190 Jarosław Ławski
in tycia. Wszelako można tu mówić jedynie o tragiczności bohatera, który rozpoznawszy pola tragizmu, przeciwstawił im samego siebie jako herosa-mściciela171.
To, że Konrad depcze szaty mistrza w samobójczej agonii, pokazuje, iż dopiął swego, zdradza jego ciemną satysfakcję, mścicielskie ukontentowanie. Heroizm bohatera tragicznego musi być czysty, niesplamiony motywacyjnie przez mściwość i nie zwieńczony ponurą wygraną i zadowoleniem. Wymaga pokory. Tragicznej istocie świata Wallenrod przeciwstawił ethos ponad-dekalogiczny, auto kreację hipermoralisty, indywiduum, co niewolne jest od megalomanii, od gestyki Narcyza i masochisty. Nie jest to w moim ujęciu skaza poematu i Mickiewiczowskiego zamysłu. Konrad Wallenrod ukazuje bowiem wielkość poety, który swą ciemną głębię uczuć odsłonił, pokazał światu, a potem usiłował do kresu tycia z tym cierniem pychy i zła-we-mnie walczyć. Dziwi tym bardziej, że tej walki i tej ciemności nie widział w Mickiewiczu choćby Witold Gombrowicz, który tak plastycznie wykreował wizerunek wieszcza, by mógł on służyć Profesorowi Pimko jako eksponat w szkolnym muzeum osobliwości:
Znów więc cnota stała się dła nas fundamentem piękności - i skwapliwie poddali się Polacy tej kosmetyce, nie bacząc, że to się odbywa kosztem ich tycia. Mickiewicz, poeta narodowy, w gruncie rzeczy bal się życia, nie był on z tych artystów, którzy drażnią byka, którzy prowokują, rozpalają do białości rzeczywistość, aby potem dopiero ująć ją w karby estetyki, moralności. Nic - był on raczej z tych nauczycieli i wychowawców, co to wolą unikać pokus i podczas gdy sztuka Zachodu była nieustannym podniecaniem i ekspansją, sztuka Mickiewicza to raczej ostrożne hamowanie, to wystrzeganie się „złych myśli” i podniecających widoków1 .
Cóż, że Gombrowicz kreował Mickiewicza - na własne potrzeby, to wiemy. Jako ojciec Profesora Pimko, tak radykalnie upraszczając obraz poety, zbliżył się niebezpiecznie do poziomu egzegety szkolnego z Ferdydurkei Tymczasem Wallenrod, jak żadne dzieło, pokazywał ów Cień w poecie. Także spustoszenia, jakie wyżłobiła historia, poczyniły „luksusy” moskiewskie i bezsilność. Jeśli czegoś brak w dziele - to projektu dla wspólnoty1-. Może ona tylko biernie przypatrywać się, jak Samson-Konrad zbawczo i samobójczo działa. U Mickiewicza droga wiedzie nie od rozpoznania tragicznej kondycji człowieka do skonstruowania powieści, lecz od konstatacji bycia w potrzasku, w pułapce do krystalizacji fabuły o spazmatycznym projekcie wyzwolenia się z pułapki. Kiedy dobiega końca całopalenie Konrada, wokół jego czynu i prochów unosi się aura tragiczności, ale nie emanuje z nich tragiczna groza. Nie jest ta śmierć także katarktycznym doznaniem; pozostawia odbiorcę w stanie rozedrgania i dysonansu, wreszcie litości. Konrada można podziwiać i żałować, ale nic sposób go naśladować, utożsamiać się z nim. Bo - słowami Mochnackiego - można by rzec, iż własnej subiektywności on sam nie przezwyciężył. Tylko on, tylko ,ja” - i nic poza tym na pierwszy plan tu się nie wysuwa*74. Nie chce władać jak Faust, jak niemiecki bohater nie pragnie wznosić tamy, osuszać bagien. Tylko ego i czyn, ale mój czyn, się liczą.
