Mama gotowała właśnie kaszkę dla malutkiej Izy, gdy Władek otworzył drzwi do kuchni. Wetknął rudą głowę:
- Mamo. wyskoczę do kolegi. Obiecał mi pożyczyć książkę.
- Nie odrobiłeś lekcji.
- Ale ja tylko na chwilę. Zaraz wracaml I już go nie było.
Kolega Władka bardzo się ucieszył z odwiedzinl
- Książkę już dla ciebie przygotowałem. Słuchaj, a może chcesz zobaczyć moje nowe znaczki? Brat mi dał. Seria powozów z Łań-
Te łańcuckie powozy - coś pięknegol Jeden ciągną trzy pary koni... a inne? Władek nie mógł się oderwać od znaczków.
- Jeszcze ci łyżwy pokażę. Nowe - przypomniał sobie kolega. Na lodowisko dziś idę. Jakie masz buty? Pokaż, bo mógłbyś i ty
spróbować jak jeżdżą, co?
Mama ugotowała już kleik. nakarmiła Izę. I naczynia pozmywała i pocerowała sweter Władka. Potem podeszła do okna. Ile tych .chwil" minęło od wyjścia syna? Zrobiła się z nich godzina, półtorej, dwie... Co się z nim stało?
Zajrzała do Izy, która zasnęła, włożyła płaszcz i wybiegła na ulicę. Zmierzch się już zaczynał...
- Czy pan nie widział rudego chłopca?
- Niestetyl - rozłożył ręce pan w budce z gazetami.
- A... mamie nagle zabrakło tchu - nic się tu nie stało na ulicy? Nie było żadnego wypadku?
- Chyba nie... Nie wiem, dopiero przyszedłem na wieczorną
Więc może wie coś zegarmistrz z narożnej kamienicy.
- Czy pan nie zauważył takiego rudego chłopca?
Nie zauważył. I milicjant, który stal na skrzyżowaniu, nie
w okularach - też nie. I dziewczyna z pieskiem... Nikt nic nie wie o rudym chłopcu.
Ale mama też nie może tak szukać po wszystkich ulicach. Nie