ażeby fracht przynajmniej do pewnego stopnia pokrył nasze wydatki. Poza tym niezbędne przy tym operacje były koniecznym ćwiczeniem dla oficerów i uczniów. Naczelnik Wydziału Żeglo-wego komandor Pistel starał się zawsze tak ułożyć plan naszej podróży, ażeby można ją było jak najlepiej wykorzystać pod względem propagandowym.
Odwiedziliśmy kilkakrotnie Londyn i Kopenhagę. Do Londynu wstępowaliśmy dwukrotnie podczas wystawy w Wembley. Odwiedziliśmy Sztokholm w czasie jubileuszowej Wystawy Bałtyckiej. Wstąpiliśmy też do Helsingforsu i Rygi.
Dłuższą podróż odbyliśmy na Morze Śródziemne, do Genui, w jubileuszowym roku papieskim. Wtedy to po skomunikowaniu się z ambasadorem przy Watykanie panem Perłowskim wyjechałem z delegacją kilku oficerów i z większością uczniów do Rzymu, gdzie byliśmy wszyscy przyjęci na specjalnej audiencji przez Ojca Świętego i gdzie znowu w szyku i z naszym sztandarem na czele kroczyliśmy przez upalne w sierpniu ulice Rzymu, ażeby złożyć wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza37.
Na koniec byliśmy też w starym porcie belgijskim Gandawie, gdy posłował tam hrabia Szembek, a sekretarzem Poselstwa był pan Dębicki. Uczniowie zwiedzili wtenczas nie tylko Brukselę, ale też i okolice oraz pole walki Waterloo i sławną panoramę.
Podczas wszystkich tych podróży meldowałem się po przybyciu do portów u szefów naszych placówek dyplomatycznych, po czym zwykle układano plan na cały czas postoju statku w porcie. Swoim ustalonym trybem odbywało się wyładowywanie statku, jeżeli mieliśmy jakiś ładunek, a swoim znowu trybem wszyscy uczniowie kolejno odbywali wycieczki, podczas których zwiedzali i poznawali pod kierownictwem osób kompetentnych wszystko, co mogło być dla nich korzystne. Prawie zawsze w każdym poselstwie organizowano przyjęcie, w którym brali udział obcokrajowcy, a także nasi oficerowie i uczniowie. W odpowiedzi na okazywaną nam gościnność również na statku szkolnym odbywały się skromne przyjęcia.
Było coraz więcej portów, w których pokazywała się bandera podniesiona na gaflu statku szkolnego. Bandera ta nie była już obcą, nie brano nas za bolszewików. A były to przeważnie
37 U autora: pomnik Żołnierza Nieznanego.
298