Tam też była jedna z nor Rudeckiego. Mokra Łapka podejrzewał, że lis mógł wybrać to miejsce na swoją letnią rezydencję. Białe Skałki były bardzo atrakcyjne dla lisiąt, które uwielbiają gonitwy, ukrywanie się, czajenie, podchody i wszelkie zabawy ruchowe wymagające dobrej orientacji w terenie. Do takich ćwiczeń to miejsce nadawało się idealnie.
Zbliżywszy się do Słonecznej Polany, zobaczył jelenia Wieńczysława, jak zwykle dostojnie skubiącego trawę. Na brzegach Słonecznej Polany trawa była wyjątkowo soczysta, a Wieńczysław lubił jedzenie w najlepszym gatunku. Jego wspaniały wieniec pochylał się i wznosił na przemian w rytm powolnych kroków jelenia. Było to jak królewski taniec: krok do przodu, skłon, skubnięcie trawy, podniesienie głowy, dwa ruchy szczęki, znowu krok...
— Wieńczysław ma klasę — stwierdził Mokra Łapka.
Jeleń odpowiedział tylko lekkim skinieniem głowy na
pozdrowienie niedźwiadka, ale Mokra Łapka niczego więcej się nie spodziewał. Uważał Wieńczysława za wizytówkę tego lasu, a z wizytówkami nie najlepiej się rozmawia.
Minął jelenia i szedł dalej lasem wzdłuż południowej granicy Słonecznej Polany. Doszedłszy do Trzech Buków, skręcił w kierunku Białych Skałek. Teren wznosił się lekko. Tylne łapy niedźwiadka pracowały teraz bardziej niż przednie.
— Wolę wchodzić pod górę niż schodzić z góry — mruknął do siebie Mokra Łapka. — Kiedy schodzę muszę uważać, żeby nie fiknąć koziołka, szczególnie jeśli biegnę.
Podszedł do Białych Skałek i usiadł na chwilę. Zastanawiał się, co robić dalej. Nie miał ochoty na przeszukiwanie terenu i chciał w jakiś sposób wywabić lisy z kryjówki, jeśli w ogóle tam były.
Mokra Łapka wybrał sobie miejsce, w którym głos odbijał się od skałek, tworząc wyraźny pogłos. Chodziło mu
0 to, żeby być dobrze słyszanym. Chrząknął kilka razy, żeby sprawdzić, czy pogłos działa. Potem zaczął głośny monolog:
— Ale się zmęczyłem! Ciekawe, czy polowanie tu dotrze. Tyle psów! Nigdy tylu naraz nie widziałem. Boję się, że biegną w tę stronę. Czyżby to było polowanie na lisy?
Za plecami Mokrej Łapki coś zaszeleściło. Odezwał się cichy głos:
O czym mówisz, Mokra Łapko? Co to za polowanie?
Niedźwiadek odwrócił się i zobaczył pysk lisa Rudeckiego.
Ach, to ty! — Mokra Łapka udawał, że nie spodziewał się tu lisa. — Co u ciebie słychać? Jak dzieci?
— Dziękuję, wszyscy zdrowi — odpowiedział Rudecki.
Ale odpowiedz mi na pytanie. Chcę wiedzieć, o czym mówiłeś przed chwilą.
— Chyba się przesłyszałeś. Nie sądzę, żeby odbywało się gdzieś polowanie. Sam kiedyś mi mówiłeś, że w lecie nie ma polowań. Naprawdę, zapomnijmy o tym! Cieszę się, że cię widzę. Bardzo chcę zobaczyć twoje dzieci.
Rudecki oblizał się nerwowo. Zrozumiał, że Mokra Łapka go nabrał, ale postanowił, że nie da tego po sobie poznać
1 przy najbliższej okazji zrewanżuje się niedźwiadkowi. Szczeknął w kierunku skałek. W jednym momencie pojawiły się trzy pyszczki i sześcioro błyszczących, ciekawych oczu. Fryga, Niuchacz i Szperacz od razy poznały niedźwiadka i wyszły całkiem z kryjówki. Machały ogonkami,
51