taki efekt jakby przeciwstawienia się, czy efekt bumerangowy [albo efekt zakazanego owocu], czyli te zachowania zamiast słabnąć, może ich atrakcyjność wzrosnąć.

* POCZUCIE SPRAWSTWA - KONTROLA BEHAWIORALNA;

Badania pokazują, że ludzie chcą mieć kontrolę behawioralną, czyli mieć wpływ fizyczny na coś, co się zdarza; chcemy, abyśmy byli w stanie spowodować coś.

* PREFEROWANIE SYTUACJI PRZEWIDYWALNYCH - KONTROLA POZNAWCZA.

Okazuje się, że ludzie też zadawalają się kontrolą poznawczą, tzn., że na pewne wydarzenia nie mamy wpływu, ale chociaż chcemy wiedzieć, kiedy one się zdarzą. Tutaj mówi się, że w wielu sytuacjach ludzie wolą takie zdarzenia przewidywalne; lubię pójść na taką imprezę, na której wiem, co się może zdarzyć.

Ta przewidywalność wydarzeń ma swoje granice, bo jeżeli są to takie wydarzenia nieuniknione, które muszą się zdarzyć [ostateczne odejście z tego świata], to już bardzo wiele osób powiedziałoby - nie chcę wiedzieć, kiedy umrę, bo to może być zbyt duży stres.

Mimo, że potrzeba kontroli naszego życia jest powszechna, to ma jednak pewne ograniczenia; ludzie nie zawsze chcą mieć wpływ na wydarzenia a zwłaszcza wtedy, kiedy te wydarzenia są negatywne, bo wtedy musieliby się czuć odpowiedzialni.

Takim przejawem na ograniczenie kontroli jest zjawisko egotyzmu atrybucyjnego; z racji niepowodzenia jednak zrzucamy winę na okoliczności zewnętrzne.

ZAKRES DZIAŁANIA POTRZEBY KONTROLI DOTYCZY GŁÓWNIE WYDARZEŃ POZYTYWNYCH:

Zjawisko iluzji kontroli - Alloy i Abramson, 1979; egotyzmu atrybucyjnego - Zuckerman, 1979.

KONSEKWENCJE POCZUCIA KONTROLI LUB JEJ BRAKU

* ZJAWISKO WOODOO;

To zjawisko na szczęście nie dotyczy naszej kultury, wiąże się to zwykle z przekonaniami magicznymi, bo ten efekt Woodoo opisuje takie przekonanie ludzi, że pewni ludzie mają taki metafizyczny, bardzo duży wpływ na innych ludzi, że są czarownikami, że mogą rzucić na nas czary; czy też może to być takie przekonanie, że jak się złamie pewne tabu, to ludzi nieuchronnie czeka za to kara.

W pewnym prymitywnym plemieniu obowiązywał zakaz jedzenia mięsa kur; ludzie w tym plemieniu byli przekonani, że jak zjedzą mięso kury, to czeka ich bardzo duża kara, muszą zginąć.

Opisana jest taka sytuacja [Zimbardo i …], że przyjaciel odwiedza przyjaciela i jeden z nich jakby wyrósł z tego tabu wie, że nie ma nic złego w jedzeniu mięsa kur, ponieważ wiedział, że jego przyjaciel nadal w to wierzy, więc zrobił mu danie z kury, ale oczywiście oszukał go i powiedział, że jest to inne mięso. Mięso zostało zjedzone z apetytem, nic złego przyjacielowi się nie stało. Minęło dwa lata. Kolega, który zjadł mięso z kury jest zdrów i jego przyjaciel doszedł do wniosku, że powie mu prawdę, jak pomyślał tak i zrobił. Kolega poszedł spać i w czasie snu umarł.

Jeżeli człowiek jest bardzo silnie przekonany, że musi go spotkać kara, to najprawdopodobniej tak, jak ten młody człowiek wpadł w silny stres i pewnie z tego stresu zmarł - tak badacze tłumaczą to zjawisko Woodoo - że jeżeli ktoś wierzy w magię to może się doszukać wpływu jakiegoś bóstwa; mówiąc językiem psychologicznym - najprawdopodobniej zadziałała tu autosugestia; mogę się udusić będąc przekonana, że nie ma tlenu a ten tlen jest.

