W hitffpi filofi>fil i w Rozum, wszelkie wywłaszczenie tego Rozumu z dziedzin p„ trutnia prawdy absolutnej. Jest to prosta ścieżka do rellgu, do te! Izmu, który na nizina* li rozpiera się na kształt znanego nam gmą. chu kościelnego. Lecz w danym wypadku tego rodzaju przepo. wtednte byłyby l zbyt pośpieszne, i zbyt płytkie, i zgoła przesad-ne... Nie zapominajmy, iż filozofia czynu zjawiła się we Francji w tym samym czasie, gdy kościół upadł, gdy religia zaczęła się stawać - mitologia-•• Czy zjawiła się w następstwie tej zniknionej lub też tylko znikającej?... Nie! W biegu historii albo nie ma zastępstwa, albo każde zjawisko można pod to pojęcie podciągnąć. Kościół zagamał na własność te władze naszego ducha, które w nas najbardziej sa instynktem i jego atrybutami. Ołtarze swoje pobudował na cześć „prawdom niedowiedzionym”, hipotezom niesprawdzalnym dla Rozumu. Szliśmy ku niemu, w jego głębie tajemnicze - po modlitwę, po ekstazę, po objawienie, aby nimi nakarmić głód tej cząstki naszej istoty, która nie zna praw logiki ani wymogów rozumu, lecz. zna natomiast inne prawa i wymogi, poza logiką i poza rozumem istniejące. Z upadkiem kościoła „bogowie” przestają być jego wyłączną własnością i przywilejem. Otrzymują wolność, prawo obywatelstwa w życiu świeckim i idą w świat, aby tam stać się środkami poznania, czynnikami życia, narzędziami pracy duchowej. Nie dziwmy się, jeżeli spotkamy ich dzisiaj w życiu społecznym, artystycznym, umysłowym,., Objawienie i ekstazę znajdziemy teraz w filozofii, której nastrój witrażowy niech nie budzi w nas nieufności... Jak dzwon świątynny w razie potrzeby nieraz przetapiano na działo zdobywcze, tak samo z objawienia i ekstazy religijnej można uczynić miecz złoty, ażeby nim uderzyć w zapartą wrótnię wiecznej Tajemnicy. Filozofia czynu nie dąży do religii, lecz ją pochłania i przetapia na nowe kategorie poznania, na nowe środki badania świata.
Względem religii jest ona ostatnim, a raczej ostatecznym aktem zaborczym, triumfem życia twórczego nad wyzyskiem pozłocistej martwoty zmierzchających w mroku ołtarzy.
(„Nowa Gazeta” 1910, nry 366, 368, 375, 377)