194 Marek Krajewski
zacją i urzeczywistnieniem. Wizualne podobieństwa pomiędzy aktywnościami konstytuującymi codzienność, powtórzmy raz jeszcze, są zwodnicze i mylące, ponieważ mogą odsyłać i zazwyczaj odsyłają do odrębnych motywów przewodnich.
Reżimy podtrzymujące we wspólnocie - jak być razem i pozostać sobą
Pozostańmy jeszcze na moment przy prasowaniu, które wydaje się - obok zmywania, zamiatania, odkurzania, odkładania na miejsce, czyszczenia, odwieszania, wkładania do szafki, zakupów, mycia, przenoszenia z miejsca na miejsce, wyrzucania itd. - paradygmatycznym przykładem reżimu podtrzymującego. Na pierwszy rzut oka wyprasowane ubrania oznaczają ład, porządek, pełną kontrolę sprawowaną przez jednostkę nad garderobą i pełną gotowość tej ostatniej do użycia. Jednocześnie, jak powiedzieliśmy wyżej, każdy z nas doświadcza tego reżimu w sposób odmienny i praktykuje go w innym celu, on sam zaś staje się sensowny i zasadny tylko jako część większej całości, a więc systemu zazębiających się czynności konstytuujących codzienność konkretnej osoby. Oznacza to, iż w miejscach, które podzielamy z innymi, reżim ten może dla nieuczestniczących w jego praktykowaniu osób stanowić wprowadzenie nieporządku, zaburzenie codziennego rytmu dnia, a więc też wywoływać poczucie dyskomfortu i braku bezpieczeństwa, pociągać za sobą niemożność praktykowania własnych działań podtrzymujących. Mówiąc jeszcze inaczej, kiedy dzielimy z kimś miejsce codzienności i wypełniające je obiekty materialne oraz zasoby, reżim podtrzymujący podejmowany przez jedną z osób może okazać się destrukcyjny dla ładu stworzonego przez partnera, współlokatora, sąsiada, ponieważ to, co dla pierwszego jest porządkiem pozwalającym na prowadzenie rutynowych działań, dla drugiego stanowi chaos, w którym nie można się odnaleźć. Dlatego przestrzenie codziennych działań jednostek z konieczności są też miejscami konfliktu, sporów i negocjacji, których stawką jest nie tylko to, czyja forma ładu i czyje reżimy podtrzymujące staną się dominujące, ale też - zgodnie z tym, co powiedziano wyżej - zachowanie siebie, utrwalenie własnych motywów przewodnich, poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Zderzenie się nawyków, rutyny, form organizacji codzienności przez zasiedlających to samo miejsce sprawia więc, iż staje się ono polem bitwy nie tylko z przedmiotami, brudem, kurzem, śmieciami, ale też z innymi osobami. Konflikt ten można rozstrzygnąć na bardzo wiele sposobów, a znalezione rozwiązanie jako warunek bycia razem zostaje zestalone w praktykowanych wspólnie lub choćby wspólnie akceptowanych reżimach podtrzymujących. Takim rozwiązaniem jest na przykład określenie czasowych i przestrzennych zasad korzystania z poszczególnych sfer codziennego miejsca („najpierw kąpię się ja, potem ty"), wydzielenie w nim czasowych lub przestrzennych enklaw, do których wstęp mają tylko określone osoby („mój pokój", „sypialnia rodziców", „kuchnia to moje królestwo"), ustalenie zasad korzystania z narzędzi, obiektów i maszyn („każdy zmywa po sobie", „dzisiaj twoja kolej odkurzania"), uczynienie pewnych obiektów przedmiotami tabu („nie wolno ci pożyczać moich ubrań", „do tej szuflady mogę zaglądać tylko ja"), a pewnych czynności monopolami tylko niektórych osób („tylko ja potrafię to przyrządzić", „wynoszenie śmieci to twój obowiązek"), a także niepisane i często artykułowane w momencie ich łamania zasady („pozostaw miejsce w takim stanie, w jakim je zastałeś", „odkładaj rzeczy tam, skąd je wziąłeś", „brudne ubrania umieszczaj w koszu w łazience").
