246 Próba psychologicznej interpretacji dogmatu o Trójcy iw.
żerny tylko podziwiać i być wdzięczni owej instytucji, która je nie tylko zachowała, lecz także rozwinęła dogmatycznie. Dzisiejszemu człowiekowi brakuje zrozumienia, które mogłoby mu pomóc wierzyć.
Jeśli odważyłem się podjąć tu próbę psychologicznej analizy starych i obcych nam już dogmatów, to — zapewniam — nie wynikło to z zarozumiałości i chęci popisania się erudycją, lecz z przekonania, że dogmat, o który toczono boje przez wiele stuleci, żadną miarą nie może być fantazmatem. W moim przekonaniu za dogmatem tym przemawiał consensus gentium wskazujący na jego archetypowy charakter. Dopiero zrozumienie tego pozwoliło mi w ogóle ustosunkować się do dogmatu. Jednakże jako „prawda” metafizyczna pozostał mi całkowicie niedostępny i mogę tylko przypuszczać, że bynajmniej nie jestem jedynym, który znalazł się w takiej sytuacji. Dzięki poznaniu uniwersalnych archetypowych podstaw własnych, miałem odwagę dostrzec, że quod semper, quod ubique, quod ab omnibus creditum est — to, w co wszyscy zawsze i wszędzie wierzą, jest faktem psychologicznym, spotykanym nie tylko w ramach wyznania chrześcijańskiego, i zanalizowałem go jako przedmiot, który może być badany przez nauki przyrodnicze po prostu jako zjawisko, niezależnie od tego, jakie znaczenie „metafizyczne” mu przypisywano. Wiem z doświadczenia, że ten ostatni aspekt nigdy, nawet w najmniejszym stopniu, nie wniósł nic do mojej wiary ani do mojego rozumienia. Po prostu nic mi nie mówił. Musiałem jednak przyznać, że symbolum ma tak bardzo rzeczywisty charakter, iż niezliczone miliony przez prawie dwa tysiące lat uważały go za obowiązującą wypowiedź o rzeczach, których nie można zobaczyć oczami i dotknąć rękami. Fakt ten można zrozumieć, albowiem z „metafizyki” znamy tylko dzieło ludzkie — chyba że tak trudno osiągalny charyzmat wiary uwolni nas od wszelkich wątpliwości, a tym samym od wszelkich niespokojnych do-cickań. Dla tego rodzaju rzec;*' niebezpieczne jest, jeśli są tylko przedmiotem wiary44, alBowiem gdzie jest wiara, tam również jest zwątpienie, a im bardziej wiara ta jest bezpośrednia i naiwna, tym bardziej niszczące jest każde przebudzenie myśli. Wtedy natychmiast stajemy się mądrzejsi od wszystkich ciemnych umysłów ponurego średniowiecza — i oto dziecko wyleliśmy już wraz z kąpielą.
Opierając się na tych i podobnych rozważaniach, nadzwyczaj ostrożnie traktuję dalsze możliwe, tzw. metafizyczne znaczenia wypowiedzi archetypowych. Bardzo możliwe, że ostatecznie sięgają one podstaw świata. Jesteśmy głupcami, jeśli tego nie zauważamy. Uwzględniając tę sytuację, bynajmniej nie wyobrażam sobie, żeby zbadanie psychologicznego aspektu wypowiedzi archetypowych miało je wyjaśniać raz na zawsze. W najlepszym razie może chodzić tylko o mniej lub bardziej udaną lub nieudaną próbę, by w pewnym stopniu umożliwić zrozumienie dostępnego nam aspektu tego problemu. Oczekiwać czegoś więcej byłoby zuchwalstwem. Jeśli tylko udało mi się podtrzymać dyskusję na ten temat, to uważam, że cel swój w pełni osiągnąłem. Wydaje mi się bowiem, że jeśli świat straci z oczu te archetypowe wypowiedzi, to stanie wobec groźby niesłychanego zubożenia duchowego i psychicznego.
(.Symbolik des Geistes, Ziirich 1953. Cz. IV: Versuch zu einer psychologischen Deutung des Trinildtsdogmas, Vor-bemerkung; rozdz. II: Vater, Sohn und Geist; rozdz. IV: Die drei Personen in psychologischer Beleuchtung; rozdz. V: Das Problem des Vierten; rozdz. VI: Schlussbetrach-tung)
44 Mam tu na myili protestancką ideę sola fide.