— 292 —
też być w najdoskonalszy sposób sprawiedliwy, a więc w sposób najdoskonalszy wynagradzać jednych, a karać drugich, bo Bóg niesprawiedliwy nie może być Bogiem żadną miarą. Sprawiedliwość Boża winna się zatem koniecznie objawić zarówno nad złymi, jak i nad dobrymi. Ale kiedyż się okaże? Czy tu, na ziemi?
Takiemu pytaniu kłam zadaje rzeczywistość. Cóż to bowiem widzimy na ziemi? Gdziekolwiek rzucimy okiem, wszędzie się spotykamy z tą smutną prawdą, że cnota, że sprawiedliwość nie popłaca na świecie, że zły i występny chełpi się nieraz publicznie ze swych zbrodni, a niewinnemu niema kto otrzeć łez. W walce o byt któż łatwiej zwycięża, czy człowiek szlachetny, liczący się ze sumieniem, prostej trzymający się ścieżki, czy przeciwnie, chytry, podstępny, o szero-kiem sumieniu? Ileż to łez wyciskają bogacze, ile krwawej pracy i trudu składa się na ich miliony? Skąd zresztą ten nierówny podział dóbr ziemskich? Jedni od kolebki nie znają co nędza, co głód, a nawet co ból, a innym tylko wśród cierni życie pędzić kazano. Jedni opływają we wszystko, mają pieniądze, wzięcie, zaszczyty, dobre imię i sławę; inni losem skrzywdzeni, poniewierani, wzgardzeni, w poniżeniu pędzą dni smutne. Jedni rozpierają się w wygodnych, wspaniałych, zbytkownych pałacach, innych nie stać na nędzną lepiankę; jedni przebierają w coraz wyszukańszych potrawach, lądy i morza przetrząsają, by tylko smaczniejszy wyszukać kąsek, innym brak czarnego chleba; na jednych same pieniądze robią, inny tylko wśród trudu i potu chleb swój pożywać może.
Jedni czerstwi, zdrowi, życie z ich rumianej tryska twarzy, nigdy nie widzą przy swem łożu lekarza; innym wśród cierpień życie staje się niewypowiedzianą męczarnią; jedni mają na swe zawołanie całą gromadę sług, innym niema kto w chorobie podać szklanki zimnej wody; jedni wśród róż i śmiechu, inni wśród cierni słuchają płaczu głodnej i zziębniętej dziatwy.
I dlaczegóż taka dowolność? Czyż nie wszyscy z jednej