404 SPORY O NOWĄ POETYKĘ
i wrażenia, tak jak do jego mózgu wpływały, wierząc w ich obiektywność, ten przeciwnie, odtwarza tylko uczucia, jakie te rzeczy wywołują.
Dlatego też ta przejrzystość, rozumność, ta — ta kla-syczność starej produkcji, a na odwrót, ta osławiona niby to nielogiczność nowej twórczości, ten bezrozum, „chorobliwość” i last not least 5 „idiotyzm”.
Ale może da się przerzucić jakiś pomost ponad przepaścią.
Tylko odrobinkę dobrej woli.
Na czym polega ten cały rozłam pomiędzy „starą” twórczością a tą, która jest dla nas ideałem?
Otóż na tym, że „starzy” analizowali, rozrywali wrażenia. U nich dźwięk łączy się li tylko z dźwiękiem, barwa z barwą, a więc asocjacje ich są tylko odtwarzaniem wrażeń według ich przedmiotowej miary.
Tymczasem dźwięk może i rzeczywiście wywołuje potopy barw, woń jakiegoś kwiatu wywołuje zupełnie przeciwne konglomeraty6 wrażeń, a zaledwie dostrzegalny przebłysk jakiejś barwy może w nieświadomości wywołać całe życie w nieskończonej perspektywie.
A więc zasadniczą cechą „nowej” poezji, nowych prądów jest odtworzenie wrażeń według ich uczuciowego powinowactwa, bo dwa różne wrażenia mogą mieć ten sam uczuciowy rdzeń.
Weźmijmy pierwszy lepszy przykład — ot, wiersz Vin-cont de Koraba 7, wy włóczony we wszystkich pismach jako
r’ \ast not least (ang.) — ostatni, [ale] nie najmniej znaczący. konglomerat — zbiór, skupisko.
7 Wincent de Korab, właśc.: Wincenty Korab-Brzozowski (1F,/i 1941) — poeta piszący po polsku i francusku, tłumacz. Wiersz, omawiany przez Przybyszewskiego, został przetłumaczony z francuskiego przez brata poety, Stanisława Korab-Brzozowskiego.
dowód zupełnej degeneracji nowych prądów: Powinowactwo cieni i kwiatów o zmierzchu 1:
O, korowody umarłych cieni
Wśród wirowań eterów przestrzeni...
Oczywiście, że wiersz ten dla mózgu, który ponad „realną” rzeczywistość nic innego nie przyjmuje, jest zupełnie niezrozumiały, ale dla człowieka przywykłego czytać w swej duszy, śledzić połączenia swych wrażeń, ich powinowactwa i najodleglejsze echa, wiersz ten odsłania się w całej swej piękności:
Poeta siedzi w cieplarni, może w mrocznej komnacie starego zamku, może w bajecznym jakimś ogrodzie. Pełno kwiatów wokół niego, przepyszne kamelie, odurzające akacje w pełnym rozkwicie; czernieje „szkarłat królewskich lilij”; tuberozy, „co tchną czarem odurzeń” — a nad nim „tańce gwiazd pod oponą niebiosów”, tańce nie potrzebujące „skrzypcowych łkań”, a w czarownych mrokach „pląsy świetlaków, pełne migotań i drgań”.
A woń kwiatów, „kaskady” woni „płynące pod zamyślonych iw 2 czarne arkady”, czarowny cud rajskiego ogrodu, bezgłośne pląsy gwiazd, hipnotyzujące migotania świętojańskich robaczków, wszystko to wywołuje w duszy poety jakiś senny zachwyt, senne jakieś omdlenie, zamyka oczy, czar odurzenia potężnieje i w całym tym rozkosznym obezwładnieniu zmysłów otwiera się głąb duszy; przed jego wewnętrznym okiem przesuwają się „korowody umarłych cieni”, woń kamelii wywołuje postać Ofelii, bo kiedyś może stroiła się kochanka poety w przepych tego kwiecia
Powinowactwo cieni i kwiatów o zmierzchu — patrz numer 4 «Życia». [Przypis autora.] Chodzi oczywiście o nr 4 z 1899 roku.
iwa — wierzba iwa; (w oryginale francuskim: if — cis).