* WYUCZONA BEZRADNOŚĆ - badania Seligmana;

Początkowo Seligmann robił badania na psach, bardzo mało etyczne, ale gdy już odkrył pewne prawidłowości zaniechał badań na psach.

W pierwszej turze badań stworzono dwie grupy psów, które były poddawane pewnemu doświadczeniu. Obie grupy psów były karane prądem; przy czym jedna grupa psów znalazła się takiej sytuacji, że mogła sobie z tym prądem poradzić; druga grupa psów [a były to psy, które przeszły trening wyuczonej bezradności] także była rażona takim samym prądem, ale w sytuacji kiedy była uwięziona, nie mogła nic zrobić, żeby tej sytuacji uniknąć. Po pierwszej turze badań następuje druga - w tej turze biorą udział trzy grupy psów, jest wśród nich taka grupa, która nie przechodziła przez pierwszą turę badań, czyli taka grupa kontrolna. W tej drugiej turze psy są znów rażone prądem, tym razem pies znajduje się na takim podeście z niskim płotkiem, który dzieli klatkę na dwie części; zapala się lampka, która oznacza, że za chwilę będzie prąd i gdyby pies nauczył się, że trzeba przejść przez płotek na drugą stronę, to uniknąłby prądu. Badano, jak szybko pies wpadnie na to, że trzeba przejść na drugą stronę, żeby uniknąć uderzenia prądem. Okazało się, że dwie grupy psów bardzo szybko uczyły się tego, jak sobie z tą sytuacja poradzić - były to psy z grupy kontrolnej, oraz druga grupa, która w pierwszej turze doświadczała tego, że umie sobie poradzić z prądem; te dwie grupy psów bardzo aktywny sposób szukały wyjścia z sytuacji i bardzo szybko ją nalazły i po jakimś czasie te psy nauczyły się kojarzyć, że jak jest lampka, tzn., że zaraz będzie prąd i trzeba skoczyć na drugą stronę.

Natomiast ta grupa, która była w ogóle nieodporna, która była bierna, która nie robiła nic, to były te psy, które w pierwszej turze przechodziły przez tzw. wyuczoną bezradność, czyli one w pierwszej turze nauczyły się takiego schematu: nic nie da się zrobić, jak porazi prąd, to tylko co mogę zrobić, to przeczekać, mimo, że te psy miały taką samą sytuację, że mogły przejść przez płotek na drugą stronę. Oczywiście pokazywano tym psom, co trzeba zrobić, efekt był taki, że te psy w ogóle nie wyciągały wniosków z tego.

Te badania pokazują, że jeżeli w pewnej sytuacji, czy pies, czy człowiek, jak przejdzie przez taki trening - nic nie da się zrobić [w pierwszych latach życia dziecka, gdy rodzic jest agresywny wobec dziecka;], to potem jakby mogło już sobie z tym poradzić, to zachowuje się w sposób bierny - na tym polega wyuczona bezradność.

* ZACHOWANIA TWÓRCZE - badania Amabile, 1986;

Wykonano badania na dzieciach w wieku przedszkolnym. Amabile podzieliła dzieci na dwie grupy i w owych grupach pozwoliła dzieciom bawić się polaroidem; przy czym w jednej grupie nie postawiła żadnych warunków, natomiast w drugiej grupie pozwoliła dzieciom się bawić pod warunkiem, że potem wykonają kolejne zadania; czyli ta druga grupa była taka grupą zobowiązaną do uczestniczenia w kolejnym zadaniu. Druga tura badań polegała na wykonaniu pewnych zadań na aktywność twórczą i badano, które dzieci z tych dwóch grup zachowują się w bardziej twórczy sposób. Ta druga grupa, która podjęła ta aktywność twórczą, bo chciała, czyli jakby sama z siebie, to te dzieci zachowywały się w bardziej twórczy sposób, natomiast ta pierwsza grupa, która musiała się podjąć tych zadań, bo wcześniej bawiła się ową zabawką, zachowywała się w mniej twórczy sposób.

