7. KASTĄ CZY POZA KASTĄ?
rodu, który się porzucało. O to z czasem będą asymilator' oskarżali ideologowie nacjonalizmu żydowskiego. W ich ocza^ asymilujący się Żydzi byli odstępcami sprawy żydowskiej. Żarz ty te polegały na błędnej ocenie historycznych procesów, na anty cypowaniu faktów, które dopiero miały nadejść. Asymilujący się Żyd nie przechodził od jednej narodowości do drugiej, choć przechodził od jednego systemu kulturalnego do drugiego. To co porzucał, nie było narodowością. Stało się nią dopiero później. Starał się porzucić kastę, ze wszystkimi jej atrybutami, z jej odrębnością kulturalną, ze stygmatem poniżenia, jaki ona nosiła.
Nie można tu było mówić o „renegactwie” w tym sensie, w jakim słowo to było stosowane do ruszczących się Polaków czy polonizujących się Rosjan. Nie wchodzimy tu oczywiście w moralne wartościowanie owego „renegactwa” — zjawiska z reguty potępionego przez środowisko, które „renegat” porzucał, a jednocześnie nierozdzielnie związanego ze wszelkimi procesami kulturotwórczymi.
Asymilujący się Żyd starał się wyjść z kasty i wejść do narodowości. Ale narodowość ta nie była czymś homonomicznym.
W rzeczywistości była ona symbiozą różnych kultur, z których każda wyrażała wartości określonego środowiska społecznego, i ekonomicznego. Z gruba rzecz biorąc, można tu było mówić o kulturze szlacheckiej i o kulturze ludowej, czy też nawet — o kulturach ludowych. Ze wszystkich tych kultur tylko szlachecka wyznaczała oblicze i treść polskości. Była kulturą grupy, która wytyczała kierunek historii Polski, tworzyła literaturę, sztukę, naukę, decydowała o celach i metodach wychowawczych. Wobec kultury szlacheckiej inne kultury, składające się na rzeczywistość Polski, miały charakter marginesowy. Było rzeczą oczywistą, że asymilujący się Żydzi asymilowałi się do kultury szlacheckiej. Asymilacja była nie tylko przyjmowaniem nowej kultury narodowej. Była także — a może przede wszystkim — przyjmowaniem kultury określonej warstwy społecznej. Kilka momentów odegrało w tym rolę zasadniczą.
Trzeba jasno jeszcze raz stwierdzić, że Żydzi polscy — jako
_bvti przez cały bieg swych dziejów najmocniej związani
KSrUchtą. Olbrzymia większość wybitnych polskich antyscmi-^ wyszła ze środowisk mieszczańskich i drobnomieszczań-stch. Natomiast ze sfer arystokratycznych wyszedł szereg jednostek, życzliwie odnoszących się do Żydów i ich roli historycznej w Polsce. Od Xawerego Korczak-Branickiego aż do Piotra Dunin-Borkowskiego szła tu linia polskich „filosemitów”. Oczywiście można tu mówić tylko o pewnej tendencji. Wincenty Krasiński byl do Żydów nieżyczliwie usposobiony, a wśród obrońców Żydów była Orzeszkowa, byli Baudouin de Courtenay i Wacław Nałkowski.
Szlachta i arystokracja były tą warstwą w Polsce, z którą Żydzi, zwłaszcza zamożni, mieli najwięcej stałych i ciągłych kontaktów. Te kontakty—jakkolwiek uwarunkowane przez fakt kasty — były nieraz bliskie i wszechstronne. 1 one to tworzyły drogę dla przenikania pewnych wartości kultury szlacheckiej do środowisk żydowskich.
W dobie, gdy asymilacja stała się zjawiskiem powszechnym, wzór życia szlacheckiego z natury rzeczy musiał mocno przemówić do nowej plutokracji pochodzenia żydowskiego. Był to wzór życia warstwy „wyzszej”, przyjęcie go oznaczało utożsamienie się i z tym co społecznie „lepsze”, i z polskością. Nabywanie majątków ziemskich i przyswajanie sobie ziemiańskich form życia stało się tu rzeczą powszechną. Kpiono sobie z tych nowych ziemian i z ich fumów, ale kpiny te nie zatrzymywały ogólnej tendencji. Młodzież żydowskiej plutokracji bardzo łatwo przyswajała sobie maniery młodzieży arystokratycznej, łącznie ze skłonnością do przepuszczania majątków, zdobytych przez ojców i dziadów. Ko-ligacenie się bogatych Żydów z podupadłymi rodami ziemiańskimi było samo przez się ważnym czynnikiem przejmowania manier arystokratycznych. Teściowie musieli się wykazać, że są na poziomie swych utytułowanych zięciów. Bersonowie założyli stajnię wyścigową, inni zabawiali się polowaniami; wszyscy prowa-
179