158
Kazimierz Sosnowski.
Theresia-Schutzhaus), jest miłym, czystym, obszernym i praktycznym, z nowoczesnym komfortem i wygodą urządzonym domem, raczej hotelem niż schroniskiem. Wielka widokowa weranda, sala jadalna, pokój zarządu, 10 pokoi sypialnych, sala sypialna wspólna, suszarnia odzieży, składownia na narty i sanki — dają tu wygodne pomieszczenie kilkudziesięciu turystom, którzy tu nie tylko przejściowo, ale i tygodniami mieszkają.
W oddaleniu kwadransa drogi stoi na grzbiecie Magórki drugie, dość obszerne schronisko, prywatna własność rodziny Sikorów, drewniane i skromnie urządzone, którego atrakcją jest widok na Tatry. 1 ten dom znajduje wielu amatorów, także na dłuższy pobyt.
Jest tedy Magórka jakby parkiem naturalnym dla Bielska i Białej, a istne procesje wycieczkowców, w dnie świąteczne zwłaszcza tu się przewijających, a nie zawsze o poszanowaniu cudzej własności pamiętających, i wprost całe obozy z ogniskami na trawnikach hal rozkładających, wprawiają w prawdziwe utrapienie ich właścicieli. Jeden z nich, nie wiedząc już, jak sobie poradzić, przybił do smereka taką tablicę: „Hodźynie po trawie zakazane jest pot karą 10 albo 20 albo 50 złotych, albo bedzie karane cięskiem więzieniem". Nie wiadomo, czy padł na kogo ten ostatni wymiar samosądu, przykre jest jednak, że tę tragiczno-humorystyczną tabliczkę bez-włocznie rozstrzaskano.
Prócz Magórki liczną frekwencję turystyczną mają też Groniczki, a także całe półkole górskie na zachód od przełomu Soły, jako wciągnięte w obręb działalności Beskiden Vereinu; natomiast cała wschodnia połać Beskidu Małego jest obcą wszelakiej turystyce i jej urządzeniom. Chociaż inż. E. Tischler w swym bardzo dobrym i zwięzłym Przewodniku z r. 1914 (Die óstlichen Beskiden, Reisefiihrerverlag G. Brieger, Schweidnitz i Skitourenfiihrer durch die óstl. Beskiden, Bielitz 1912) posunął się w opisie za Sołę po Cisownik, to jednak w te strony zapuszczają się bardzo rzadko nawet i niemieccy turyści. Góry między Sołą a Skawą są prawie pierwotne, głuche i odludne, stopami turystów nie wydeptane zgoła.
Spotkany w tych stronach turysta budzi u ludności zdziwienie, zaciekawienie, a nawet przestrach i podejrzenie o celach swej wędrówki, gdyż górale mają przesadne wyobrażenia o rozległości i możności orjentowania się w labiryncie gór i lasów, a sami znają zwykle okolice tylko sobie najbliższe. Gdym raz mrocznym wieczorem wynurzył się z lasu i w turystycznym stroju stanął przed gazdą, ładującym krzycę na wóz, ten tak się zaląkł, nie wiedząc, z kim ma do czynienia, iż omal nie począł uciekać. Wstrzymała go męska ambicja, grzeczne powitanie i podany papieros, a kiedym go zdołał przekonać o nieszkodliwych celach mej wędrówki,