Prawda, sprawiedliwość, historia i inne dziwne rzeczy
jako prawd o tej samej prawomocności co twierdzenia arytmetyki, ale zarazem nie atakując tej wiary, nie potępiając jej czy nie ośmieszając? Nie jest to niemożliwe, lecz bardzo trudne i potrzeba dó tego wielu nauczycieli o dużej kulturze, tolerancyjnych i otwartych intelektualnie. Ale nie jest to niemożliwe.
Kiedy jednak mówi się o indoktrynacji, nie ma się przecież: ną myśli jedynie nauczania religijnego czy antyreligijnego. Nauczanie norm moralnych i symboli właściwych danej kulturze, obyczajów i jytów można również uważać za „indoktrynację”; co więcej, sam język nie jest „neutralny”, skoro mrowi się w nim od elementów, które bezpośrednio zawierają sądy wartościujące i rozróżnienia normatywne. Wolno postawić pytanie, czy szkoła ma być neutralna w tym sensie, że winna się powstrzymywać od nauczania różnicy między dobrem a złem?
Czy państwo winno również być w tym sensie neutralne, tak by się nie wystawiać na ryzyko potępienia jako państwo ideologiczne - komunistyczne czy teokratyczne? Czyż same podstawy, na których jest oparte prawo liberalne, nie zakładają wyboru wartości, niezbędnych, by chronić prawa obywatelskie?
Wyobrażam sobie odpowiedź zgodną z duchem filozofii liberalnej: „Państwo winno być neutralne względem moralności, ale oczywiście państwo zawiera w sobie system praw. Odpowiedzialności obywatela polega na posłuszeństwu prawom. Jest prawdą, że prawa winny być skonstruowane w taki sposób, by chroniły ład, zapewniały stabilność społeczną oraz zapobiegały wojnom domowym, ale to są cele, które nie powinny powodować żadnej kontrowersji. Jeśli chodzi o nauczanie, to może ono, a nawet powinno, obejmować ,-podstawową wiedzę o obowiązującym prawie; trzeba, by dzieci umiały rozróżnić między tym, co jest dozwolone, a tym, co jest zakazane przez prawo. Ale w tym celu nie potrzeba odwoływać się do różnicy między dobrem a złem; szkoła winna pozostać neutralna”* I Jeśli ta rekonstrukcja jest trafna, to według filozofii liberalnej; nie jest rzeczą konieczną (aczkolwiek nie jest zabronioną), by obywatele czynili czy nawet znali rozróżnienie między tym, co jest słuszne i niesłuszne, między dobrem i złem; wystarczy, by byli posłuszni normom prawa. Z tego wynika, że, aby zapewnić wystarczająco stabilne i zadowalające funkcjonowanie społeczeństwa, wystarczy, by ludzie bali się prawa oraz kary, na jaką się narażają, jeśli to prawo pogwałcą: natomiast nie jest wcale konieczne, by ponadto wierzyli, że istnieją normy postępowania, których należy przestrzegać, ponieważ są one słuszne.
Czy jest do pomyślenia społeczeństwo, w którym prawo, przez szerzenie strachu, byłoby jedynym regulatorem stosunków społecznych i z którego ulotniłyby się przekonania ludzi co do dobra i zła? Do pomyślenia tak, aczkolwiek empirycznie takiego społeczeństwa nie znamy, bowiem pewne pozostałości świadomości moralnej przetrwały ąż po dzień dzisiejszy, nawet w społeczeństwach najbardziej zaawansowanych na drodze rozwoju cywilizacyjnego. Jeśli byłoby do pomyślenia, to jest nieprawdopodobne, by mogło trwać długo. Stabilność społeczeństwa, w którym jedynie strach stanowiłby podstawę organizacji żyda publicznego, byłaby niesłychanie słaba i krucha; takie społeczeństwo zawaliłoby się w obliczu każdej sytuacji krytycznej, nie przeżyłoby żadnej poważniejszej próby, kiedy prawo zaczyna źle funkcjonować i kiedy trudno egzekwować jego przestrzeganie, zaś więzi społeczne, których nie mogą podtrzymywać normy prawa, ulegają rozkładowi. Społeczeństwo doskonałe, skonstruowane według liberalnej recepty, w wypadku kryzysu pogrążyłoby się w chaosie, którego nie dałoby się opanować.
Idea i instytucja kontraktu jest podstawą zarówno porządku liberalnego, jak i demokracji; ale dlaczego miałbym dotrzymywać kontraktu? Jeśli tylko dlatego, że w innym razie narażam się na karę, nie miałbym żadnego powodu, by przestrzegać owego kontraktu, jeśli system kamy funkcjonuje w taki sposób, że mogę lekceważyć zobowiązania płynące z kontraktu. Jeśli nie ma nie prócz karnego przymusu, to wszystkie kontrakty i zobowiązania zostają
179