ugotować, trzeba było palić pod węglową kuchnią, a moje łóżko stało przy ścianie, w którą w części kuchennej domu wmurowany był piec. Więc gdy po wieczornej kąpieli babcia przynosiła nowej wody ze studni, nie sposób było się oprzeć, żeby się nie napić - i przed samą trzecią trzeba było wędrować na siku. Do wyboru: do sieni z pająkami, do wiadra albo pod jabłonkę w kącie podwórka. Lelijas w lipcowej szarówce siedział zawsze za wałem, za którym płynął kanał. Tylko mu kaptur sterczał.
Trochę później, trochę już popsuta, podczas tego sikania, w strachu przed Lelijasem, wyciągałam szyję ku nasypowi kolejowemu, próbując wypatrzeć dom ciotki z Anglii, u której zostawiona kiedyś z powodu żniw na przechowanie, pierwszy raz obejrzałam Kabaret Starszych Panów. Wydawało mi się, że w ten sposób daję odpór Lelijasowi i że tak się godzi.
- Tobie to chyba dzieciństwo i wczesna młodość zeszły na pisaniu, co nie? - zapytał dzisiaj mąż.
- I na czytaniu trochę - uściśliłam.
Język dwulatka
- Jak będę duża, babcia będzie mała i będę babcię nosić na plecach.
- Jak byłam Jurkiem, jadłam cycka: tego i tamtego.
- Jak będę pieskiem, będę rano szczekała i zakłócała tacie.
- Dziwne ma te koła czasu ta twoja córka - mówi mój mąż. - Typu hula-hoop.
Jak się urodziła, pokazali mi kawałek jej stopy i pobiegli ją ratować: szczypali, aż zaczęła wydawać dźwięki, potem podgrzali do właściwej temperatury i odkąd mi ją oddali po tym podgrzewaniu, jest dość żywym dzieckiem.
Nie chciała założyć szalika. Sto razy bym jej pozwoliła iść bez szalika, szaliki są dla pedałów, ale ona się mało nie powiesiła na tym szaliku, usiłując go zdjąć. To jej go tylko zawiązałam węzłem przesuwnym, żeby się przesuwał. Wiem, że mi za to odpłaci.
Na razie nawija włosy na palce.
- Jak się obudzę, pójdziemy na kulki. Ale czy obudzę się?
- A jak było na kulkach? Jakie dzieci były?
- Czerwone. I niebieskie. Był Piotruś i Maki, i Lea była, i Okienka.
Jagienka jest moją faworytką: wielka jak latarnia morska, młóci tymi kończynami, jakby ich z osiem miała, kiedyś zostanie dyrektorką gimnazjum, a jak będzie odchodzić z posady, w lokalnej gazecie ukaże się jej długi na osiem tysięcy znaków bez spacji, niepodlegający rozsądnym skrótom list pożegnalny ilustrowany nieaktualnym a retuszowanym zdjęciem z dowodu. To i tak będzie szalenie rozwojowe w sensie
44 | 45