*0!
. •' <
!•
ł
= iŚUS'1,• •'i!; :,ł;5i'T,s
u\'V.
XI-
i • • •■ i i ir ł ij: • i1 I-i ■ i -‘ i[J i'!i|[rśii]
dr
N
!i
: i
i
i
i
i
!
j
\\-
!'
;jj
l,
•i! '
i ' *
j.
I
I
i:i
. i
ih!
r! •
i:
i-< • •
\ i
i
i i :
ilii
■■
i
r
— Kto pociągnął za hamulec? — zapytał groźnie;-Pasażerowie zaczęli się wzajemnie przekrzykiwać;.
— Wariat jakiś wsiadł do przedziału!
— Ta pani się przestraszyła, bo myślała, że to
— Dlaczego wściekły? — zaoponował Kulfoniak. !;
— Milczeć! Po zębach powinien pan dostać — na-: tarł na niego pan, zwany Bogusiem.
Kulfoniak zdjął z pleców łuk. '■
Konduktor rozdzielił zwaśnionych. ;•
— Proszę o bilet — zwrócił się do Kulfoniaka. |
Gospodarz sięgnął za pazuchę. ii
pi
— Taki sam jestem podróżny, jak każdy. Za bilelj
— Co to za porządki, żeby w przedziale nie byłoj
— W takim przebraniu powinno się jechać w wa-i
i ’ |
— Pchły nas od niego oblezą! — podnieśli znów!
— Ten obywatel ma ważny bilet — przerwał kon-| duktor — a ponieważ nie zakłócił porządku, nie byłą! podstaw do zahamowania pociągu. Płaci pani karę —f; zwrócił się do grubej jejmości. — Poproszę o dowód;!
i
—- Nie zapłacę! — wrzeszczała paniusia. — Do dy-! rekcji pójdę. Niech najpierw zapewnią podróżowanie'! w ludzkich warunkach. Za bilety to potrafią brać pieniądze. >:
— Poczta doręczy pani wezwanie — konduktor za-; plombował z powrotem hamulec i dał przez okno znak: maszyniście. Pociąg ruszył powoli.
— Zaraz postaram się zreperować światło — oznaj-; mil wychodząc z przedziału.
Pasażerowie znów rzucili się na Kulfoniaka.
— Widzi pan, co pan narobił?
— A czy to ja jestem winien, że ta pani ma za ; I nźne nerwy?
; — Co ma za luźne? — ryknął Boguś,
j. — Sam pan wiesz najlepiej.
\, W przedziale zabłysło światło.
i — Zgasić, zgasić! Patrząc na niego można dostać j: palpitacji serca.
Pasażerowie natarli na Kulfoniaka i wypchnęli go ; na korytarz.
1 — Dzikusy! — ryczał.
!; — Proszę za mną — powiedział konduktor. —
| Umieszczę pana w pustym przedziale.
— Cholerna baba, takiego bigosu narobiła — klął i Kulfoniak podążając za funkcjonariuszem,
| Ludzie wychylali się z przedziałów i z przerażeniem | obserwowali niesamowitego pasażera. Ktoś krzyknął,
; ktoś się przeżegnał, zapłakało jakieś dziecko.
— .Tu panu będzie dobrze. Może się pan wyciągnąć : na ławce —■ powiedział konduktor otwierając drzwi | służbowego przedziału.
Pasażer pięknie podziękował, zasłonił okno, łuk : powiesił na haczyku i rozłożył się wygodnie. jj Droga zeszła mu szybko. Gdy się obudził, pociąg stał ! już na stacji, wysiadali ostatni pasażerowie. Obciągnął I skórę, zarzucił na ramię łuk i nie bez pewnej tremy wyszedł na ulicę. Sądził, że będzie obiektem powszechnego zainteresowania, ale rozczarował się przyjemnie.
I Ludzie biegali z obłędem w oczach, przecinali jezdnię | w niedozwolonych miejscach, każdy był zajęty tylko sobą.
— To jest przynajmniej stolica — pomyślał Kulfoniak z podziwem.
Zatrzymał przejeżdżającą taksówkę. Kierowca obrzucił go tak obojętnym spojrzeniem, jakby całe ży-
:i