kutę swoją odprawowali podonczas jako i dzisiaj jeszcze odprawują. Otóż te dzwony były dla nich największą męczarnią, bo nie mogli głosu ich zrifegć.
Tak-ci się i;az sprzysięgli — w nocy dzwony urwali i wrzucili do Wisły...
Przychodź^ rano dziad — chce dzwonić — ciągnie —• jakoś lekki sznur mu się zdaje — patrzy — a dzwona nie ma! Jak >ię też o tem ludziska zwiedzieli zasumo-wali się bardzo — bo to-ci — powiadali — nic dobrego nie wróży — ano pomorek na ludzi albo i na bydło — ogień — wojna...
A tam w niebie znoWia dziwują się, południe już minęło.,5 a na Anioł Pańślti z klasztoru nie dzwonili! — Zawołał- Pan Bóg świętego Michała i powiada mu coby wykar-kulował zoskróś onych dzwonów — czy £am na ziemi zaboczyli sobieyclzisiaj o dzwonieniu na południe — czy co?
I wyszła prawda na wierzch!... Bo też święty Michał głowa tęga — bo i mógłby to być inaczej kanclerzem w Królestwie Nie-bieskiem ?
A tak ci powiada: „Panie Boże! n*ia są tu winne ani zakonnicy, ani inkszejludzie tylko te szelmy dyabły, co o połnocku dzwony nam i&e Wiśle potopiły"!
Tak się Pan Bóg bardzo zgmewał ' w te pędy kazał sobie zawołać Belzebuba’— niby
0 fę dzwony i zaraz ci na niego „a wy tacy owacy" — to mi już i dzwony! będziecie kraść, nie dosyć mi to już duszyczek nakładliście? — jS^^gEwąJn się dzwonów zachciało?!.. O mości Belzebubie! to ci się już nl uda! Odkomenderujesz wszystkie dyabły z piekła do Wisły — dzwon mi wydostań
1 nąpowrót w Klasztorze powiesić!...
Dopiero jalWśię o tem w pieldógdówie- 1 dzmli! Płacz i lament — bo to dyabły nre»M zwyczajne do wody, i pływać nie umieją — takby sięjjbyły potopiły we Wiśle.
Ano szedł znowu Belzebub do Bogaci w posły:
„Ach! Miłościwy Boże! czy to chcesz już naszej zguby? chcesz żeby wsayslue dyabły wyemigrowały z piekła* — albo.wyzdychaly od wody ? Pomnij, że i my jląteśmy potrzebni — i żyjemy dla wygody grzejników. Bo Czy to na ten przykład smarzyć w smole, czy na widłach nierc w ogień wieczny — wszystko sumiennie i rzetelnie odrabiamy. Jak nas nie staniej to gię ludzie i piekła bać nie będą — a co wtedy będzie na świme?!..
A! Belzebub jak Belzebub łotr ale łeb także nie od parady — słuszne raeye podał Bogu. I zamyślił siJBPan Bóg — i długo, długo myślał aż w końcu rzekł:
„Ńjo!... niech i tak będzie!... nie chc^już topić dyabłów we Wiśle — zamiast tamtego dzwonu zawiesici^mi inny — a teraz uważaj mości Belzebubie co ci powiem:
Ten dzwon lehąćy na dnie Wisły — niech co lat trzydzieści zieiastuje głosem swoim z wody — dzień zmartwychwstania moj'ej Polsce!
—• I tak się stało — kończył opowiadanie kowal — paiJKEgn jak nadszedł rok sześćdziesiąty trzeci — oj! grzmiały też dzwony nocą we Wiśle — grzmiały!... cóż? ale zmartwychwstania jfeszcze nie wydzwoniły!..
Tódeżja se tu ciągle na Zwierzyńcu baczę i miarkuję — zwrócił sfę do mnie z miną tajemniczą — rychłoli dyabły naprawdę już na zmartwychwstanie we dzwony pod Wisłą uderzą!...