148 Kazimierz Sosnowski.
W najgłuchszych nawet i najdalszych kątach spotyka się obsiane lub obsadzone wyręby.
Chwilowe zagospodarowanie leśnych obszarów odbywa się w następujący sposób: w pierwszym roku wypala się zrębisko, usuwa się duże kamienie z gruntu i układa się je stosami na pniakach, w drugim roku sadzi się ziemniaki, w trzecim już sadzi się kulturę, sieje się owies, i krzycę równocześnie — i zbiera się owies w jesieni, zasiew krzycy pozostaje zaś do zbioru w roku czwartym. Na tern koniec gospodarki rolnej; w roku piątym bowiem sadzonka drzewna już podnosi głowy. Krzyca jest to osobliwy gatunek żyta, lubującego się w próchnicy i tak plennego, że z jednego ziarna wyrasta kilka, kilkanaście, nawet i więcej ździebeł, do wzrostu jednak potrzebuje ona dwóch lat; zżynanie dojrzałego owsa nic jej pędom nie szkodzi, późną jesienią można nawet jej pędy kosić na paszę dla bydła ; ziarno daje krzyca chude; chleb z niego czarny, lecz dobry. Ziemniaki na wyrębach także udają się dobrze. Gdym w końcu sierpnia wyrwał z cieka-wyści na porębie krzak ziemniaczany, znalazłem dwie bulwki ledwie, wielkości gołębiego jajka i kilka zawiązków wielkości ziarnka grochu, zwątpiłem tedy, czy plon zdolen jest wynagrodzić pracę. Zasięgnąwszy jednak infor-macyj, dowiedziałem się, iż zbiory z wyrębów bywają naogół dobre, niekiedy nawet bardzo wydatne, lecz późne.
Życie pasterskie, które tyle swoistego wdzięku nadaje górskim obszarom, zanikło w Beskidzie Małym w zupełności. Na tutejszych halach napotyka się tylKo drewniane koliby na siano lub kamienne stajenki na bydło, lecz nie widzi się już wcale dymiących szałasów, ogorzałych baców i juhasów, nie słyszy się tępego brząkania dzwonków kierdeli owczych. Wiemy już, iż hal tu jest wiele i niemałych; ciągną się one przeważnie wąskiemi, na kilometry długiemi pasami po grzbietach, ścielą się także po zboczach, przełęczach, po rozstajach grzbietowych. Pomijając wiele pomniejszych, jako największe trzeba przypomnieć hale: na Magórce, Soko-łówce, Jaworzynie, Jawornicy, Potrójnej, Bieskidzie, Leskowcu. Dziś piękne te hale zalega głusza, gdzieniegdzie tylko spotkać można pastuszków z kilku krowami, z małem stadkiem kóz lub owiec.
Zanik szałaśnictwa datuje się tu od lat 25—30, a uzasadniają go drożyzną najemnych pasterzy i zakazem paszenia po lasach przez nowych gajowych, na co dawniejsi patrzyli podobno przez palce.
W r. 1917 natrafiłem na szałas na Oczkowskiej hali, zamienionej w połowie na orne pole, lecz nad liczbą owiec przeważała liczba krów, a w szałasie.... gdakały kury. Była to parodja szałasu, a celem jego było