Autorka tych badań wyciąga wniosek, że jeżeli ktoś coś robi z własnej motywacji wewnętrznej, to ma pełną kontrolę nad tym, co robi, bo wie, że robi to sam z siebie, bo chce, to wtedy zachowuje się w bardziej twórczy sposób; natomiast, jeżeli człowiek robi coś bo musi, to wtedy wkłada mniejszy wysiłek, mniej mu się chce, zachowuje się w mniej twórczy sposób.

* ODPORNOŚĆ NA STRES - badania Zimbardo, 1969, Glassa i Singera, 1972

Badania Glassa i Singera. Podzielono osoby na dwie grupy, obie grupy pracowały w hałasie, wykonywały pewne testy na inteligencję. W jednej grupie powiedziano, że jeżeli hałas będzie im bardzo dokuczał, to mogą wyjść z pokoju i poprosić o ściszenie tego hałasu; natomiast drugiej grupie powiedziano, że jednak te osoby, niezależnie od tego, czy mają ochotę czy nie, muszą pracować w hałasie. Czyli była taka grupa, która miała poczucie wpływu, że może coś zrobić i druga grupa, która miała taki schemat - nic nie da się zrobić. Do analizy wzięto tylko te osoby, które nie starały się wyciszyć tego hałasu, czyli wzięto pod uwagę osoby, które pracowały w hałasie, przy czym jedna grupa pracowała mając poczucie, że może coś zrobić a druga, że nie ma wpływu. Wynik wyszedł taki, że ta grupa, która pracowała w hałasie przekonana, że może ten hałas zmienić, to osiągała dużo lepsze wyniki niż ta grupa, która myślała, że musi pracować pod wpływem tego hałasu; nawet jesteśmy bardziej odporni na stres, bo hałas się wiąże z pewnym stresem; to, że mam wpływ wiąże się z mniejszym stresem.

Badanie Zimbardo. Były to badania nad konsekwencjami tzw. deprywacji [niezaspokojenia pewnych potrzeb] ensoryczno-motorycznej. To badanie podzielono na dwie tury, pierwsza tura była po to, żeby zbadać jak ludzie w indywidualny sposób przeżywają wielki stres w sytuacji deprywacji takich potrzeb, bo wiemy, że ludzie mogą w różny sposób reagować; ktoś lepiej znosi brak snu, a ktoś gorzej. Ta pierwsza tura była po to, żeby zbadać indywidualny sposób przeżywania stresu; za ten udział płacono [?]. Teraz następuje druga, bardzo ważna tura, do której prosi się ludzi na dwa sposoby. Jeden sposób to wewnętrzne motywowanie ludzi, tzn. proszono ludzi: gdybyś chciał, dla dobra nauki, wziąć udział w badaniu, my nie bardzo możemy ci płacić. Jeżeli ktoś z tej grupy się godził, to z takiej motywacji wewnętrznej.

Natomiast drugiej grupie osób powiedziano, że jak chcesz sobie jeszcze zarobić w drugiej turze, to możesz wziąć udział w tym badaniu - tu jest presja owych pieniędzy, jeżeli chcę mieć pieniądze, to muszę wziąć udział. Ludzi w tej drugiej turze poddawano podobnej jak w pierwszej turze deprywacji, np. ograniczano ilość godzin snu i badano, jak silny stres przeżywają osoby w tej drugiej turze, w stosunku do tego co przeżywały w turze pierwszej.

Wynik był ewidentny, że ta grupa osób badanych, która w drugiej turze decydowała się jakby sama z siebie, z motywacji wewnętrznej, wzięcia udziału w badaniach, to ta grupa przeżywała słabszy stres nie tylko w sensie subiektywnym, ale też obiektywnie; badano stan ciała, pracę mięśni, serca.

