70
wygodna kolej prowadzi z Aleksandry! do ostatniej stacyi nad morzem, zw. San Stephano; bogate wille i pałacyki zdobią piaszczyste, rozległe wybrzeże, ocienione gdzieniegdzie sztucznie z pomocą Nilowego na-mulu zalożonemi ogrodami.
Komu tylko stosunki nie dozwalają przepędzić letnich miesięcy w Europie, ten dąży do Ramleh, aby odetchnąć świeżem, morskiem powietrzem i użyć kąpieli. Jednakże kąpiele te tylko w letnich miesiącach są otwarte, gdyż zima w Aleksandryi nie jest wcale tak ciepła, jak sobie mieszkańcy Europy wyobrażają. Aleksandrya, wystawiona na północne wiatry, ma przytem klimat wilgotny, gdyż otoczona jest bagnami. Deszcze bywają tu o wiele częstszem zjawiskiem niż w Kairze, leżącym na krańcu Delty, wśród skwarnych pustyń, Zato letnią porą, gdy Kair staje się niemożliwym z powodu nieznośnych upałów, powietrze w Ramleh jest o wiele chłodniejsze. Wtedy to wille i hotele tutejsze bywają przepełnione, pomimo cen bardzo wysokich, gdyż t. zw. pension wynosi 25 franków od osoby. Urządzenie w hotelach jest dość wygodne, kuchnia jednak, jak wogóle w Egipcie, niesmaczna i niezdrowa.
Za to kąpiele mamy wyborne; ze względu na damy haremowe, wybrzeże, przeznaczone dla kobiet, okolone jest wysokim murem, opartym na wielkich, żelaznych słupach, które jednak nie wstrzymują przypływu fal. Pewnego poranku byłam tu świadkiem komicznej sceny. Ciekawy jakiś syn Albionu, pływak znakomity, przepłynąwszy zręcznie pomiędzy żelazne zapory, ukazał się nagle w basenie przeznaczonym dla kobiet. Można sobie wyobrazić przestrach pań haremowych na widok wąsów i brody owego jegomościa. Zamiast ukryć się w wodzie, w popłochu rozbiegły się po galeryach, uciekając do swych celek. Gość nasz tymczasem opłynął dokoła basen i oddawszy nam zręczny ukłon, zniknął jak nurek, nakryty falą błękitną.
Spędziwszy ranek w kąpielach, towarzystwo tutejsze zbiera się znów wieczorem nad morzem, w kasynie, gdzie przy dźwiękach muzyki odbywa się przegląd codzienny strojów i pięknych twarzyczek, poczem tak mężczyźni, jak i kobiety zasiadają do gry w karty i długie godziny, czasem całe noce, spędzają przy... bakaracie, nieczuli na piękno otaczającej ich wspaniałej natury.
A jednak dla nas, mieszkańców północy, wybrzeże tutejsze, rozgrzane blaskami afrykańskiego słońca, pełne barw i życia, urok ma niezrównany, szczególniej wieczorną porą, gdy na fale tęczowe noc jasna, wschodnia, lekką, srebrzystą zarzuci zasłonę. Zasłona to nie z mgły i cieni, ale z promieni gwiazd i z rąbków błękitu uwita!
Czasami w tej dalekiej, błękitnej przestrzeni, zamigocą światełka na maszcie parowca, lub chyża łódka białe rozwinie żagle, śpiesząc ku wybrzeżom. Czasami piosnka żeglarza odezwie się dźwięczna, donośna, przy wtórze wioseł i szumie fal. A w odpowiedzi na wybrzeżu rozlega się głos poważny, przeciągły, strażników portu, powtarzających owe hasło starożytne: „Allahu akbar! wahed Hu!“
ROZDZIAŁ IV.
Pięć godzin jazdy koleją oddziela Aleksandryę od Kairu, ale zaledwie pierwszą miniemy stacyę, już świat inny nas otacza, wspomnienia wschodnich baśni stają nam żywo przed oczami i mimowoli na