18 OD FORMALIZMU DO STRUKTURALIZMU
***fr*fti ćMiToż&L.
„Ludzi, którzy łamią prawa, obnaża się, przewraca się na podłogę i bije rózgami po tyłku”. Do miejsca tego dołączony jest komentarz: „A dlaczego właśnie ten głupi, dziki sposób zadawania bólu, a nie jakiś inny: kłucie szpilkami ramienia albo innej części ciała, ściskanie rąk czy nóg w dybach albo jeszcze coś w tym rodzaju”. Przepraszam za przykry przykład, jest to jednak typowy dla Tołstoja sposób docierania do sumienia. Zwykła chłosta została udziwniona i przez opis, i przez propozycję zmiany jej formy bez zmie: niania^ samej istoty. (^Metodą udziwniania^Tołstoj posługiwał się stale; 'w jednym z wypadków (Bystronogi) narratorem jest koń, a rzeczy zostają udziwnione nie przez percepcję nas samych, lecz zwierzęcia.
Oto jak odczuwa on instytucję własności:
w i <■ '
To, co stajenny mówił o biciu i o Bogu — zrozumiałem bardzo dobrzej ale zupełnie niejasne było dla mnie wówczas znaczenie takich słów, jak: swój, jego źrebak; domyślałem się na ich podstawie, że ludzie przypuszczają, iż istnieje jakiś związek między mną i koniu-, szym. Na czym ten związek miał polegać, nie mogłem się ani rusz domyślić. Dopiero znacznie później, kiedy mnio oddzielono od reszty koni, zrozumiałem wreszcie, co to znaczyło. Wówczas jednak w żaden sposób nie mogłem pojąć, dlaczego nazywano mnie własnością człowieka. Określenie: mój koń, stosowane do mnie, żywego stworzenia, wydawało mi się tak samo dziwne jak określenia: moja ziemia, moje
• powietrze, moja woda.
Słowa te wywarły na mnie ogromny wpływ. Nieustannie o nich myślałem i dopiero po najróżnorodniejszych doświadczeniach z ludźmi zrozumiałem nareszcie sens, jaki ludzie przypisują tym dziwnym sło-r wom: A sens jest taki: Judzie kierują się w życiu nie czynami, lecz . / słowami. Pociąga ich nie~"~tyle sposobność czynienia lub niećzynienia ’ ? i *~Vzegoś. ~ile_neci możność określenia różnych przedmiotów ,za'->pomocą ypęwnych umówionych wyrazów. Do szeregu tycn wyrazów, ab. których przywiązują ogromną wagę, należą przede wszystkim taicie, jak: jn_6J, moja, moje. Ludzie stosują te słowa do różnych rzeczy, istot "T przedmiotów, a nawet do ziemi, do innych ludzi i do koni^Umawia-ją się, o danej rzeczy tylko jeden z nich będzie mówił: j moje.
1 tego^Jcto zgpdnie z ustalonymi regułami owej gry powi.e^o^najwię-^ kszej ilości-rzeczy: - to jest.moje—^uważają za człowieka-najszczęśliwszego., na świecie. Dlaczego tak sądzą, nie wiem.'Ale tak <ju^,jest. ,Nie-^ raz próbowałem sobie wytłumaczyć, że mają z tego jakąś bezpośred^ nią korzyść, ale się okazało, iż podobna teoria nie ma żadnego uza-sadnienia. f . . . • (• f*
• ^*Na przykład wielu z tych ludzi, którzy mnie nazywali swoim ko-
niem, nie jeździło na mnie, natomiast jeździli na mnie zupełnie inni. 'j Karmili mnie również nie oni, lecz całkiem inni. Dbali o mnie tak samo nie ci, którzy mówili o mnie: „to mój koń”, lecz stajenni, weterynarze i w ogóle całkiem postronni ludzie. Później, gdy rozszerzyłem zakres swych obserwacji, przekonałem się, że nie tylko w stosunku do nas, koni, pojęcie moje nie ma żadnej rozumnej podstawy prócz . ślepego zwierzęcego instynktu ludzkiego, zwanego poczuciem albo prawem własności. Człowiek mówi: „mój dom”, a wcale w nim nie . mieszka, stara się tylko o to,, żeby go zbudować i utrzymać. Kupiec mówi: „mój sklep”, na przykład — „mój skład sukna”, a nie nosi ubrania z najlepszego materiału, jaki ma na składzie. 53 ludzie, którzy pewien obszar ziemi nazywają swoim, a nigdy tej ziemi nie widzieli i ani razu po niej nie przeszli. Są też tacy, którzy innych ludzi . nazywają swoimi, a nie widzieli ich na oczy, cały ich stosunek do tych ludzi polega na wyrządzaniu im krzywdy. Są wreszcie tacy, którzy J kobiety nazywają swoimi kobietami lub żonami, a te kobiety żyją z innymi mężczyznami* I ludzie dążą w życiu nie do tego, żeby czy-njć to, co uważają za dobre, lecz do tego, zęby największą możliwie (' ilość rzeczy nazywać swoimi* Jestem teraz przekonany, że na tymy^ właśnie polega Istotna różnica pomiędzy nami a ludźmi. I dlatego/nie mówiąc już o innych naszych zaletach w porównaniu z ludźmi, z.tego tylko jednego względu możemy śmiało twierdzić, że na drabinie żywych istot znajdujemy się wyżej niż ludzie. Działalność ludzi —. przy- ;] najmniej tych’, z którymi ja miałem styczność — polega ną mówieniu, ; i nasza zaś wyraża się%w czynach1. • • ? v ‘ *nr
• . •» •;*> > rv/kv'
W zakończeniu opowiadania koń jest już zabity, ale sposób -narracji, zastosowanie chwytu nie zostało zmienione: yj 1
• • . "•••»•. i.i\ >.L V/
Tułające się po świecie, żądne jadła i napoju (cielsko. Sierpuchowr, ’ skiego o wiele później zakopano w ziemi jako rzecz martwą. Anil jego • 3 skóra” ąni mięso, ani kości na nic się nie nadawały. ;A< tak sarnę;: jak ę-J już od dwudziestu lat to błąkające się po świecie ciało było dla’ wszy* stkich; jedynie zawadą, tak jego pochowanie w ziemi stanowiło tylko *, zbyteczny kłopot dla ludzi. Nikomu już dawno nie był. potrzebny, dla ‘ wszystkich dawno już był ciężarem, mimo to jednak martwi, chowający martwych, uważali za stosowne przyodziać rozkładającego się. szyb? ko i spuchniętego trupa w ładny mundur, 'w ładne -buty;, włożyć: go ] do nowej, ładnej trumny, z nowymi chwastami na czterech.;rogach, potem umieścić tę nową trumnę w drugiej, ołowianej, zawieźć do Mor '■
;_ • ...
i .- - U-,*
1 [Przekład Jerzego Jędrzejewicza w tomie: Lew Tołstoj, Kozacy ’ i inne opowiadania, Warszawa 1954,^. 514—516. — Przyp. tłurp*]i* ,t