1. Andrzój Brodziński, rodzony brat Kazimierza, urodzony roku 1786, był pięć lat starszy. Wpływ jogo silny na naszego wieszcza widzieliśmy oznaczony we własnych Kazimierza wspomnieniach. Poległ w bitwie pod Berezyną 181? roku.
Z prac Andrzeja licet ickicb, pozostały w rękopisie przekłady: O nailadowaniu Chrystusa Pana, Tomasza k Kempis wierszem, i oryginalna tragedya p. n. Ludgarda. Znanóm jest powszechnie jego tłumaczenie z Szyllera Dramatu: „Dziewica Orleańska." Dramat ten pomimo usilnych starań Kazimierza, długo nie był przedstawionym na teatrze Warszawskimi jako przeciwny gustowi i prawidłom, jak mówiono, wówczas klassycmym cz.y\i francuskim. W końcu wreszcie, dyrektor teatru Ludwik Osiński poczynił
w nim odmiany swoje, i dal na wystawę w roku 1820. Trudno opisać zapał z jakim publiczność Warszawska tłumnie zbiegała się na przedstawienia tćj tragedyi. Znakomici ówcześni artyści: Werowski, Ku-dlicz, Szymanowski, Piasecki, Leducliowska, a późniój zastępująca ją panna Żuczkowska (dzisiejsza pani Ilalpert) zdawało się, łe nowemi talentami zajaśnieli.
.. W rok późniój, Kazimierz pragnąc utrwalić pamięć ukochanego brata, tłumaczenie to bez żadnych
odmian wydrukował p. n.
„Dziewica Orleańska, tragedya romantyczna z Szyllera, polskim wierszem przełożona, przez Andrzeja Brodzińskiego, wystawiona pierwszy raz na teatrze narodowym w miesiącu grudniu 1820 roku z dodaniem różnych poezyj tłumacza. Warszawa, nakładem i drukiem Zawadzkiego i Węckiego 1821, 8ka.
Wydanie to wkrótce wyczerpanóm zostało. Kazimierz w przemowie swojej, tak zakończył czułe wspomnienie o ukochanym bracie.
„Skromne i czyste było twe życie, równie jak prosta muza twoja. Pamięć o tobie pozostanie tylko w sercach tych, którzy cię znali; ja, prócz miłości braterskiej dochowuję ci wdzięczność za przewodnictwo i wzory twe dla mnie w zawodzie życia i naukę: pamiętny na nie, niemi się pocieszać, niemi naśladować cię pragnę, aż do połączenia się z tobą."
Co do talentu, żadnego z Kazimierzem nie .wytrzyma porównania, lubo przyznać należy, że on to w naszym wieszczu obudził uczucie poezyi. Przekład Szyllera Dziewicy Orleańskiej, w swoim czasie miał wielkie dla nas literackie znaczenie; a lubo wiórsz gładki, wierność w wielu miejscach ścisła, łatwość wysłowienia, to są zalety okazujące zdolność tłumacza; wyznać jednak należy, że całość i duch tego dramatu, nie zasługują na chlubne wspomnienie. Cały zapał religijny, lirycznośó, znikły w tym przekładzie. Dziś przy tłumaczeniu A. E. Odyńca tak cudnem, Brodzińskiego, do wspomnień tylko biblio; rnficznych może mićć pra..o.
2. Kiedy K. Brodziński w roku 1818 w Pamiętniku Warszawskim ogłosił swoję rozprawę o klassy-cznoici i romantycznoici, służył wtedy w KommiBsyi Spraw W wnętionych z plącą mi( sięczną złp. 90. Ubogi, cichy, wchodzi raz wezwany do świetnych salonów zwierzchnika swego, który wówczas i pierwszy w kraju piastował urząd, i trzymał berło literatury w Warszawie, a wydawane przezeń dzieła, nieprzerwa-* ną koleją, przez wszystkich Warszawskich literatów pod nieba wynoszone były. Na stoliku, leżał świeżo