WYCHOWANIE POJĘCIA - PROCESY - KONTEKSTY
czytelników. Jakby idąc „po wzorze" wykorzystywanych przez korporacje nastrojów społecznych oraz kanałów dystrybucji przez nie stosowanych, No logo dość spektakularnie spożytkowało konsumpcyjne nastawienia i - obojętnie w jakiej formie - choćby poprzez tytuł jedynie (nomen omen: no logo) dotarło do chyba większości mieszkańców globu, wielu z nich zapadając w pamięci swoją czarną okładką ze „świecącym" No logo i nazwiskiem autorki. Sukces tego bestsellera jest oszałamiający. Błyskawicznie tłumaczone, bardzo szybko wyszło z angielskiej strefy językowej. Można też powiedzieć, że genialnie rozprowadzane, stało się dostępne zarówno dla kulturalnie bardziej zaawansowanych elit (na przykład w Polsce dla klubowiczów z kawiarenek oraz EMPiK-ów), jak dla społecznych mas, „do wzięcia" w kioskach, osiedlowych sklepikach i wielkich, oferujących tanie produkty, hipermarketach. Trochę to tak, jakby Szewczyk Dratewka szył buty ze skóry wawelskiego smoka na jego własnym grzbiecie. Wydaje się, że formula dystrybucyjna książki albo bazuje na krytycznie zorientowanej wiedzy, jaką sama niesie i - wykorzystując ją - przyczynia się do rozkładu krytykowanego systemu, posługując się jego ujawnianą właśnie aparaturą, albo też jest - przewrotnie - wyrazem stabilności tego systemu, spektakularnym pokazem jego niezależności wobec wiedzy przez książkę upowszechnianej. W świetle swojej bezpiecznej sytuacji, aktualnie przemieszczonych celów i inaczej, niż mówi o tym książka, zogniskowanych praktyk, wielkim korporacjom niekoniecznie dzisiaj zależy na przyjaznym wobec nich społecznym nastawieniu. Być może już się przekształciły, może w zupełnie innych formacjach i za pomocą nowych, nie kojarzonych z nimi środków, osiągają swoje cele. To jak z genialnym wynalazkiem, który „odsłużywszy" swoje w wojsku, może służyć ludziom, ujawniony dopiero wtedy, gdy militarne cele lepiej realizuje już inny.
Nie rozstrzygając postawionej kwestii (chyba nie jest to możliwe), zwracam jedynie uwagę na zaskakujący kontekst przywołanej książki, na trudny do przeoczenia kontrast, w którym charakterystyczną, czarną okładkę No logo (zapadającą w pamięć i rozpoznawalną jak znak firmowy właśnie) widzimy wśród kolorowych etykiet na półce hipermarketu. Wszystko tu się kłóci, działanie przeciw logo przez logo, tytułowy apel o jego brak z sąsiedztwem ich dziesiątek, krytyka konsumpcjonizmu i pochwała jego świątyni, jaką stanowi hipermarket, czarne z kolorowym i tak dalej, i tak dalej.
2003], opisując nowe, oparte na dostawcach i użytkownikach (w miejsce kupujących i sprzedających). sposoby organizacji życia gospodarczego, sprzyjające koncentracji siły ekonomicznej w niewielkiej liczbie korporacji (lamie, s. 9]. Także dla Naomi Klein „wielkie korporacje” stanowią „grupkę przemysłowych goliatów, którzy przejęli taktyczną władzę nad naszą planetą" [N. Klein, dz. cyt., s. 17|.
Akcentując dostrzeżone opozycje, poczułam się usprawiedliwiona, skupiwszy się w tym tekście na analizie korporacyjnych praktyk. Wobec przykładu, jakim jest formuła rynkowego zaistnienia oraz społecznych konsekwencji No logo wydaje się, że przejawiają się one w niezmiernie zróżnicowanych formach, że są zmienne i wymyślne tak dalece, że tylko poprzez nieustanną czujność i gotowość badawczą będziemy w stanie rozumicjąco uchwycić je i - co za tym idzie - nie pozostawać pod ich zniewalającym wpływem.
Można to uznać za główny cel tego opracowania i jego, empirycznie tu rozstrzygany, naukowy, a ostatecznie bardzo praktyczny sens, przekładający się na kształt społecznej rzeczywistości, w której określona, krytyczna orientacja społecznej i jednostkowej świadomości może wyznaczyć zarówno kierunek, jak dynamikę społecznej zmiany. Konsumenci, jakkolwiek świadomi procesów kolonizacyjnych, stanowią siłę, która tylko w części jest przewidywalna i w związku z tym jedynie częściowo może poddawać się kontroli. Warto, jak sądzę, skupiać się na tym „marginesie swobody", jaki wyznacza owa nieprzewidywalność i - w ten sposób skutecznie - poprzez poszukiwania badawcze oraz ich konsekwencje przeciwstawiać się korporacyjnym interesom, dalekim od zgodności z dobrem publicznym i społecznym oraz indywidualnym dobrostanem.
Na początku roku 2005 zrealizowałam badanie poświęcone przejawom
1 konsekwencjom praktyk korporacyjnych w szkole. Z racji zastosowanej w nim metody można je uznać za edukacyjną wersję socjologii wizualnej3.
Podążałam w nim śladem zainteresowania wielkich korporacji szkołą, widocznym okazale w poniższym cytacie:
(...) młodzieżowa grupa konsumencka stanowi nietknięte dotąd źródło nowych zysków [...].
Grupa ta spędza większość każdego dnia w budynku szkoły. Problem polega więc na tym.
Szkoła, wbrew przewidywaniom autora tej wypowiedzi, zawartej w typowej, jak pisze Klein, broszurce zachęcającej do udziału w konferencji specjalistów od marketingu, wcale nie jest zamknięta i nie ma potrzeby głowić się nad tym, jak dostać się do jej wnętrza. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że
* J. Kaczmarek, Analiza ikonograficzno-ikonologiczna w socjologii wizualnej, w: Kadrowanie rzeczywistości. Szkice z socjologii wizualnej, Poznań: UAM 2004.
Przyl. za: N. Klein, iIz. cyt., s. 105.