62
Następnie począł doktór przykrywać trumnę ziemią i rękami napełniać dół wykopany, w czem mu gorliwie pomagały oba wierne jego psy, które, skoro tylko zobaczyły, co ich pan zamierza zrobić, zaczęły mu z równą gorliwością pomagać, z jaką ziemię odgrzebały.
— Którędy też tu przyjechano? zapytał doktór siebie ?
Na polu kartofli, dostrzegł Gilbert ślady kół. Ślady te były jeszcze widoczne. Burza wprawdzie mocno je zalała ale zawsze było je można dostrzedz. Na drodze jednak znikły zupełnie, grunt był pia--szozy8ty a ulewa zatarła wszelkie ślady.
— Przyjechali tu z wozem — rzekł doktór. — Zkąd przyjechali ? Zanim znajdę rozwiązanie tój zagadki, wiele rzeczy muszę się dowiedzieć... i dowiem się...
Przyszedłszy następnie do domu, na schodach wiodących d> przedsionka Gilbert spotkał Małgorzatę, starą slnżącą, która wraz i mężem stanowiła całą służbę doktora.
— Małgorzato — rzekł jej — powiedz, proszę cię, Wilhelmowi, aby przyszedł do mnie.
— Dobrze, panie doktorze.
W krotce dało się słyszszeć ciche pukanie do drzwi.
— Proszę wejść! rzekł doktór.
Drzwi się otworzyły i Wilhelm wszedł do pracowni.
— Słuchaj Wilhelmie. Czy w Morfontaine lub w okolicy można wynająć powóz?
— Można, u Noveleta. Posiada on karyolkę i długi wóz i wynajmuje, jeśli ktoś potrzebuje.
— Potrzebuję właśnie długiego woza.
__ Będziesz go pan miał... Czy to na dziś ?
_ Na dziś wieczór.
— Z woźnicą?
_ Bez woźnicy. O godzinie dziewiątej pójdziesz sam po wóz i sprowadzisz go tutaj.
— Dtugo go pan zatrzyma ?
— Do jutra rana... Jeżeli się będą pytać, powiedz, źe wóz zawiezie mnie tśj nocy do Senlis, gdzie’ mam być obecnym przy operacyi chirurgicznej. Wieczorem zaś, kiedy wóz będzie już na podwórzu, zabierzesz ze sobą dwie motyki, silny powróz r drąg żelazny... Włożysz także pięć lub sześć snopków słomy a sam będziesz w pogotowiu. Pojedziesz ze mną. Wilhelm wychodząc, zadawał sobie pytanie:
— Na co to wszystko.
Zna! wprawdzie doktora z jego dziwactw, często robił niejedną rzeoz, która się dziwną mu wydawała, ale przywykł już do wszystkiego i zwykł był wszystko zawsze posłusznie wykonywać. Tą rażą jednak mimowoli pytał się w duszy, co mogło pana jego spowodować do zażądania woza i motyk ?
XII.
9
Przyjrzyjmy się innym osobom, które ważną odgrywać będą rolę w niniejszćj powieści.
Raul de Challins jak wiemy, nie mając a nawet nie szukając przyjaciół, często zachodził do margrabiny Brśone8. Robił to nietylko z samej przyjaźni.
Margrabina Brónnes była wdową. Mąż jćj dawno ją obumarł. W początkach małżeństwa swego mieli oboje znaczny majątek, który jednak przez rozmaite nieszczęśliwe spekulacye stopniał tak dalece,