tłid
cośuił ł uczynili. P. Kanclerz zsiadłszy z konia swego przebił go szablą, przykl'a/1 drugim daiąc że nie myśli uciekać, y szedł piechotą ćwierć mili z iedney strony umie się podparłszy a z drugiey strony P. Ku-rzawskiego,. z P. Hetmanem Polnym y zP. Tarnowskim, którzy przed nim szli. Skoczyło do nas ze 2000 Tatarów; zaraz wszyscy a wszyscy co konie mieli, wpadłszy na konie zaczęli uciekać między ktoremi y brał WMci był. Nie zostało się nas tylko jedenastu, a P. Hetman Polny dwunasty z P. Kanclerzem. Szliśmy z nim pieszo na kilkoro strzelenie z tuku, prosząc go ab' na konia wsiadł, y rowno z diugiemi uchodził. Nie chciał lego uczynić, mówiąc te słowa: nie wsiędę, miło mi przy was umierać— niecimy P. Bog nademną wyrok swoy który uczynił kończy.— Mało co postąpiwszy, poczęliśmy g<? prosić aby znowu w siadł, ale y konia iuż nie było. lam wtym towarzysza iakiegoś od rozumu dla niewczasow obozowych odeszłego z konia zbił, y z P Hetmanem Polnym wsadziłem go nań, zatym z hokn kilkaset konnych naszych przypadło, między których on wpadł y od tego ozasu iużem go nie widział. A P. Hetman Polny, P. Kurzawski, Pan Hynof, P. Silnicki ia y niemcow kilką pifechotą udaliśmy'się w inszą stronę. Owo, było nastamudwana-ścić, z których 7 w tyiń uchodzeniu zabito, między ktoremi y P. Uynof; P. Hetman y P. Kurzaw ski ieszcze są, P. Silnicki y niemiec ieden—szliśm; —a około nas tłum niezmierny Tatarów wiie się. Wprowadził nas w iakiś las; nad Dniestrem mil 2 -od Hlohylowa; wszyscy ci cośmy się żywo zostali; postrzedeni są. P. Hetman Polny w: bok y w wierzch głowy. W tym le-sie napadło na nas kilkaset Wołoszy, którzy P Hetmana y nas obnażywszy, w zieli P. Hetmana od nas, za którym ) la szedłem nie chcąc go odchodzić. Wołoszyn kazał i«n klęknąć,łchcąc mnie ściąć. lam w tym w las -skoczył, y takem P. Hetmana stracił. Nalazłszy ])otym P. Kurzawskiego, P. Silnickiego, y Niemca, przez noc y dzień przetrwawszy, nadedniem szliśmy ku Dnie-