46 Wstyd i przemoc
walne piętno — ofiary, krewni ofiar, członkowie rodziny kogoś, kto dopuścił się aktu przemocy (skierowanej ku sobie lub komuś innemu) czy też ci, którzy uważali, że sami zostali zmuszeni do popełnienia — legalnie lub nielegalnie podczas działań wojennych lub w okresie pokoju — czynu z użyciem przemocy, zakończonego niejednokrotnie śmiercią człowieka. Wszyscy mamy obowiązek nietrywializowania tego tematu, niedystansowania się od niego i niewycofywania się z dyskusji, bo choć chcemy jej uniknąć, to ona nie zawsze unika nas.
W książce tej staram się położyć podstawy pod teorię, która może pomóc nam zidentyfikować przyczyny gwałtownych zachowań, określić patogeniczne siły, które są niezbędnymi warunkami pojawiania się przemocy oraz opisać spustoszenia czynione przez tę chorobę w życiu tych, których dosięga bądź to jako ofiar, bądź też jako sprawców (albo, co jest najczęstszym przypadkiem, i jednych, i drugich).
Zabiorę cię teraz w świat przemocy, który oglądałem w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Wkraczając do tego świata ciemności, nie mogę nie wspomnieć smutnych, słów, które wypowiedział Dante, widząc po raz pierwszy potępionych: „Nigdy bym nie był uwierzył na słowo, że tyle ludzi śmierć już wytraciła”11. Od dwudziestu pięciu lat przechodzę przez bramki wyposażone w wykrywacze metalu i przez stalowe drzwi. Doskonale wiem, ilu ludzi będzie wewnątrz. A mimo to nigdy nie przestaje mnie zdumiewać i przerażać sama liczba osób, które są tutaj pogrzebane żywcem, często z powodu zachowania tak morderczego, że nie udało nam się dotąd wymyślić, co innego moglibyśmy z nimi zrobić. Ludzi takich są dziesiątki tysięcy, nawet w tak małym i spokojnym stanie jak Massachusetts. W Stanach Zjednoczonych jest ich ogółem ponad milion, więcej niż wynosi populacja wielu dużych miast, stan większości armii, ludność niektórych Ntanów tego kraju i niektórych państw. Do martwych zaliczam nie tylko ofiary tych mężczyzn, ale również ich samych, bo tylko żywe trupy mogą chcieć zabijać żyjących. Nikt, kto kocha życie, kto cieszy się nim i czuje, że żyje, nie może pragnąć zabić innego człowieka. Jednak żywe trupy muszą zabijać innych, ponieważ widok ludzi, którzy nadal żyją, sprawia im ból nie do zniesienia i jest dla nich źródłem niewysłowionych cierpień.
Wejście do tego ponurego miasta jest niczym zejście do podziemi, mimo iż większa jego część znajduje się na powierzchni ziemi. Architektura takiego budynku sprawia, że ma się wrażenie pogrzebania żywcem w podziemnym betonowym bunkrze. Człowiek nie może wyjrzeć na zewnątrz, ujrzeć promyka słońca czy skrawka nieba, ponieważ otaczają go zewsząd pozbawione okien, potężne betonowe mury. Jedynymi otworami, przez które przenika światło dzienne, są wąskie szczeliny pod sufitem, znajdujące się od dziesięciu do trzydziestu stóp ponad poziomem oczu, które nie spełniają ani funkcji okien, ani otworów wentylacyjnych. Niektóre oddziały w tym więzieniu są przyprawiającymi o uczucie klaustrofobii piwnicami. Ich wykorzystywanie jako pomieszczeń mieszkalnych dla więźniów zostało ostatecznie zakazane wyrokiem sądu jako okrutna i niezwykła forma kary. Mimo to, należące do federalnego systemu zakładów karnych więzienie w Marion w stanie Illinois, będące — jak można przypuszczać — ideowym modelem czy archetypem tego rodzaju instytucji, znajduje się faktycznie pod ziemią. Jeszcze obecnie więźniowie zamknięci w izolatkach w niektórych z zachowanych do naszych czasów (i nadal funkcjonujących) dziewiętnastowiecznych zakładów penitencjarnych w Massachusetts mogą oglądać przez drzwi swoich cel jedynie betonowe ściany, co przypomina więzienia w carskiej Rosji, które opisał dziewiętnastowieczny rosyjski lekarz i pisarz, Antoni Czechow2. Cały ten system ma w sobie coś z atmosfery nigdy nie kończącej się wojny domowej, w której nie ma ani zwycięzców, ani pokonanych i nie istnieje nawet możliwość podpisania traktatu pokojowego.
Spoglądając na bramę prowadzącą do tego więzienia, nie dostrzeżesz wypisanego na niej cytatu z Dantego: „Porzućcie wszel-
Dante, Boska Komedia: Piekło, III 56 - 57. Przełożył Edward Porębowicz. Wrocław - Warszawa 1986.