było oczekiwać wypełniania życzeń królewskich. Było to możliwe dopiero po pewnym okrzepnięciu pozycji Wettyna w Rzeczypospolitej. Nawet przecież i wtedy nie można było w podzielonej na fakcje Rzeczypospolitej magnatów zdobyć sobie kandydata, który nie byłby związany z jakimś obozem i nie próbował prowadzić później własnej polityki.
Niemniej możru* stwierdzić, że większość kanclerzy i podkanclerzych w Koronie pochodziła z rodów, które można by zaliczyć do „młodej” magnaterii i których powiązania rodzinne były wskutek tego dość słabe. Ich pozycja materialna opierała się w niemałym stopniu na trzymanych królewszczyznach. Byli to przy tym na ogół ludzie na wysokim poziomie intelektualnym, należący do najświatlejszych w swej epoce.
W gronie ich znalazło się kilka postaci wybitnych. Jeżeli nie liczyć związanego długą współpracą z Janem III kardynała Jerzego Albrechta Denhoffa, pierwszym z nich był Andrzej Chryzostom Załuski (kanclerz wielki koronny 1702- 1711), wydawca cennych Epistolae Historico-Fami-liares, w których znalazło się niemało aktów dyplomatycznych, wychowanek starej szkoły z czasów Sobieskiego. Zniechęcony do Augusta II, podjął próby uniezależnienia się od króla, połączone z rokowaniami z obozem przeciwnym, konfederacji warszawskiej. Po wykryciu przez Augusta II jego zabiegów zesłano go do Ankony i Rzymu. Po pokoju w Altranstadt stał się rzecznikiem wewnętrznego spacyfikowania i zneutralizowania Rzeczypospolitej.
Od czasu jego zesłania właściwe kierownictwo kancelarią koronną znalazło się wszakże w ręku podkanclerzego Jana Szembeka, z czasem (1711 - 1731) kanclerza. Był to początkowo wierny wykonawca zaleceń królewskich, solidny urzędnik o dość jednak wąskich horyzontach. Jakkolwiek cała rodzina zawdzięczała w dużej mierze Augustowi II swój awans, podobnie jak wielu mu współczesnych w wirach wojny północnej nauczył się myśleć przede wszystkim o swym osobistym interesie. Potrafił więc sprzedawać tajemnice dyplomatyczne Rosjanom lub Austriakom, a w wypadku, gdy zanosiło się na decyzje niezgodne z jego stanowiskiem, hamować poczynania królewskie odwoływaniem się do praw Rzeczypospolitej. Tak np. w czasie rokowań nad traktatem przyjaźni z Francją w 1713 r. kanclerz, nieprzychylny początkowo układowi, sprzeciwiał się wystawieniu pełnomocnictw do traktatu bez zgody senatu czy przynajmniej senatorów rezydentów. Nie należy wszakże przeceniać znaczenia tego wydarzenia, które mogło stanowić jeden z elementów ówczesnej gry politycznej. W decydujących momentach Szembek zajmował stanowisko prowettyńskie i zwykle nie przejmował się zbytnio prawami Rzeczypospolitej. Działający przy nim podkanclerzy Jan Bokum, biskup przemyski, a potem chełmiński, swą karierę zawdzięczał głównie siostrze, Urszuli Lubomirskiej i nie odegrał poważniejszej roli. Natomiast bardzo wpływowe stanowisko zapewnił sobie Jan Lipski, który ze względu na podeszły wiek Szembeka przejął większość prowadzonych przez niego spraw, przebywając przy boku Augusta II nie tylko w Rzeczypospolitej, ale i w Dreźnie. Po śmierci kanclerza, gdy przez 5 lat wakowała pieczęć, Lipski kierował kancelarią, której jednak nie mógł przejąć ze względu na objęcie biskupstwa krakowskiego. Należał do grona oddanego Wettynom i swą postawą wydatnie pomógł Augustowi III w zdobyciu korony.
W 1736 r. kanclerzem wielkim został biskup chełmiński Jędrzej Stanisław Załuski, bratanek Jędrzeja Chryzostoma, założyciel słynnej biblioteki, umysłowość dużego formatu. W toku wojny o tron polski potrafił dostatecznie szybko przerzucić się na stronę Augusta III, by pozyskać zaufanie króla. Potem powiązany z „familią” przyczynił się do jej współpracy z dworem. Przypadło mu kierowanie kancelarią w dobie szczególnego napięcia i niepowodzeń. Zapewne przyczyniło się to do rezygnacji w 1746 r. i objęcia biskupstwa krakowskiego. Jego następca, poprzedni podkanclerzy, Jan Małachowski (1746 - 1762) należał do oddanych zwolenników Wettyna, przy którego poparciu ugruntował pozycję materialną i polityczną swego rodu. Ale niezależne stanowisko i sympatia do „familii” doprowadziły do konfliktu między Małachowskim a popieranym przez Briihla jego zięciem Jerzym Mniszchem, marszałkiem nadwornym koronnym. Niekorzystny dla Mniszcha wyrok sądu asesorskiego w sprawie o przywłaszczenie sobie dóbr doprowadził do bezprzykładnego podważenia uprawnień kanclerskich przez marszałka. Udało mu się też poróżnić Małachowskiego z królem. A przecież Małachowski w interesie obozu saskiego jeszcze w 1756 r. dał nie uzgodnione z senatem instrukcje posłowi Rzplitej do Stambułu, Janowi Wandalinowi Mniszchowi, czy też na własną rękę wysyłał posłów, jak w 1757 r. Jana Baptystę Aloyego do Paryża. Ówczesny podkanclerzy Michał Wodzicki, z czasem biskup przemyski, był mierną indywidualnością, nie próbował konkurować z kanclerzem wielkim, chociaż trzymał się blisko Mniszcha.
Wśród pieczętarzy litewskich największą indywidualnością był bez wątpienia długoletni podkanclerzy, dopiero od 1752 r. kanclerz wielki litewski, Fryderyk Michał Czartoryski, dzięki rezygnacji ojca Kazimierza obdarzony mniejszą pieczęcią już w 1724 r. Filar „familii” wraz z Lipskim rezydował miesiącami na dworze Augusta II, po czym silniejszy wpływ na sprawy państwowe zdobył sobie znów w latach czterdziestych, gdy August III przebaczył Czartoryskim „odstępstwo” elekcyjne. Jego godnym poprzednikiem był Stanisław Szczuka, nieoczekiwanie powołany na podkanclerzego litewskiego w 1699 r., rozsądnie angażujący się w spory o reformę Rzeczypospolitej, podobnie też jak Fryderyk M. Czartoryski lawirujący między „Sasem a Lasem”. Wielcy kanclerze litewscy, Karol Stanisław Radziwiłł (1699 - 1718), Michał Wiśniowiecki (1730 - 1736), któremu pieczęć litewska miała wynagrodzić utraconą
393