HOLLYWOODZKA HISTORIA
placu Soborowym - widok nie do opisania. Ludzie histerycznie klaskali, rzucali się sobie w objęcia, szlochali. Rosja przeżywała chwilę powszechnego pojednania - drugi i ostatni miesiąc miodowy miłości monarchy i narodu. Aleksander radośnie wspominał dni zniesienia poddaństwa. Powinien był wspomnieć, co było potem, wspomnieć, jak szybko mija miłość ludu. Wówczas jednak...
Ku zachwytowi ludu car sam udał się na wojnę. Postępował tak, jak niegdyś jego stryj, Aleksander I, kiedy walczył z Bonapartem. Władca powinien być sędzią, rozjemcą w sporach, ale w żadnym wypadku nie wodzem naczelnym. Odpowiedzialność za działania bojowe i przelaną krew winien ponosić ktoś inny. Car musi być bezgrzeszny.
Na froncie będzie odwiedzać szpitale, uczestniczyć w omawianiu operacji bojowych, rozstrzygać spory, lecz wodzem dwustutysięcznej Armii Dunajskiej mianował wielkiego księcia Mikołaja Mikołaje wieża.
Jego brat stryjeczny, wielki książę Aleksander Michajłowicz, pisał:
Męscy przedstawiciele dynastii byli wysokiego wzrostu - sześć stóp. On mierzył, bez butów, sześć stóp i pięć cali, toteż wszyscy Romanowowie i sam monarcha wydawali się znacznie niżsi od niego. Nawet przy stole siedział tak
wyprostowany, jakby lada chwila spodziewał się usłyszeć hymn narodowy.
Flotą dowodził, rzecz jasna, Konstanty. Drugi brat cara, wielki książę Michał Mikołaj ewicz, namiestnik Kaukazu, stanął na czele Armii Kaukaskiej. Innymi jednostkami wojskowymi dowodzili następca i jego młodszy brat Włodzimierz. Nikołaj i Jewgienij Leichtenberscy otrzymali brygady kawalerii.
Tak więc wszystkimi działaniami wojennymi kierowali Romanowowie. Na tym polegał pomysł cara: nie biorąc oficjalnie udziału w dowodzeniu armią, mógł za ich pośrednictwem podejmować odpowiednie decyzje.
Korespondenci zagraniczni towarzyszący armii carskiej drwiąco opisywali przybycie świty cara i Sztabu Głównego. Z niezliczonych wagonów wyprowadzano wspaniałe konie, karety z majestatycznymi stangretami podobnymi do generałów. Wiaterek lekko kołysał pióropuszami z pawich piór.
W cały ten przepych wpatrywały się oczy biednych oficerów. Oni dobrze wiedzieli, że niejeden z tych wysztyftowanych panów nigdy nie wróci do Rosji. Nikt spośród wojskowych nie miał wątpliwości, że wojna będzie krwawa - Turcy mieli świetną armię przygotowaną przez znakomitych instruktorów europejskich.
Plan rosyjskiego dowództwa przewidywał zakończenie wojny w ciągu kilku miesięcy, żeby Europa nie zdążyła wtrącić się w bieg wydarzeń.
291