112
konania, że metoda zwojów mózgowych całkowicie nie dopisała materyalistom.
Chciał jeszcze Flourens ratować sytuaeyę, przypisując wielką wagę rozwojowi splotów, jeżeli się na nie patrzyć będziemy z góry na dół; w tym razie to zwierzę byłoby mądrzejsze, u którego są zwoje liczniejsze ku spodnim częściom mózgu, np. ku móżdżkowi, aniżeli ku górnym. Atoli i ten wybieg na nie wiele się przydał; dowiedziono bowiem, że małpy bardzo często przewyższałyby człowieka, a pies stałby daleko niżej od foki lub wydry, a zaledwo byłby tak: geistiy, jak baran.
W końcu nic fałszywszego, niż to zapatrywanie powszechne, że człowiek z wielką inteligencyą musi koniecznie czoło mieć wypukłe, z dwoma guzami wystającymi, jak promienie Mojżesza schodzącego z góry Synai po odebraniu tablic z przykazaniami; tern gorzej też dla materyalistów, że na tak prze-sądnem zdaniu ogółu swą naukową budują hypotezę. Doświadczenie bowiem codzienne uczy najlepiej, że jakkolwiek sprawdza się rzeczywiście czasem to zapatrywanie, to jednak można daleko częściej przeciwne zrobić spostrzeżenie: że ludzie, co trzech zliczyć nie umieją, o których więc nie ma obawy, żeby na zapalenie mózgu mieli umrzeć, mają jednak potężne guzy, podczas gdy ludzie posiadający naukę głęboką, nie rzadko czoła mają spłaszczone i bez guzów mądrości. Zresztą, jeżeli to prawda, natenczas niektóre plemiona Murzynów afrykańskich, odznaczających się wypukłością czoła nadzwyczajną, powinny przodować w cywilizacyjnym postępie, a nie słyszano dotychczas, by które z nich zdobyło się bodaj na wieżę Eiffla.
Możemy więc śmiało powiedzieć, że prawdziwa nauka, a na ten wyraz kładziemy nacisk, stanowczo nie popiera tezy materyalistycznej o zrównaniu mózgu z myślą. Czegóż to bowiem nie chwytali się dowcipni materyaliści, by podeprzeć naukowo swą teoryę? Chcieli najprzód wytłómaczyć doskonałość rozumu przez objętość czaszki, później przez ciężar mózgu.