288
Tymczasem przy praktyce nominowania nawet suffraganow senatorami, można było i siedem dyecezyj zatrzymać. Konstytucyja, dodajmy do tego, i obiła biskupów sługami pai.stwa, zacierała ich dostojny charakter pasterzy Kościoła, który im dawał niepodległość, niezależność od władzy doczesnej, bo stanowiła: „biskupów król mianuje, a stolica święta instytucyję daje.” Więc król nie potrzebował według tego znosić się z Rzymem, który ze swojej strony musiał wszystko zatwierdzać, być machiną podpisującą tylko cudze rozkazy. Jestto zasada konkordatu, który nawet papieżowi termin półroczny r.a zatwierdzenie zostawiał, poczem nominowany przez konsula czy cesarza biskup, stawał się biskupem samem przedawnieniem, a metropolita musiał go wyświęcać. Tym wszystkim samowolnościom konstytucyi zaradziły duch narodowy i zacność króla saskiego. Król, niegdyś wybraniec 4-letniego sejmu wiedział, że naród ma swoje legitymiczne pojęcia i że je trzeba szanować. Naród w biskupach zawsze widział senatorów. To nic, że czasy były wolteryjańskie, wszakże w bezkrólewiu po Zygmuncie Auguście szła górą reforma w senacie, dla tego prymas, nie marszałek kor. Firlej przewodniczył. Król pozwolił więc senatów* duchownemu urządzić się zupełnie po polsku, dla tegę biskupi w księztwie zasiedli, jakby w dawnej Rzeczypospolitej. Zobaczmy jakie zmiany w składzie tej cząstki senatu nastąpiły w trzy lata. Przez wojnę roku 1809 przybyło do senatu duchownego czterech nowych biskupów, bo 4-ch wojewodów i 4-ch kasztelanów. Biskupów łacińskich znalazło się w odzyskanych ziemiach trzech, to jest dwóch z Rzeczypospolitej, najdostojniejszy z nich krakowski i Lubelski (dawnej chełmski), oraz świeżo przez Austryjaków podniesiony biskup kielecki. Gdzież czwartego szukać? W Warszawie? Rzeczywiście biskup warszawski teraz może wejść do senatu zgodnie z artykułem konstytucyi. Nie, król zawiesił jeszcze do szczęśliwych czasów tę sprawę, bo najprzód biskupa czwartego trzeba poszukać wśród krajów odzyskanych, a powtóre tradycyje sejmu wielkiego, do których król musiał się przywiązać, wskazują mu na nowy wielki akt sprawiedliwości. Sejm 4-letni dla biskupów unii otwierał wrota, pomieścił w senacie metropolitę kijowskiego. Metrópolity nie ma dzisiaj w księztwie, ale na wschodnio-południowrej granicy jest oderwany od całej rodziny jeden słowiański biskup w Chełmie, a raczej tylko biskupstwo, bo osierocone po swoim pasterzu. Podlegało metropolicie lwowskiemu, ale los wojny oderwał je od braci zawojowanych do braci wolnych, przywrócił je ojczyźnie. Niechaj się więc spełnia prawo sejmu wielkiego i niechaj biskup ten wchodzi do rady narodowej. Za metropolitą jeden biskup chełmski krok ten zrobił. Król się zajął więc najprzód wyszukaniem biskupa, a kiedy i bulle przyszły, posłał go do Lwowa, aby się tam wyświęcił, do senatu powołał, na jego nabożeństwie przykładnie się modlił. Na wprowadzenie biskupa chełmskiego do senatu potrzeba było nowej ustawy, jakiej łacińscy nie potrzebowali, wstępnjący do inego prawem własnem. Biskup krakowski, Gawroński, uczony matematyk, zajął też drugie miejsce po prymasie, usunął się przed nim kujawski, ile że nominat. Biskup to krakowski pierwszy, co nie błyszczał już książęcym tytułem, Austryjacy odebrali mu i dobra i księztwo, kiedy po ostatnim, z czasów Rzeczypospolitej, Turskim, brał biskupstwo ubogie. Pod ojczystym rządem nie śmiał własną mocą podnosić tytułu polskiego, bo Siewierza już nie posiadał. Tu była jeszcze jakaś wymówka, bo biskup krakowski był książęciem za Rzeczypospolitej, ale zawsze siewierskim. Śmielszymi od Gawrońskiego byli prymas i biskup płocki, Onufry Szembek. Lubelski biskup wszedł po chełmińskim a przed wigierskim, ale sejmu unikał, bo niemiłe byłoby mu tam siedlisko, jako z ojczyzną kiedyś