94
i konwencjonalne zastrzeżenia. Czyniąc usłużnie naukę teorią filozofii, pozytywizm sprzeniewierza się duchowi samej nauki.
Hook powiada, że jego filozofia „nie wyklucza z racji apriorycznych istnienia nadnaturalnych istot i sił”56. Jeśli potraktujemy to przyzwolenie serio, to w określonych okolicznościach możemy oczekiwać zmartwychwstania właśnie tych istot, czy raczej duchów, na których wypędzeniu zasadza się myślenie naukowe jako takie. Pozytywizm musiałby przystać na taki powrót do mitologii.
Dewey w inny sposób odróżnia naukę, która jest godna akceptacji, od tej, którą należy potępić: „Naturalistą (terminu «naturalizm» używa się tu dla odróżnienia rozmaitych szkół pozytywistycznych od rzeczników nadnaturalizmu - M.H.) jest ten, kto bezwarunkowo żywi respekt wobec konkluzji nauk przyrodniczych”57. Nowocześni pozytywiści wydają się skłonni uznawać nauki przyrodnicze, przede wszystkim fizykę, za model właściwej metody myślenia. Główny bodaj motyw tej irracjonalnej preferencji ujawnia Dewey, pisząc: „Nowoczesne metody eksperymentalnej obserwacji spowodowały głęboką metamorfozę przedmiotów astronomii, fizyki, chemii i biologii”, a „zmiana, która zaszła w tych dziedzinach, oddziałała mocno na stosunki międzyludzkie”58. Aczkolwiek nauka, jak tysiąc innych czynników, w jakiś sposób przyczyniła się do dobrych i złych przemian historycznych, nie dowodzi to jednak, że jest ona jedyną siłą zdolną ocalić ludzkość. Jeśli Dewey sądzi, że przeobrażenia naukowe powodują zazwyczaj udoskonalenie ładu społecznego, to zapoznaje wzajemne oddziaływanie sił ekonomicznych, technicznych, politycznych i ideologicznych. Fabryki śmierci w Europie rzucają nie mniej światła na relację między nauką i postępem technicznym niż produkowanie pończoch z powietrza.
Pozytywiści sprowadzająnaukę do procedur stosowanych w fizyce i jej odgałęzieniach; odmawiają tego miana wszelkim wysiłkom teoretycznym, które nie zgadzają się z tym, co - jako prawomocne metody - wyabstrahowująz fizyki. Należy zauważyć, że przyporządkowywanie każdej ludzkiej prawdy już to naukom przyrodniczym,
56 Tamże, s. 7.
57 J. Dewey, „Anti-naturalism in extremis”, wyd. cyt., s. 26.
58 Tamże.
już to naukom humanistycznym samo jest produktem społecznym, który - wskutek organizacji uniwersytetów, a ostatnio także przez niektóre szkoły filozoficzne, zwłaszcza nawiązujące do Rickerta i Maxa Webera - jest hipostazowany. W tak zwanym praktycznym świecie nie ma miejsca dla prawdy i dlatego rozszczepia on ją by upodobniła się do jego wizerunku: nauki przyrodnicze odznaczają się tak zwaną obiektywnością lecz pozbawione są ludzkiej treści; nauki humanistyczne zachowują ludzką treść, ale tylko jako ideologię, kosztem prawdy.
Dogmatyzm pozytywistów stanie się jawny, gdy poddamy osądowi ostateczną legitymizację ich zasady, jakkolwiek oni sami mogliby uznać taką próbę za całkowicie bezsensowną Pozytywiści zarzucają tomistom i wszystkim innym filozofom o orientacji nie-pozytywistycznej, że stosują irracjonalne środki, w szczególności intuicję, które nie podlegają kontroli eksperymentu. Twierdzą że -przeciwnie - ich własne stanowisko jest naukowe i że ich znajomość nauki opiera się na jej obserwacji; to znaczy, że traktująoni naukę tak samo, jak nauka traktuje swoje przedmioty, czyli odwołując się do obserwacji, która daje się zweryfikować eksperymentalnie. Jednak kluczowe pytanie brzmi: jak można poprawnie określić, czym jest nauka i prawda, skoro to określenie samo zakłada metody, którymi w nauce dochodzi się do prawdy? Circulus vitiosus tkwi też w każdym uzasadnieniu metody naukowej za pośrednictwem obserwacji nauki: jak uzasadnić samą zasadę obserwacji? Gdy ktoś domaga się uzasadnienia, gdy pyta, dlaczego akurat obserwacja jest poręczeniem prawdy, pozytywiści znów wskazują na obserwację. Ale to jest chowanie głowy w piasek. Zamiast przerwać mechaniczny przebieg procesów badawczych, zastopować mechanizm znajdowania faktów, weryfikacji, klasyfikacji itd. i zastanowić się nad znaczeniem tych operacji oraz ich stosunkiem do prawdy, pozytywiści powtarzają że nauka bazuje na obserwacji i drobiazgowo opisują jej funkcjonowanie. Uważają że nie jest ich zadaniem uprawomocnianie czy dowodzenie zasady weryfikacji - zależy im jedynie na tym, by wypowiadać się rozumnie, naukowo. Inaczej mówiąc: wzbraniając się przed weryfikacją własnej zasady - w myśl której żadna niezwe-ryfikowana wypowiedź nie jest sensowna - popadają ze swej winy w petitio principii, zakładają to, czego należy dowieść.