26
zróżniczkowanych; stworzyła ona początkowo żywą materyę prostą, jednolitą. Materya różniczkowała się w ciągu licznych stuleci i pokoleń, aż w końcu wydała owe złożone istoty, jakie obecnie widzimy. Nie należy przeto żądać, aby chemik uczynił więcej, niż sama przyroda. Ci, co wymagają od niego, aby bezpośrednio stworzył komórkę lub włókno mięsne, są bardziej nierozsądni w swych żądaniach od tych ludzi, którzy wymagaliby od prostego górnika, wydobywającego metal, aby za pomocą swych narzędzi, zbudował wspaniały statek wojenny, którego zbudowanie wymaga całego zastępu różnorodnych spe-■cyalistów.
Możemy jednak mieć nadzieję, że chemik stworzy żywą materyę prostą (białko albo protoplazmę) taką, jaką stworzyła przyroda. W tern przypuszczeniu utwierdzają nas zdumiewające postępy, świeżo dokonane na drodze syntezy chemicznej. Wprawdzie, jak już powiedzieliśmy wyżej, synteza nie dała nam jeszcze żywego białka, lecz możliwe jest, iż jak przypuszcza Pfliiger, białko nieżywe, oraz białko żywe, czynne, są ciałami izomerycznemi, to jest posiadającemi jednakowy skład pierwiastkowy, że różnią się one między sobą jedynie odmiennym układem atomów w cząsteczce. Ponieważ chemia umie wywoływać odmiany izomeryczne, możemy zatem przypuścić, że otrzymawszy białko nieżywe, chemicy wynajdą sposób wywołania w niem odmiany izomerycznej i przekształcą je w żywe białko. Zresztą w samej przyrodzie istnieją dwie izomeryczne odmiany białka: jedna w stanie czynnej proto-plazmy, druga w stanie biernego białka w jajku u ptaków. Dochodzimy przeto do wniosku, iż według wszelkiego prawdopodobieństwa , chemia będzie mogła stworzyć w przyszłości żywą materyęu.
Łaskawy czytelnik zwolni nas zapewne z obowiązku krytyki dopiero co przytoczonego ustępu. Gdyby to bowiem napisał jakiś pozytywista warszawski, to oczywiście, że nie możnaby puścić płazem tylu nonsensów, nielogiczności i nie-konsekwencyi, jakie się w całym ustępie zawierają; ale, że to