Próba psychologicznej interpretacji dogmatu o Trójcy Sto. 243
żadnych własnych cech, pozbawiony jest także niezależnego istnienia, które pozwalałoby mu podejmować decyzje moralne. Przypomina on wtedy w najlepszym razie zegar, który jeśli ma funkcjonować, musi być nakręcany przez stwórcę. Toteż Lucyfer najlepiej pojął i najwierniej spełni! wolę Boga, kiedy ten chciał stworzyć świat, ponieważ zbuntował się przeciwko Bogu, a tym samym stał się zasadą stworzenia, które wystąpiło przeciwko Bogu, jako wola sprzeciwu. Ponieważ Bóg tego chciał, przeto — według Genesis, rozdz. III — obdarzył człowieka zdolnością sprzeciwiania mu się. Gdyby tak nie było, stworzyłby tylko maszynę; wtedy zaś inkarnacja i zbawienie świata nigdy nie wchodziłyby w rachubę, a także Trójca św. nigdy by się nie objawiła, albowiem wszystko byłoby tylko Jednym. Legenda o Lucyferze nie jest bynajmniej absurdalną baśnią, podobnie jak opowieść o wężu w raju; obie są mitami „terapeutycznymi”. Oczywiście buntujemy się przeciwko myśli, że cierpienie i zło zawarte są w Bogu, i sądzimy, że Bóg nie może ich chcieć. Wprawdzie należałoby wystrzegać się chęci ograniczenia wszechmocy Boga na podstawie ludzkich przekonań, ale mimo wszystko tak właśnie myślimy. Nie chodzi zresztą o to, by Bogu przypisywać wszelkie zło. Z racji swej autonomii moralnej człowiek może sporą ilość zła zapisać na własne konto. Zło jest względne, częściowa da się go uniknąć, częściowo ma charakter fatum. Charakter taki ma również cnota, i często nie wiadomo, co jest gorsze. Weźmy pod uwagę np. los kobiety poślubionej uznanemu świętemu. Jakich grzechów muszą się dopuścić jego dzieci, aby mimo przemożnego wpływu takiego ojca w ogóle móc mieć swoje własne życie. Życie jako proces energetyczny wymaga przeciwieństw, bez których, jak wiadomo, energia nie może powstać. Dobro i zło są niczym innym, jak moralnymi aspektami tych naturalnych przeciwieństw. To, że przeciwieństwa te musimy tak odczuwać, ogromnie utrudnia życie człowieka. Ale tego cierpienia, nieuchronnie związanego z życiem, niepodobna uniknąć. Napięcie między przeciwieństwami, umożliwiające powstanie energii, jest prawem kosmicznym, które odpowiednio wyrażają zasady jang i in chińskiej filozofii. Dobro i zło są uczuciami wartościującymi ze sfery ludzkiej, poza którą w żadnym razie nie możemy ich przenosić. Poza nią przebiega proces, który nic podlega naszemu osądowi. Bóstwa nie można objąć ludzkimi atrybutami. Gdzież zresztą znajdzie się miejsce dla bo jaźni bożej, jeśli od Boga możemy oczekiwać tylko „dobrego”, tj. tego, co nam wydaje się dobre? Wieczne potępienie, tak jak my je pojmujemy, nie przypomina niczego dobrego. Chociaż dobro i zło jako wartości moralne są niewzruszone, to jednak wymagają pewnej rewizji psychologicznej. Nie wszystko mianowicie, co w swych skutkach okazuje się bezdennie złe, wynika z odpowiednio złych cech ludzkich; wiele zła rodzi się z głupoty i ignorancji. Dlatego również tzw. dobro może przynosić podobne skutki. Pomyślmy tylko o niszczycielskich rezultatach prohibicji w Ameryce lub o 100000 auto da je w Hiszpanii, których przyczyną była chwalebna i gorliwa chęć ratowania dusz. Jednym z najpotężniejszych korzeni wszelkiego zła jest ignorancja, toteż bardzo bym chciał, żeby w Ewangelii znalazł się był (jakkolwiek jest tylko raz poświadczony) ów logion Jezusa: „Jeśli wiesz, co czynisz, jesteś zbawiony, jeśli jednak nie wiesz, co czynisz, to jesteś przeklęty”. Logion ten chętnie uczyniłbym mottem odnowionej moralności.
Proces indywiduacji rozpoczyna się z reguły od uświadomienia sobie „cienia”, tj. tego składnika osobowości, który ma na ogół charakter negatywny. W tej „niższej” osobowości zawiera się wszystko to, co nie chce bezwarunkowo przystosować się do praw i reguł życia świadomego. Osobowość ta składa się z „nieposłuszeństwa” i dlatego jest odrzucana z racji nie tylko moralnych, lecz także praktycznych. Bliższa
16*