Podzielenie miejsca z innymi oznacza też uczestnictwo w ich codzienności, codzienności zorganizowanej wokół drugiej jednostki i jej motywów przewodnich, podporządkowanej jej własnym reżimom podtrzymującym. Dlatego też bycie razem możliwe jest tylko wtedy, gdy odnajdziemy sposób na to, by charakterystyczne dla nas cykle codziennych działań zaczęły się ze sobą zazębiać, tworzyć relatywnie harmonijną całość. Formy tego dopasowania, wypracowane wspólnie bądź narzucone przez jedną ze stron same stają się nowymi reżimami podtrzymującymi, których praktykowanie pozwala trwać temu powiązaniu.
Warto jednak zaznaczyć, iż pełne zgranie codzienności jednostek dzielących jedno miejsce nie jest nigdy możliwe, a wytworzone przez nie warunki koegzystencji są nieustannie podważane, kwestionowane, przeredagowywane. Źródłem tej niestabilności jest nie tylko nasza niekonsekwencja, słabości naszego ciała i ducha, ale przede wszystkim różnice pomiędzy nami, którym zaprzeczanie ma charakter wyłącznie strategiczny, dokonywane jest w imię dobra wspólnego, eliminacji destrukcyjnych konfliktów bądź pod wpływem przymusu, i które ujawniają się przy najdrobniejszej nadarzającej się okazji. Doskonałym „przykładem ekspresji tego rodzaju zrepresjonowanych wspólnotowym dopasowywaniem odmienności są te momenty, kiedy miejsce podzielane z innymi zostaje oddane jednostce na wyłączność, kiedy ci inni opuszczają je na krótszy lub dłuższy okres czasu (służbowy wyjazd, wyjście do pracy albo wakacje).” Tego typu momenty jednostka wykorzystuje nie tylko jako czas ekspresji siebie, ale też jako czas transgresji - robienia tego wszystkiego, co na co dzień jest niemożliwe ze względu na strategiczne sojusze zawarte z innymi w imię trwania wspólnoty. Nie tylko wraca ona do cykli czynności, które musiała porzucić, ale wręcz przyjemność sprawia jej odrzucanie reżimów, którym musiała się podporządkować. Warto jednak zaznaczyć, iż tego rodzaju „karnawalizacja" codzienności kończy się bardzo starannym zacieraniem jej śladów, próbami przywrócenia miejsca do stanu uwspólnotowionego, poprzedzającymi powrót partnerów. Równie szybko wyczerpuje się też przyjemność odczuwana podczas praktykowania tego typu transgresji, a w jej miejsce pojawia się tęsknota za tym, co zestalone i powtarzalne. Jest ona tym głębsza, że pod nieobecność innych jednostka w dalszym ciągu obcuje z nimi, każdy zaś obiekt, działanie, przemieszczanie się we uwspólnotowionej przestrzenie jej o nich przypomina. Nie dzieje się tak dlatego, że jednostki nasycają przedmioty jakąś częścią siebie, ale przede wszystkim ponieważ przedmioty te stanowią punkty odniesienia dla codziennych czynności, ich ramę, środki, narzędzia, to wokół nich owe czynności są zorganizowane. Przedmioty przypominają nam więc, co jest do zrobienia i w jaki sposób należy to zrobić, lecz nie dlatego, że wypełniliśmy je emocjami i znaczeniami, ale raczej ponieważ wciąż ich doświadczamy, kojarzymy je z czynnościami, które musimy wykonać, przypominają nam one o naszych codziennych rytuałach i przywołują w naszej pamięci innych, z którymi je dzielimy, a więc też uwspólnotowione reżimy podtrzymujące. Poczucie pustki, osamot-