78 Powtórzenie mitu jako estetyka grozy
jako piękna natury1, wskazują wciąż jeszcze wstecz na tę aktywność „zewnętrza" jako dawnego „wnętrza". Od czasu dyskursu o „niezrozumiałości" stylu XVIII wieku (Johann Georg Hamann, Matthias Claudius, Friedrich Schlegel) można z dobrym uzasadnieniem powątpiewać, czy w ogóle język literacki został kiedykolwiek zdominowany przez suwerenne „wnętrze". Ten rozziew między potencjalnie nowym językiem i konwencjonalną świadomością został sformułowany w Liście [Chandosa] Hofmannsthala na poziomie poetyki estetyzmu. Jego Gesprach iiber Gedichte powstała w rok po tzw. kryzysie Chandosa. Kiyzys ten wskazuje, mówiąc skrótowo, na dylemat Ja w obliczu ciągle zmieniającego się przepływu postrzeganych rzeczy, których nie można ująć w znanym języku literackim i potocznym, ów napływ bowiem podaje w wątpliwość zobowiązującą strukturę Ja i jego zdolność wypowiedzi oraz przyznaje priorytet „rzeczom" czyli „zewnętrzu”. Ta podstawowa myśl jest tutaj wykorzystywana w badaniu poezji: mówiąc językiem estetyki produkcji wiersz oznacza jedynie zetknięcie się naszej jaźni z sobą samą, a mianowicie z rzeczami przedosobowej natury, które już kiedyś widzieliśmy — myśl, która pojawia się również w Elegiach Duinezgjskich Rilkego. Dlatego budzi się „ciemne poczucie zadomowienia"2 (Heimatgefuhl). Rzecz interesująca, że myśl ta strukturuje ponowne przypomnienie Ja nie tylko w memoire inuolontaire Prousta, ale można ją też dostrzec w równoległych stanach świadomości estetycznej „epifanii" u Jamesa Joyce’a i Musila. Jednakże Ja u Prousta i Joyce'a odznacza się mocną tożsamością świadomości i jest, co dotyczy głównie Prousta, traktowane jako struktura determinująca czysto psychicznie, bez komponenty transcendencji boskości lub mitu.
Na tym polega istotna różnica w stosunku do Hofmannsthala, a także Musila: Im mniej „istotowości” zawiera Ja, tym bardziej potrzebuje styczności z tym, co na „zewnętrz", jest to mitycznie interpretowana obecność „natury", „życia": „Nasza dusza, żywi się wierszem, w którym, jak w letnim wieczornym powiewie znad świeżo skoszonych łąk, unosi się ku nam zarazem tchnienie życia i śmierci, przeczucie rozkwitu i groza rozkładu, jakieś Teraz, jakieś Tutaj, a zarazem jakieś «Poza», ogromne zaświaty. Każdy doskonały wiersz jest przeczuciem i obecnością"3. Ongiś, które stało się teraz, epifania tego, co minęło i uobecnia się w jednym momencie, jest antropologicznym uzasadnieniem lirycznego przeżycia: „Rzeczywiste przeżycie duszy, jakież słowa mogłyby je wyrazić, jeśli nie te zaczarowane! Przychodzi moment, i z tysięcznych i tysięcznych podobnych momentów wyciska soki, wnika do jaskini przeszłości i z tysięcy ciemnych, zastygłych momentów, z jakich jest zbudowana, tryska całe jej światło: to, czego nigdy nie było, co się nigdy nie odsłaniało, teraz jest oto, teraz się odsłania, jest teraźniejszością, czymś więcej niż teraźniejszością [...], te zaś momenty są chwilami narodzin doskonałych wierszy, a możliwość doskonałych wierszy nie zna granic, podobnie jak możliwość takich momentów. Jak niewiele jednak ich jest, Clcmensie, jak bardzo niewiele”4.
Mamy oto wnikanie do „jaskini przeszłości”, która stwarza teraźniejszość i która jest „czymś więcej niż teraźniejszością”. Obecność „dzieciństwa” utożsamia się tu z obecnością mitu. Ten mityczny wymiar, w którym jaźń dopiero ponownie odnajduje siebie, widać u Hof-mannsthala w nowej interpretacji poetyckiego pojęcia symbolu. To jego pojęcie symbolu implikuje unicestwienie Ja. W nawiązaniu do mityczno-archaiczncj ofiary, w której zwierzę zajęło miejsce człowieka, aby przejednać gniew bogów, czyli ginęło „symboliczną śmiercią ofiarną"5, Hofmannsthal przedstawia „wielkie misterium”, „wielką prawdę" poezji: „Jego byt. na czas jed-
3-> Por. w niniejszej książce s. 120 nn.
H. von Hofmannsthal. Prosa II. s. 83.
30 Tamże. s. 94.
Tamże. s. 95 n.
Tamże. s. 89.