Natomiast w tej drugiej grupie, która godziła się na udział w badaniach, bo im płacono, to ta grupa przeżywała równie silny stres, jak w pierwszej turze badań.

Zimbardo interpretuje to w ten sposób - jeżeli człowiek ma takie poczucie kontroli [grupa, której nie płacono], to wtedy ludzie mogą sobie jakby wmówić, wpłynąć na własne ciało, że jak się sam godzę na coś, to nie może to być takie złe, no bo w innym razie wyszedłbym na głupka, że chcę cierpieć; czyli tutaj psychicznie i fizycznie ludzie jakby dostosowywali się do tego wolnego wyboru: sam się na to zdecydowałem, to nie jest aż takie bolesne.

Natomiast ta druga grupa, która miała taki wyraźny schemat motywacji zewnętrznej uważała, że biorę w tym udział, bo chce zarobić pieniądze; ona nie miała powody, żeby wpływać na swoje samopoczucie, bo wiedzieli, dlaczego biorą udział; ta druga grupa przeżywała silny stres.

To badanie można przenieść na takie sytuacje, kiedy człowiek sam decyduje się na pewien stres, np. dla dobra czegoś, też może w większym stopniu mieć wpływ na wielkość tego stresu i mimo wszystko ten stres akceptować, mniej boleśnie go przeżywać.

* KONSEKWENCJE ZDROWOTNE - badania Pipera i Tanger, 1986; Schultza, 1976; Brady'ego, 1958.

W prawdzie większość badań wskazuje na negatywne konsekwencje nieposiadania wpływu, to tu jest mały wyjątek - badania Brady`ego.

Badania te dotyczyły małp. Dwie małpy były w dwóch osobnych klatkach i jedna małpa miał klatkę, w której był przycisk i była to małpa odpowiedzialna.

Natomiast druga małpa była w zwykłej klatce, nie było przycisku, małpa była bez wpływu na bieg wydarzeń.

Odpowiedzialność tej pierwszej małpy polegała na tym, że co parę minut małpy były rażone prądem, prąd nie był zbyt silny, ale nie był też przyjemny. Ta małpa, która w swojej klatce miała przycisk, bardzo szybko wpadła na to, że naciskając przycisk gasi prąd. Natomiast ta druga małpa była jedynie zdana na małpę pierwszą, bo jak ta pierwsza przyciskała, to prąd gasł w obu klatkach, czyli można powiedzieć, że pod względem ilości otrzymywanego prądu, obie małpy otrzymywały tak samo, tak samo długo były rażone prądem, ta pierwsza małpa była czujna, aby z chwila kiedy pojawi się prąd musi być blisko przycisku i go przycisnąć.

Po tygodniu takich intensywnych i niehumanitarnych działań wobec małp, ta małpa odpowiedzialna zdechła, a ta druga była zdrowa. Sekcja zwłok wykazała, że małpa zdechła na wrzody. Jak byśmy przełożyli to zachowanie na język posiadania wpływu, bądź kontroli sytuacji, to można powiedzieć, że właśnie ta małpa, miała wpływ dość mizerny, bo chociaż przyciskała to i tak zaraz znowu pojawiał się prąd, ale jakiś niewielki wpływ na to, co się dzieje posiadała. Wniosek mógłby być taki, że nie warto być odpowiedzialnym, w każdym razie nie zawsze, ponieważ jeżeli odpowiedzialność wiąże się z dużym stresem i nasz wpływ na to, co się dzieje jest niewielki, to właśnie takie czuwanie, cały czas mało efektywne, jest źródłem silnych stresów może nas wpędzić w chorobę a nawet doprowadzić do śmierci.

Badania Brady`ego były krytykowane, ale było takie podejrzenie, że być może do tych badań wzięto małpy o różnej sile układu nerwowego, że być może do tej roli małpy odpowiedzialnej wzięto małpę bardziej reaktywną, taka , która ma słaby układ nerwowy, która się szybko psychicznie wyczerpuje z powodu stresu, z tego względu ona mogła zdechnąć.

