m
mości miłej, a zarazem dla prawdziwej nauki i głębokiej a rzetelnej erudycyi; skromny w wynurzaniu swych zdań i myśli, obdarzony wielką pamięcią a wierną mu do późnej starości; w cichości pracował i rzadko kiedy owoce swej pracy udzielał. Zacząwszy od Pamiętnika L. Osińskiego, w pismach peryjodycznych i Rocznikach b. towarzystwa warszawskiego przyjaciół nauk, są rozrzucone utwory Kruszyńskiego, tak oryginalne jak i tłómaczone, a tych najwięcej. Najgłówniejsze prace w zupełności dokonane pozostały w rękopiśmie. Wyliczymy je tu wszystkie: Przekłady z języka łacińskiego: Wirgilijusza, pierwsza pieśń Ziemiaństma, kilkanaście Od Horacego, i kilka Heroid Owidjusza. Z włoskiego: Opera wioska w podróży, opera z muzyką Fiorowantego. Z Alfierego Irajedye, Orest, Antygona, Polinik, niektóre Sonety tegoż poety. Z angielskiego: Kilka Od i pieśni Morrea. Z francuzkiego: Rassyna Irajedye: Alalia, Brytanik, Fedra — Woltera: Edyp, Tankred, kilka pieśni Henryady tegoż, jakoteż niektóre Satyry Boala i poezyi Thomasa, oraz wiele pomniejszych przekładów z różnych autorów. W siedmdziesiątym drugim roku wieku, z tą spokojnością umysłu,, jaka znamionowała całe życie Kruszyńskiego, zmarł po trzechdniowej chorobie, a przeszło dwudziestoletniej dolegliwej słabości, w Warszawie. Pochowany w oddzielnym grobie, zaraz za kościółkiem Powązkowskim.
(Pochowany w ziemi bez nagrobku i napisu).
Urodzony w roku 1786, zmarł w Warszawie dnia 1 Lutego 1817 roku. Był synem Pla-cyda Romana Szambelana i Anieli z Grabowskich Podczaszanki Rzeczyckiej.
W 20 roku życia jako ochotnik wszedł do wojska w roku 1806, i zaraz znajdował się przy zdobyciu Stołpen, a przy oblężeniu Gdańska, mocno został ranny. W r. 1807 jako prosty żołnierz zamieszczony w tworzącym się w ówczas pułku lekko-konnej gwardyi (Cheveaux legers lanciers)-, i razem z tym pułkiem, podniesionym później przez cesarza Napoleona I, do godności starej gwardyi, poszedł do Hiszpanii. Na tej pięknej i cudownej ziemi, Roman nie zwyczajne wiódł życie, bo złożone na przemian z bitew krwawych, utarczek z gerylasami, przeplatane miłostkami pięknych hiszpanek o ognistem spojrzeniu, a ostrym sztylecie; o namiętnem uczuciu, a zabójczój truciźnie. Roman, wówczas kapral dowodzący 21 gwardzistami, wysiany został zc swoim oddziałem na ujęcie jednej z grandes hiszpańskich, o której wiedziano, że się w ustronnym domku ukrywa, i z tamfąd się z nieprzyjaciółmi cesarza Napoleona znosi. Po 24 godzinnym pochodzie, po większej części po zalanem wybrzeżu morskiem, tak że konie częściej płynęły niż szły, Roman przybył do owój willi na odosobnieniu stojącej; a obsadziwszy drzwi i okna, z dwoma towarzyszami wchodzi do pokoju, gdzie znalazł panią domu młodą i piękną niewiastę, a przy niej mnicha i doktora. Kiedy się dowiedziała że ma oddać wszelkie papiery, rzuciła ze wzgardą klucze na ziemię, mówiąc: że pieniądze i brylanty więcej jak papiery, są celem przybyłych żołdaków. „Podnieś księże klucze, chodź z nami, abyś poświadczył co zabierzemy!11 odrzekł kapral; a odbywszy rewizyją, i zabrawszy papiery, wrócił zawsze w towarzystwie mnicha Cment. Powązk. T. I.