Wspomniawszy o Fauście, dodajmy: parze Faust/Meflstofeles odpowiada podwójna para sobowtórów Konrad/Halban, Kon rad/Aldon a. Halban jest tu Mefistem roztaczającym miraże mitycznej, poetyckiej nieśmiertelności, lecz już nie wiecznej młodości. I jeden, i drugi, Halban i faustyczny Mefistofeles, kradną bohaterom duszę. Usidlają. Małgorzatka czy Aldona to jakby inna - ale odrzucona przez bohaterów postawa. Aldona wciela te irracjonalne wartości i intuicyjną dojrzałość, które Konrad odrzuca dla siebie w chwili samobójstwa. Ginie Aldona, lecz, tak czy inaczej, nawet wbrew zamysłom Mickiewicza, tryumfuje Wieczna Kobiecość: Litwa-Matka, Ojczyzna, Natura - cały krąg kobiecych archetypów. Zbawiają one w ten sposób herosa? -o to należy się spierać. Czy jest tu tak, jak w skrajnym odczytaniu Fausta (?):
Popęd śmierci, w postaci Mefistofclcsa, doprowadził Fausta do całkowitego wypalenia, do martwoty duchowej. Mefistofeles osiągną! to. co chciał - zwyciężył twórcze moce Erosa i zniszczył życic duszy. Powiększył obszar ciemności. Faust ślcpnic duchowo, a w końcu ślepną też jego oczy. Umiera duchowo i w końcu umiera też jego ciało.2 3
Nie wiem, czy jest aż tak źle. Mogę przyjąć, iż Wallenrod to nieodzowne na drodze głębokich przemian Mickiewiczowskiego .ja”, wyobraźni i osobowości doświadczenie, albowiem:
Ciemna strona rozwoju naszej psyche. via negaiiva, okazuje się tu również niezbędna. Życie duchowe człowieka płynie „wielką podziemną rzeką”, której wody pochodzą zarówno z czystych, jak i zamulonych źródeł (...). Ta druga strona może być prawic niewidoczna, ale nie odstępuje człowieka jak cień. Czynimy wysiłki, aby pozbyć się tego cienia. Kiedy jednak ignoruje się via negativa, wówczas życie staje się powierzchowne i jednostronne, podatne na różnego rodzaju manipulacje. Nic ma via positna bez via negativam.
Takie też „wpiekłowstąpienic”, czyli wchłonięcie wyobrażeń z czarnego źródła imaginacji musiało się w Rosji zdarzyć Mickiewiczowi. Fantazmaty zemsty z filo-mackich rymów ożyły tu potężną, choć postrzępioną konkluzją powieści poetyckiej. Ten zbytek mścicielskiej energii odbił się na budowie dzieła. O jakich natężeniach emocji mówimy, daje świadectwo Mickiewiczowski przekład z przełomu 1826/1827. sławny Ugolino. Wyjątek z, JBosktej Komedy i”:
Gdy z miejsc okropnych szukamy przochodu.
Dwóch potępieńców ujrzałem w parowie:
Wyższy niższemu głową legł na głowic:
A jak łakomie szarpiemy Chleb z głodu.
Tak on zatopił kły w ciało sąsiada.
Tam kędy czaszka do barków przypada.
„Tragiczność” (ale nic: tragizm) rozumiem z jednej strony jako ślad owej rysy tragizmu obecnej w Naturze, Historii i „ja"; z drugiej strony jako świadomość czy światoodczucic przez podmiot obecności owej rysy tragizmu w dookolncj rzeczywistości oraz w „ja”. Bez jednak ramy absolutnie tragicznej sytuacji te dwa obiektywne i subiektywne - poziomy tragiczności nic konstytuują jeszcze tragedii i bohatera tragicznego.
|T* W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956. posłowie W. Karpiński, Kraków 1997, s. 356, fragment Uzupełnienia pi. Sienkiewicz.
,ł’Bczideowość Wallenroda podkreślał B. Prus. Zob. tegoż, Kroniki, t. I-XX, opr. Z. Szweykowski, red. J. Bacułcwski, Warszawa 1966, UXVI, s. 12-13: (poemat u>]:|| wzruszający, ale... nie posiada żadnej wartości programowej (...]. idea waitenrodyzmu jest z grantu fałszywa i niewykonalna (...). Z tych powodów, powtarzam, Konrad Wallenrod me jest żadną powieścią społeczną, a tym mniej programową, ale przepiękną fantazją, w której dwie namiętności: miłości i nienawiść dosięgająnajwyższcgo rozwoju.”
K. Krzemieniowa, dz. cyt., s. 274: „Obywatel więc to ktoś. kto swą tndywtduaktość dialektycznie przezwyciężył”.
"1. Wais, GUgamesz i Psyche.... dz. cyt, t ISO.
Tamże, s. 234-235.