I faktycznie, kiedy powtórzono te badania i wzięto dwie równie zdrowe pod względem nerwowym małpy, to okazało, się, że ta małpa, która była silna psychicznie, to ona sobie w tej sytuacji odpowiedzialności za prąd całkiem dobrze radziła.

Mimo krytyki tego zadania, to on ma swój bardzo głęboki, bo jednak to pokazuje, jeżeli ludzie są nieodporni psychicznie, to takie posiadanie niewielkiego wpływu na bieg wydarzeń może być bardzo stresujące i w tej sytuacji lepiej jest nawet nie mieć tego wpływu, bo wtedy przeżywa się mniejszy stres, niż wtedy, gdy człowiek musi się szarpać by coś tam na niewielki czas uzyskać; nie zawsze posiadanie wpływu na wydarzenia może być dla naszego zdrowia korzystne.

WNIOSKI OGÓLNE

Badania Pfeifera i Lange [?], stworzono taką sytuację, że podzielono w domach opieki społecznej ludzi na dwie grupy i w stosunku do jednej grupy zachowywano się do czasu badań w sposób bardzo konwencjonalny, tzn., te osoby wyręczano z wszelkich prac, czyli te osoby nie musiały nic robić; nie posiadały wpływu na to, co się dzieje; ktoś inny decydował o tym np. jaki film będą oglądać, co będą jeść na śniadanie itp.

Natomiast w drugiej grupie osób w tym samym domu opieki społecznej stworzono taka sytuację, że dopuszczono te osoby do współdecydowania o różnych drobnych sprawach, np. przynoszono kwiaty do pokoju i mówiono, że te osoby muszą dbać o te kwiaty, że wieczorem będzie film, ale sami musicie zdecydować, jaki to będzie film, itd., czyli osoby te mogły współdecydować o tym, co się dzieje; miały wpływ.

Badano samopoczucie tych osób, przyjęto taki wskaźnik zdrowia psychicznego - ilość branych leków, bo jak wiemy, jak człowiek w podeszłym wieku źle się czuje, to bierze dużo leków; i tutaj był wyraźny wskaźnik, że oprócz tego, że osoby subiektywnie mówiły, że lepiej się czują, to też brały mniej leków, właśnie te osoby, które mogły współdecydować o tym, co dzieje się w ich życiu, czyli taki wniosek, że człowiek cały czas powinien być za coś odpowiedzialny, żeby mieć takie poczucie, że jego życie składa się z jakichś wyborów, no to wtedy ma lepsze samopoczucie.

Następne badanie Schulza [?] składało się z dwóch części oddzielonych roczną przerwą czasową.

W pierwszej turze Schulz wyodrębnił cztery grupy osób w podeszłym wieku. Pierwsza grupa była absolutnie kontrolna, do której żaden student nie przychodził. Do kolejnej grupy przychodził student, ale ta grupa nie miała wpływu na to, kiedy ten student przyjdzie tak, że nie uprzedzano osób o wizycie studentów, wiemy, że osoby w podeszłym wieku lubią kontakt z młodymi, te osoby starsze wprawdzie miały kontakty, ale były do kontakty poza ich kontrolą.

Trzecia grupa, która wprawdzie nie miała wpływu, kiedy przyjdzie student, ale uprzedzano je kiedy ten student przyjdzie tak, że te osoby badane mogły się psychicznie i fizycznie przygotować na wizytę.

Czwarta grupa, to była grupa, która miała pełną kontrolę nad sytuacją; pytano ludzi, czy chcesz, żeby przyszedł student.

Po takich wizytach badano jak te osoby się czują psychicznie, czyli kiedy te wizyty studenta przynoszą ludziom jakąś psychologiczna korzyść.

Najgorzej czuły się dwie grupy - osoby, do których nie przychodził student w ogóle oraz ta grupa, która w ogóle nie posiadała żadnej kontroli nad wizytami studentów.

Natomiast równie dobrze czuły się dwie grupy - ta grupa, która miała pełną kontrolę oraz ta, która tylko była uprzedzana o wizycie.

