— Możliwe, chociaż zwykle wracam inną drogą, bo tak jest ciekawiej. Życzę ci udanych polowań — dodał, myśląc przy tym, że na szczęście nie przyjaźni się z żadną żabą, więc życzenia są szczere.
Wkrótce dotarł do Króliczej Skarpy, która teraz była oświetlona południowym słońcem. Zbliżył się do żółtobru-natnego zbocza, w którym widać było wiele niedużych otworów. Były to wejścia do króliczych nor.
Mokra Łapka był z daleka widoczny dla królików, które pełniły straż, ukryte za rzadko rosnącymi krzewami. Niedźwiadek był uznawany za przyjaciela Klanu Kica-ków, więc strażnicy podali szybko wiadomość, że można się ujawnić.
W krótkim czasie Mokra Łapka został otoczony przez stado harcujących dzikich królików. Większość z nich urodziła się tej wiosny. Najmłodsze były najbardziej ruchliwe. Tak jak się spodziewał, w stadzie były szare i czarne króliki. Czarne nie były naprawdę tego koloru, ale były znacznie ciemniejsze od szarych. Oczywiście, w porównaniu z kawką lub gawronem ich czerń wypadłaby blado.
Króliczęta robiły sporo zamieszania, co nie przeszkadzało Mokrej Łapce, bo wiedział, że tak właśnie powinny się zachowywać, gdy są zdrowe. Pojawiły się także dorosłe króliki, które przywitały się kolejno z niedźwiadkiem.
W pewnym momencie wszystkie króliki zastygły w wyprostowanej pozycji, czyli stanęły słupka, jak mówią myśliwi. Mokra Łapka rozejrzał się szybko, myśląc, że zbliża się jakieś zagrożenie. Nic jednak się nie stało, tylko na środek zgromadzenia wkicał dostojnie Wielki Dziadek. Było to niezwykłe wydarzenie, ponieważ Wielki Dziadek na ogół przesiadywał w norze i kierował Klanem przez swoich generałów.
— Witam cię, Mokra Łapko — powiedział wódz stada, stając słupka jak pozostałe króliki. — Możecie spocząć
— zwrócił się do swoich krewnych.
Króliki natychmiast zaczęły kicać, korzystając z pozwolenia.
— Jestem zaszczycony twoją obecnością — przemówił dyplomatycznie niedźwiadek — Jak zdrowie, Wielki Dziadku?
— W moim wieku nie należy pytać o zdrowie — odpowiedział wódz — ale raczej należy się dziwić, że jeszcze oddycham.
— Przesadzasz, Wodzu — sprzeciwił się Mokra Łapka
— wyglądasz świetnie. Będziesz żył jeszcze długo, czego ci szczerze życzę. Jesteś powszechnie szanowany. Nawet sam lis Rudecki wyraża się o tobie z wielkim szacunkiem.
— Obejdzie się bez jego szacunku i jego szanownej osoby. Chętnie zamienię jego szacunek do mnie na całkowity brak zainteresowania moim Klanem. Niemniej jednak dziękuję za te miłe słowa — odpowiedział Wielki Dziadek z godnością przynależną jego wiekowi i pozycji. — Chciałem spotkać cię osobiście. Mokra Łapko, bo słyszałem, że jesteś wyjątkowo bystrym niedźwiadkiem. Przygotowałem sobie nawet zagadkę, na w-ypadek gdybyś nas odwiedził. No i przyszedłeś! — Wielki Dziadek wyglądał na zadowolonego. Jego wąsy, zwykle obwisające, teraz podniosły się i sterczały na boki, nadając jego pyszczkowi dość zabawny wygląd.
— Chcesz spróbować, Mokra Łapko? Zaznaczam, że zadanie nie będzie łatwe.
29