Jest to ważny wynik, ponieważ on pokazuje, że kontakty towarzyskie to jest coś więcej niż taki zwykły pokarm; dla poczucia sytości jest ważne to, że będę wiedzieć, kiedy jem i żeby być zdrowym trzeba zjeść ileś kilokalorii na dobę, to nie jest ważne, co ja zjem, kiedy zjem niż może ważne jest to, że zjem.

Natomiast tutaj w przypadku kontaktów z ludźmi okazuje się, że sam kontakt może nie mieć tak dużej wartości psychicznej, jeżeli ja nie mam wpływu na to, czyli np. czekam na chłopaka, ale nie wiem, o której przyjdzie, czy w ogóle przyjdzie, kiedy zjawia się, kiedy chce i na jak długo chce, to taki kontakt ma trochę mniejszą wartość no bo człowiek czuje się tak, że nie jest panem sytuacji.

Kiedy po roku Schulz wrócił do tych osób badanych, to okazała się rzecz dosyć straszna; bo właśnie ta grupa, do której wcześniej przychodził student i grupa miała wpływ na to, kiedy ten student przyjdzie i na jak długo, to w tej grupie bardzo wiele osób już zmarło; w tej grupie była jakby najwyższa śmiertelność tych osób.

Interpretacja. W sumie te wizyty studenta, one były pewna iluzją, tzn., jeżeli nawet osoby w podeszłym wieku w tej grupie w czasie, kiedy ten student przychodził, mogły mieć powody, żeby się cieszyć i mieć satysfakcję z tego, że mogą wpływać na owego studenta, to z chwilą, kiedy badania ukończono ten student przestał przychodzić, czyli to jest taka sytuacja, kiedy tym ludziom najpierw dano coś co było przyjemne, pokazano, że masz wpływ, że masz udane kontakty towarzyskie a potem to gwałtownie tym ludziom odebrano. Czyli te osoby musiały przeżyć bardzo silne rozczarowanie, bo, dla porównania, np. jeżeli ktoś bardzo wcześnie stracił wzrok i długo, długo nie ma wzroku i przywykła do tego, to on subiektywnie już mniej cierpi z powody braku wzroku, bo nie wie nawet na czym to polega, co to znaczy widzieć. Natomiast jakby ta sytuacja osób w podeszłym wieku, do których przychodził student, miał pewna kontrolę, można porównać, że w takiej sytuacji, kiedy tym osobom niewidomym wraca się na parę miesięcy wzrok a potem znów im się to odbiera.

Można by mówić, że taka waśnie była sytuacja psychologiczna tych osób, czyli pokazano im na czym polega takie udane życie, że ja mam wpływ, że ktoś się liczy z moim zdaniem i cieszę się, że ta osoba mnie słucha a potem to ucięto.

1

10



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wykłady PSYCHOLOGIA SPOŁ I WYCH
referat psych. spol. nied, studia, II ROK, Psychologia społecznego niedostosowania
Stan bio psycho społ
Psychologia społ. Wykł. V, Psychologia
2. p społ stos 10.02.2011, Psychologia, Uczelnia, III rok, VI semestr, Psychologia społeczna stosowa
ps spol grupy spoleczne, “Psychologia Społeczna” Stanisław Mika
ps spol grupy spoleczne, “Psychologia Społeczna” Stanisław Mika
spol-probl.I, WAT, semestr VI, Psychologia
6. p społ stos 12.05.2011, Psychologia, Semestr VI, Psychologia społeczna stosowana
psychologia spol, zagadnienie nr 8
Metody?dan w psychologii spol Nieznany
zaremba-zagadnienia pedagogika społ.PRZEDSZ2011, EDUKACJA POLONISTYCZNA, PSYCHOLOGIA, SOCJOLOGIA, ED
spol-probl.Ip, WAT, semestr VI, Psychologia
Węgrów - siły społeczne małego miasta, nauczanie przedszkolne i polonistyka, edukacja wczesnoszkolna
Psych. społ., Psychologia
psych społ, TiR UAM II ROK, Psychologia
Psych. społ., Psychologia

więcej podobnych podstron